Canyon Strive był pierwszym rowerem, którego test opublikowałem na 1Enduro. Blog od tego czasu mocno dojrzał, ale mam nadzieję, że zachował swój pierwotny charakter. Dokładnie takie same nadzieje miałem odnośnie nowej, drugiej generacji Strive’a.
Canyon Strive CF 5.0 2019 – co to za rower?
Strive jest modelem pozycjonowanym jako „enduro race” – stąd dostępność wyłącznie na kołach 29″ i wyłącznie na ramie wykonanej w całości z karbonu. To odróżnia go od Spectrala, któremu w tym roku skok urósł do 160/150 mm (tyle co w Strive), wchodząc mocno w terytorium enduro, ale z zachowaniem bardziej zabawowych kół 27.5″ i przystępnych cenowo wersji aluminiowych.
Testowany Strive CF 5.0 jest najtańszym modelem w gamie, uzbrojonym w podstawowe zawieszenie Foxa, napęd SRAM NX Eagle, hamulce SRAM Guide T i koła Sun Ringle z porządnymi oponami Maxxisa – wyposażenie jest raczej podstawowe, ale bez istotnych braków.
Najważniejsze cechy
- przeznaczenie: enduro, racing;
- skok zawieszenia 160/150 mm (przód/tył);
- Shapeshifter – zmiana skoku i geometrii manetką;
- w całości karbonowa rama;
- koła 29″;
- kąt główki ramy: 66° / 67,5°;
- kąt rury podsiodłowej: 73,5° / 75°;
- reach (M): 440 mm.
Więcej informacji znajdziesz w bikepornie – wyjątkowo poświęconym wyższej specyfikacji niż testowana. Wszystkie ciekawostki dotyczące ramy są jednak takie same:
Geometria i wybór rozmiaru
Geometria jest jednoznacznie najmniej i najbardziej interesującym elementem nowego Strive. Na pierwszy rzut oka, jest zaskakująco… nijaka. O ile dość zachowawcze wartości kąta główki i reacha dobrze sprawdzają się w Spectralu, tak po racingowym Strive każdy chyba spodziewał się czegoś więcej.
Do tego dochodzi standardowy grzech Canyona, czyli zbyt długa rura podsiodłowa. Jeśli jesteś na granicy rozmiarów i chcesz dłuższą ramę… masz problem. Ja przy 170 cm wzrostu wpasowałem się nieźle w M-kę, ale swojej wysokości siodła musiałem „szukać” sztycą regulowaną. Drogi Canyonie, najwyższy czas pójść z duchem czasu i dostosować ramy do sztyc o skoku 150 i 170 mm – to już nie 2015, żeby 125 mm było górną granicą.
Nie licząc tego jednego parametru, zachowanie cyferek przypominających poprzednią generację Strive’a jest jednak uzasadnione, o czym pisałem już w bikepornie – Canyon przede wszystkim kierował się kombinacją wartości trail i położenia kierownicy względem przedniej piasty, traktując kąt główki raczej jako wartość wynikową, a nie narzuconą np. przez cyferki stosowane przez konkurentów. Nowy Strive ma przez to osiągać podobny efekt, ale inną drogą. Cóż, jedyne miejsce, gdzie można to sprawdzić, znajduje się na szlaku.
Na szlaku
Rower testowałem na naturalnych trasach Enduro Trails, na singlach ze Straconki i Magurki Wilkowickiej, a także w bikeparku na Górze Żar.
Podjazdy
Strive idealnie wpisuje się w nową falę enduro-29erów – nie tylko rozmiarem koła czy skokiem, ale też niestety… masą. Biorąc pod uwagę w całości carbonową ramę, widok liczby 16 na wadze rozczarowuje jak lektura wyciągu z konta w ZUS-ie.
Jest to jednak wartość porównywalna z pozostałymi rowerami tej kategorii, które testowałem w tym roku (Whyte, Dartmoor) – jazdy na nich pokazały, że te dodatkowe kilogramy da się bardzo sprawnie ukryć pod wydajną pozycją w siodle i sprawnym zawieszeniem. Tak też jest w przypadku Strive’a, zwłaszcza że ma on potężnego asa w rękawie: Shapeshiftera.
I w odróżnieniu od poprzedniej generacji tego modelu, można to wykorzystywać regularnie, również na krótkich podjazdach wplecionych w zjazd. O co mi chodzi? Stary Shapeshifter wymagał dobrego wyczucia do zmiany trybu – wciśnięcie manetki trzeba było dobrze zgrać z wyraźnym dociążeniem/odciążeniem tyłu roweru. Żaden problem na kilkumetrowej płaskiej sekcji, ale na OS-ie zawodów? Niewykonalne.
Zjazdy
Również na zjazdach wszystkie ciężkie rowery, jakie ostatnio testowałem, dobrze maskowały swoją masę. Ale nowy Strive robi to wybitnie. Na szlaku jest zwinny i energiczny, przeskakując z zakrętu w zakręt jak gimnazjalistka po trzech piwach.
To właśnie w zakrętach można ocenić słuszność decyzji projektantów, żeby geometrię podporządkować położeniu kierownicy względem osi koła, a nie kątowi główki. Przód zawsze jest dobrze dociążony, a rower składa się w zakręty naturalne i bez użycia specjalnej techniki czy siły – brzmi banalnie, ale w racingowych rowerach enduro nie jest to takie oczywiste.
Jeśli miałbym doszukać się w tym rowerze słabości, to wskazałbym przecięcie tych dwóch kategorii: czyli amatora o słabym skillu zapuszczającego się na trasy tak bezpieczne, jak noszenie sukienki w amerykańskim więzieniu. W ratowaniu dupy, kiedy sytuacja wymyka się spod kontroli, Strive jest bardzo dobry, ale nie tak dobry, jak testowany przeze mnie Whyte G-170 29″.
Canyon Strive CF 5.0 – werdykt
Kiedy zobaczyłem dane nowego Strive’a, pomyślałem z rozczarowaniem: „toż to Spectral na dużym kole”. Podczas testu ta myśl wielokrotnie do mnie wracała – tyle że rozczarowanie stopniowo ustępowało miejsca aprobacie. W końcu swojego Spectrala kocham miłością szczerą i gorącą, więc podobieństwo do niego trudno uznać za wadę. Strive odziedziczył większość jego genów, dokładając koła 29″ i Shapeshiftera, kosztem paru fajnych rozwiązań konstrukcyjnych w ramie.
W efekcie słabo wywiązuje się z obietnicy bycia bezkompromisową maszyną do wygrywania zawodów, ale za to idealnie odnajduje się w normalnych zastosowaniach. Pod względem temperamentu bliżej mu do Spectrala, niż do Torque, bo Strive nie stara się być rowerem mini-DH. To po prostu współczesna ewolucja (w żadnym razie nie rewolucja) kategorii enduro.
Jedna rzecz nie daje mi jednak spokoju: czy bardziej odważne wykorzystanie Shapeshiftera nie pozwoliłoby na jeszcze mocniejsze nagięcie tych kompromisów…?
Walety:
- lekkość i interaktywność prowadzenia;
- nowy, łatwy w obsłudze Shapeshifter;
- wybitna w tej kategorii sprawność na podjazdach;
- poczucie przyklejonego przodu i aktywnego tyłu;
- dobre zawieszenie (zwłaszcza damper);
- solidne wyposażenie.
Zady:
- lekki kryzys tożsamości;
- wysoka masa;
- słabe hamulce;
- długa rura podsiodłowa.
Canyon Strive CF 5.0
Cena: 13 699 zł (+ wysyłka)
Dostępne rozmiary: S/M/L/XL
Masa: 15,9 kg (rozmiar M, z pedałami, na mleku)
Strona i sklep producenta
Bonus: A może Canyon Spectral CF 7.0?
Skoro nowy Strive tak bardzo przypomina Spectrala, to może warto rozważyć model na mniejszym kole? W tej samej cenie oferuje on o klasę lepsze wyposażenie, co przekłada się na masę niższą o ok. 2 kg, mimo zastosowania wahacza z aluminium. Zyskujesz też sprytne rozwiązania w ramie: możliwość założenia schowka w przednim trójkącie, czy plastikową listwę skrywającą przewody poprowadzone pod dolną rurą. Co tracisz? Oczywiście koła 29″ (co w przypadku jazdy „dla funu” niekoniecznie jest wadą) i Shapeshiftera, czyli elementy, które docenią przede wszystkim osoby startujące w zawodach.
Zobacz też:
Byłby to idealny kandydat na rower tylko do ścigania, gdyby nie ta waga. W tej cenie trochę dużo. Jednak tą uniwersalnością sprawia, że można go używać jako ścieżkowca na sterydach.
(szepcze):
W werdykcie 6.0 w tytule 5.0
Dzięki za tipa :)
Co do tej masy… Wydaje mi się, że właśnie bardziej by przeszkadzała przy stosowaniu jako ścieżkowca, niż przy ściganiu :>
Nie wypowiem się, bo nigdy długo nie jeździłem na lekkim ściężkowcu/enduro więc pewnie masz racje :p Na krótkiej przejażdżce carbonowym Spectralem nie czułem, że jest 2kg lżejszy niż teraz mój Shan. Rozkminiam to tak, że Jak jeździsz dla zabawy to możesz robić dużo przerw i jechać swoim tempem i puki Ci ktoś nie powie, że X kg to dużo to Ci waga nie przeszkadza, a przy dojeździe na oesy chcesz stracić jak najmniej sił. Wiadomo 2kg ze swojej wagi wychodzi taniej niż 2kg z wagi roweru. Zawsze się znajdzie tez ktoś taki jak Yoann, który jedzie na Metcie 29 jak na rowerze XC, a ta Meta 29 waży stawiam pod 17kg.
W internecie są „bike calculatory”, które pozwalają symulować wpływ kilku podstawowych parametrów na jazdę rowerem. Z tych zabaw cyferkami wynika, że na kilkukilometrowym stromym podjeździe 1 kg dodatkowej masy przekłada się na czas podjazdu dłuższy o 1%. W przypadku 60 minutowej wspinaczki dokłada nam to około 30 sek.
Nawet jeśli ktoś jeździ regularnie ten sam odcinek ze stoperem i Stravą, to taka różnica będzie praktycznie niezauważalna, bo może ona wynikać na przykład z formy dnia, nieco innej taktyki jazdy czy warunków atmosferycznych. Oczywiście niższa masa zawsze przekłada się na krótszy czas podjazdu, ale z punktu widzenia amatora nawet te dodatkowe 2-3 kg nie rujnują dnia ;)
Wow! dzięki! 1%. Mocna kawa to zrekompensuje :P
Nie wiem, czy aż tak bym to upraszczał… Z matematyki pewnie tak wychodzi, ale ja wziąłbym jeszcze pod uwagę czynnik psychologiczny: lekki rower bardziej motywuje do dynamicznego podjeżdżania, tzn. do dawania z siebie więcej. Czyli może być nawet tak, że na szczyt dojedziesz bardziej zmęczony, ale za to szybciej i z większą satysfakcją ;)
Ogólnie jednak zgadzam się z tym, że masa nie jest aż tak istotna, jak się wielu wydaje. Kiedyś kupowało się rowery „na wagę” – wszystkie były podobne, więc złotówki bezpośrednio przekładały się na kilogramy. Teraz rowery mocno przytyły, a mimo to jeżdżą o niebo lepiej.
Zgadza się. Tak naprawdę to trzeba by jeździć z miernikiem mocy, żeby określić ile daje nam na podjazdach lepszy rower (masa, geometria, zawieszenie etc.), a ile motywacja z jego posiadania :)
Pinkbike ostatni na swoim kanale opublikował bardzo ciekawy materiał w tym klimacie. Gość pochodził z wagą po zawodnikach EWS i zapytał czy może zważyć ich rower. I teraz parę ciekawych faktów. Większość nie wiedziała ile waży ich rower. Tylko jeden zawodnik jakkolwiek przejmował się wagą. Praktycznie wszyscy stwierdzili, że waga nie jest tak istotna jak komfort. Różnica między czystym a brudnym rowerem wynosiła ponad 1 kg. Najbardziej podobała mi się odpowiedź Keegana Wrighta (Devinci Factory Team) który stwierdził, że najprościej to odchudzić ridera :) (w sumie sam wyznaję tę filozofię;). Wniosek jak dla mnie prosty, nie waga jest ważna, a to jak rower działa i jak nam pasuje.
…a i tak znajdą się znawcy, którzy stwierdzą że Ci zawodnicy ch*ja tam wiedzą, i że rower powyżej 15 kg to nie rower, bo przecież ich 10-letni sprzęt waży 14 kg ;)
Tyle że 10 lat temu sprzęt tej klasy ważył 12kg. Zabezpieczyłeś się pisząc „14” bo wolałeś ukryć jak drastyczna jest różnica.
Tyle, że dziesięć lat temu mieliśmy rowery:
– 26 cali
– z reguły na węższych obręczach – dzisiaj standard to ok. 30mm wewnętrznej szerokości),
– na węższych oponach (dziś jeździmy na 2,4 cala, – 2,6 cala)
– z mniejszymi ramami (rowery były krótsze i ogólnie – mniejsze)
– nie było wielkich kaset z 50 zębatkami w napędach 1x, które również ważą więcej
Myślę, że to właśnie daje te 2-3 kg różnicy w stosunku do rowerów z 2010 roku.
acha – i sztyce regulowane – 10 late temu dopiero raczkowały – a te wagi na poziomie 12kg to raczej ze standardową sztycą.
Ja mam odwrotną sytuacje od ciebie maćku. Jeżdze na codzień giantem trancem który waży około 13.3kg i miałem okazję się przejechać cięższy i rowerami i stwierdzam że na zjazdach widać dużą różnice i Wtedy czuć że masz te dodatkowe kilogramy. Przy lataniu chop na innych rowerach czuje jakbym niemógł ich wyrwać, a jak ktoś przeleci moim bikiem to kończy się się to ostrym przelatywaniem chop. Co do podjazdów różnicy nieczuje
P. S
Ta meta waży poniżej 15 kilo na bank
Michał jak oceniasz prace Rhythm-a? Kombinowałeś coś z tokenami czy nie zaglądałeś w ogóle do środka?
Rhytm spoko – nie jest to najbardziej wyszukany widelec, ale dopiero przy szybkiej jeździe na trasie DH na Żarze robił się trochę kołkowaty i dawał po łapach. Jestem lekki, więc z tokenami się nie bawiłem.
Tak, ale to nadal Canyon, brak serwisu, dużo wadliwych egzemplarzy, trust pilot, i własne doświadczenie, drugi raz nie poszedł bym w tą firmę
Też jestem przed zmianą i boję się problemów z obsługą Canyona, chociaż spectrala bym chętnie kupił. Jeśli wymiany działają bez problemu to okej, ale ciężko mi zaufać polskiemu Canyonowi, bo z nimi jest rozmowa w przypadku reklamacji.
Mam strive’a z roku 2016. Tłukę go po wszystkim co można. Oprócz regularnego serwisu amorów i smarowania napędu nic mi sie nie przytrafiło. Kilka zary glebę zaliczyłem, rama dała radę.
Znam ludzi, którzy korzystali z serwisu, zarówno tego w Szczecinie jak i loklanych. Nie zawsze wysyła się rower do serwisu – Canyon współpracuje z loklanymi sklepami. We Wro jest to Harfa.
Santa, chyba nie ma lepszej gwarancji w Polsce
Miałem Strive’a, tak samo z 2016, a w zeszłym roku zmieniłem na Santę. Serwis/obsługa klienta różnią się w Polsce dokładnie tym czego się spodziewałem – ilością sprzedanych, a tym samym koniecznych do obsługi rowerów. Nie narzekałem na serwis Canyona, ale w Sancie wszystko jest ogarnięte bardzo mocno pro-klient dzięki Piotrkowi. Nie uznałbym jednak, że „standard” obsługi serwisowej to ten z Santy – to raczej półka premium.
Zwróciłeś uwagę na kluczowy czynnik: ilość sprzedawanych/obsługiwanych rowerów, ale też wielkość samej firmy, a co za tym idzie – „bezwładność” w podejmowaniu decyzji. Kupując rower od małego producenta i małego, zaangażowanego dystrybutora, naturalnie można liczyć na bardziej bezpośredni kontakt i szybszą obsługę.
Mam Canyona Nerve i reklamowałem koło Mavica w polskim oddziale Canyona – żadnych problemów, koło odebrane przez zamówionego kuriera, a wróciła nówka sztuka.
Jestem posiadaczem Strive 5.0 od marca. Pierwszy egzemplarz przyszedł z uszkodzoną ramą, lecz bardzo szybko z oddziałem w Polsce ustaliliśmy, że wymieniamy na nowy model, nie robili z tym problemu (uszkodzeniem było zarysowanie ramy z uszczerbionym carbonem) więc mimo wielu negatywnych opinii bardzo na plus.
Co do roweru to jedyną wadą są słabe hamulce, to zdecydowanie będzie mój pierwszy upgrade. Shapeshifter na plus, przydaje się na podjazdach, rower prowadzi się bardzo pewnie i osobiście uważam, że nie czuć jego wagi.
Ano, szkoda że nie dali Code R – lepiej by pasowały do tego roweru…
Z modelem Code R w ofercie Srama jest trochę tak, że nagle wszystkie Guide’y przestały być potrzebne i mile widziane w jakichkolwiek rowerach. :p Genialna modulacja Code’ów wpasowuje je nie tylko w DH (ich przeznaczenie nomen-omen), ale też w dół aż po samo AM ze 120mm.
Dokładnie tak – widać to w ofercie innych producentów, gdzie nie ma podziału ja „hamulec enduro” i „hamulec DH”. Coraz częściej jest po prostu podział na hamulec lekki (2-tłoczkowy) i mocny (4-tłoczkowy).
Santa wypuściło teraz nowego Hightower’a może jest szansa na jakiś teścik? ;)
Byłoby fajnie, ale polski dystrybutor raczej zbytnio nie lgnie do współpracy z mediami ;)
Michał, aby uzupełnić przeczytany test potrzebuję zapytać: jaka jest Twoje definicja rowera racingowego, na przykładzie i w porównaniu do tego nowego Strive’a?
Jeśli miałbym na siłę zmontować jakąś definicję: koła 29″, skok 160+, długa (baza 1200+ w M), płaska (główka <66) i niska geometria... To jednak duże uproszczenie, bo mało jest na rynku rowerów, które spełniałyby wszystkie kryteria jednocześnie. Dlatego kluczowe są wrażenia z jazdy i to, w jaki sposób rower "angażuje" ridera.
A powie mi ktoś tak przy okazji, bo nie doczytałem jeszcze nigdzie, o co chodzi w tym sezonie z tym odwróconym montowaniem dampera?
O nic ;) W tym przypadku taki układ pozwala na montaż bidonu, co jest rzadkością w przypadku damperów z dodatkowym zbiorniczkiem wyrównawczym. W innych ramach (np. Scott) pozwala to na bardziej eleganckie doprowadzenie linki blokady. A czasem po prostu tak lepiej wygląda + można pisać w reklamach o obniżonym środku ciężkości ;)
Niby, lepiej jak „lata” w dampeze „tlok” (nie wiem jak to nazwac), ktory jest lzejszy niz ta wieksza czesci. Pewnie daje to jakies 0.001% bardzeij czule zawieszenie ;)
Tylko w tej mniejszej części jest olej a ta „duża” cześć jest pusta i dość „cienkościenna” . Więc waga myślę jest zbliżona. Zwłaszcza w modelach bez zewnętrznego zbiorniczka oleju.
No właśnie, dlatego o środku ciężkości pisałem bardziej w kontekście marketingowym. Raczej trudno zgadnąć, która strona dampera jest lżejsza.
Dlatego napisalem „niby” bo to zalezy od dampera i jego budowy, przy sprezynowych w zasadzie nie ma ramy w ktorej jest inaczej montowany. Ale czy to cos daje?
Piszesz, że standardowym grzechem Canyona jest zbyt długa rura podsiodłowa. Ja natomiast widzę, że kupując L (mam 184cm) znowu nadziałbym się na minę. W Marin Rift Zone L mam teraz rurę podsiodłową 450mm i sztycę o skoku 170mm wysuniętą ponad zacisk o 80 mm. Rower z wysuniętą sztycą wygląda na zdecydowanie zbyt mały, a przecież mam jeszcze sporo do „granicy rozmiarów”. Moim zdaniem jeszcze krótsze podsiodłówki byłyby katastrofą dla ludzi o nogach dłuższych niż standardowe.
Były katastrofą, bo rower brzydko wygląda z wysuniętą sztycą…? Regulacja wysunięcia jest po to, żeby z niej korzystać. „Katastrofa” jest dopiero wtedy, kiedy ten zakres jest niewystarczający – a to DUŻO częściej zachodzi przy zbyt długiej podsiodłówce.
„przeskakując z zakrętu w zakręt jak gimnazjalistka po trzech piwach.” – anachronizm :P
Ostatnie gimnazjalistki jeszcze świętują graduacje ;)
Dla wzrostu 178 i przekroku 79 jak rozmiar? Kalkulator że strony raz podaje M raz L