W miniony weekend rozpocząłem tegoroczne rowerowe gonitwy. Nie były to jednak zawody enduro (najbliższe dopiero w kwietniu), a krosiarsko-maratońsko-dziwny Fat Bike Race Góry Stołowe. Czy to zwiastun reszty sezonu? Jeśli chodzi o formę ścigania: na pewno nie. Ale jeśli w grę miałaby wchodzić panująca wśród zawodników atmosfera, to nie miałbym nic przeciwko.
Fat Bike Race odwiedziłem już w zeszłym roku — sporo (a konkretnie to siedem) rzeczy mnie wtedy zaskoczyło. Opisałem je w hajlajtsach i jeśli jeszcze ich nie czytałeś, to warto. Jadąc po raz drugi na tę samą imprezę, niespodzianek było oczywiście mniej. A przynajmniej tak miało być…
Na czym? Czyli sprzęt
W zeszłym roku startowałem na prawidłowym sprzęcie — opisanym niedawno fat bike’u Rose The Tusker. Tym razem w ramach testu Primala Plus postawiłem na „cienkie” oponki 3.0″. Sektor startowy Fat Bike Race to chyba jedyne miejsce na Ziemi, w którym takie opony naprawdę wydają się małe i wąskie.
Co ciekawe, rowery o szerokości opon do 3.25″ startują tutaj w oddzielnej, „upośledzonej” kategorii. Początkowo można by pomyśleć, że chodzi o odebranie przewagi krosiarzom na przełajach. W praktyce okazuje się jednak, że chodzi o okazanie im litości… Zarówno w tym, jak i w zeszłym roku, cała czołówka (i zdecydowana większość stawki) wjechała na metę na grubasach.
Żeby zwiększyć swoje szanse, zalałem swoje 3-calowe Nobby Niki mlekiem i obniżyłem ciśnienie do niezbyt odpowiedzialnych wartości: około 0,6-0,8 bara. Jak szaleć to szaleć — w końcu to zawody, tutaj nie ma miejsca na kompromisy!
Po czym? Czyli trasa
Wbrew wszelkim prawom Murphy’ego, takie podejście się opłaciło. Trasa została wytyczona i przygotowana pod faty, więc nie należało się na niej spodziewać szybkich band, ostrych kamieni czy innych elementów zaprojektowanych w celu zniszczenia opon. Tutaj dominowały proste, leśne drogi, z dwoma tylko dłuższymi sekcjami noszącymi znamiona enduro.
Pod tym względem organizatorzy się postarali, bo w zeszłym roku taka sekcja była tylko jedna. Miło widzieć, że w zamyśle autorów, seria ma iść w kierunku prawdziwego MTB, zwłaszcza że wytyczenie trasy przez Park Narodowy narzuca przy planowaniu ścisłe ograniczenia.
Gruba przesada? Czyli ściganie
Tyle teorii. W praktyce, leśne drogi, które w zeszłym roku wymagały ciągłego skupienia, okazały się szerokimi, twardymi autostradami, na których sprawdziłby się każdy rower MTB.
Z kolei odcinki singlowe były w większości nieprzejezdne przez sypki śnieg sięgający często do kolan. Tutaj również sprzęt nie miał znaczenia, bo za wyjąkiem krótkich odcinków, zbiegali wszyscy niezależnie od szerokości opon i umiejętności.
W takich warunkach dobrze odnalazł się „sflaczony” plus napędzany równie „sflaczoną” przez zimę łydą. Zaraz starcie było wiadomo, że to będzie wyrównana rywalizacja plus kontra fat. Mimo postoju na bufecie, wymuszonego zamarzniętym bukłakiem, udało mi się nieco poprawić zeszłoroczny wynik. Nie licząc lekkiego poczucia wyobcowania, ani przez chwilę nie żałowałem wyboru Primala zamiast tłuściocha.
Podsumowanie
Fat Bike Race Góry Stołowe 2017 wywołał u mnie mieszane uczucia jak Subaru w gazie. Z jednej strony był lepszy od zeszłorocznego: wystartowało o połowę więcej zawodników, pojawił się piątkowy prolog, organizacja była bezbłędna, a trasa nienagannie przygotowana.
Z drugiej strony, panujące warunki bardzo zmieniły charakter imprezy, który tak mnie urzekł w zeszłym roku. Wtedy znaleźli tu coś dla siebie zarówno endurowcy, jak i krosiarze. Tegoroczna edycja zdecydowanie była skierowana do tych drugich: 90% trasy przypominało wyścig szosowy, reszta – biegowy.
To, co pozostało, to niepowtarzalna atmosfera zimowego ścigania ponad podziałami na dyscypliny, na rowerach o gracji radzieckiego czołgu. Szkoda tylko, że dosiadanie fata nie było w tym wszystkim decydujące.
Oby przyszłoroczne warunki pokazały większy pazur, bo mimo wszystko Fat Bike Race zostaje dla mnie tradycyjnym otwarciem sezonu zawodów. Na razie pozostawił jednak lekki niedosyt i tylko rozbudził apetyt na to właściwe otwarcie: pierwsze zawody enduro!
Wyniki
W sumie wystartowało 138 osób, pełne wyniki znajdziesz TUTAJ. Gdyby kogoś interesowało, ja byłem 46-ty (i co ciekawe, czwarty w swojej „cienkiej” kategorii).
Zdjęcia
Tradycyjnie będę tu na bieżąco dodawał linki do wszystkich galerii zdjęć, jakie uda mi się znaleźć:
- Łukasz Kopaczyński – Magazyn Bike
- Artur Mazur, Dorota Juranek – mamba on bike
- Maciej Niechwiadowicz Photography
- Mariusz Paździorko
- Grzegorz Rajter
Filmy
Zobacz też powiązane artykuły:
- Hajlajtsy: Fat Bike Race, Góry Stołowe 2016
- Fatbike – po co to komu?
- Bikeporn: Rose The Tusker
- Bikeporn: Dartmoor Primal Pro 27.5+ 2017
Organizatorom by się głupio zrobiło jakby mnie jednak choroba nie rozłożyła i pojechałbym z niezłym wynikiem na przełaju. O ile faktycznie rok temu mijało by się to z celem, tak w tym roku trasa po prostu rozpieszczała i cieniutka oponka wgryzłaby się fajnie w ten ścieg. A przy sekcjach, gdzie trzeba było pobiegać, no cóż – lekka rama na ramię i grzejemy bez zatrzymania się nawet.
uwierz mi nikomu by się głupio nie zrobiło
Może gdybyś dojechał pierwszy, to faktycznie byłyby dziwne spojrzenia, ale aż tak dobrze by nie było. Dalsze miejsca są bez znaczenia – na tych zawodach nie-faty są na drugim planie, nikt nie patrzy na klasyfikację „cieniasów” ;)
I w ten oto sposób Basieńka przechodzi do historii, jako „element enduro” – a przy okazji: chłopaki z Cyklona, czyli organizatorzy – Artur, Kamil, Maciek i wszyscy pozostali mocno się napracowali przy organizacji wyścigu i bardzo im gratuluję samozaparcia w pokonywaniu trudności formalnych i technicznych.
I oby tylko dalej im się chciało – trzymam kciuki.
Potwierdzam, że z punktu widzenia zawodnika, organizacyjnie był to kawał dobrej roboty :)
czyli z oponami duro crux 27 x 3.25 miescisz sie w klasyfikacji fat na rowerze +?
Zgadza się, 3.1″ jest granicą w regulaminie.
Michał, jaki model kurtki masz na sobie?
North Face Cyclo Emergency – polecam :)
Na pierwszych zdjęciach rękawy masz niebieskie,na zdjęciu na mecie już czarne? zmiana garderoby czy obróbka w foto szopie? ;)
Michał, widzę że masz dosyć przylegające okulary korekcyjne. Co robisz by Ci nie parowały? U mnie to straszny problem.
Nie są korekcyjne.
I parują ;)
Trzeba po prostu co kilka jazd potraktować antifogiem (może być ghetto, np. pianka po goleniu lub zwykła biała pasta do zębów). Ew. na postojach zdejmować, albo chociaż zsuwać trochę na nos.
Pojechałem z chorobą, pamiętajcie nie róbcie tego nigdy. Wieczorem karetka potem szpital, antybiotyk, a teraz wciąż leże z jakimś mega wielkim ciśnieniem…i nie wiem co dalej.
Chorujesz NIE jedź
…a dojechałem ledwo 90 ty
Za rok pojadę, ale jak będę zdrowy.
Sport to zdrowie :D Kuruj się szybko, lada moment wiosna ;)
Przeczytałbym chętnie artykuł o ciuchach na taką pogodę jak obecnie.
Może kiedyś?
W skrócie: kilka cienkich, oddychających warstw ;)
A artykuł np. tutaj:
http://joyride.pl/2017/01/w-czym-na-rower-zima/
(polecam zapisać się do newslettera, w którym zawsze dołączam linki do najciekawszych materiałów z innych źródeł, jak ten)
ZIBI … to chyba ja Cię do tego deko namówiłem, sorry ;-)
wracaj do zdrowia i wracaj na szlaki !
Faktycznie namówiłeś mnie…:-)
Dzisiaj już lepiej…pacjent zaczyna być stabilny. Już planuje wyjazd…
Zdrowia WSZYSTKIM ŻYCZĘ :-)