Jak już wiesz, zmieniłem w tym roku rower. Wybór padł na stajnię Pivota, a przed złożeniem zamówienia przetestowałem modele z dwóch biegunów interesującej mnie kategorii: zwinnego ścieżkowca i pełnokrwiste enduro (jak się pewnie domyślasz, ten wpis jest o tym drugim). Czym zachwycił mnie Pivot Firebird? I skoro tak mnie zachwycił, dlaczego go nie kupiłem?
Pivot Firebird – co to za rower?
Na szlaku
Pewnie nie chcesz tracić czasu na czytanie o podjeżdżaniu (tylko dwa akapity, obiecuję), bo raczej nie kupisz Firebirda na całodniowe epickie tripy. Choć w zasadzie mógłbyś. Jak przystało na rower enduro z najwyższej półki, pomoże Ci dostać się na szczyt przy jak najmniejszym wysiłku – choć bez frajdy z pokonywania technicznych wyzwań czy ze ścigania się z elektrykami.
Za sprawność Firebirda na podjazdach w największym stopniu odpowiada zawieszenie dw-link, które wywołuje na początku mieszane uczucia, jak w każdym Pivocie. Mówiąc wprost: buja przy pedałowaniu. Można to oczywiście powstrzymać dźwigienką na damperze, ale inne modele tego producenta nauczyły mnie już, że nie przekłada się to na szybsze podjeżdżanie, nawet po asfalcie. Lepiej zostawić zawieszenie otwarte i pozwolić mu działać – mimo bujania, dw-link pozostaje bardzo efektywny, pozostawiając margines prędkości na założenie cięższych opon, które tak bardzo by do Firebirda pasowały…
Choć na pierwszych zjazdach, stosunkowo delikatne opony wcale nie były moim największym zmartwieniem.
Pierwsze wrażenia? Długi, sztywny jak Pal Azji, trudny do ogarnięcia na łagodniejszych i krętych trasach.
Najgorzej czułem się na nim na… Hip Hopie w Szczyrku, czyli na łatwej trasie flow. I bynajmniej nie chodziło o nudę, wręcz przeciwnie! Okrutnie męczyłem się w zakrętach, które siedmiolatki pokonywały przy dźwięku furczących opon 20″.
Problem polega na tym, że kiedy ścigasz się z siedmiolatkami, ten rower po prostu nie działa. Przy niskich prędkościach sztywny tył podskakuje i uślizguje się, a odciążone przednie koło niechętnie wjeżdża w zakręty. Jeśli jedziesz byle jak, Firebird nie zrobi z Ciebie bohatera. Rozwija skrzydła dopiero w trybie pełnego ataku.
Dopiero kiedy nachylenie trasy pozwala na utrzymywanie prędkości trzeciej kosmicznej, a Ty wkładasz w jazdę serce, energię i skilla, Firebird budzi się i zaczyna odwalać sporo roboty za Ciebie.
Po przeskoczeniu z Hip Hopy na naturalnego, śliskiego Otika, zaliczyłem jeden z najlepszych zjazdów tego sezonu. Goniąc szybszego od siebie ridera, przestałem „składać rower w zakręt”, a zacząłem „wrzucać go w zakręt”. Sztywny i zwarty tył spowodował, że nawet taki amator jak ja był w stanie zmusić Firebirda do ciasnych zwrotów na mokrych, korzenistych, rozjeżdżonych szykanach między drzewami. Taka jazda wymaga jednak siły i zaangażowania – nie zrobi się to samo, jak w krótszych rowerach z naturalnie dociążonym przodem.
Po tych pierwszych testach byłem przekonany, że Firebird po prostu potrzebuje najgorszego dziadostwa na trasie i że nie lubi gładkich flowtraili. Zmieniłem zdanie po krótkim epizodzie na bielskim Bystrym (czyli baaardzo skocznym flow-trailu) – Firebird to na tej trasie kosmos! Wjechałem na nią trochę od niechcenia, bo miałem jeszcze trochę czasu przed zachodem słońca, i odblokowałem komplet achujviementów, przelatując wszystkie hopy, jakie do tej pory w moim wykonaniu wydawały mi się w najlepszym wypadku „mało prawdopodobne” (z akcentem na słowo „wypadku”).
Czy w związku z tym nazwałbym Firebirda „skocznym”? Cóż, niekoniecznie. Przy wybijaniu się z korzeni i innych pierdół wymaga sporo „mowy ciała”, jak to długi, płaski rower enduro o dużym skoku. Ale pokaż mu hopę i robi się odlot, dosłownie!
Wynika to z prostej rzeczy: prędkości.
W jej utrzymywaniu bardzo pomaga zawieszenie, które nie tylko wzorowo wygładza nierówności (co nikogo raczej zaskoczy), ale też zapewnia wystarczająco stabilną platformę do pompowania i dokręcania (co przy tym skoku nie jest już takie oczywiste). Jest też bardzo progresywne – wyraźnie mocniej, niż w pozostałych modelach Pivota – co trochę ogranicza komfort, ale całkowicie wycina strach przed brutalnym dobiciem, nawet przy najbardziej spieprzonych lądowaniach.
Nawierzchnia i charakter trasy nie mają więc dla Firebirda aż takiego znaczenia. To po prostu rower do szybkiej jazdy po szybkich trasach. Nieważne, czy są to epickie jump-line’y, czy hardkorowe linie oznaczone kolorem czarnym i nazywane „pucharówkami”. Niezbędny element układanki to prędkość.
Pivot Firebird – werdykt
Firebird nie jest rowerem dla każdego. Jest jak zawodnicze narty. Jadąc na 100%, przeżyjesz na nim najlepsze momenty swojego życia. Ale spróbuj tylko zejść do 80%, a w mgnieniu oka brutalnie zdegraduje Cię z Supermana do Clarka Kenta.
Dlatego, choć Firebird zachwycił mnie prawdziwie progresywną geometrią, po teście nie zdecydowałem się na jego zakup. Wybrałem Switchblade’a, który na jego tle wygląda wręcz oldschoolowo, ale przy moim stylu jazdy i na wybieranych przeze mnie trasach, jest znacznie bardziej angażujący, a przy tym mniej wymagający.
Firebird wymaga zmiany stylu jazdy, przełamania strachu i zaplanowanych, przeprowadzonych na 110% ataków na najbardziej hardkorowe linie. To nie rower na wycieczki, to rower do wygrywania Enduro World Series – biorąc pod uwagę poczynania teamowych zawodników, nie sposób jakkolwiek kwestionować jego możliwości zjazdowych. Z całą pewnością jest jednym z najlepszych rowerów enduro na rynku – ale tylko dla ridera, który będzie w stanie wykorzystać jego potencjał.
Walety:
- w zasadzie nieograniczony potencjał zjazdowy – rower gotowy do wygrywania EWS i wymarzone narzędzie do każdego bikeparku;
- rama zaprojektowana oddzielnie dla każdego rozmiaru;
- przegląd bieżących trendów w geometrii progresywnej;
- rewelacyjne zawieszenie dw-link.
Zady:
- jazda na 80% nie wchodzi w grę;
- opony EXO+;
- wysoka cena (choć niekoniecznie na tle rywali…).
Pivot Firebird 2022
Cena: 39 980 zł
Dostępne rozmiary: S/M/L/XL
Strona producenta
Strona i sklep dystrybutora
Zobacz też:
- Bikeporn: Pivot Switchblade 2022 – mój nowy rower!
- Test: Pivot Trail 429
- Geometria progresywna – co to znaczy w 2022?
- Top 10: Najciekawsze nowości trail/enduro/e-bike 2021-2022
- Test: Klocki i tarcze hamulcowe Galfer Bike
Jestem pierwszy!..a serio -ceny sprzętów są przerażające (zarówno „zwykłych” jak i elektryków). Wiem, że są ludzie, których stać ale jednak okolice 40 tys. zł za rower to jednak za dużo biorąc pod uwagę np. stopień skomplikowania konstrukcji w stosunku do innych mechanicznych sprzetow jakimi są quady….(to tylko taka moja prywatna opinia)
Prawa jakimi rządzi się rynek są nieubłagane: jeśli są ludzie skorzy wyłożyć takie pieniądze, to takie sprzęty będą tyle kosztować i to się nie zmieni, jedynie na jeszcze wyższe kwoty. Amen.
Niestety masz rację – ceny są chore. W przypadku tego konkretnego roweru nie ułatwia też sprawy fakt, że (przynajmniej na oficjalnej stronie) nie ma za bardzo tańszych wersji. Z jednej strony to fajnie, bo sam wiem ile może zmienić zamiana widelca (kompletnie inny rower może z tego wyjść) a z drugiej, 40 koła za trochę kompozytu, aluminium i gumy…
Rynek quadów/motocykli/skuterów to świat niższych marż i bardzo dużycj kosztów podczas częstych serwisów. Dopiero na serwisach i częściach zamiennych zaczyna się zarabiać w tym rynku. Ale tego koła już nie odkręcisz- byłaby to zmowa cenowa
Piotrek, to jest bardzo słuszna uwaga, dodałbym jeszcze:
No ale ogólnie porównywanie cen rowerów do pojazdów mechanicznych jest trochę oklepane… Każdy może wybierać, na co wydaje swoje pieniądze w oparciu o to, ile to jest dla niego warte.
Ja na przykład właśnie wróciłem od fizjo, gdzie dowiedziałem się o zestawie 3 plastikowych kijów z gumowymi końcami za 1300 zł, więc rozumiem, że dla kogoś innego rower za 10/20/40k może być oburzający.
*można nawet wychodzenia z domu, a nawet bez wychodzenia z bloga ;)
https://www.1enduro.pl/bikeporn-yamaha-xt660z-tenere/
Nie chodzi o oburzenie…może to po prostu ceny rowerów nie przystające do zarobków albo odwrotnie. Mam wysłużonego Gianta Trance, chętnie bym go zmienił na takiego Pivota, no właśnie ale…. Cena powala, obojętnie z której strony na nią spojrzeć…..Potwierdzam jednak, że maszyna piękna.
Ale ceny są przystające do zarobków. Tylko polski rynek jest na którymś dwucyfrowym miejscu co do tego na który rynek te produkty są robione. Przystają do zarobków krajów z innej półki ekonomicznej. Po opuszczeniu ojczyzny zdegradowałem się z mózgowca do robola, z wyboru, za to awansowałem zarobkowo czterokrotnie.
Więc jeśli weźmiesz uwagę że Hans podobny do Jana dostaje np czterokrotność janowych zarobków to taki fajerberd jest cztery razy bliżej.
Pracowałem w dużym rowerowym na północy. Średnia cena nabywanego roweru wynosiła 5 tysięcy zł, najtańszy góral dla dorosłych kosztował 2. Rowerami miejskimi były karbonowe szosy za 7-10 tysięcy. Ta kwota to równowartość bardzo kiepskiego zarobku. Taki piwot był równowartością 3-4 miesięcznych pensji….
Z całym szacunkiem, ale to co napisałeś nijak nie przystaje do rzeczywistości. Ilość części wykonanych z wysoką precyzją w motocyklach / quadach jest nieporównywalnie większa. Mówimy przecież o silniku, skrzyni biegów, układzie paliwowym (wtryski, pompy wysokiego ciśnienia, itp). Do tego dochodzi elektronika. Elementy zawieszenia czy hamulce przyjmijmy, że są porównywalne. Oczywiście rowery mają swoje niuanse w postaci właśnie ramy kompozytowej czy ilość występujących wariantów, ale branża dawno sobie z tym poradziła. Ceny high-endowych rowerów są napompowane pod korek i producenci biorą za nie tyle, bo mogą. To jest jedyny argument. Dodatkowo mówię tutaj o jedynie o wytwarzaniu pomijając elementy regulacji, dystrybucji, serwisu, sieci dilerskich, gwarancji, itp. Osobiście mam nadzieję, że będą (i są) w świecie rowerów marki, które nie będą aż tyle kosztować a na których zabawa będzie równie dobra.
Są dwa czynniki, które branża motocyklowa rozgrywa inaczej w porównaniu do takiego rowerowego topu – tam nikt się nie spuszcza nad każdym gramem – ma być solidnie – często kosztem wagi. A w związku z tym pierwszym pojawia się też to drugie – w quadzie za 40k (dajmy na to takim Kymco MXU750i) cała masa części to produkty własne, a nie części sygnowane logo topowych producentów jak FOX i najwyższe grupy sprzętowe
To oczywiście jest prawda. Zależy co porównujemy i to jest oczywiście sedno całej dyskusji. Takie Kymco być może robi dużo części we własnym zakresie. Piszę być może, bo w dzisiejszych czasach bywa bardzo różnie i nawet jeśli się nam wydaje, że to Kymco, to równie dobrze te części mogą być o jakiś poddostawców. Natomiast serio z tą solidnością ramy i egzotycznymi materiałami przesadzacie. FOX jest niewątpliwie topową marką, ale używane materiały to nie jest kosmiczna technologia. O wiele większym kosztem jest obróbka materiałów a jeszcze większym – marketing, sprzedaż, dystrybucja, social-media i cała otoczka. Dziś produkcja to nawet nie jest 1/4 wartości…
Oczywiście, że na cenę końcową nie składa się tylko koszt produkcji jednej sztuki, czy tym bardziej koszt surowych materiałów. Skupiłeś się na dodatkowych kosztach PO wyprodukowaniu, a do tego dochodzą jeszcze duże kwoty PRZED uruchomieniem produkcji: projektowanie (w tych firmach też pracują ludzie, którzy biorą pensję), produkcja i testowanie prototypów, uruchomienie produkcji.
I tak, oczywiście że marketing też jest jednym z tych kosztów. Tylko czy jakakolwiek firma jest w stanie funkcjonować bez tego?
Odpowiadając na powyższe pytanie: oczywiście, że tak. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zamówić sobie ramę nikomu nieznanej firmy bezpośrednio od producenta na Tajwanie czy w Chinach i zapłacić za nią paręset dolarów.
Ale jednak wszyscy wolą dopłacić za to, że jakaś znana (czyt. taka, która płaci za marketing) firma:
Oczywiście, że to wszystko kosztuje mnóstwo pieniędzy, ale pisanie, że jest to nikomu niepotrzebna „otoczka” i producenci biorą te pieniądze tylko dlatego, że mogą (a sam napisałeś, że to „jedyny argument”) jest moim zdaniem nietrafione.
Ale nie napisałem, że to nikomu nie potrzebna otoczka :) a to też mi imputujesz z niewiadomego powodu. Celowo też skupiłem się na części produkcji, niejako trochę w kontrze, że te rowery są drogie, bo jakość, bo „biżuteria rowerowa”, itp. Napisałem więc co napisałem, że z tą jakością to też różnie bywa a i produkcja to relatywnie małe koszty. Natomiast teraz dodam jeszcze tylko jedno – czy jakikolwiek punkt z tych co wykropkowałeś (projektowanie, transport, gwarancja, itp.) inne firmy mogą pominąć? Bo uważam, że nie….
A co do tego, że FOX to nic specjalnego i że Kymco za 40k ma porównywalne zawieszenie, to polecam sprawdzenie ceny amortyzatorów FOX-a czy innego Ohlinsa do quadów czy motocykli ;)
To że te ceny będą odjechane w kosmos to jest jasne – ale właśnie nie chciałbym patrzeć na to przez pryzmat ceny. Na to się składa cała masa czynników o czym obaj wiemy. Niestety w przypadku tych marek uważam, że są one mocno przepłacone i przyczyniają się do chorych cen rowerów. Owszem, mamy wolny rynek i każdemu wolno sprzedawać za cenę za jaką klient kupi. Nie mam z tym problemu. Po prostu uważam, że jest kupa innych firm, równie dobrych i im kibicuję, żeby sytuacja na rynku była odrobinę bardziej normalna. Ja na przykład mam bardzo złe doświadczenia ze sztycą siodłową FOX’a, mam w drugim rowerze inną, 2x tańszą i działa lepiej. Tak samo tylni zawias – korzystam z FOX’a oraz X-Fusion i naprawdę ten drugi daje radę nic gorzej.
Jeszcze bym proponował popatrzyć na to jaka jest ich jakość w porównaniu do rowerowych gdzie anoda schodzi po 2-3 latach intensywnego użytkowania od samych uszczelek. A Taki fox w Enduro wytrzymuje 20 lat walenia kamieniami po ślizgach, serwisuje sie go raz na 5 lat. Poważnie, ma sie w dupie takie rzeczy. Przerzutki Shimano rozpadają się po kilku miesiącach, a nawet porządnie jeszcze nie zacząłem jeździć. (5100 złapała luzy po 300km zimowej jazdy prawie po płaskim:/)
Zgadzam się że koszt projektowania jest dość wysoki jednak sama produkcja to już naprawdę śmieszne pieniądze. Brat pracuje w automotiv i często części z karbonu zlecają chińczykom bo będzie szybko tanio i dość solidnie.
Napisze tak do jego samochodu oryginalna carbonowa maska zamówiona w europie to 27 tyś. zł, a taka sama maska kupiona w chinach w tej samej fabryce to 3,7tyś zrobiona na specjalne zamówienie wedle jego poprawek jako jedna jedyna sztuka.
Co do tego, że Foxa do enduro serwisuje się raz na 5 lat, to totalna nieprawda. Zazwyczaj jest tak, że im wyższa półka w zawieszeniu, tym częściej trzeba ją serwisować, bo inaczej będzie pracowała jak ta średnia. Nie tylko w rowerach. Interwały serwisowe w zawieszeniu do motocykli, samochodów czy quadów z najwyższej półki są jeszcze trochę krótsze. Są takie, gdzie pełen serwis można spokojnie po 30 godzinach robić. Jakość goleni jest taka sama praktycznie u każdego, może z paroma wyjątkami i nie licząc chińskich atrap.
Oczywiscie sa rajdowe specyfikacje wymagające serwisu po właściwie jednym rajdzie. Ale to wyjątki. Grubość anod da sie zmierzyć. Poszukam i spróbuje odświeżyć znajomość z pewnym człowiekiem który robił badania i pomiary środków smarnych. Moze rowerowe anody też zmierzyli albo dadzą rade to zrobić.
Fox factory i podobne konstrukcje innych producentów to są właśnie takie rajdowe wyjątki, a trochę tego jeździ. Nie łudź się, że jak kupisz rower za 40 tysi to będziesz w nim robił przegląd co pięć lat.
Rower mam dużo tańszy, choć na dość wysokim osprzęcie i dłubie w nim przynajmniej co miesiąc bo wiecznie coś nie gra.
Od strony moto jestem w posiadaniu Suzuki GSX-R 600 L1, a od strony rowerów NS Bikes Define 150 1 i Cannondale Scalpel SE więc mam dobre porównianie. Mam 44 lata i niestety dopiero od kilku lat stać mnie na spełnianie moich marzeń ale… Ale jest takie, że nie sądziłem, że coś napiszę, niemniej ta opinia dotycząca różnic pomiędzy moto a rowerami: „jest jak między szwajcarskim scyzorykiem a nożem do smarowania masła z Ikei” świadczy albo o braku wiedzy albo o gorliwej obronie rowerowego lobby. Mimo, że mój Gix nie jest włoskim Ducati, to jest japońskim majstersztykiem. Dbałość o detale, jakość wykonania w żaden sposób nie ustępuje najlepszym rowerom. A różnice w cenie zakupu moto vs rower, sorry, ale to jest jakieś chore nieporozumienie. Zresztą jeśli ktoś ma dostęp do ludzi, którzy handlują tego typu zabawkami, niech podpyta jakie są marże. To jest właśnie zdrowo popier…lone. Nadto wyprodukowanie motocykla klasy super sport, zaangażowanie inżynierów, ilość zastosowanych materiałów również znacząco przewyższa czynniki mające wpływ na zaprojektowanie i wyprodukowanie topowego roweru.
A na koniec EWS wygrał Jack Moir na „przestarzałym” Canoyon Strvie…;) nie zmienia to faktu że rower na pewno pomaga w osiąganiu wyników:) super maszyna ale myślę że w PL jakieś max 7-10% rajderow jest w stanie wyciosać niej 100% ps. Świetne foty jak zawsze !
To prawda, przed wyborem Firebirda powstrzymał mnie też fakt, że czułem na nim, że nawet jak się na maksa starałem, to moje umiejętności wystarczały może na 50% możliwości roweru… I choć jest to w jakiś sposób kojące, to jednak na dłuższą metę fajnie jest jeździć szybko wolniejszym rowerem ;) No chyba, że należy się do tych 7-10% – naprawdę dobrych riderów w Polsce nie brakuje!
Który to już był przestarzały jak tylko się pojawił! Pamiętam te wiadra pomyj wylewanych na Canona, jak pokazali tabelki z geometrią Strive 2019. Ale jak widać, Jack Moir nie czytał chyba tych tabelek. Ba! Nawet przed rozpoczęciem zeszłego sezonu testował i Strive i Spectrala (z teoretycznie dużo nowocześniejszą geometrią) i ostatecznie wybrał Strive.
Nie do końca jeździ na standardowej geometrii. Pod główką ramy ma 1,5cm podkładkę oraz amor o skoku180mm co daje dodatkowy centymetr. To odejmuje około 1,5 stopnia na główce ramy. Przy jeździe praktycznie tylko w dół kąt rury podsiodłowej nie odgrywa już takiej roli.
nie wiem czy napisać , że jest piękny i drogi czy ,że drogi i piękny
Piękny i drogi, czyli w skrócie pierogi.
Kolor roweru i sama rama – WYPAS.. ale ta cena.. Producenci oszaleli i golą nas jak barany.. Jak ja się cieszę ,że pod koniec 2019 kupiłem swojego Slasha8 :):) Na ten sezon upgrade hamulców do Hayes Dominion A4 – nie moge sie doczekac bikeparku:)
Ten sam rower, ten sam upgrade + parę innych;)
michał może dałoby się następnym razem przetestować i opisać ORBEA RALLON?
Oj, przydałoby się Orbeę wciągnąć na 1Enduro :)
Ja Ci życzę testowania Yeti. Czytałbym :)
Albo Occama LT. Fajny rower na epickie całodniowe wypady.
A może Rometa Dagger udałoby się wyhaczyć na test? ;)
Jaki rozmiar testowales?
M-kę.
Moim zdaniem rozmiar M dla Ciebie właśnie mógł sprawiać wrażenie słabej jazdy w bandach i uczucie dłuuuuugości ;) Dla mnie i wzrostu 178 reach 460 to absolutny max, ideał 450. Przy nowoczesnych rowerach warto porzucić manierę „kupię większy rozmiar”, bo długości rowerów się nieco zmieniły od czasy polowania na długi reach poprzez kupno większego rozmiaru. Tak :) teraz mam M z reachem 460 i fabryczny mostek zmieniłem na krótszy bo za długaśna pozycja była.
Tak, gdybym kupował Firebirda, na 100% wybrałbym S-kę.
A o porzucaniu maniery kupowania większego rozmiaru napisałem nawet cały artykuł: https://www.1enduro.pl/rozmiar-ramy-enduro-trail-2021/
…i zastosowałem się do niego, kupując Switchblade’a w rozm. S (jeszcze krótszym od Firebirda S).
Zdaję sobie też sprawę, że dobór rozmiaru do wzrostu ma często większy wpływ na odczuwalny charakter roweru, niż chociażby kąt główki, długość chainstaya i inne „najważniejsze” parametry.
Więc zgadzam się z Tobą w całej rozciągłości. Niestety rowery testowe praktycznie zawsze są dostępne w rozmiarze M, a coraz częściej zdarza mi się jeździć na L-kach… Z tym doświadczeniem mam już taki filtr w głowie, który pozwala ocenić rower nie tylko przez pryzmat rozmiaru. Jestem pewien, że w S-ce ogólne wrażenia z jazdy pozostałyby takie same.
Wszystko fajnie ale gdzie do niego skill dokupić ?
A tak na poważnie to pewnie dziesięciu procent tego cuda bym nie wykorzystał a co dopiero mówić o reszcie
Skilla trudniej kupić, ale nie jest to niemożliwe ;)
https://www.1enduro.pl/category/skill/
Za 40k to myślę, że nawet całkiem nieźle dałoby się podciągnąć ;P Kilka szkoleń, każdy weekend w górach, 2-miesięczne wakacje w Alpach… Ach, rozmarzyłem się.
I żona zażądała by rozwodu ;)
Zawsze możesz zafundować jej to samo, 2x20k to dalej dobry budżet ;P
Moja by zażądała rozwodu jak bym o górach wspomniał. Na szczęście już jestem po więc mam spokój:D mogę single i lasy atakować.
Michał a czy masz porównanie pracy tylnego zawieszenia firebirda 2020 w stosunku do 2022?
Niestety nie, nie jeździłem na poprzedniej generacji…
Kiedy robiłeś te zdjęcia? Są już takie warunki?
Chciałbyś :) W Beskidach głęboka zima, nie tak dawno Hip Hopę podchodziłem na skiturach… Zdjęcia robione na początku września.
Na pewno w artykule jest sporo prawdy,
Miałem już styczność z tym szatanem w konfiguracji srama, (drobna personalizacja dla klienta) może za tydzień uda się wybrać na lokalne ścieżki, ale pierwsze jakieś tam jazdy dają właśnie wrażenie cholernej sztywności całej konstrukcji. Spodziewałem się tego ale i tak zaskoczenie jest. Co do ceny to jeszcze na tą chwilę może jest to wada ale… Ten konkretny egzemplarz zamówiony został w październiku odebrany dopiero w zeszłym tygodniu. ( Na farcie) naprawdę nie liczcie że ceny z końca 21 roku się utrzymają. Tak samo z dostępnością, tych rowerów po prostu nie będzie… A szkoda.
Michał, ten rower jest dla Ciebie wyraźnie za duży
Z bólem serca i portfela w końcu uzbierałem na endurówkę za 15k a taki pivot jest już dla mnie kompletną abstrakcją ale fajnie się czyta twoje artykuły. Keep up the good work :)
jestes w stanie porównać go do Santy Megatower?
Zawsze uważałem „gotowy by wygrywać ews” za pusty slogan, że to, co o tym rowerze napisałeś to pi**dolenie o szopenie. I tak w weekend miałem okazję przetestować firebirda z coilem na zboczach Raduni. O jezuniu, jak to zapierdziela, jak bierze na siebie stabilnie kamienie, korzenie, jaką ma trakcje w zakrętach… stwierdziłem, że sprzedam nerkę i chcę mieć ten sprzęt! To było tak cudowne uczucie, myślałem, że nazywam się Bernard Kerr i to mimo, że rower był ustawiony dość twardo (widelec zamknąłem w 3/4). Ale zanim wydam 40k, pytanko do Ciebie- jak wypada Firebird w porównaniu ze specem enduro? Prawdę mówiąc rowery, które brałem pod uwagę to właśnie spec enduro, transition spire, ewentualnie cannondale jekyll, gt force i norco range.
Odświeżam wątek po roku firebird dla młodego człowieka (trenującego narciarstwo alpejskie) i mającego od dwóch lat mocną zajawkę na enduro. Będzie za trudny? Jeździł, bardzo mu siadł ten rower. Testował slash’a, Jekylla i jam’a. Pivot będzie rozwojowy?
Jeszcze jak ;) Jeśli młody jest nastawiony na szybką, agresywną jazdę, oczywiście w górach, to jest to ścisła czołówka.