Relacja z obozu w San Remo zachęciła Cię do odwiedzenia surowych, kamienistych i wymagających tras z San Romolo? Oto garść informacji praktycznych, które pomogą w podjęciu ostatecznej decyzji i zorganizowaniu wyjazdu.
Samemu czy na obóz?
San Remo i Finale Ligure to miejsca, w których stosunkowo rzadko organizuje się samodzielny pobyt. Główny powód to transport na trasy (shuttle bus), ale nie tylko – obóz zazwyczaj wychodzi po prostu taniej, o czym już za chwilę się przekonasz.
→ Więcej: San Remo – obóz rowerowy z Arek Bike Center
Lokalizacja i dojazd
San Remo leży w Ligurii, niemal przy granicy z Francją, mniej więcej w połowie drogi między Finale Ligure a Niceą:
Od granicy z Polską to prawie 1500 km, więc dojazd zajmuje od 15 do nawet 20 godzin. Jeśli chcesz zrobić całość bez noclegu, będziesz potrzebował minimum dwóch kierowców.
Planując trasę, warto wziąć pod uwagę koszt autostrad:
- Domyślna trasa wiedzie przez Czechy (winieta 10-dniowa ok. 51 zł), Austrię (winieta 10-dniowa ok. 38 zł) i Włochy (opłaty na bramkach, ok. 2×382 zł!) – razem 853 zł.
- Jeśli wyjeżdżasz z Polski zachodniej, lepiej jechać przez Niemcy (darmowe autostrady), Szwajcarię (winieta roczna, ok. 145 zł) i Włochy (opłaty na bramkach, ok. 2×142 zł) – razem 429 zł.
Dobrą alternatywą, pozwalającą ograniczyć czas i koszt podróży, jest samolot. Najbliższe lotniska to Nicea (NCE, ok. 1 h samochodem) i Genua (GOA, 1:40 h samochodem).
Trasy enduro / DH w San Remo (San Romolo)
Przejdźmy jednak do rzeczy, czyli do opisu tras. W końcu jeśli masz spędzić kilkanaście godzin w aucie albo pakować rower do samolotu, to lepiej, żeby było warto!
Otwórz Trailforks w nowym oknie
Due Muri
W Polsce byłaby to czarna trasa DH, tutaj jest jedną z łatwiejszych. Nachylenie nie jest duże, choć jest kilka ścianek i wymagających fragmentów ze sporymi głazami, niezbyt dużymi uskokami i ciasnymi zakrętami. Zwłaszcza po przejechaniu przez charakterystyczny, ciasny tunel pod drogą, trasa pokazuje pazura.
Całość sprawia jednak dużą frajdę, bo choć czysty przejazd stanowi wyzwanie, to absolutnie wszystko jest tutaj do przejechania – o Ciebie zależy tylko, jak płynnie i jak szybko.
Le Creste
Trasa enduro, bardzo naturalna, bardzo widokowa, można powiedzieć rozgrzewkowa. Jak sama nazwa wskazuje, wiedzie granią – z jednej strony widać morze i panoramę San Remo, z drugiej – ośnieżone górskie szczyty. Klimat podsycają wielkie skały tuż przy trasie i trochę mniejsze bezpośrednio na niej. Nie wszystkie da się pokonać, ale to żaden problem, bo w odcinku grzbietowym bardziej chodzi o klimat, niż haratanie.
Po dojechaniu do jednego z najlepszych punktów widokowych w okolicy, zaczyna się zjazd nazywany tutejszym twisterem. Ale nie myśl, że to gładki flow-trail! Po prostu na tle wszystkich pozostałych, ścianki i rockgardeny są tu ciut łatwiejsze.
Tubi di San Lorenzo
Najlepsza trasa do zdjęć! Co chwilę prowadzi skalistymi trawersami z widokiem na morze. Technicznie bardzo urozmaicona – na początku czujność usypia niepozorny, naturalny singiel o łagodnym nachyleniu. Jest nawet kilka krótkich podjazdów.
Ale im niżej, tym więcej się dzieje! W środkowej części krajobraz robi się typowy dla San Romolo – strome zjazdy, skały i ciasne przesmyki czające się na przerzutki i pedały.
Antigravity
Legenda głosi, że trasę zbudował sam Nico Voullioz, 10-krotny mistrz świata DH. Traktuj to jako zapowiedź jej charakteru! O ile na innych zjazdach jest mnóstwo kamienistych sekcji wymagających totalnej uwagi, to Antigravity jest w całości taką sekcją. W paru miejscach prawie zamykałem oczy, licząc na to, że rower sobie poradzi. Na szczęście sobie poradził!
Taki już urok San Romolo – masz wrażenie, że zaraz zginiesz, ale trasy są tak ułożone, że przy odrobinie odwagi okazują się bezpieczniejsze, niż się wydaje.
Bruciato
Trasa, która chyba najbardziej zasługuje na miano „enduro”. Łagodne nachylenie ułatwia walkę z wielkimi głazami, bo nie trzeba ciągle pilnować prędkości.
Kilka sekcji jest naprawdę klimatycznych i choć trasa ta jest często pomijana, polecam ją odwiedzić. Na przykład zamiast jednego zjazdu Due Muri – obie zaczynają się i kończą mniej więcej w tym samym miejscu.
Boot Hill – Borello – Isola
Niby trzy trasy, ale łączą się w jeden przejazd. Ich poziom trudności na Trailforks nadawał chyba sam Voullioz, bo nazywanie „Isoli” niebieską, to jak ustawkę pseudokibiców określić „dyskursem filozoficznym”. Nie daj się zmylić – to jeden z najtrudniejszych zjazdów w okolicy. Wypadnięcie z linii ułożonej z głazów przez budowniczych ma tu szybkie i bolesne konsekwencje…
Część górna (Boot Hill) i środkowa (Borello) stanowią do tego dobrą rozgrzewkę. Tu też jest chwilami stromo i ciasno, ale zamiast głazów, jest stosunkowo dużo gliny – nawierzchnia trochę przypomina to, co znasz z polskich szlaków.
Inne trasy enduro w okolicy
Ten przewodnik skupia się na San Remo, ale w ciągu tygodniowego wyjazdu warto odwiedzić też inne okoliczne miejscówki, oddalone mniej więcej o godzinę jazdy samochodem.
Kilka lokalizacji na dobry początek poszukiwań:
- Finale Ligure (przewodnik na blogu)
- Dolceacqua (z trasą zawodów KOM Supernatural)
- Diano Marina (Golfo Dianese Bike Park)
- Sospel
- Molini di Triora
Transport na trasy (shuttle)
Może mam problemy z oczami, ale nie widzę w San Remo opcji robienia tripów z podjazdami. Auto z kierowcą to tutaj podstawa udanego urlopu. Jest to główny argument przemawiający za wyjazdem na zorganizowany obóz, o czym pisałem w relacji z wyjazdu z Arek Bike Center.
Jeśli koniecznie chcesz „po swojemu”, pozostaje przyjechanie własnym autem i zmienianie się za kółkiem. O ile lubisz, jak zgraja brudnych bikerów wbija się na Twoją tapicerkę i jesteś skłonny zaufać pozostałym kierowcom w kwestii przeciskania się wąskimi, górskimi serpentynami… Stary, poobijany Fiat Panda (lub skuter) to tutaj optymalny środek transportu.
Poziom trudności
Kiedy wieczorami rozmawialiśmy o innych rowerowych miejscówkach, większość rozmów wyglądała podobnie do tej:
– …a byłeś w Leogangu?
– no, trasa pucharu świata jest zajebista!
– trudna?
– dość, ale do zjechania. Nic takiego jak to, co dziś jeździliśmy!
Ogromne skały, duże nachylenie i ciasne linie robią wrażenie, zwłaszcza na początku. Tutejsze trasy są nazywane „enduro” chyba wyłącznie ze względu na brak wyciągu. Poziom trudności przekracza to, co w Polsce można spotkać na trasach DH.
Hardkorowe pierwsze wrażenie częściowo jednak mija, kiedy odkrywasz, że pozornie surowe i naturalne trasy są bardzo dobrze „ułożone” pod rowery. Za każdym dużym głazem są mniejsze, ułożone tak, żeby dało się zjechać bez sprawdzania fullface’a. Zdarzają się też mostki, czy siatki poprawiające przyczepność.
Mimo to, warto przed wyjazdem poćwiczyć wytrzymałość, nawet jeśli korzystasz z busa. Podjazdów na trasach jest mało, ale już sama walka z kamcorami wysysa mnóstwo energii i wystawia na próbę odporność przedramion na pompowanie.
Jaki rower?
Zazwyczaj w opisach miejscówek piszę coś w stylu „każdy rower da radę, jeśli masz odpowiednie umiejętności”. To truizm, który w przypadku San Remo… nie ma zastosowania.
Skaliste trasy nie wybaczają błędów, więc lepiej, żeby rower oferował szeroki margines bezpieczeństwa. Najlepiej sprawdzi się pełnotłuste enduro (takie jak testowany przeze mnie Whyte G-170) lub zjazdówka. Trasy oczywiście są do pokonania na lżejszych rowerach, ale duży skok zdecydowanie ratuje tutaj tyłek.
Uwagi dotyczące osprzętu i ustawień:
- warto założyć wzmocnione opony – od 1000 g wzwyż, a jeśli nie żal Ci kasy, nawet wersję DH;
- obowiązkowo zalej je mlekiem – nawet nie próbuj jechać do San Remo na dętkach!
- pomoże też wkładka antydobiciowa typu Huck Norris, Procore itp.;
- pedały (zatrzaskowe / platformowe) – wybierz te, na których czujesz się najbardziej komfortowo. Jeśli na trudnych zjazdach czasem boisz się być wpięty, zdecydowanie załóż platformy;
- zawieszenie ustaw na miejscu – inny typ tras oraz warunki atmosferyczne (temperatura i ciśnienie) powodują, że ustawienia „przywiezione z domu” mogą się nie sprawdzić;
- dla ambitnych: przed wyjazdem wymień klocki i płyn hamulcowy.
Co jeszcze zabrać?
Szczegółową listę rzeczy do spakowania znajdziesz w relacji z obozu w San Remo. Jej najważniejsze punkty to:
- zapasowa opona, hak przerzutki i klocki hamulcowe;
- trochę mleka uszczelniającego i dętki na wszelki wypadek;
- gumowe osłonki na korbę i… mocne pedały;
- kask fullface, gogle, ochraniacze na kolana, łokcie i kręgosłup, najlepiej zbroja;
- ubezpieczenie obejmujące sporty wysokiego ryzyka.
→ Więcej: San Remo – obóz rowerowy z Arek Bike Center
Noclegi i wyżywienie
W San Remo byłem na zorganizowanym wyjeździe, więc nie podzielę się doświadczeniami z załatwiania noclegu. Mogę jedynie zasugerować włączenie do poszukiwań okolicznych miejscowości. Ma trasy i tak będziesz dojeżdżał samochodem, więc dodatkowe kilkanaście minut za kółkiem będzie do przełknięcia, jeśli zaoszczędzisz dzięki temu na apartamencie (pamiętaj jednak, że obwodnica San Remo – autostrada A10 – jest płatna).
Szukaj noclegów na: Google Maps / Booking.com / Airbnb / Trivago / Casamundo
Kiedy jechać?
Większość osób odwiedza San Remo późną zimą i wczesną wiosną (luty-kwiecień). Może nie wykąpiesz się wtedy w morzu, ale temperatury w okolicach 10-15°C są miłą odmianą od polskich mrozów i pozwalają znacznie przyspieszyć start sezonu. Deszcz zdarza się rzadko, statystycznie rzadziej, niż jesienią – warto jednak być przygotowanym na 1-2 wilgotne dni w ciągu tygodniowego pobytu.
San Remo – podsumowanie
O ile Finale Ligure stało się w ostatnich latach zimową stolicą enduro, San Remo zawsze było wybierane przez zawodników DH. Granice między tymi dyscyplinami coraz bardziej się jednak zacierają i teraz większość riderów śmiga po San Romolo na endurakach.
Wymaga to wprawdzie wyższych umiejętności, ale jest bardzo satysfakcjonujące i rozwijające. Zwłaszcza, jeśli boisz się jeździć po kamiennych rąbankach! Charakter tutejszych zjazdów opisałem już w relacji z obozu – zazwyczaj nawierzchnię stanowi ziemia z wystającymi kamieniami, w San Remo jest odwrotnie: domyślnym podłożem są skały, a to ziemia występuje sporadycznie.
Jeśli więc swój poziom umiejętności oceniasz na co najmniej średnio-zaawansowany, lubisz wyzwania, progres i przesuwanie swoich granic, polecam wpisać San Remo na listę miejscówek do odwiedzenia. Po powrocie do Polski, wszystkie trasy będą dla Ciebie łatwe!
Zobacz też:
- San Remo – obóz rowerowy z Arek Bike Center
- Miejsca: Finale Ligure, Włochy
- Finale Ligure z Singletrack Trips
- Miejsca: Livigno #1, Bikepark Mottolino i Carosello 3000
Moim zdaniem the best opcja to obóz, ale samolotem (3 miejsca per bus nie nadają się do spania, na tych przy dzwiach zamarzniesz).
Jeżeli jesteś jedynie średniozaawansowany, to jazda w grupie zdecydowanie wzmacnia psychę, poza tym np. u Arka masz szansę trafić zapasową klamkę hampla i różne części, których akurat nie zabrałeś. Ogólnie jeżeli ktoś jedzie złapać skila, niech się przygotuje na glebienie ;) Ze zebroją jednak to zależy, jak się w niej czujesz, kluczem do tych tras jest wysoka ruchomość i rozluźnienie (a nie 160+ skoku), jeżeli w zbroi czujesz się jak pinokio, lepiej mieć tylko orchaniacz pleców.
Dobra miejscówka, dodane do listy miejsc, które muszę odwiedzić.
A jak oceniacie inne firmy organizujące obozy? Które polecacie?
Arek Bike Center byłby dla mnie pierwszym wyborem gdyby nie to że trzeba dojechać do Ustronia. Z Wawy to 6g dodatkowe w pociągu i tachanie bagażu i roweru.
Pytam szczególnie o totalbikes.pl. Na stronie widzę, że oferują wyjazdy z kilku miast plus dodatkowo opcja samolotu.
Ja zupełnie nie mam porównania, więc może więksi weterani się wypowiedzą? :)
Siemano. Ja trochę z innej beczki… Czy znacie już datę publikacji testu Rift Zone’a? Gdzieś wyczytałem, że będzie w marcu, a właśnie przymierzam się do zakupu i chciałbym ten test przeczytać zanim podejmę ostateczną decyzje :) Pozdr.
To chyba gdzieś indziej czytałeś, bo ja planuję dopiero na czerwiec ;)
„Test Rift Zone 2 już na wiosnę!” źródło https://www.1enduro.pl/test-marin-nail-trail-6-29-2018/ Ech, czyli wiosna dopiero w czerwcu :(
A jaką miejscówkę lub wyjazd zorganizowany polecacie na „przyjemne, widokowe flow-traile”?
Livigno :) https://www.1enduro.pl/tag/livigno/
Hej, to ja się teraz zastanawiam czy jadąc na enduro do Liwinio wziąść rower enduro 160 skoku czy zjazdówke 200?
Miałem brać 160 ale chyba zabiorę zjazdówke. Co Wy na to?Co polecacie?
Jeśli zamierzasz jeździć wyłącznie w bikeparku Mottolino, z akcentem na trudniejsze trasy, to weź zjazdówkę. W każdym innym przypadku, zdecydowanie lepiej sprawdzi się enduro (albo nawet trail).
Ceny na bramkach już się pewnie zmieniły ale 382×2=764
Dobry wpis