1Enduro to dość wyspecjalizowane miejsce – mogłoby się wydawać, że wszyscy czytelnicy potrafią jeździć na rowerze. I tak też jest, ale nigdy nie jest tak dobrze, żeby nie mogło być lepiej – o czym przekonałem się niedawno na szkoleniu techniki jazdy. 3-dniowy powrót do podstawowych umiejętności naprawdę otwarł mi oczy na świadome myślenie o Jeździe na rowerze przez duże, pochylone „J„. Jeździe, którą od ponad 10 lat doskonaliłem samodzielnie. Przez taki czas nawet szympans zdążyłby się nauczyć, prawda?
Szkolenie czy samoszkolenie?
Samodzielna nauka z poradników w czasopismach, „książki Lopesa” (którą jak sama nazwa wskazuje, napisał Lee McCormack), filmików Chrisa Balla, Fabiena Barela i „Spacemana” (ktoś go jeszcze pamięta?) pozwoliła mi czuć się pewnie i dobrze się bawić na większości szlaków i tras zawodów.
Niestety, tyle lat to też wystarczająco długo, żeby wyrobić sobie złe nawyki: ciągłe hamowanie, byle jakie skręcanie czy absolutny brak możliwości nauczenia się wheelie to ściana, którą sam pewnie znasz.
Uwaga, będzie gruba metafora: szkolenie pokazało mi pęknięcia w tej ścianie i sposoby na jej zburzenie (albo chociaż stopniową rozbiórkę). Koniec metafory. Idealnie byłoby więc pod okiem trenerów spędzać kilkanaście dni w roku, ale na to nikt raczej nie ma ani czasu, ani pieniędzy. Jak więc połączyć naukę z trenerem i samoszkolenie?
Przede wszystkim, warto wybrać się na szkolenie jak najszybciej. Najlepiej, jeśli kupiłeś rower tydzień wcześniej i o technice jazdy masz takie pojęcie, jak Jola Rutowicz o fizyce kwantowej. Dzięki temu nie masz złych nawyków. Jeśli jednak masz swoją ścianę do zburzenia, tym bardziej warto zainwestować w pomoc fachowców. Przełamanie tych ograniczeń jest konieczne do dalszego samoszkolenia.
Każdy potrzebuje nieco innego kopa w dupę, żeby ruszyć w dobrym kierunku
A jak się samemu szkolić? Nie będę tu opisywał konkretnych technik czy ćwiczeń. Co próbuję Ci przekazać, to to, że konkrety najlepiej wyciągnąć osobiście ze szkolenia. Każdy potrzebuje nieco innego kopa w dupę, żeby ruszyć w dobrym kierunku. A jeśli jesteś uparty i nie chcesz kopa – spokojnie, o konkretach będą kolejne artykuły.
Tutaj chciałbym opisać samą metodykę samoszkolenia. Oto kilka rad, jak do niego podejść, żeby jak najwięcej wyciągnąć z zainwestowanego czasu.
Jeśli chodzi o wdrażanie tych wszystkich porad w życie, sam ciągle jestem amatorem, dlatego też artykuł powstał z pomocą merytoryczną trenerów POMBA.
1. Zarezerwuj czas na naukę
No właśnie: zainwestowany czas. O prawidłowej technice jazdy warto myśleć zawsze, ale największy progres zrobisz, jeśli powiesz sobie: “teraz przez bitą godzinę będę napierdzielał zakręty”.
Tylko wtedy w 100% skupisz się na zadaniu i tylko wtedy będzie Ci się chciało 25 razy przejechać ten sam slalom, doszlifować go do perfekcji i – w efekcie – wykorzystać podczas każdej kolejnej jazdy.
2. Ćwicz to, czego najbardziej nie lubisz
Brzmi jak zmuszanie się do jedzenia pomidorów, ale chodzi o wyłowienie swoich słabości i odpowiedzenie sobie na jedno (zajebiście ważne) pytanie: “co najbardziej muszę poprawić?”. Jazda na rowerze wymaga kompletnego zestawu umiejętności, które wzajemnie się przenikają. Nie da się naprawdę Jeździć mając problem tylko z manualem, czy tylko ze skakaniem.
Więc jeśli np. gorzej wychodzą Ci zakręty w jedną stronę, albo czujesz strach przed stromiznami, skup się na tych elementach, a najszybciej popchniesz swoją jazdę w kierunku Jazdy.
3. Jedna rzecz na raz
Podczas nauki skupiaj się na jednym aspekcie jazdy. Nie da się myśleć o wszystkim na raz. Każdy nawyk trzeba wypracować po kolei. Jeśli chcesz poprawić zakręty w lewo, rób zakręty w lewo. Jeśli wiesz, że masz słabą pozycję łokci, myśl o łokciach. Jeśli masz problem z patrzeniem pod koło, wypatruj na horyzoncie baru z piwem.
Chcąc pokonać bardziej złożone ograniczenia, rozbijaj je na mniejsze i ćwicz po kolei. Jeśli na przykład boisz się ścianek, najwięcej czasu poświęć na dopracowanie pozycji, potem poćwicz prawidłowe hamowanie i na koniec wybór linii. Problemów złożonych źródła zwykle w podstawowych umiejętnościach leżą – jak powiedziałby Mistrz Yoda.
4. Jedź powoli
Im szybciej jedziesz, tym bardziej działasz automatycznie, bazujesz na odruchach. Czyli na tym, czego już się nauczyłeś przez lata, a czego właśnie próbujesz się oduczyć. Dopiero jadąc spokojnym tempem, możesz skupić się na korygowaniu dawnych nawyków i świadomej nauce nowych.
Podstawowe elementy, takie jak prawidłowa pozycja czy zakręty, zawsze ćwicz w strefie komfortu.
Ćwicząc podstawowe elementy, takie jak prawidłowa pozycja czy zakręty, zawsze jeździj w strefie komfortu. Wychylenie z niej też bywa niezbędne, ale dopiero przy trudniejszych elementach, które przy pierwszym podejściu wymagają przełamania się (np. przy skokach – patrz punkty 10-11).
5. Wybierz łatwą trasę
Z tego samego powodu, co wyżej – masz kontrolować sytuację, żeby skupić się na nauce, a nie na przełamywaniu strachu i walce o utrzymanie się na rowerze.
Oczywiście “łatwa trasa” to niekoniecznie alejka w parku, ale trasa którą znasz i czujesz się na niej komfortowo. Idealnie, jeśli jest lekko nachylona i ma wszystkie potrzebne elementy: zakręty, muldy, hopki i inne, które akurat chcesz ćwiczyć.
Pro Tip: nie bez powodu większość szkoleń odbywa się na Rychlebskich Ścieżkach czy Singlu pod Smrekiem… Niezastąpionym miejscem jest też pumptrack, a dużo wartościowych ćwiczeń można wykonać nawet na prostej szutrowej/leśnej drodze.
6. Olej znajomych
Nie naśladuj innych. Patrz daleko przed siebie, nie na tyłek kolegi. No chyba, że to koleżanka.
Jazda za kimś lepszym jest fajną inspiracją do szukania linii czy oceny szybkości przed zawodami, ale jeśli chcesz świadomie poćwiczyć skilla, odczekaj chwilę i zostaw innych daleko z przodu.
Działa to też w drugą stronę: jeśli jedziesz pierwszy, jedź na tyle daleko z przodu, żeby nie musieć uciekać (patrz: punkt 4).
7. Obejrzyj się
Poproś kumpla o zrobienie zdjęć, a najlepiej sfilmowanie, jak wykonujesz dane ćwiczenie. Z widoku “FPP” zawsze wydaje Ci się, że jesteś mistrzem świata. Zwłaszcza że w danej chwili nie jesteś w stanie kontrolować każdego elementu. Przykładowo, myśląc o trzymaniu łokci szeroko, pięty uciekają Ci do góry i zapominasz patrzeć daleko przed siebie. Ale dopóki nie zobaczysz tego na filmie (lub nie powie Ci o tym trener), nie jesteś tego świadomy – wiesz tylko, że fajnie trzymałeś łokcie.
Oglądając siebie na filmie, kilka razy i w zwolnionym tempie, dużo łatwiej wychwycisz subtelne różnice w porównaniu z Barelem, a świadomość rzeczy do poprawy jest pierwszym krokiem do ich poprawienia.
Świadomość rzeczy do poprawy jest pierwszym krokiem do ich poprawienia
Kamera/aparat działa też motywująco – będziesz się starał pochylić rower jeszcze o centymetr, żeby tylko fajnie wyszło na filmie. Przynajmniej będzie co wrzucić na fejsa (a tak serio – nie rób tego).
8. Uzbrój się
Już w podstawówce uczą, że tasiemiec uzbrojony może więcej, niż nieuzbrojony. Więc nawet, jeśli dziesiąty raz powtarzasz ten sam slalom na gładkiej leśnej drodze, miej na sobie kask, rękawiczki i ochraniacze.
Chodzi nie tylko o to, żeby żwir w palcu nie przerwał nauki, ale też o podświadome zmniejszenie strachu przed glebą. Pamiętaj: stare nawyki i bazowe umiejętności ćwicz w strefie komfortu. Ochraniacze tą strefę poszerzają.
9. Nigdy się nie naucz!
Nigdy nie zakładaj, że daną rzecz już umiesz. Wszystko, zawsze, u każdego można poprawić. Nawet Barel przyznaje się do swoich słabości. Dotyczy to w szczególności podstaw – rzeczy, których dawno (a zazwyczaj nigdy) się świadomie nie ćwiczyło, a bez których wszystkie bardziej zaawansowane techniki wychodzą koślawo.
Jeśli na samym początku założysz, że pozycję masz w zasadzie dobrą, albo że pompowania nie musisz szczególnie ćwiczyć, to daleko nie zaj(e)dziesz. To kolejny plus zorganizowanych szkoleń: zmuszają do świadomego powtarzania rzeczy, które wydaje Ci się, że potrafisz.
Co dalej?
Oczywiście dojdziesz do momentu, w którym progres nie będzie już tak natychmiastowy, jak na początku. Wtedy warto znów zafundować sobie kopa od trenera i/lub zacząć urozmaicać sobie treningi trudniejszymi wyzwaniami.
Częściowo są one sprzeczne z powyższymi radami, ale to dlatego, że są skierowane do bardziej zaawansowanych riderów. Mają na celu poszerzanie strefy komfortu i otwieranie nowych możliwości samoszkolenia (np. ten sam zakręt na którym kiedyś uczyłeś się skręcać w lewo, ale tym razem pokonywany driftem, z zamkniętymi oczami i żonglując pochodniami).
10. Trenuj z lepszymi
Jeździj z lepszymi technicznie riderami, żeby mieć darmowy wzór do naśladowania. Dzięki temu popracujesz nad prędkością, wyborem linii i przełamiesz granice. Łatwiej np. zdecydować się na skoczenie hopki, jeśli zobaczysz, jak przed Tobą bez problemu robi to ktoś inny.
Oczywiście z tego typu inspiracją lepiej nie przesadzać i zawsze realnie oceniać swoje możliwości. A także mieć kask. I dobre NW.
11. Opanuj trudne trasy
Jeśli w kontrolowanych warunkach przećwiczysz najbardziej hardkorowe linie, zaczniesz jeździć szybciej i pewniej na wszystkich pozostałych.
To już daleeeko wykracza poza etap nauki podstaw, ale jeśli np. myślisz o startach w zawodach czy epickim tripie po Alpach, warto być przygotowanym na poważniejsze wyzwania.
Podsumowanie
Przede wszystkim chciej się czegoś nauczyć – to fajne ;) Jak już dojdziesz do takiego wniosku, skorzystaj z któregoś ze szkoleń techniki jazdy. Dzięki temu dowiesz się, jakie są Twoje słabości i jak je świadomie ćwiczyć.
Potem, aż do kolejnej “ściany”, możesz już szkolić się samodzielnie, postępując zgodnie z powyższymi radami. Będziesz jednak musiał podjąć świadomą decyzję o samoszkoleniu i zainwestować w nie cenny czas! Pałując po raz setny Superflow, nie popchniesz umiejętności do przodu.
Zamiast tego odpowiednio się przygotuj: zadbaj o komfortowe warunki, wybierz element do ćwiczenia, rozstaw kumpla z kamerą i trenuj, aż zaczniesz Jeździć!
Może zainteresują Cię też powiązane artykuły:
- Szkolenia techniki jazdy – warto?
- Szkolenie POMBA „Zjeżdżaj Enduro”
- Rower EVO – jak dostosować rower do enduro
- 5 warunków zajebistości roweru
12. Nagraj z boku kamerką jak jeździsz i przeanalizuj.
A sorry, punkt 7. mi umknął – ale chodziło mi, że statywu/kamienia też daje radę :)
Uzupełnieniem punktu 3 są „drills” czyli nawet wyizolowany fragment jednego zagadnienia. Innymi słowy „wax on, wax off” z Karate Kid.
Hehe, gratuluję odgadnięcia tematu kolejnego artykułu ;)
Hehe, akurat jestem na czasie. Bardzo podobne wnioski miałem po lekturze artykułów z betterride.net, bardzo podobał mi się punkt „your body has no idea how to ride mountain bike correctly”.
Zresztą temat przerabiałem juz przy pływaniu, czy metoda Total Immersion która naukę kraula rozbija na kilkanaście drilli, czy nawet zwykła nauka, jest sporo rzeczy które ciało instynktownie chce robić inaczej i tylko izolacja tego ruchu z „woskowaniem” da w końcu rezultat.
A w punkcie 7., to osochozi? żeby nie pochylać roweru, czy nie lansować się na sieci? ;)
Filmiki z ćwiczeń zazwyczaj słabo się nadają do lansu w sieci ;)
Eee… jak sie odpowiednio nisko pochyli, to zawsze można wyjąć jakiś fajny kadr ;)
Bomba artykuł. Jakbym czytała o sobie. Korzystam w szczególności z darmowego wzoru do naśladowania :):) Ale już niedługo poddam się też „zewnętrznemu opierdzielowi” i już się nie mogę doczekać.
Zgadzam się z przedmówcą :D
Co masz do pomidorów?!
Nie lubię :P
Zajebisty wpis, merytorycznie, z humorem i przystępnym językiem. Aż chce się czytać. Blog też jest zajebisty, kawał dobrej roboty. Czekam na następne wpisy w tym dziale :)
„Patrz daleko przed siebie, nie na tyłek kolegi. No chyba, że to koleżanka.”
Ziomuś, robisz naprawde świetną robotę. Szkoda ją psuć kapralsko-budowlanymi żartami
Zauważyłem u siebie znaczną poprawę stylu i techniki jazdy po zimie, w czasie której dużo trenowałem jazdę na nartach. Na rowerze trzeba mieć luz i kocie ruchy, ale w głowie siedzi ciągle idiotyczna myśl, że skoro jest tam kierownica, to sterujemy kręcąc nią. Na nartach tego nie ma, balans ciała jest czymś oczywistym. Technika klasyczna wymusza finezję, carving nieco więcej agresji. Człowiek schodzi ze stoku rozciągnięty, nie boi się aktywnie pracować ciałem, lepiej rozumie, ile daje balansowanie środkiem ciężkości i to potem na dwóch kołach procentuje.
O tak, to jest dobra podpowiedź! Widać to też po progresie i stylu osób, które zaczęły stawiać pierwsze kroki na rowerze mają mocny background narciarski. Podobne wnioski mam odnośnie wspinaczki (bo motocross i BMX to raczej oczywistość).