Elektryczny Canyon Torque:ON spędził u mnie pół sezonu 2021. Jak do tego doszło? Nie wiem – Paweł z Canyona jakoś się o niego nie upominał, więc nabijałem kolejne kilometry, coraz bardziej się do „wTorka” przekonując. Bo choć w dniu premiery byłem do niego nastawiony bardzo sceptycznie, to pod koniec testu byłbym w stanie go odkupić – gdyby nie jeden detal…

Canyon Torque:ON 8 – największa wada?
Ponieważ jestem mistrzem suspensu i cesarzem clickbaitów, to na zaczepne pytanie ze wstępu odpowiem od razu: nie kupiłem go z powodu małego akumulatora (504 Wh).
To jedna z „wad” tego roweru, które rzuciły mi się w oczy zaraz po premierze. Napisałem „wad” w cudzysłowie, bo tak naprawdę ze wszystkim, co zarzucałem temu rowerowi w dniu premiery, z czasem okazywało się że – jak mówią programiści – „it’s not a bug, it’s a feature”. Torque:ON jest po prostu rowerem dość specyficznym i wymagającym… zrozumienia. Zrozumienia i użytkowania zgodnie z przeznaczeniem.
Canyon Torque:ON – co to za rower?
Przede wszystkim trzeba zrozumieć jedną rzecz, którą napiszę wielkimi literami:
TORQUE:ON TO ROWER DO BIKEPARKU
Założę się, że taki napis był też na szczycie białej tablicy stojącej w pokoju w niemieckiej Koblencji, gdzie został zaprojektowany (tylko pewnie bardziej było to coś w stylu „Torque ist eine Bikepark-Maschine!”).
Kiedy się to zrozumie, wszystkie „wady” stają się sensowną częścią bardzo spójnej koncepcji. Nawet za mały akumulator. Bo choć silnik Shimano EP8 w Torque:ON standardowo napędza bateria o pojemności 504 Wh, to Canyon proponuje koncepcję Dual Battery.
Koncepcja Dual Battery
„Dual Battery” oznacza to dokładnie to, co widać – nie chodzi o doczepiany range extender (jak np. w Specu czy Giancie) czy montaż w ramie dwóch pakietów (jak niegdyś w Bullsie), a po prostu o drugą baterię, którą razem z dolną obudową można dokupić w promocyjnej cenie.
Koncepcja zakłada więc nie 500 Wh, a 1000 Wh. I kiedy się zastanowisz, totalnie ma to sens! Standardowy obecnie akumulator 625-630 Wh pozwala na swobodne pokonanie około 1500 metrów przewyższenia. Jeden podjazd w Srebrnej Górze to 400 metrów, w Szczyrku – ponad 600. Więc jeśli Torque:ON ma być alternatywą dla wyciągu (czy tarpana), bateria 504 Wh to zdecydowanie za mało, ale… 630 Wh też!
Jeśli chcesz zaliczyć ilość zjazdów porównywalną z korzystaniem z wyciągu, to ponad 1000 Wh, jakie zapewniają dwie baterie, to dużo sensowniejsze rozwiązanie. A przy jeździe cały czas góra-dół-góra-dół, i tak co chwilę jesteś przy samochodzie, więc zmiana akumulatora w połowie dnia nie stanowi problemu.

A jeśli jesteś prawdziwym harpaganem, w czasie jazdy na drugim akumulatorze, ten pierwszy może się ładować, żeby ogarnąć jeszcze parę zjazdów na koniec dnia. O ile oczywiście uda Ci się kupić adapter do ładowania poza rowerem – poza stukaniem silnika na zjazdach, dwa różne gniazda ładowania w baterii i w ramie to największy fakap inżynierów Shimano w systemie EP8…
Podsumowując ten rozległy akapit, do prawdziwych górskich eksploracji 504 Wh to słaby pomysł, ale trzeba przyznać, że Canyon dobrze przemyślał temat i wybrał rozwiązanie kontrowersyjne, ale lepiej pasujące do charakteru i przeznaczenia Torque:ON.
A co, jeśli jednak weźmie mnie ochota na górskie eksploracje?
Cóż, lepiej żeby nie wykraczały zbytnio ponad okolice 1200 metrów przewyższenia. Lepiej też, żeby podjazdy prowadziły po łagodnych szlakach i szutrówkach, bo przy zdobywaniu wysokości przeszkadza tu nie tylko zasięg.
Drugą największą „wadą” Torque:ON jest bowiem ekstremalnie krótki tylny trójkąt: 430 mm to wartość praktycznie niespotykana w elektrykach.
W połączeniu z dość płaską podsiodłówką (przy moim wzroście 170 cm jest ok, ale wyższe osoby będą narzekać) i widelcem o skoku 180 mm powoduje to, że na podjazdach utrzymanie przedniego koła na ziemi wymaga nie lada gimnastyki – na stromych sekcjach masz wrażenie ciągłego wheelie, z przodem tylko delikatnie muskającym nawierzchnię.
Czasem nawet jest to fajne – zacieśnianie nawrotów poprzez przerzucenie przedniego koła wychodzi nawet mi. Zwłaszcza, że mega-czułe i płynne tylne zawieszenie na stromych i śliskich podjazdach generuje tyle trakcji, że całą uwagę można spokojnie poświęcić balansowi i dociążaniu kół.
Ale kiedy robi się stromo, ślisko i kamieniście, utrzymanie się w siodle wymaga sporo skilla i… szczęścia.
Walkę o utrzymanie prędkości dodatkowo utrudnia niski suport, nawet mimo korby 160 mm (w rozmiarze S). I nie chodzi tylko o przycieranie pedałami – raz zdarzyło mi się zaryć przodem buta w podłoże tak mocno, że moja noga wbiła się w wahacz – not fun.
Dobra, to wróćmy do funu w bikeparku
Bo tak szczerze, jak często podjazd w bikeparku prowadzi po stromej, kamienistej rąbance? Zwykle na szczyt biegną gładkie drogi szutrowe, które są żywiołem Torque. A chyba nie muszę pisać, że krótki tył ma też swoje zalety, które akurat w bikeparkowej jeździe dla funu się przydają. Na przykład łatwość poderwania przedniego koła do krótkiego manuala, kiedy w ostatniej chwili zauważysz, że zjazd ze skały jest jednak dropem… Sprawdzone info!
Zalet niskiego suportu też tłumaczyć raczej nie muszę. Ale mogę: Torque:ON uwielbia zakręty! Płynne wycinanie łuków i szybkie zmiany kierunku dają radość rzadko spotykaną w e-bike’ach. Po części jest to zasługa niskiego środka ciężkości, a po części – kół.
No właśnie, czy w 2021 rower nie powinien mieć kół 29″?
Teoretycznie powinien. Na naturalnych, skalistych trasach żałowałem, że Canyon nie zdecydował się na konfigurację „mullet” z przednim kołem 29″. Projektant postawił jednak na duet 27.5″, co w kontekście przygotowanych, quasi-naturalnych tras bikeparkowych ma sens – koło raczej nie wpadnie w żadną dziurę, a zawsze to +5 do zwinności roweru w zakrętach i na hopach.
Czyli Torque:ON jest też mistrzem lotów?
Na tyle, na ile to możliwe w elektryku… Dodatkowa masa – a mówimy tu o pancernym rowerze na aluminiowej ramie i niezbyt wypasionym osprzęcie – powoduje, że na niewielkich wybiciach trzeba się postarać, żeby oderwać go od ziemi.
Ale nie jest to typowa mieszanka czołgu z glonojadem, bo zawieszenie działa typowo po „canyonowemu” – jest miękko i aktywnie, ale ze zwinnym i skocznym pazurem. Przy tak dużym skoku jest to spore osiągnięcie! Dzięki temu skakanie na konkretniejszych hopach przychodzi z łatwością.
Dużo też można „ugrać” regulacją zawieszenia, zwłaszcza że znalezienie ustawień bazowych trwa chwilęmoment. RockShox zawsze dobrze wypadał pod tym względem, i odświeżone tłumiki są kolejnym krokiem w kierunku jasno i czytelnie działających pokręteł. A w przypadku ZEB-a pokrętło tłumienia kompresji zostało wywalone całkowicie, i ani chwili za nim nie tęskniłem. Widelec działa miodnie!
Co jeszcze muszę wiedzieć?
Na początku testu wypadałoby jeszcze wspomnieć o geometrii, ale jakoś tym razem wolałem od razu przejść do tego, jak przekłada się ona na jazdę. Ale przecież nie zrezygnuję z ulubionej tabelki!

W tym kontekście wspomnę o nieszczęsnym wzmocnieniu na rurze podsiodłowej, wokół którego skupiły się wszystkie rozmowy w dniu premiery – na zdjęciach prasowych jej spoiny wyglądały po prostu obleśnie. Na żywo są nawet średnie, choć totalnie niepotrzebne – czy rura podsiodłowa nie mogłaby być po prostu krótsza?
Zwłaszcza, że Torque:ON nie jest rowerem zrobionym na odpierdol odwal się. Ma mnóstwo przemyślanych rozwiązań typowych dla Canyona, jak:
- rozbudowane gumowe osłony w okolicach łańcucha;
- gniazdo USB na górnej rurze do ładowania telefonu/nawigacji;
- zintegrowany zacisk sztycy;
- wysuwaną dźwignię do odkręcania tylnej osi;
- elegancko poprowadzone przewody;
- osłona pod silnikiem ze zintegrowanym bashguardem chroniącym zębatkę.
Osłona ta zresztą bardzo ładnie integruje silnik EP8 w ramie. Poza stukaniem wydaje się się on bardzo cichy – w tej kwestii sporo zależy od roweru i aluminiowa rama Torque:ON całkiem nieźle tłumi dźwięk silnika. W Spectralu:ON ten sam napęd wydaje się głośniejszy.
Pozostając jeszcze na chwilę przy elektronice: Canyon zdecydował się na drobną oszczędność w postaci czarno-białego wyświetlacza, przez co trudniej jest „kątem oka” sprawdzić aktywny tryb. Ma on jednak wszystkie funkcje droższego modelu. Głównie mam tu na myśli łączność z aplikacją E-Tube, która umożliwia personalizację trybów w ramach dwóch profili. Następnie można się między nimi przełączać z poziomu wyświetlacza, czyli de facto do dyspozycji jest 6 progresywnych trybów wspomagania z możliwością dostosowania każdego pod siebie. Fajnym ficzerem jest też możliwość aktualizacji firmware napędu – nie trzeba jak zwierzę jeździć do serwisu, żeby zapytać, „czy wyszło coś nowego”. Największą wadą pozostaje brak procentowego wskaźnika naładowania.
Canyon Torque:ON 8 – werdykt
Sporo można pisać o tym rowerze, ale ostatecznie najważniejsze jest to, że Torque:ON na zjazdach daje mnóstwo frajdy. I nieważne, jakie to są zjazdy – równie dobrze czuje się na czarnych trasach DH, co na naturalnych szlakach i flow trailach. Bawiłem się na nim tak dobrze, że – jak wspomniałem we wstępie – zacząłem nawet myśleć od odkupieniu go po teście. Jednak frajda ta po części wynikała z odkrywania stojącej za nim niezwykle spójnej koncepcji. Kiedy już ją w pełni zrozumiałem, wiedziałem, że nie jest to rower dla mnie.
Został on od początku do końca przemyślany pod kątem jazdy bikeparkowej, a nie tułaczki po szlakach, w której zdecydowanie lepiej sprawdza się Spectral:ON. Przeznaczenie Torque:ON-a to nabijanie zjazdów w bikeparkach bez patrzenia na godziny otwarcia, a także w trail-parkach bez wyciągu, jak chociażby Srebrna Góra, Ślęża czy Magurka Wilkowicka. Najlepiej z szybkimi, gładkimi podjazdami i bliskością samochodu, w którym czeka drugi akumulator. Torque:ON to po prostu bardzo spójnie zaprojektowana zjazdówka z wbudowanym własnym, darmowym wyciągiem.
Walety:
- spójny, przemyślany charakter;
- frajda na zjazdach o każdym charakterze;
- pewne, neutralne prowadzenie i zwrotność;
- świetnie działające zawieszenie;
- mocna specyfikacja.
Zady:
- walka na technicznych podjazdach;
- długa i płaska rura podsiodłowa;
- brak opcji większego akumulatora.
Canyon Torque:ON 8 2021
Cena: 23 067 zł (uwzgl. koszt wysyłki 268 zł)
Masa: 23,8 kg
Strona i sklep producenta
Zobacz też:
- Test: Canyon Spectral:ON 9.0 2020
- Test: Canyon Torque AL 5.0 2018
- Bikeporn: Canyon Torque AL 5.0 2018
- Pojeżdżone: Shimano EP8
Panie, to jaka masa tego aku?
504Wh – 3,15 kg
630Wh – 3,70 kg
Co to za siodło.
Własny wynalazek Canyona do elektryków. Pokazywałem je nieco bliżej tu:
https://www.1enduro.pl/test-canyon-spectral-on-9-0-2020/
i tu: https://www.1enduro.pl/5-elektrykow-z-festiwalu-joyride-w-kluszkowcach/
Brat właściciela Canyona to szef firmy Ergon dlatego też sporo rowerów ma ich chwytu i nota bene bardzo wygodne siodełka :) https://www.canyon.com/en-is/ergon/
czyli spec turbo levo jest jeszcze lepszy, bo można wymieniać baterie i ładować bez żadnego idiotycznego adaptera.
Wychodzi na to , że canyon to jednak krok wstecz??
Nie no, trzeba powiedzieć otwarcie: system Speca wciąż jest numerem 1 na rynku, zarówno pod względem działania (płynność, cichość) jak i integracji (m.in. nowy wyświetlacz).
Natomiast trudno oceniać to w próżni. Nawet Levo poprzedniej generacji jest przy analogicznym wyposażeniu o prawie 10k droższe od testowanego roweru, a za najtańszy wariant nowego modelu prawie można kupić 2 Canyony… Więc oczywiste jest, że za tę różnicę spodziewasz się czegoś ekstra. Ale to tak, jakbyś napisał, że Volkswagen jest krokiem wstecz względem Mercedesa, bo nie ma w standardzie foteli z masażem.
A ponieważ EP8 dla mnie jest numerem 2, to biorąc pod uwagę kolosalne różnice w cenie kompletnych rowerów, na pewne rzeczy jestem w stanie przymknąć oko (stukanie silnika na zjazdach, potrzeba adaptera, brak procentowego wskaźnika baterii, mniejszy zasięg). Zwłaszcza, że Shimano jest mocne w innych obszarach (bezawaryjność i odporność na wilgoć, łatwość dokupienia uszkodzonych elementów czy np. dodatkowej ładowarki w normalnej cenie).
No i druga sprawa: rower to nie tylko silnik, a już tym bardziej bez sensu jest ocenianie roweru na podstawie sposobu ładowania akumulatora poza rowerem… Nowemu Levo trudno cokolwiek zarzucić w kwestii geometrii czy zawieszenia, ale w przypadku najbardziej porównywalnego Kenevo, różnice w tych kwestiach przemawiają zdecydowanie na korzyść Canyona.
nie chodzi mi o bezpośrednie porównywanie firm, czy modeli, tylko o pomysł jazdy na dwie baterie, co nie jest jakieś rewolucyjne. co do ceny to turbo levo 25.500, canyon 8 22,800.
Na marginesie ceny speca zaczynają , jeśli już nie weszły na poziom absurdu….
No tak, w ten sposób do niemal każdego elektryka można zastosować koncepcję „dual battery”.
Tylko żaden inny producent nie sprzeda Ci drugiego akumulatora z osłoną za 1000 zł (tyle wynosi dopłata przy zakupie Torque:ON). Zresztą nawet samą osłonę trudno kupić – spróbuj znaleźć jakąś ofertę.
Dla porównania:
Więc znów wszystko rozbija się o koszt takiej zabawy.
PS. W przypadku Levo podajesz cenę bazowego modelu na bardzo biednym osprzęcie – jaki to ma sens? Ja porównuję do Levo Compa, którego osprzęt jest niemal bliźniaczy z testowanym Torque:ON 8.
Co do zasięgu, w eco mi wychodzi jakieś 1500 przewyższenia.
No i z tym Zebem nie mogłem się dogadać, dopiero po zmianie tłumika na chargera 2.1 jest fajnie.
Tak, jadąc na maksa oszczędnie da się z 500 Wh wycisnąć nawet 2000 m przewyższenia (z trudem, ale jednak). Ale zakładam, że jednak robiąc rundy w bikeparku, jazda wyłącznie na Eco może być „trochę” frustrująca i nie za bardzo wchodzi w grę, jeśli e-bike ma być konkurencją dla wyciągu ;)
Nigdy nie miałem do czynienia z elektrykiem. Michał możesz mi wyjaśnić jedną rzecz? Czy to nie jest tak, że tryb Eco w elektryku rekompensuje tylko dodatkową wagę roweru na prąd? Jadąc na elektryku tylko w trybie eko, miałbym jakąś przewagę nad riderem z porównywalną kondycją jadącym na analogu obok mnie? Abstrahuje od miliona czynników, pytam jedynie o zasięg i czas przejazdu.
Po części zależy to od wybranych ustawień, ale domyślnie (25%) tryb Eco jest jak najbardziej użyteczny i daje zdecydowaną przewagę względem analoga.
Taka sytuacja jak piszesz – czyli rekompensowanie tylko dodatkowej masy – może się zdarzyć:
a) w lekkich elektrykach o małej mocy np. z napędem Fazua;
b) przy zmianie ustawień trybu Eco na najsłabsze możliwe (np. w „pełnotłustym” Levo ustawienie na 10% nadal daje bardzo przyjemne i użyteczne wspomaganie).
Dodam swoje 5 groszy. W większości przypadków i przetestowanych elektryków tryb eko rekompensuje wagę roweru (oprócz górskich podjazdów. Przy nachyleniu 8% kamienistego górskiego traktu już jest b. ciężko cisnąć.
Powyżej 15% można się zesrać )
A jeśli chodzi o to czy dorównasz innym na analogach to tak ale tylko w przypadku jak masz go odblokowany.
Co z tego że będziesz miał siłę kręcić pedałami skoro blokada będzie cie chamować przy przekraczaniu 25km/h.
Zwykłym rowerem na płaskim asfalcie prędkość w okolicy 30km/h to przecież żaden wyczyn.
Wiedzą to wszyscy rowerzyści oprócz tego który wymyślił przepis z blokadą przy 25km/h dla elektryka :,)
Pytanie, ile w enduro jest płaskiego asfaltu :P
Jak się jeździ po płaskich terenach, to faktycznie odcięcie przy 25 km/h szybko irytuje, ale w górach jeszcze mi się nie zdarzyło pomyśleć, że fajnie byłoby nie mieć tego limitu.
Na początku roku zapisałem sie na niego. Kasa byla odłożona czekalem cierpliwie i wpadla mi w lapy niezla oferta reign 1 2021 za 75% ceny funkiel nufka. No to wziąłem i chyba dobrze zrobilem
Mam Canyon Spectral ON CF 7, tu też prześwit jest mały i łatwo przyhaczyć w zakrętach. Ale z firmą Canyon jest jeszcze inny problem,którego nie zauważamy patrząc na rower w dobrej cenie. Firma jest wysyłkowa, nie ma lokalnych serwisów, a elektryki się psują. U mnie w czerwcu zepsuł się silnik Shimano. Zgłosiłem problem w Canyon i słyszę że serwisanci sa zajęci i żebym sam zawiózł rower do najbliżego serwisu. Najbliższy był wtedy 70 km ode mnie. Czekałem ponad miesiąc na wymianę, Canyon nie ma umowy z serwisami Shimano, musiałem zapłacić za wymianę. Po dziwnej korespondencji z Canyon, „wyłącznie w ramach naszej dobrej woli”, że zacytuję, oddali mi część moich pieniędzy. Szkoda nerwów, wysyłkowo warto kupić żelazko. Nastepnym razem kupię rower w sklepie obok i z własnym serwisem.
Miałeś szczęście czekająć miesiąc. Ja czekałem na silnik e-8000 5 miesięcy. (Neuron). Operacja przeprowadzona przez autoryzowany punkt Shimano. Koszt 200 zł.
Znajomy czekal na silnik ponad 3 miesiace. A odradzalem mu canyona… Pozbyl sie precz tego sprzetu :)
Pewnie dlatego tyle czasu się czeka, bo Canyon żyje ze sprzedaży nowych rowerów a nie z serwisu. W moim nowym Spectralu wadę fabryczną miał silnik EP8, Canyon Polska odesłał mnie do Shimano, a tam zapytali czy jak w nowym samochodzie coś się zepsuje to idę po naprawę gwarancyjną do dostawcy części? No właśnie. Do tego serwisy Shimano są zwykle przy sklepach związanych z konkretnymi markami rowerów, jak przychodzi do nich rower wysyłkowej marki Canyon, trafia na koniec kolejki i czeka tygodniami na wolny czas w serwisie.
Miałem nadzieję, że pomoże mi obsługa klienta z Canyon Polska, ale korespondencja z z nimi to udręka, odpowiadają z opóźnieniem, nie na temat, trzy osoby do mnie pisały, żadnej się nie chciało przeczytać wcześniejszych maili. Zespół Canyon Polska w moim przypadku był żenująco nieprofesjonalny.
Niby człowiek wiedział że Canyon to jest firma wysyłkowa, ale miałem nadzieję, że może taka jak Amazon. No nie.
Nadal nie rozumiem zachwytu nad tymi pseudo rowerami… Umra śmiercią naturalna tak samo jak fatbike :)
Tam była to tylko moda. Tutaj moda i chyba niedoceniana przez Ciebie potęga ludzkiego lenistwa :D
Pojedź raz w góry na elektryku to zrozumiesz że nie umrą.
Ba. Będą się dalej rozwijać i ich sprzedaż będzie z roku na rok rosnąć.
Trend jest taki że każdy rowerzysta będzie miał w swojej stajni analoga i elektryka.
Nie wygląda najgorzej, ale czy się wybije? Wątpię. Ale no co poczekamy zobaczymy
Kolejny niemiecki wynalazek, zawieszenie RS i opony DoubleDown ( auć, ) powinno być dodane w Zadach: odczucie jazdy na drewnianych kołach :) Wersja na niemeickie autotstrady ;) a nie z tyłu EXO+ ! z przodu DD, widać wyliczyli ten czołg,żeby przodeł ładował przy tek geo..:)
Niestety prawda jest taka że akumulator w rowerze musi mieć te min 1000Wh. Większość z nas nie mieszka w górach a wiec jak juz się tam wybiera to nie widzi przyjemnosci w tym żeby kręcić się po gorach w okolo samochodu! ( bo gdyby taką koncepcję rozważyć to równie dobrze wystarczyłby aku o pojemności np 250Wh a na parkingu w samochodzie 4 pełne zapasowe i zjazd co godzinę na parking)
Ja mieszkam zaledwie 80km od beskidów ale nawet tak mała odległość to plan rowerowy na cały dzień.
Frajdą dla jest to że poznajemy i odkrywamy dzikie ścieżki i okolice których nie miałbym szans poznać trzymając się kurczowo parkingu z zapasowym aku.
Bateria 500wh to 3-4 godziny zabawy.
Bateria 1000wh to już 2x więcej czyli dokładnie cały dzień w górach na rowerze. Robimy w okolicy 80-100km z sumą podjazdów w okolicy 2000-2300m.
Po drodze przerwy obiadek i między 19-20stą powrót do domu.