Choć zima w tym roku obchodzi się z nami łagodnie, to w górach mimo wszystko mamy plejstocen, a na ulubionych szlakach – pół metra jakiegoś białego gówna. Do tego czas zdatny do jazdy zaczyna się mniej więcej godzinę po przyjściu do pracy, a kończy godzinę przed wyjściem. Z braku jazdy, poziom dyskusji na forach internetowych sięga już granic absurdu. Zimo. Mokro. Do dupy.
Ale jest nadzieja! Oto najlepsze powody, dla których warto opuścić ciepłe objęcia kołdry, łóżka i seriali.
1. Trening kondycyjny
Jeśli chcesz od samego początku sezonu bez problemu ogarniać epickie tripy i KOM-y na Stravie, nie możesz sobie pozwolić na sen zimowy. Zwłaszcza, jeśli należysz do ok. 40 mln Polaków wyznających świąteczne obżarstwo. Zimowa jazda to idealny sposób na noworoczny wytop – podobno na mrozie tłuszcz spala się szybciej. Zwłaszcza, jeśli właśnie walczysz o resztki prędkości i przyczepności na podjeździe po miękkim śniegu i błocie.
Jasne, to samo możesz osiągnąć na trenażerze, indoor cyclingu czy ocierając się na siłowni o spoconych krosfitowców. Wybór pozostawiam Tobie.
2. Trening techniki
Machając czajnikami czy innym żelastwem, na pewno nie nauczysz się jazdy w poślizgu czy płynności pedałowania. Zimą zrobisz to dużo łatwiej i szybciej niż latem, bo wymagające warunki do ćwiczeń znajdziesz nawet na najprostszych trasach z dala od gór. Na lokalnych hopkach (które często są odśnieżone) możesz też w końcu nauczyć się skakać.
3. Trening ducha
Duch walki – czymkolwiek jest – to jedna z podstawowych cech dobrego zawodnika (a każdy biker jest tak trochę zawodnikiem). Wytrenujesz go walcząc z brutalnymi przeciwnościami losu („o! nowy odcinek Homelanda!”), pokonując opór materii („moje powieki stają się ciężkie…”) i złośliwość rzeczy martwych („gdzie ta cholerna lampka?!”).
4. Satysfakcja
Każdy mięczak i dziecko z komunii jeździ na rowerze przy 25 stopniach i słońcu. Wyjście z domu w warunkach, w których nawet pies zaczyna załatwiać się na kiblu, to już dużo bardziej elitarne zajęcie. A przecież trudno o bardziej snobistyczną grupę, niż endurowcy… Jeżdżąc zimą uzyskasz sprawność hardkora i bezcenną możliwość posługiwania się na forach internetowych sloganem „nie ma czegoś takiego jak koniec sezonu!„.
5. Nagroda po powrocie
Jeśli samo wyróżnienie z tłumu Ci nie wystarcza, to satysfakcji na pewno dostarczy gorąca kąpiel, ciacho i herbata z wkładką po powrocie do domu. Te drobne przyjemności nigdy nie cieszą bardziej, niż po kilku godzinach na skutych lodem szlakach.
6. Puste trasy
Jeśli jesteś takim introwertykiem i socjopatą jak ja, to brak korków na ulubionych ścieżkach bardzo Ci się spodoba. W przeciwnym wypadku na pewno docenisz element przygody, z jakim wiąże się jazda po pustych lasach, przy słońcu zachodzącym między drzewami. Albo chociaż to, że nikt nie patrzy na Twój tyłek, kiedy podskakujesz po parkingu zakładając spodenki w wkładką.
7. Odkrywanie nowych tras
Znam absolutnie wszystkie ścieżki w okolicy. A przynajmniej tak mi się zawsze wydaje, zanim spadnie śnieg. W przykrytym białą kołderką lesie dużo łatwiej zauważyć wydeptane/wyjeżdżone ścieżki, które na wiosnę okazują się być świetnymi singlami. Wypatrywanie nowych tras ułatwia też brak liści na drzewach i mróz poprawiający widoczność.
8. Odkrywanie tras na nowo
Jeśli jednak faktycznie znasz każdą ścieżkę, zimowe warunki są bardzo miłą odmianą: szutrowe alejki zmieniają się w techniczne single, a techniczne single zmieniają się w… zupełnie inne, bardziej techniczne single. Lub całkiem znikają, skłaniając do zmodyfikowania standardowych pętli. Do tego dochodzą piękne widoki (o ile oczywiście jest jeszcze w miarę jasno), dostarczające nowych wrażeń na starych trasach.
9. Night-riding
Jeśli nowe wrażenia Cię przekonują, to koniecznie kup dobrą lampkę! Ja zwlekałem z tym zdecydowanie za długo. Jazda nocą potrafi spowodować, że zgubisz się na doskonale znanych na trasach, 5 km od domu. Do tego dochodzi widzenie tunelowe (oczy przyzwyczajają się do mocnego światła przed rowerem, więc wszystko po bokach jest całkowicie niewidoczne) i słuch wyostrzony na każdy trzask gałązki i chrumkanie dzika. Adrenalina na wyciągnięcie ręki!
10. Świeża dawka endorfin
Jak już jesteśmy przy hormonach, nie zapominajmy o tym najbardziej rowerowym: hormonie szczęścia. Ciemno-zimowy okres bardziej sprzyja podcinaniu sobie żył, niż jego wydzielaniu. Oczywiście można go suplementować czekoladą, ale… patrz punkt 1. Jazda na rowerze jest zdecydowanie zdrowsza. A czekoladę można bezkarnie pożreć przy okazji (patrz punkt 5).
11. Zwiększona odporność organizmu
Odporność na grypę nie jest może pierwszą rzeczą, o jakiej facet myśli wychodząc na rower (lub kiedykolwiek), ale faktem jest, że regularne jeżdżenie o 45% zmniejsza ryzyko choróbska w porównaniu do osób, które wybrały leżenie na kanapie. Więc jeśli unikasz zimowej jazdy ze strachu przed przeziębieniem – idź do kąta i przemyśl swoją postawę.
Bonus – jak wyjść z domu?
Jaskra analna („nie widzę możliwości, żeby ruszyć dupę”) to największy problem depresyjnego okresu zimowego. Wykonanie tego najtrudniejszego, pierwszego kroku możesz sobie ułatwić, eliminując jak najwięcej drobnych przeszkadzajek:
- Kup odpowiedni sprzęt (oświetlenie, dobre ubrania, nowe opony, błotnik…) → żeby brak kurtki czy marznące ręce nie były wymówką do siedzenia przed telewizorem.
- Przygotuj wszystko z wyprzedzeniem (skompletuj zestaw ciuchów, nasmaruj łańcuch…) → żebyś nie musiał zaczynać od remanentu w szafie czy oskrobywania roweru z rdzy.
- Namów kumpli (udostępnienie tego artykułu na Facebooku może pomóc!) → żeby było fajniej i żeby trudniej było Ci się wycofać w ostatniej chwili.
Zawsze możesz też rozstawić w pokoju trenażer. Oczywiście nie po to, żeby na nim jeździć! Sama jego obecność będzie tak odrażająca, że wyjście w teren od razu zyska na atrakcyjności.
Podsumowanie
Pomyślisz sobie może, że cała ta motywacja zalatuje zmuszaniem się do jazdy. Trochę tak jest, ale zmusić się trzeba tylko do wyjścia z domu. Bo powiedz szczerze: czy kiedykolwiek po powrocie z roweru nie czułeś się milion razy lepiej, niz przed jazdą?
https://www.instagram.com/p/BBlJ04xiyZx/
Zobacz też powiązane wpisy:
- Jak przygotować rower do zimy?
- Jak się ubrać na rower jesienią i zimą?
- Convoy S2+ czyli kupujemy latarkę na rower
- Night ride – po co, jak i dlaczego?
- Fatbike – po co to komu?
Jako osoba ciorająca rower cały rok powiem tak, nie ma złej pogody na rower są tylko źle ubrani ludzie :)
…ja do tej pory mówiłam nie ma złej pogody na rower są tylko słabi psychicznie…ale Twoją wersja też ma sens….
Ja to mam dobrą sytuację – perspektywa marnowania sobie życia we wrocławskich korkach powoduje, że bez względu na pogodę jeżdżę do pracy na rowerze :)
Jeden problem, wedle filmiku który ostatnio okrążył internet, nawet tu się pojawił problem był taki aby nie jeździć po trasach gdyż się niszczą, i tutaj mam dylemat, bo nie wiem jak to się tyczy innych tras, bo to raczej nie jest pojedyncze zjawisko, tylko pewnie ogólnie występuje na „uklepanych” ścieżkach. To jak z tym jest?
Problem występuje przede wszystkim na sztucznych singlach. Ale jak ostatnio sprawdzałem, enduro nie polegało wyłącznie na jeździe po takich trasach ;) Naturalne szlaki stoją otworem!
Pewnie że tak, ale w taką pogodę najbardziej pasowały by mi single :P Bo na stogu izerskim pełno narciaży, a w taką pogodę (i przy moim skillu/sprzęcie) wolę nie próbować zjazdu czerwonym :P Ale na pewno znajdę coś ciekawego w okolicy :D Gorzej namówić na to kolegów :P
O singlach można ew. myśleć, jak ziemia jest dobrze zmrożona i są oficjalnie otwarte.
Lepiej jednak poszukać innych miejsc do jazdy – śnieg kompletnie zmienia charakter szlaków, więc może się okazać że czerwony jest łatwiejszy (bo kamienie się schowały pod udeptanym śniegiem), a okoliczne szutry trudniejsze (bo są tylko wąskie oblodzone koleiny) ;)
Zapraszamy na Podhale :) Jazda po prawie naturalnych singlach, cały rok, bez ograniczeń :D
Źiiiimno :-) Ale artykuł przekonywujący :-)
A couch surfing to też zajbisty portal dla ludzi, chcących tanio podróżować :-) Spanie na kanapach, na całym świecie. W sumie też niezły sport ;-)
amen, świetny tekst
P.S. nie zauważyłem zjawiska „ocierających się crossfitowców” ale początkujący jestem więc może to dopiero przede mną ;)
Hmm a trasy na Koziej zamknięte – pół bańki w dupie, bo mokro jest. Smutne. Na szczęście Beskidy są bogate i się nie nudzę. Świetny artykuł gratuluje.
Jeszcze jeden myk jest – przy główce 1.5 cala w ramie i sterówce 1 1/8 w amorze można wydłużyć minimalnie ramę sterami mimośrodowymi (np. Works robi) – używane np. w Pucharze Świata DH.
…kobieta też nie myśli o odporności, gdy wychodzi przy minus 10 i mniej na rower, ale jak potem wszyscy kichają bla bla to ja mówię, że jestem zahartowana…wiem, że przez zimowe przejażdżki! btw…ostatnio pan w sklepie mi mówi, że coś zmienię dopiero „w sezonie” (w sensie, ze teraz przecież chyba nie jeżdżę)…kolejnego dnia wyszłam na przejażdżkę i ponad 3 stówki wyszły. bo przecież „nie ma czegoś takiego jak koniec sezonu”. niebawem idę okrzyczeć panów w innym sklepie, bo gdy kupowałam licznik i wahałam się nad przewodowym lub bez to oni nie powiedzieli mi, że bezprzewodowy nie działa na mrozie…powstrzymałoby mnie to przed zakupem…
Problem z wyjściem z domu pojawia się zwykle tylko za pierwszym razem. Całą zimę przejeździłem na ardentach i z kiepską lampką, a i tak fun był wielki. Teraz mam już lepsze opony i światła pod dostatkiem i jazda jest taka, że micha sama się cieszy. A propos uciech, czytam Twój blog w pociągu i ludzie dziwnie na mnie patrzą, bo co chwilę wybuchem śmiechem. ;-)
Jedyne co mnie zeszłej zimy odstraszyło od jeżdżenia, to czyszczenie sprzętu. W bloku nie ma jak tego zrobić, brak przyłącza pod blokiem (zimą i tak by zakręcili), a do mieszkania nie będę ładował ubłoconego roweru, bo rodzinka zabije ;) A żeby wyrwać się za miasto trzeba przejechać prze nie jakieś 3-5 km przez wyjeżdżone, wydeptane, osolone błoto. Słone błoto. niewyczyszczony rower po nocy w piwnicy robi się od razu rudy :( Macie jakieś patenty na zadbanie o niego w takich warunkach?
Kup opryskiwacz ogrodowy, taki co najmniej 5 litrów, nalej cieplej wody i umyj rower pod blokiem, przetrzyj z grubsza, a nim go wcigniesz do mieszkania to wyschnie. Sprawdzony patent
A co ze sprzętem jak mróz wpływa na smary i oleje w rowerze uszczelki i układ hamulcowy ?
No niestety wpływa… Raczej nie na tyle, żeby coś się miało spieprzyć, ale może działać gorzej („zamulające” hamulce Shimano, problemy z ustawieniem zawieszenia, blokujący się Reverb itd.).
Warto odpowiednio przygotować rower: https://www.1enduro.pl/przygotowanie-roweru-do-zimy/
I oczywiście na wiosnę zrobić gruntowny serwis.
Jak właściwie się ubrać na rower zima ? Są jakieś sprawdzone patenty czy firmy, których się trzymać ?
Będzie niedługo poradnik na ten temat, tylko muszę zdjęcia zrobić ;)
Tak w skrócie, na górę łączę zależnie od warunków:
1. Przylegający długi baselayer (zawsze);
2. Luźna bluza rowerowa (jersey z długim rękawem);
3. Rowerowa bluza ocieplająca / lekki polar;
4. Kamizelka a la windstopper (najlepszy wynalazek!);
5. Cienka mikro-wiatrówka (dobra po wyjściu z domu, potem można zwinąć do kieszeni).
Oczywiście wszystko na raz to już strój niemal arktyczny – zazwyczaj wystarczają 3 warstwy (najczęściej 1-2-4, lub 1-3-4 przy niższych temperaturach).
Do tego:
1. Luźne długie spodnie (używam nie-zimowych Endura Humvee – przydają się też na wiosnę/jesień).
2. Ciepłe zimowe rękawiczki rowerowe (jedyna rzecz, którą trudno zastąpić nierowerowym zamiennikiem) + druga para na zapas;
3. Czapeczka pod kask lub komin (buff);
4. Buty trekkingowe (zima = platformy);
5. Ciepłe skarpetki (najlepiej z merino, wariant wypas: wodoodporne).
Powiem tak jak jest zima i śnieg (to białe gówno) to tak szczerze bardziej mnie ciągnie na rower tak samo jak pada deszcz i jest błoto
( a wiadomo jest technicznie to jest zaje… )
Elegancko! :)
Też mam takie podejście, że im trudniej tym fajniej i większa satysfakcja :)
Ja mam to szczęście, że mogę moją 10km trasę do pracy pokonać w 90% leśnymi ścieżkami. Ponad trzy lata temu przesiadłem się na rower. Nie odpuszczam nigdy chyba, że dosłownie trzaska piorunami. Mogę w 100% potwierdzić, że odporność organizmu wzrosła niesamowicie! Po tych latach rozłożył mnie dopiero COVID (jak zadzwoniłem do przychodni to mieli problem znaleźć moją kartotekę). Mam też to szczęście, że mój pracodawca toleruje mój rower w biurze i ….błoto. Dla niego większym plusem jest brak zwolnień L4. Oczywiście do biura muszę dojechać jako pierwszy przed wszystkimi aby ogarnąć siebie… czasem złapać za mop i przetrzeć podłogę. Mam też blisko biura myjnię ręczną i korzystam z niej jak w lesie błoto.