3 dni cennego urlopu w środku tygodnia, żeby jeden dzień pojeździć na rowerze? Brzmi w najlepszym wypadku „w miarę spoko”, ale jeśli do równania dodasz słowa „Walia” i „Whyte”, to nagle na spędzenie w podróży trzykrotnie więcej czasu, niż na rowerze, nie trzeba mnie długo namawiać!
Tak właśnie wyglądała szybka akcja przeprowadzona w ramach współpracy z Whyte Polska. Tak – wyspiarski pogromca testów porównawczych w końcu doczekał się polskiego dystrybutora. Dlaczego to takie istotne? O tym właśnie ten artykuł.
Nagrody
Powiem Ci w sekrecie, że wiedzę rowerową, którą przekazuję tu na blogu, czerpię (poza własnym doświadczeniem) głównie z brytyjskich magazynów rowerowych. Zaglądając do nich, nie sposób nie znać Whyte’a. Te rowery zgarniają praktycznie wszystkie nagrody, tytuły i ordery uśmiechu, a w porównaniach stanowią punkt odniesienia dla innych (np. tutaj możesz przeczytać, jak na tle hardtaila Whyte’a wypada m.in. nasz rodzimy Eccentric).
Przykłady z ostatnich miesięcy?
- dwa rowery w zestawieniu „Dirt 100” (a w zeszłym roku – jedyny hardtail w stawce);
- „Trail Bike Of The Year” w What Mountain Bike (T-130 RS);
- „Design and Innovation Award” w Enduro Mountainbike Magazine (T-130).
Można oczywiście podejrzewać, że swój swoje chwali i brytyjskie media promują lokalną markę. Whyte jednak jest zbyt małą firmą, żeby przekupić też kanadyjskiego Pinkbike’a, australijskiego Flowa czy… polskie 1Enduro ;)
Ale czemu konkretnie Whyte zawdzięcza te wszystkie jęki zachwytu…?
Po pierwsze: geometria
Uprzedzam, że w tej części artykułu będę się jarał jak szlugi w ustach Marii Czubaszek i będzie zalatywać marketingową gadką. Ale sam wiesz, ile miejsca na blogu poświęcam nowoczesnej geometrii. A cyferki w tabelkach Whyte’a to ksero tego, co staram się promować.
Dziś każdy producent deklaruje, że jest long, low, slack. Tyle że prawdziwie długich, niskich i płaskich rowerów jest na rynku… kilka. Whyte w geometrię progresywną skacze na główkę, pływając w basenie zarezerwowanym do tej pory dla Mondrakera i Geometrona.
Przykładowe liczby znajdziesz na końcu tego artykułu. Na razie jedna: 455 mm. Tyle wynosi reach modelu enduro w rozmiarze… S. Dla porównania, rozmiarówka Speca Enduro kończy się na 443 mm w największym rozmiarze!
Modele z mniejszym skokiem nie są aż tak radykalne, ale i tak o ponad rozmiar wyprzedzają 90% konkurencji. Do tego mają jeden z najniższych suportów na rynku. Całość dopełniają oczywiście krótkie mostki (nawet 32 mm) i szerokie kierownice. Żeby rower był zwrotny i skoczny, bardzo długiemu przodowi towarzyszy bardzo krótki tył (420-425 mm).
Niemniej ważne są kompaktowe rury podsiodłowe pozwalające na swobodne wybieranie rozmiaru według długości, a nie wysokości ramy. Więc jeśli Twój styl jazdy opisałbyś jako „agresja i rozpierdol”, bez problemu możesz wziąć ramę o rozmiar większą i przykleić na górnej rurze naklejkę „zachodzi przy skręcie”.
Geometria progresywna – tylko dla wymiataczy?
Często mówi się, że długie i płaskie rowery pozwalają zaawansowanym riderom jeździć szybciej, ale początkującym brakuje siły i techniki, żeby je opanować. Kiedy przy wieczornym ale’u zapytałem o to Andy’ego Jeffriesa (na wizytówce „product director”), odpowiedział tak:
Widziałeś Joannę? Jeździła z nami cały dzień po technicznych szlakach, mimo że jest przyzwyczajona do jazdy na rowerze szosowym. Kiedy do nas zjechała, miała największy uśmiech, jaki dziś widziałem! To chyba najlepsza odpowiedź, prawda?
Cóż, widziałem Asię i faktycznie Andy zamknął mi tym usta. Dlatego Whyte wierzy w geometrię progresywną i stosuje ją we wszystkich modelach, od najtańszego hardtaila.
Początkujący nie znają się na geometrii. Nie wiedzą, jak kąt główki ramy wpływa na zachowanie roweru. Czują się pewnie, choć nie wiedzą dlaczego. Po prostu podjeżdżają do stromych, śliskich schodów i myślą sobie „hej, spróbuję to zjechać!”.
Brytyjskość
No tak, ale czemu po prostu nie kupić Mondrakera (o Geometronie nie wspominam, bo i tak nikogo na niego nie stać)? Cóż, znając opinie kilku użytkowników, chyba bardziej chciałbym żyć z rowerem zaprojektowanym pod kątem brytyjskich, niż hiszpańskich warunków…
Trasy w Polsce może nie są aż tak mokre i błotniste jak na Wyspach, ale biorąc pod uwagę narodowe cebulactwo i uczulenie na serwis, warto mieć ramę, w której nie trzeba wymieniać łożysk zawieszenia dwa razy dziennie. Whyte na swoje daje dożywotnią gwarancję (dla pierwszego właściciela).
Do tego dochodzą inne ficzery, jak np. zintegrowany w ramie, uszczelniony zacisk sztycy czy mocowania błotnika na dolnej rurze (tak, właśnie do tego są te śrubki). Uszczelnione są też wejścia linek i pancerzy. Ich wewnętrzne prowadzenie ułatwia mycie. Podobnie jak dość proste kształty ramy, bez „kieszonek na błoto” à la Yeti.
No-nonsense
Typowo wyspiarskie jest też podejście do innych rozwiązań konstrukcyjnych. Tam gdzie trzeba, jest nowocześnie. Gdzie indziej – do bólu konserwatywnie.
Nowocześnie:
- Boost – mimo, że żaden model nie toczy się na kołach „plus”, poszerzone piasty dominują w ofercie. Trochę ze względu na sztywność, ale bardziej dla możliwości, jakie otwierają designerowi w kwestii linii łańcucha oraz prześwitu i sztywności okolic suportu. Taki future-proofing na pewno nie zaszkodzi.
- Szerokie obręcze – „plusów” może i nie ma, ale są sprawdzone opony założone na szerokie koła, również w „lżejszych” modelach.
- SCR – czyli angielski skrót od „Zapomnij o Przedniej Przerzutce” (czy jakoś tak). Większość (ale nie wszystkie – patrz: konserwatywnie) modeli jest dostępnych tylko z napędem 1×11, co pozawala na rozstawienie głównych łożysk zawieszenia o 20% szerzej i niemal symetrycznie względem osi ramy (co widać na zdjęciach powyżej i poniżej).
- Geometria – o MTB już pisałem, ale progresywne są tu nawet… przełajówki. Do tego stopnia, że nie można się na nich legalnie ścigać, bo nie mieszczą się w archaicznych przepisach UCI.
Konserwatywnie:
- Koła „plus” – owszem, prototypy istnieją i pewnie za rok-dwa 27+ wejdzie do oferty, ale na razie, zdaniem inżynierów Whyte’a, producenci opon i obręczy muszą się ogarnąć i wypracować optymalny system. Ograniczeniem są też przeszkody, jakie „plusy” stawiają początkującym riderom (o tym napiszę w oddzielnym artykule).
- Pressfit – jego zastosowanie pozwoliłoby jeszcze bardziej uporządkować okolice suportu, ale Whyte wycofał się z tego rozwiązania ze względu na wspomnianą już brytyjskość (odporność na najgorsze traktowanie to priorytet).
- Przednia przerzutka – niby wyginęła, ale trailbike’a na kołach 29″ ciągle możesz kupić w wersji „długodystansowej”, z dwoma blatami. Podobnie jak hardtaila 901, kupowanego często przez „niedzielnych” riderów.
- Rowery DH – przy boomie na carbonowe, progresywne zjazdówki wydawałoby się, że to dobre źródło kasy. Goście z Whyte’a twierdzą jednak, że możliwości rowerów enduro i zjazdowych tak bardzo się zbliżyły, że oddzielny rower nie ma większego sensu.
Whyte podkreśla, że rozwój ich rowerów podąża za rozwojem tras i stylu jazdy. Projektanci, technolodzy i inni pracownicy regularnie jeżdżą m.in. z przedstawicielami rowerowych mediów i zbierają feedback, obserwują jak ludzie składają swoje rowery i w kolejnych rocznikach oferują to wszystko w standardzie. Rozmiawiając (i jeżdżąc) z nimi miałem wrażenie, że diabeł marketing nie ma tu wiele do powiedzenia (albo jest wyjątkowo podstępny).
Value-for-money
Podejście no-nonsense towarzyszy też pytaniu o to, ile to wszystko kosztuje. Ian Alexander, główny designer, widzi to tak:
Największą wartość ma to, czego nie możesz w rowerze wymienić, na czym będziesz jeździł przez kilka kolejnych sezonów i co najbardziej będzie wpływać na to, co czujesz na szlaku. O prawdziwej wartości nie decyduje założona kaseta czy przerzutka, a rama i jej geometria.
Cóż, jest to jedno (bardzo zgrabne marketingowo ;)) spojrzenie na temat, ale nie da się ukryć że zarobki mamy trochę inne od Brytyjczyków i ciągle raczej dość mocno interesuje nas, czym rower jest obwieszony. Pod tym względem zdecydowanie trzeba traktować Whyte’a jako markę premium (na szczęście na to zasługuje), z cenami nieco niższymi od głównego konkurenta – Mondrakera. Wciąż jednak daleko im do Gianta czy Canyona.
Poniżej wybrałem 5 najsensowniejszych moim zdaniem modeli z oferty.
5 najciekawszych modeli
Whyte G-160 RS – 16 999 zł
- koła: 27,5″
- skok: 160 mm
- kąty: 66°/74,5°
- długość górnej rury (M): 637 mm
- reach (M): 479 mm
- amortyzator: Rock Shox Pike RC
- sztyca regulowana: Rock Shox Reverb
- hamulce: SRAM Guide R
- napęd: SRAM X1 (1×11)
Najtańszy (ekhem…) model enduro. G-160 to najnowsza (poprawiona w tym roku) rama w ofercie. Biorąc pod uwagę cenę, wyposażenie nie urywa dupy, ale jest tu wszystko co trzeba: Pike, Reverb, SRAM 1×11, czterotłoczkowe Guide’y i szerokie koła. No i oczywiście baza kół przekraczająca 1230 mm w największym rozmiarze! Jako że G-160 łączy w sobie funkcje racingowego roweru enduro i zjazdówki, geometria jest w nim najbardziej radykalna. Ten rower naprawdę zachęca do wychodzenia ze strefy komfortu i wynagradza agresywną jazdę.
Whyte T-130 S Yari – 13 999 zł
- koła: 27,5″
- skok: 130 mm
- kąty: 67°/73,5°
- długość górnej rury (M): 611 mm
- reach (M): 449 mm
- amortyzator: Rock Shox Yari
- sztyca regulowana: Rock Shox Reverb
- hamulce: SRAM DB5
- napęd: SRAM GX1 (1×11)
Mój ulubiony rower z oferty – trailbike, ale z geometrią i wyposażeniem lekkiej endurówki. W czasie testów jeździłem na najnowszej, carbonowej odmianie i prawdę mówiąc, po walijskich singlach jeździło mi się na nim lepiej niż na topowym G-160. Jest trochę bardziej bezpośredni i łatwiejszy do opanowania, a w dalszym ciągu wybacza dużo więcej, niż można by oczekiwać od 130 mm skoku. Wersja T-130 RS zgarnęła w tym roku tytuł „Trail Bike Of The Year” – planuję przetestować ją nieco dokładniej!
Whyte T-129 S – 13 199 zł
- koła: 29″
- skok: 120 mm
- kąty: 67°/74°
- długość górnej rury (M): 613 mm
- reach (M): 455 mm
- amortyzator: RockShox Reverlation RL
- sztyca regulowana: Rock Shox Reverb
- hamulce: SRAM DB5
- napęd: SRAM GX1 (1×11)
Coś dla miłośników mieszaniny dużych kół i agresywnej geometrii. Jest też droższa wersja z ramą SCR (zoptymalizowaną z myślą o 1×11), ale celowo wybrałem tą, bo choć przyznaję to z niechęcią, w przypadku długodystansowego enduro-twentyninera przednia zmieniarka może mieć sens.
Whyte 901 – 7299 zł
- koła: 27,5″
- skok: 130 mm
- kąty: 66,5°/73°
- długość górnej rury (M): 638 mm
- reach (M): 447 mm
- amortyzator: RockShox Sektor Gold
- sztyca regulowana: brak
- hamulce: SRAM DB3
- napęd: SRAM GX (2×10)
Gdyby nie kategoryczna niechęć Brytyjczyków do wysyłania używanych rowerów za granicę, w zeszłym roku kupiłbym dziewięćsetjedynkę. O ile fulle Whyte’a mają swoje odpowiedniki chociażby w ofercie Mondrakera, to znaleźć sensownego konkurenta dla 901 graniczy z cudem. Po prostu najfajniejszy sztywny funbike na kołach 27,5″. Łap test.
Whyte Saxon Cross – 8 999 zł
- koła: 28″
- skok: 0 mm
- kąty: 70°/73,5°
- długość górnej rury (54 cm): 575 mm
- reach (54 cm): 405 mm
- amortyzator: brak
- sztyca regulowana: brak
- hamulce: SRAM Rival 1 (hydrauliczne)
- napęd: SRAM Rival 1 (1×11)
Przełajówka na 1Enduro? WTF?! Cóż, na zakończenie walijskich testów wziąłem ten rower na krótką asfaltowo-szutrowo-singlową rundkę i stwierdziłem, że gdybym miał kupić trzeci rower, zamiast fatbike’a wolałbym to. Nigdy nie lubiłem „zbaraniałych” rowerów, ale hydrauliczne tarczówki to dla mnie game-changer. W końcu można na tym w miarę normalnie zjeżdżać. Do tego nowoczesna geometria (przez długą bazę kół niedopuszczona do ścigania przez UCI!) i napęd 1×11 SRAM-a (co ciekawe, z kasetą Shimano). Bardzo przyjemna zabawka do połykania szutrów dla osób rozpuszczonych przez MTB. Natychmiastowe przyspieszenie uzależnia!
Podsumowanie
Choć na pierwszy rzut oka Whyte to po prostu kolejna niszowa marka z dużym opóźnieniem wprowadzana na polski rynek, to ja osobiście wiążę z nią duże nadzieje. Zwłaszcza ze sporą flotą rowerów testowych, dzięki którym może więcej z Was przekona się do geometrii progresywnej, którą od roku uparcie magluję na blogu. Warto się przekonać, jak się jeździ na rowerze o jeden/dwa rozmiary „za dużym”, nawet biorąc pod uwagę ryzyko jakie za tym idzie. Bo po przejażdżce na „łajcie” raczej niechętnie będziesz wracał do swojej krótkiej ramy…
Jeśli chodzi o same rowery, po więcej szczegółów wbijaj na www.whyte.pl i www.facebook.com/whytebikespolska.
Póki co, zapraszam do artykułów, które mogą Cię zainteresować:
- Bikeporn: Whyte T-130 RS 2016
- Test: Whyte T-130 RS 2016
- Geometria progresywna
- Geometria roweru MTB: o wpływie cyferek na jazdę
Te uszczelnienie sztycy i łożysk to genialna sprawa
Panie kolego, ostatnio siedzę sobie, przeglądam neta i myślę: „kolega Wooyek wali w prenta – od czasu 16 marca praktycznie żadnego poważniejszego wpisu:” a tu dziś niespodzianka :)
Jak ktoś mi mówi że łożyska od zawiechy padną później niż ja wyzionę ducha to ma mnie. Swoją drogą ładny ten kolor pomarańczowy. Z kolei rozmiary są takie, że akurat mam 179 cm i mieszczę się idealnie pomiędzy :P nie lubiłem nigdy takich dylematów, stąd starałem się brać rowery w które wpasowuje się idealnie.
Te prowadzebie przewodow pod suportem.. Hmm nie wiem,czy to dobrypomysl.
Niewiele jest marek, które się na takie prowadzenie jeszcze nie przerzuciło – więc chyba dobry ;) Udało Ci się kiedyś uszkodzić przewód przez takie prowadzenie?
W sumie mondrakera mozna kupic w Polsce taniej niże Whyte, poczekamy do jesieni zobaczymy czy jakies wyprzedaze sie odbędą :) Widzialem na targach te rowery na zywo prezentowaly sie swietnie ale np Soil tez super wygladał:P
Nie ma większego sensu porównywać cen katalogowych z promocjami/wyprzedażami… Ja porównywałem oficjalne ceny przy zbliżonym wyposażeniu.
Whyte 901 – 7299
Vantage R – 6699
Nie wdając sie za bardzo w dyskusje powiedziałbym, że ceny sa raczej porownywalne…
Te rowery mają jedną zasadniczą wadę – nie są dostosowane do kół w rozmiarze 26″.
„Zasadniczą wadą” bym tego nie nazwał – czemu chciałbyś wymienić 27,5 na 26″?
pewnie mu dętek pod koła 26″ zostało ;)
Lubię Cię, gościu, ale za prostackie uogólnienie w postaci „narodowego cebulactwa” masz u mnie mega krechę.
Dlaczego? Sama prawda. Przykłady można by mnożyć w nieskończoność..
Czyli przyznajesz, że jesteś „narodowym cebulakiem”?
Nie?
Ano dlatego.
Dwóch facetów rozmawia na imprezie w tłumie ludzi:
– wiesz, problem z kobietami polega na tym, że biorą wszystko do siebie.
Na co odwraca się pewna dama i odpowiada do obu Panów
– no przecież, ja nie!
„ograniczającym ilość zębów”
liczbę zębów, ilość to może być mleka (policzalne vs niepoliczalne)
Chyba nie pod tym wpisem, co chciałeś…? Ale dzięki za uwagę.
no i ciekawe ze Whyte GS-160 RS jest w Ukejowie tanszy o 1500-2000pln ….
Dobry wpis, miałem okazję testować Scotta jakieś dwa tygodnie temu (Spark i Scale) i się zawiodłem. Whyte’a widziałem na targach ale podszedłem do nich nieufanie – nie mieli żadnej testówki i mało modeli mogli pokazać.
Szkoda, że we wpisie nie napisałeś nic o fullu vs sztywniaku, bo teraz praktycznie każdy producent oferuje bardzo zbliżone technicznie fulle i sztywniaki (np. Scott Spark i Scale).
Rafał
na 905 Pan Michał jeździł, aaa? :)
901/905 jest w czołówce rzeczy do zrobienia w 2017! :) Jakiś rok temu nawet się czaiłem, żeby kupić używanego 901 – gdyby nie Brytyjczycy nie dopuszczający myśli o wysyłce…
Coś czuję, że Whyte 901 będzie moim następnym rowerem. Przyjrzałem się specyfikacji na 2018 rok i chyba ma wszystko co bym chciał, żeby mój rower miał (oprócz sztycy regulowanej, ale to jest do ogarnięcia). Nawet kolor mi odpowiada, gdyby nie zdrowy rozsądek i inne wydatki już byłoby kliknięte „Dodaj do koszyka” :), ale może na 2019 będzie jakaś petarda 901 z myk-mykiem i 1×12, wtedy już nic mnie nie powstrzyma ;)