NOX jest marką, która od około 5 lat produkuje wyłącznie elektryki, więc mógłbyś się spodziewać, że ich oferta będzie ciekawa. I tak faktycznie jest… w pewnym sensie. Na pewno nie można odmówić jej różnorodności – oba przetestowane przeze mnie modele (Helium All-Mountain 5.9 i Hybrid 7.1 Enduro) mocno odbiegają od tego, co uważa się za “normalnego” enduro elektryka. Czym w praktyce się różnią i kto powinien się zainteresować ich istnieniem?
Rowery przetestowałem dzięki współpracy z polskim dystrybutorem NOX i BH Bikes.
Ważny wstęp: co to za rowery?
Jeśli przyjąć, że “normalny” elektryk ma silnik 250W o momencie obrotowym 80-95 Nm i akumulator 500-700 Wh, to w dużym skrócie:
NOX Hybrid 7.1 Enduro Pro jest jego dopakowaną wersją, która dzięki 48-woltowemu silnikowi Sachs RS oferuje rekordowe w klasie 112 Nm. Rower na aluminiowej ramie waży (również rekordowe) 26,2 kilogramów z akumulatorem 650 Wh. Do hardkorowych intencji pasuje zawieszenie o skoku 180 mm i koła 27.5”.
NOX Helium All-Mountain 5.9 Pro odbiega od standardu znacznie bardziej, ale… w drugą stronę. To lekki elektryk z napędem FAZUA, który oferuje maksymalnie 55 Nm, ale za to razem z akumulatorem (250 Wh) waży tylko o 200 g więcej, niż… sama bateria w Sachsie. Karbonowy Helium gotowy do jazdy nieznacznie przekracza 20 kg. Mniejszy skok (160/150 mm) nadrabia kołami 29”.
Disclaimer: oba rowery testowałem w starszych specyfikacjach, więc bardziej interesowały mnie koncepcje napędu, niż na przykład dobór komponentów.
NOX Hybrid 7.1 Enduro Pro (Sachs RS)
Hybrid to “ten wzmocniony”, jeden z pierwszych na rynku rowerów z napędem Sachs RS. W połączeniu z niską popularnością NOX-a w Polsce daje to… poczucie obcowania z egzotyką. Trudno oprzeć się wrażeniu, że jest to rower stworzony wyłącznie z myślą o rodzimym, niemieckim rynku, który nad Wisłą znalazł się przypadkiem.
Producent chwali się niemieckim designem, co jest raczej osobliwe (kojarzy mi się z reklamą samochodów Seata: „hiszpańska technologia, niemiecki temperament”). Design ten jest skierowany bardziej do fanów Nicolaia, niż Specializeda, choć NOX Hybrid nie jest aż takim klockiem, na jakiego wygląda w katalogu – górna rura ma całkiem przyjemny, spłaszczony kształt. Na tym jednak „designerskie smaczki” się kończą.
Śmiem jednak twierdzić, że w czasach organicznych, wyrzeźbionych z karbonu kształtów, taka toporna, „mostowa” konstrukcja zaskakująco… może się podobać. To jest tak retro, że aż świeże.
Mostowa jest też niestety masa. W notatkach z testu zapisałem sobie – wybacz określenie – “w kurwę ciężki”, co w układzie SI przekłada się na około 26,2 kg (rozmiar M, z pedałami, na dętkach). Choć muszę tu zaznaczyć, że rower ważyłem na wadze łazienkowej, bo rowerowy Park Tool wymiękł i wyświetlił „EEEE”, co mniej więcej pokrywało się z dźwiękiem, jaki wydałem z siebie podczas wieszania roweru na tejże wadze. I to się zdecydowanie czuje, choć bardziej podczas manewrów typu pakowanie do auta czy wypychy, niż podczas jazdy.
Na szlaku masę częściowo maskuje silnik o rekordowej mocy (maksymalnie 700 W) i momencie obrotowym (112 Nm). Oferuje on cztery tryby wspomagania: pierwsze trzy odpowiadają mniej więcej tym z normalnych elektryków, natomiast czwarty jest tym nienormalnym, bonusowym. Spodziewałem się po nim, że po mocnym depnięciu na pedały, NOX zrzuci mnie z siodła wierzgając w powietrzu kopytami. Ale nic takiego się nie stało, i to nie dlatego, że rower nie ma kopyt.
Reakcja silnika Sachsa jest zaskakująco łagodna, a przy mocnym ciśnięciu w korbę wręcz ospała – sprinty na stojąco nie robią na nim wrażenia. Tutaj moc w zdecydowanie większym stopniu dozuje się kadencją, niż siłą nacisku, więc opłaca się po prostu siedzieć i kręcić (a siedzi się, nota bene, bardzo wygodnie).
Taka charakterystyka jest dość problematyczna na technicznych podjazdach, kiedy trzeba przepchnąć stromą przeszkodę na twardym biegu (wtedy Sachs wydaje się zaskakująco słaby), a czasem nerwowo dokręcić na zbyt miękkim (wtedy jest po prostu zaskakujący).
Konieczność szybkiego kręcenia jest też problemem ze względu na doznania akustyczne. Na niskiej kadencji Sachs jest bardzo cichy, ale im szybciej pedałujesz, tym głośniej… piszczy/świszczy. Przypomina do delikatnie uchyloną szybę w samochodzie, jest to inny dźwięk, niż w Boschu czy Shimano, i niestety bardziej od nich irytujący. Natomiast stukanie sprzęgła na zjazdach jest dokładnie tak samo irytujące, jak u konkurencji…
Ale są też zalety: płynne odcięcie powyżej 25 km/h (delikatne szarpanie czuć dopiero w najmocniejszym trybie, co jest zrozumiałe) i niskie opory przy pedałowaniu bez wspomagania.
System Sachsa ma otwarty charakter, to znaczy producent roweru może połączyć silnik z dowolnym akumulatorem i manetką. W przypadku NOX-a pochodzą one od BMZ. Ciekawostka: marka ta ma dział rozwijający produkty do elektryków w… Gliwicach. Choć może nie ma się czym chwalić, bo jak na pojemność 650 Wh, akumulator jest przepotężnym klockiem w aluminiowej obudowie o prostokątnym przekroju, co przekłada się na bardzo masywną dolną rurę, a tym samym wygląd i masę roweru. Samym akumulatorem też zresztą można zrobić biceps i klatę – waży 4,4 kg. Dla porównania, pakiet Shimano o nieco mniejszej pojemności (630 Wh) jest lżejszy o prawie 700 g (oba akumulatory ważyłem razem z dolną osłoną).
Manetka BLOKS 14d (również produkcji BMZ) wygląda dość ciekawie i ciekawie działa – ekran pełni w niej rolę przycisku (na szczęście w pełni mechanicznego – nie jest dotykowy). Wskaźnik naładowania jest 5-kreskowy, ale przynajmniej z dodatkowym trybem „rezerwy” (poniżej 10% naładowania ostatnia kreska miga).
Tryb walk assist wymaga przytrzymania plusa… przez dłuuugie 5 sekund. Zsunie Ci się palec z przycisku? Pech, czekaj kolejne 5 sekund, próbując powstrzymać 26 kilogramów przed zsunięciem. Ale to w sumie nie szkodzi, bo walk assist i tak jest dramatycznie słaby. Powodzenia na wiatrołomach!
Niestety zapomniałem zrobić jej zdjęcie, ale zaskakująca jest też ładowarka, która wygląda jak zasilacz z peceta – jest wielka, ma pstryczek-wyłącznik i… wentylator, który podczas ładowania szumi, jak dobrze zmęczone PlayStation 4. Towarzyszy temu nie jedna, a DWIE migające diody, więc lepiej, żebyś na wyjeździe nie musiał ładować akumulatora w sypialni…
Zaczynasz się już pewnie domyślać, że system Sachsa, delikatnie mówiąc, nie pomaga NOX-owi w byciu fajnym rowerem. A do tego dochodzą takie niedoróbki, jak pancerz przerzutki przypięty do wahacza zipem, magnes na szprychach, punkty mocowania bidonu, ale bez miejsca na bidon, czy port ładowania od spodu dolnej rury, w najbardziej narażonym na brud i wilgoć miejscu, który w dodatku sam się otwiera.
Te detale są niestety o jakieś dwie generacje w plecy za najlepszymi e-bike’ami na rynku.
Ale zanim uznasz NOX-a Hybrid Enduro za rower pod każdym względem słaby, szybko przejdę do wrażeń jazdy.
W dużym skrócie, jeździ on tak jak wygląda, czyli jak klasyczna, dawna freeride’ówka, co wbrew pozorom nie jest tylko kolejnym zarzutem. To prawdziwa gratka dla tych, którzy powtarzają na każdym kroku, że „kiedyś to były rowery”. Ja się na takich wychowałem, więc miałem sporo frajdy. Mimo, że na dzisiejszych trasach enduro nie ma miejsca na sentymenty i NOX odstaje od najnowszych konkurentów.
Po części przez koła 27.5”, ale bardziej przez to, że siedzi się zdecydowanie „na” a nie „w rowerze”, co w bardziej technicznym terenie przekłada się na dość nerwowe zachowanie. Ale na łatwiejszych szlakach pomaga to w zapanowaniu nad wysoką masą – rower chętnie składa się w zakręty i bardzo ładnie je wycina, dzięki mocno dociążonej przedniej oponie (krótki reach, idealnej długości chainstay).
Dopiero próba poderwania przedniego koła przypomina sytuację, kiedy na siłowni spróbujesz podnieść sztangę zostawioną przez jakiegoś dokoksowanego kolesia (lub jakąkolwiek sztangę, w moim przypadku).
Hybrid nie nadaje się więc do robienia bunnyhopów, ale za to swoją freeride’ową czołgowatością zachęca do atakowania hopek i doskonale sobie z nimi radzi. W dużym stopniu jest to zasługą dobrego zawieszenia, zarówno topowych komponentów FOX-a (wiadomo), jak i samej kinematyki. Czterozawiasowy tył w połączeniu ze sprężyną działa naprawdę miodnie – to chyba największe pozytywne zaskoczenie w Hybridzie!
Jak go podsumować…? Do tego roweru idealnie pasuje określenie “blast from the past”, czyli “stare dobre czasy”. Jego zakres możliwości nie jest tak szeroki, jak w nowocześniejszych konstrukcjach, ale specyficznemu klientowi może się spodobać. Co to za klient? Górski turysta, który oczekuje dużego komfortu i dużej mocy, dla którego „zwykły” e-bike to za mało, ale nie chce iść w nielegalne „motorynki” bez blokady i z manetką gazu. Odkąd Haibike wycofał się z koncepcji Flyona z silnikiem TQ, w tej kategorii NOX Hybrid 7.1 Enduro został ostatnim samurajem. A jeśli wspomniany klient jeszcze jeździł kiedyś na Konie Stinky albo na Big Hicie, to już w ogóle poczuje się tu jak w domu.
NOX Helium All-Mountain 5.9 (FAZUA)
Po zbadaniu Hybrida, diagnoza brzmiała: zbyt wysoka masa i kiepski silnik, ale bardzo udana geometria i zawieszenie. Gdyby tylko dało się je przeszczepić do roweru z lżejszym i bardziej naturalnie działającym napędem! Zaraz, poczekaj…
Teraz już rozumiesz, dlaczego jest to test łączony? Helium faktycznie zachował wszystkie “zdrowe geny” Hybrida, czyli elementy odpowiadające za charakter na szlaku, a wzorowo działające zawieszenie i dobrą geometrię podał w nieco nowocześniejszym sosie: na kołach 29” i z dłuższym reachem. W połączeniu z 20-kilogramową masą, Helium faktycznie oferuje dzięki temu ostrość i precyzję niespotykane w zwykłych elektrykach. Oczywiście bije też pod tym względem na głowę ociężałego brata.
Jedyne, co go zdradza, to potężnie długi chainstay – 468 mm. Mogłoby to być zaletą dla wysokich riderów, gdyby nie to, że… Helium jest dostępny tylko w rozmiarach M i L. Odbiera to sporo ze skoczności, ale za to jeszcze bardziej pomaga w zakrętach i na stromych podjazdach. Te dwa elementy to zdecydowanie żywioł Heliuma!
Na tle klockowatego Hybrida, Helium wygląda bardzo schludnie i proporcjonalnie. Charakterystyczne dla NOX-a proste, surowe kształty działają na jego korzyść – moim zdaniem to jeden z lepiej wyglądających elektryków na rynku.
Oczywiście jest to przede wszystkim zasługą ważącego zaledwie 4,6 kg systemu FAZUA. Jest to zupełnie odmienna koncepcja napędu – akumulator o niewielkiej pojemności 250 Wh jest na stałe połączony z silnikiem. Jednym ruchem dźwigni można go zdemontować i w jego miejsce wstawić aluminiową tubo-zaślepkę, która zamienia NOX-a w analogowy rower (ważący 17,7 kg z pedałami). Na wakacyjny wyjazd do Finale Ligure czy na La Palmę (ze względu na brak możliwości transportu akumulatora samolotem), takie rozwiązanie może być całkiem użyteczne.
Baterii lepiej zresztą nie zamykać na kluczyk, bo będziesz do niej zaglądał bardzo często – dość dziwnym rozwiązaniem jest włącznik (zwany też włancznikiem) i port ładowania umieszczony bezpośrednio na akumulatorze. Na szczęście do ładowania wystarczy akumulator uchylić, a włącznika trzeba używać tylko po dłuższym postoju, to znaczy takim bardziej 2-dniowym, niż 2-godzinnym – w czasie wycieczki wystarczy wybudzić system manetką.
Jeśli chodzi o samą manetkę, jest ona Fiatem Multiplą wśród manetek: paskudną, ale funkcjonalną. Przyciski są łatwo dostępne, a kolorowe diody (których nie wiem dlaczego jest 11) wskazujące aktywny tryb i poziom naładowania są zawsze widoczne kątem oka.
Istotnym pytaniem jest jednak: jak te tryby działają? Czy moc Fazuy jest wystarczająca? Już odpowiadam. Jeśli nie liczyć wyłączonego silnika, dostępne są trzy poziomy wspomagania:
zielony (“Breeze” – 100W) prawdę mówiąc, niewiele daje, bardziej równoważy dodatkową masę roweru względem analoga. Frajda z niego żadna, bardziej należy go traktować jako tryb awaryjny (bardzo zresztą potrzebny, o czym za chwilę).
niebieski (“River” – 210W) to spory przeskok, bo pozwala już żwawo śmigać po górach. Działa bardzo naturalnie i intuicyjnie, śmiało można na nim powalczyć z technicznymi, śliskimi podjazdami.
czerwony (Rocket – 250W) niewiele różni się od niebieskiego, poza szybszą (i bardziej nerwową) reakcją na pedałowanie.
Działanie trybów można spersonalizować w aplikacji, ale domyślny tryb niebieski jest w zasadzie idealny – pozwala zapomnieć o tym, że jedziesz na e-bike’u i po prostu cieszyć się wiatrem w plecy. Zwłaszcza, że silnik jest dość cichy – przy powolnym pedałowaniu czasem wyda z siebie jakiś odgłos, jakby zaraz miało się coś popsuć, ale ogólnie nie przeszkadza (i nie psuje się – nie licząc dolnej osłony, która pękła w zasadzie nie wiadomo od czego).
Jazda na średnim trybie wspomagania szybko jednak obnaża największą wadę systemu FAZUA, jaką jest bardzo mały zasięg. Kreski naładowania znikają w oczach. Miałem nadzieję, że skromnemu akumulatorowi pomoże niska masa i brak oporów pedałowania – dzięki temu wycieczkę można wydłużyć, jadąc na minimalnym lub wyłączonym wspomaganiu. Ale nawet przy takim “ecodrivingu”, możliwości kończą się na około 25 km i 900 m przewyższenia.
W tym momencie pewnie pukasz się w czoło i pytasz w głowie: to po co w ogóle elektryk? W końcu taką wycieczkę ogarnie na analogu nawet średnio wytrenowany amator. Zgadza się – Helium broni się jedynie dużo lepszym tempem i płynnością takiej wycieczki.
Więc dla kogo jest to rower? Najbardziej widzę go w roli e-bike’a do jazdy z kumplami na analogach (bo z całą pewnością nie nadaje się na wycieczki z “pełnotłustymi” elektrykami – sprawdzone info) i na krótkie wypady na trasy enduro, które dużo bardziej premiują niską masę, niż moc i zasięg.
Tu jednak nasuwa się kolejne zastrzeżenie: 20 kg to bardzo mało jak na elektryka, ale biorąc pod uwagę poważne kompromisy w mocy i zasięgu, oraz wysoką cenę i absolutnie topowe części, te 20 kilogramów trochę jednak ciąży… Flagowe lekkie modele Specializeda czy Orbei są o około 2 kg lżejsze.
Podsumowanie: która koncepcja lepsza?
Po lekturze powyższych akapitów pewnie wyciągnąłeś już swoje wnioski i prawdopodobnie brzmią one: “obie koncepcje są bez sensu”. Tak, ale nie do końca.
W przypadku Hybrida na Sachsie, mocny silnik jest jednocześnie jego największą zaletą i wadą. W technicznym terenie trudno tę moc kontrolować, przeszkadza też wysoka masa. Jednak na szybkich podjazdach może dawać sporo frajdy. Szczerze mówiąc, to taki elektryk bardziej do jazdy na piwo, niż do haratania enduro… ale z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że jest to target znacznie szerszy, niż chciałbym przyznać…
Z kolei koncepcja lekkiego i zwinnego Heliuma jest znacznie bliższa mojemu sercu i pod prawie każdym względem jest to naprawdę świetny rower. “Prawie” robi jednak wielką różnicę, bo wszystko rozbija się o dramatycznie mały zasięg, który znów mocno ogranicza realne górskie zastosowania.
Dlatego nie są to rowery, które poleciłbym w ciemno osobie szukającej pierwszego elektryka – dla 80% jeżdżących po górach riderów, “normalna” koncepcja oparta o system Shimano, Bosch czy Brose, będzie bardziej wszechstronna i po prostu lepsza.
Ale i tak bardzo mi się podoba, że NOX, jako jeden z nielicznych, eksperymentuje z pozostałymi 20%. Inni producenci po prostu wypuszczają jednego czy dwa elektryki na Shimano czy Boschu i do widzenia. NOX też ma takie rowery, ale ma też takie skrajności, jak Hybrid i Helium, dzięki którym oferta jest znacznie ciekawsza – nawet jeśli oznacza to, że niektóre modele są kiepskie i bezsensownedość niszowe.
NOX bardzo zyskał też w moich oczach z innego powodu. Z początku myślałem, że to po prostu generyczna niemiecka fabryka łącząca silnik z jakąś tam ramą, z jakąś tam geometrią i jakimś tam zawieszeniem. Trudno nie mieć innego pierwszego wrażenia, patrząc na zacofany design, integrację i dopracowanie detali. Wydaje mi się jednak, że są to ograniczenia finansowe lub technologiczne, jakie narzucono projektantom, którzy z zamiłowania… są prawdziwymi zapaleńcami. Widząc, że ciężko im będzie gruntowanie przebudować konstrukcję ramy, skupili się na tym, co jest “za darmo” – świetnie dopracowując zawieszenie i projektując spójną i działającą na szlaku geometrię. A na koniec dorzucili dość oryginalną specyfikację, w której po prostu widać rękę prawdziwego ridera (kokpit Renthal, gripy ODI Rogue, najlepsze możliwe zawieszenie, hamulce Magury z manetkami na Matchmakerach). Może to tylko historyjka, którą dorobiłem sobie w oparciu o wrażenia z jazdy, ale tak czy siak, po tym teście marka NOX zajęła znacznie cieplejsze miejsce w moim rowerowym sercu.
Rowery NOX (i BH Bikes) możesz obejrzeć na żywo w sklepach Mountreme w Jasienicy i Coffee Rider w Warszawie.
Loading ...
Bonus: Najciekawsze modele 2022
Jak wspomniałem wyżej, w moim porównaniu nie skupiam się tak bardzo na specyfikacji czy nawet geometrii, bo testowane rowery odbiegają od aktualnie oferowanych. Na co więc warto zwrócić uwagę, jeśli Tobie też spodobał się specyficzny klimat marki?
Różnorodność oferty NOX-a widać w mocniejszym z opisywanych tu modeli – dostępny jest on z napędem Sachs lub Brose. Chyba nie muszę mówić, że wybrałbym ten drugi. Co więcej, nowy model stał się mulletem (przednie koło 29”). Skok to nadal 180 mm, więc w połączeniu z niższą masą i bardziej naturalnym działaniem Brose, powinno się to przełożyć na wyraźne przesunięcie możliwości modelu w stronę prawdziwego enduro.
Jeśli jednak uważasz, że 180 mm to lekka przesada, rzuć okiem na wariant ALL-MTN ze skokiem 160 mm i kołami 29” na obu końcach. W wariancie z napędem Brose jest to najbardziej “normalny” górski elektryk w ofercie NOX-a i prawdopodobnie złoty środek dla wspomnianych 80% riderów.
To z kolei następca lżejszego modelu, bez istotnych zmian – w dalszym ciągu ma koła 29”, skok 160/150 mm i karbonowy przedni trójkąt. Napęd FAZUA Evation dostał oznaczenie “2.0”, co zwiastuje jakieś poważne zmiany, w praktyce jednak oznacza nowy software dodający opcje personalizacji i zwiększony do 60 Nm moment obrotowy (nowy soft jest też dostępny dla właścicieli starszego systemu w formie aktualizacji).
Akurat w tym rejonie na Trailforksie są zaznaczone tylko szlaki turystyczne ;) Ja tam nie znalazłem żadnych fajnych tras nieoficjalnych (choć słyszałem, że są), więc zdjęcia są tylko ze szlaków. Praktycznie wszystkie* zostały zrobione w tych dwóch miejscach: https://en.mapy.cz/s/kazuconeto https://en.mapy.cz/s/bovejepaha
*Za wyjątkiem dwóch zdjęć „ściółkowych”, zrobionych na nieoficjalnej trasce enduro na Singltreku Suchak.
IMHO to mimo wszystko sporo jak na lekkiego elektryka. Dobrze odchudzone Levo spada poniżej 21kg, a parametry – wiadomo. Przyznam, że chodzi mi po głowie coś lekkiego – jednak bardziej chciałby się zbliżyć „do poniżej” 17kg – wówczas można mówić o zwykłym rowerze enduro z docelowym wspomaganiem.
Zgadza się, też byłem zaskoczony masą Heliuma… I niestety czuje się ją podczas jazdy bez wspomagania dokładnie tak, jak byś się tego spodziewał po 20 kg ;)
Marek
3 lat temu
Mam Focusa Jam2 9.6 (carbon/alu) z 2019r ze standardowym e8000 i baterią 375Wh.
Rower na kołach 27,5 waży 20,5kg. Do tego range extender (T.E.C. pack) 375Wh ważący 2kg
Na podstawowej baterii (375Wh) mój rekord zasięgu w górach to: 28km i 1250 w pionie – jadąc z elektrykami oraz 33km i 1300 w pionie – jadąc z analogami
Łukasz
3 lat temu
Najdalej poszła chyba na razie Orbea Rise z wagą trochę ponad 18 kg (choć ma to swoją cenę i nie tylko piszę o złotówkach). Jestem ciekaw, w jakim kierunku pójdą w przyszłości elektryki MTB.
Last edited 3 lat temu by Łukasz
Jan
3 lat temu
Piękne światełko!
madcu
3 lat temu
Myślałem, że chociaż jeden z nich mnie zaciekawi bo takie inne. Ale niestety po przeczytaniu okazuje się,
że oba są do dupy. Teks świetny Michał, czytało się z wielką przyjemnością.
Stanisław
3 lat temu
Czy osoba w wieku 14 lat może jeździć w zawodach enduro
Ogólnie jestem przeciwnikiem ściągania blokad, ale podczas testu bardzo mnie to zastanawiało – bo w końcu model ten wybiorą osoby, którym moc zwykłego elektryka nie wystarcza. Raczej nie są to osoby, którym spodoba się odcinka przy 25 km/h…
Sławek
3 lat temu
Może przyjrzałbyś się takiej marce Tosa. Ja się bardzo nie znam ale wygląda obiecująco więc może jako fachowiec zechciałbyś go ocenić.
Miałem okazję jeździ na Tosie,
Tam są tylko dwa czujniki, nacisku i prędkości. Działa to jak chińska hulajnoga z nadmiarem mocy.
Ale… Kupiłbym bo można się przyzwyczaić
Jacek
3 lat temu
Fajnie bylo by mieć lżejszy Erower, (obecnie alu Scott Genius na Boschu). Ale bateria 250Wh jest dla mnie nieco bez sensu. Dla tego bardziej podoba mi się inna koncepcja roweru. Najbardziej pasuje do niej Lapierre Overvolt GLP2. To mullet, z krótkimi widełkami i baterią 500Wh umieszczoną nad silnikiem. Dzięki temu nie powinno się tak bardzo czuć jego masy podczas jazdy, zwłaszcza przy podrywaniu p. koła.Ja bym w tym rowerze jeszcze widział nieco słabszy i lżejszy silnik, co pozwoliło by też odchudzić nieco ramę.
Mi się podoba koncepcja lekkiego elektryka ze słabszym napędem. Wygląd i wrażenia z jazdy bardziej zbliżone do analoga, a jednocześnie osoba jeżdżąca na co dzień rekreacyjnie może nadążyć za trenującymi kolegami
Pawel
3 lat temu
Witam!
Mam problem techniczny, otóż zawsze gdy chcę wziąć udział w którejś z Twoich ankiet, po kliknięciu wybranej przeze mnie opcji wyświetla się komunikat „Failed To Verify Referrer”. Cóż to może oznaczać? Pozdrawiam! :)
Maniek
3 lat temu
Te dwa stwierdzenia:
„ale bardziej przez to, że siedzi się zdecydowanie „na” a nie „w rowerze”” oraz „Po zbadaniu Hybrida, diagnoza brzmiała: zbyt wysoka masa i kiepski silnik, ale bardzo udana geometria i zawieszenie.” są moim zdaniem zupełnie sprzeczne ze sobą.
guntz
2 lat temu
Gdy chcę zagłosować pod tym artykułem nie po myśli Michała to wyskakuje „Failed To Verify Referrer” :)
Bartek
2 lat temu
Michał a czy próbowałeś podjeżdżać Helium w trudniejszym terenie (większe kamienie, luźne, większe nastromienie – co najmniej tak jak to widać na zdjęciu po lewej Podsumowania).
Chodzi mi o twoje wrażenia z jazdy pod górę, gdy np. musisz pokonać większy kamień, a w szczególności dot. zazębiania się korb. W sieci znalazłem inf. że korba dość znacznie się przemieszcza zanim zadziałają zapadki w kasecie, co nie ułatwia jazdy.
Dodatkowo co myślisz o jeździe z dodatkowym akumulatorem – w sieci leci – masz Fazue to kup drugi akumulator bo jest mały jak bidon, mało waży, mieści się w plecaku i bez problemu zasięg zostanie zwiększony?
Koncepcja z Fazuą odpowiada mi i aktualnie myślę o Lapierre e-Zesty 9.2. 2022 ale ww. rzeczy budzą moje wątpliwości a na razie brak opcji na jakieś testy.
Wawrzek
2 lat temu
Kupowałem rowery dla siebie i żony i po długich porównania jednak zamiast standardowych wybrałem lekkie – dla żony Orbea 30 a dla siebie Nox Helium 7.1 (podobny do 5.9 tyle ze mullet i większy skok). Przy okazji waży bez pedałów 18.5 kg.
Mam tez od kilku miesięcy gravela z Fazua.
Fazua dla starszych modeli wymaga koniecznie aktualizacji softu (black pepper) i wgrania (dostępne wzorcowe) lub ustawienia własnej konfiguracji. Np dla mountainbike mamy tryby Power, Default i Crousing. Praktyczny test – dla Power na lekko wjeżdżałem na 20%, zasięg do rozładowania baterii 760m wysokości 22 km. Myśle ze zostawię sobie Boost z Power bo go prawie nie używam za to wspomaganie na Breeze i River było dla mnie za mocne (w sensie relacji do mojej wkładanej siły) i się trochę pobawię konfiguracją. Silnik pracuje płynnie naturalnie. wspomaga w pełnym zakresie pracy.
Rower sprawia wiele frajdy (lekki karbon fajny osprzęt) ale z jedna bateria to na krótkie wycieczki. W przypadku gravela jest inaczej – znacznie mniejsze oporu każdy, jeszcze mniejsza waga i częste wyłączanie wspomagania przy >25km/h powodują że na jednej można daleko zajechać. Czyli jak ktoś ma FAZUA 50 w gravelu czy szosie to IMO drugiej bateriii mieć nie musi ale dla kilkugodzinnych wycieczek MTB koniecznie
Jestem b zadowolony z wyboru – „ na rozum” na zasadzie jakiego roweru potrzebuję na spokojne jazdy często poza szlakami, wypady ok 1-2h oraz dłuższe wycieczki ale na wybór „zwykły czy lekki” zdecydowało tez serce – podobały mi się nowe Cube z naprawdę fajnym Boschem czy Focus Jam2 z tez fajnym EP8 ale to są rowery jakie mógłbym sobie pożyczyć a jak wsiadłem na Noxa to banan na twarzy złe to jest rower który chce mieć na codzień.
Wykorzystuję pliki cookies do prawidłowego działania serwisu, aby oferować funkcje społecznościowe, analizować ruch na blogu i prowadzić działania marketingowe. Więcej informacji znajdziesz w polityce prywatności. Czy zgadzasz się na wykorzystywanie plików cookies?
Dawno po nikim tak nie cisnąłeś. Aż dziwne, że test przeszedł przez „cenzurę” sponsora
Jeszcze mi się nie zdarzyło, żeby „sponsor” chciał cokolwiek ocenzurować :P
Alo! Gdzie były robione zdjęcia? ( NOX Hybrid 7.1 Enduro Pro )
O to samo chciałem spytać – szlaki wyglądają smakowicie. Obstawiam Kotlinę Kłodzką lub jakieś inne Sudety…:-)
Polanica-Zdrój :)
Michał, jechałeś po trasach turystycznych czy coś oznaczonego na TrailForksie? Może jakiś gpx? ;)
Akurat w tym rejonie na Trailforksie są zaznaczone tylko szlaki turystyczne ;) Ja tam nie znalazłem żadnych fajnych tras nieoficjalnych (choć słyszałem, że są), więc zdjęcia są tylko ze szlaków. Praktycznie wszystkie* zostały zrobione w tych dwóch miejscach:
https://en.mapy.cz/s/kazuconeto
https://en.mapy.cz/s/bovejepaha
*Za wyjątkiem dwóch zdjęć „ściółkowych”, zrobionych na nieoficjalnej trasce enduro na Singltreku Suchak.
IMHO to mimo wszystko sporo jak na lekkiego elektryka. Dobrze odchudzone Levo spada poniżej 21kg, a parametry – wiadomo. Przyznam, że chodzi mi po głowie coś lekkiego – jednak bardziej chciałby się zbliżyć „do poniżej” 17kg – wówczas można mówić o zwykłym rowerze enduro z docelowym wspomaganiem.
Zgadza się, też byłem zaskoczony masą Heliuma… I niestety czuje się ją podczas jazdy bez wspomagania dokładnie tak, jak byś się tego spodziewał po 20 kg ;)
Mam Focusa Jam2 9.6 (carbon/alu) z 2019r ze standardowym e8000 i baterią 375Wh.
Rower na kołach 27,5 waży 20,5kg. Do tego range extender (T.E.C. pack) 375Wh ważący 2kg
Na podstawowej baterii (375Wh) mój rekord zasięgu w górach to: 28km i 1250 w pionie – jadąc z elektrykami oraz 33km i 1300 w pionie – jadąc z analogami
Najdalej poszła chyba na razie Orbea Rise z wagą trochę ponad 18 kg (choć ma to swoją cenę i nie tylko piszę o złotówkach). Jestem ciekaw, w jakim kierunku pójdą w przyszłości elektryki MTB.
Piękne światełko!
Myślałem, że chociaż jeden z nich mnie zaciekawi bo takie inne. Ale niestety po przeczytaniu okazuje się,
że oba są do dupy. Teks świetny Michał, czytało się z wielką przyjemnością.
Czy osoba w wieku 14 lat może jeździć w zawodach enduro
Znalazłem, że od 15
Ten Sachs ma potencjał po zdjęciu blokad.
Ogólnie jestem przeciwnikiem ściągania blokad, ale podczas testu bardzo mnie to zastanawiało – bo w końcu model ten wybiorą osoby, którym moc zwykłego elektryka nie wystarcza. Raczej nie są to osoby, którym spodoba się odcinka przy 25 km/h…
Może przyjrzałbyś się takiej marce Tosa. Ja się bardzo nie znam ale wygląda obiecująco więc może jako fachowiec zechciałbyś go ocenić.
Miałem okazję jeździ na Tosie,
Tam są tylko dwa czujniki, nacisku i prędkości. Działa to jak chińska hulajnoga z nadmiarem mocy.
Ale… Kupiłbym bo można się przyzwyczaić
Fajnie bylo by mieć lżejszy Erower, (obecnie alu Scott Genius na Boschu). Ale bateria 250Wh jest dla mnie nieco bez sensu. Dla tego bardziej podoba mi się inna koncepcja roweru. Najbardziej pasuje do niej Lapierre Overvolt GLP2. To mullet, z krótkimi widełkami i baterią 500Wh umieszczoną nad silnikiem. Dzięki temu nie powinno się tak bardzo czuć jego masy podczas jazdy, zwłaszcza przy podrywaniu p. koła.Ja bym w tym rowerze jeszcze widział nieco słabszy i lżejszy silnik, co pozwoliło by też odchudzić nieco ramę.
Mi się podoba koncepcja lekkiego elektryka ze słabszym napędem. Wygląd i wrażenia z jazdy bardziej zbliżone do analoga, a jednocześnie osoba jeżdżąca na co dzień rekreacyjnie może nadążyć za trenującymi kolegami
Witam!
Mam problem techniczny, otóż zawsze gdy chcę wziąć udział w którejś z Twoich ankiet, po kliknięciu wybranej przeze mnie opcji wyświetla się komunikat „Failed To Verify Referrer”. Cóż to może oznaczać? Pozdrawiam! :)
Te dwa stwierdzenia:
„ale bardziej przez to, że siedzi się zdecydowanie „na” a nie „w rowerze””
oraz
„Po zbadaniu Hybrida, diagnoza brzmiała: zbyt wysoka masa i kiepski silnik, ale bardzo udana geometria i zawieszenie.”
są moim zdaniem zupełnie sprzeczne ze sobą.
Gdy chcę zagłosować pod tym artykułem nie po myśli Michała to wyskakuje „Failed To Verify Referrer” :)
Michał a czy próbowałeś podjeżdżać Helium w trudniejszym terenie (większe kamienie, luźne, większe nastromienie – co najmniej tak jak to widać na zdjęciu po lewej Podsumowania).
Chodzi mi o twoje wrażenia z jazdy pod górę, gdy np. musisz pokonać większy kamień, a w szczególności dot. zazębiania się korb. W sieci znalazłem inf. że korba dość znacznie się przemieszcza zanim zadziałają zapadki w kasecie, co nie ułatwia jazdy.
Dodatkowo co myślisz o jeździe z dodatkowym akumulatorem – w sieci leci – masz Fazue to kup drugi akumulator bo jest mały jak bidon, mało waży, mieści się w plecaku i bez problemu zasięg zostanie zwiększony?
Koncepcja z Fazuą odpowiada mi i aktualnie myślę o Lapierre e-Zesty 9.2. 2022 ale ww. rzeczy budzą moje wątpliwości a na razie brak opcji na jakieś testy.
Kupowałem rowery dla siebie i żony i po długich porównania jednak zamiast standardowych wybrałem lekkie – dla żony Orbea 30 a dla siebie Nox Helium 7.1 (podobny do 5.9 tyle ze mullet i większy skok). Przy okazji waży bez pedałów 18.5 kg.
Mam tez od kilku miesięcy gravela z Fazua.
Fazua dla starszych modeli wymaga koniecznie aktualizacji softu (black pepper) i wgrania (dostępne wzorcowe) lub ustawienia własnej konfiguracji. Np dla mountainbike mamy tryby Power, Default i Crousing. Praktyczny test – dla Power na lekko wjeżdżałem na 20%, zasięg do rozładowania baterii 760m wysokości 22 km. Myśle ze zostawię sobie Boost z Power bo go prawie nie używam za to wspomaganie na Breeze i River było dla mnie za mocne (w sensie relacji do mojej wkładanej siły) i się trochę pobawię konfiguracją. Silnik pracuje płynnie naturalnie. wspomaga w pełnym zakresie pracy.
Rower sprawia wiele frajdy (lekki karbon fajny osprzęt) ale z jedna bateria to na krótkie wycieczki. W przypadku gravela jest inaczej – znacznie mniejsze oporu każdy, jeszcze mniejsza waga i częste wyłączanie wspomagania przy >25km/h powodują że na jednej można daleko zajechać. Czyli jak ktoś ma FAZUA 50 w gravelu czy szosie to IMO drugiej bateriii mieć nie musi ale dla kilkugodzinnych wycieczek MTB koniecznie
Jestem b zadowolony z wyboru – „ na rozum” na zasadzie jakiego roweru potrzebuję na spokojne jazdy często poza szlakami, wypady ok 1-2h oraz dłuższe wycieczki ale na wybór „zwykły czy lekki” zdecydowało tez serce – podobały mi się nowe Cube z naprawdę fajnym Boschem czy Focus Jam2 z tez fajnym EP8 ale to są rowery jakie mógłbym sobie pożyczyć a jak wsiadłem na Noxa to banan na twarzy złe to jest rower który chce mieć na codzień.