Z jazdą na rowerze jest jak z jazdą na rowerze – tego się nie zapomina! Ale chyba nie dotyczy to ścigania, bo przez ponad 1,5 roku zdążyłem zapomnieć, jakie towarzyszą mu emocje: poczynając od biegu do toalety przed budzikiem, a na radości z dotarcia do mety w jednym kawałku kończąc. Ale na szczęście to nie te dwa momenty były hajlajtsami zawodów MINI Sikora Enduro MTB Series w Świeradowie – najlepsze było to, co pomiędzy!
Trasy
W tym roku Enduro MTB Series powróciło do sprawdzonej formuły on-sight, czyli ścigania bez wcześniejszego zapoznania z odcinkami. Stawia to szczególnie duże wymagania względem tras: muszą one umożliwiać bezpieczną jazdę na wysokim poziomie, ale bez monotonii. No i do tego muszą być świeże, żeby nie dawać przewagi lokalsom.
O to zadbali tym razem… sami lokalsi, z Maciejem Bałą na czele. Odwalił on kawał dobrej roboty, wytyczając nowe lub mocno zmodyfikowane odcinki specjalne w rejonie Stogu Izerskiego i Sępiej Góry. Do tego wisienkę na torcie położył Mateusz Baliński, układając niektóre elementy w oparciu o swoje pro-doświadczenie.
Dzięki temu chyba nie było w stawce nikogo, kto narzekałby na trasy, bo też każdy mógł znaleźć w nich coś dla siebie – słowem-kluczem była RÓŻNORODNOŚĆ. Czasem po zawodach masz wrażenie, że wszystkie OS-y zlewają się w całość. Nie tutaj!
- OS1 – „rozgrzewka” z Sępiej Góry zaskoczyła chyba wszystkich – zaczęło się z grubej rury! Mega długi i techniczny zjazd po skałach i korzeniach miejscami prosił się o wykorzystanie trialowych umiejętności, tudzież aparatu tlenowego. Tutaj każdy mógł poczuć emocje, które towarzyszyły pierwszemu w życiu wyjazdowi w góry – to znaczy przypomnieć sobie, jak to było nie umieć jeździć na rowerze (po drugiej wycieczce w botanikę zacząłem wątpić w zdanie otwierające tę relację).
- OS2 – po fizycznym wycisku na Sępiej Górze, organizatorzy zafundowali nam „odpoczynek” w postaci naturalnego flow po świeżo wykrojonych ściółkowych singlach, prowadzącego prosto do wzorowo zorganizowanego bufetu. Przez brak hardkorów, odcinek ten najmniej wrył mi się w pamięć, ale jednocześnie chyba najchętniej wróciłbym na niego w ramach wycieczki. Oczywiście zaraz po…
- OS3 – czyli Varta Power Challenge – specjalna nazwa (i bonusowe nagrody dla najszybszych zawodników) od razu sugerowała, że odcinek ten zajmuje szczególne miejsce w sercach organizatorów. I faktycznie, był on zdecydowanym hajlatsem – jeśli miałbyś w ramach „zwiedzania” przejechać tylko jeden OS, postaraj się odszukać właśnie ten! Łączył on w sobie… wszystko. Od szybkiej i płynnej jazdy po krętych leśnych ścieżkach, przez techniczne „skoki w bok” po kamcorach, aż po Ściankę przez duże „Ś” na zakończenie – dość powiedzieć, że jakieś 80 lat temu była tu… skocznia narciarska. Tylko wtedy chyba nie było tu gęstego lasu, zmuszającego do ostrych zwrotów przy nachyleniu terenu wykluczającym chłodne kalkulowanie toru jazdy – był to fragment z gatunku „trzymaj się mocno roweru i patrz, gdzie jest najmniej drzew”. Epicki finał dla zawodników kategorii Hobby, którzy w tym miejscu zakończyli ściganie.
- OS4 – „bonus levelem” dla zawodników Pro był świeradowski klasyk: Holly Trail (ktoś mi wytłumaczy, dlaczego pisze się to przez dwa „L”?) w Dolinie Czarnego Potoku, ale mocno zmodyfikowany pod kątem zawodów – kamienna rynna mniej więcej w 1/3 trasy pozostała, ale pojawiło się sporo wyskoków do lasu, które narzucały względnie bezpieczną prędkość. Choć nie da się ukryć, że finałowy OS i tak był testem wytrzymałości nadgarstków, odporności zawieszenia na przegrzanie i… wielkości cojones do szybkiej jazdy po nieprzewidywalnej nawierzchni. Na szczęście większość zawodników zachowała zimną krew aż do mety, dzięki czemu GOPR zbytnio się nie napracował.
Choć nie jestem specjalistą od Gór Izerskich, to mam wrażenie, że OS-y nie mogłyby lepiej wykorzystać ogromnego potencjału Świeradowa. Jeśli komuś ta miejscówka kojarzy się tylko z łatwymi singletrackami, to czym prędzej powinien zweryfikować ten pogląd w terenie – teraz, kiedy trasy są dobrze rozjeżdżone, jest najlepszy moment na ich odkrywanie.
Co z tym Pro i Hobby?
Wprowadzenie klasyfikacji Pro i Hobby to najważniejsza nowość w Enduro MTB Series na ten sezon. Koncepcja jest prosta: grupy Hobby są skierowane do osób, które chciałyby wystartować np. pierwszy raz, ale nie czują się w pełni na siłach (technicznie i kondycyjnie). „Hobbyści” mają do pokonania o jeden odcinek specjalny mniej – po piwie na mecie OS3 mogli oni już przybić sobie piątki, poklepać się po plecach i zjechać na obiad.
Przy zapisach grupy Hobby cieszyły się sporym zainteresowaniem. A na następnej edycji to zainteresowanie może się jeszcze zwiększyć – było trochę osób, które po ulewie na OS3 marzyły o przeniesieniu się do tej kategorii. A u kolejnych ta lampka zapaliła się podczas dekoracji – to znaczy u tych, którzy poprzeczkę lubią ustawiać sobie wysoko, żeby łatwiej było pod nią przejść (i ogolić jakąś słabo obsadzoną kategorię) ;) Najbardziej jednak jestem ciekaw, ilu „hobbystów” poczuło na mecie niedosyt i następnym razem przejdzie do „prosów”…? Jeśli startowałeś w Hobby – napisz proszę w komentarzu!
Jedyne zastrzeżenie mam do wyboru „bonusowego”, czwartego odcinka specjalnego – w teorii powinien on być tym najdłuższym i najtrudniejszym. W praktyce OS1 i OS3 były zdecydowanie bardziej wymagające i niejednego początkującego mogły wystraszyć już od pierwszych metrów. Kolejność OS-ów zawsze jest trudnym tematem (decyduje o niej przede wszystkim logistyka pomiaru czasu, ratowników, bufetu itd.), ale morale zawodników Hobby na pewno dużo zyskałoby na zamianie OS1 z łatwiejszym OS4.
A jak już o logistyce i organizacji zacząłem…
Organizacja
Już od paru lat pisanie w relacjach o poziomie ogarnięcia trochę straciło swój urok, bo nie na co ponarzekać. Tak też było tym razem. Ale o paru elementach warto wspomnieć, ze względu na trudne połączenie koronaliów z dużą liczbą startujących (na starcie ostatecznie stawiło się 258 osób z ponad 320 zapisanych – przyznać się, dlaczego odpuściliście?). Bo choć przesunięcie zawodów o blisko dwa miesiące dało czas na szczepienia, to jednak głupio byłoby się tłoczyć w kilkadziesiąt osób w kolejce do startu odcinka…
Tego na szczęście udało się uniknąć – jako media, skakałem trochę między grupami i nigdzie nie trafiłem na więcej, niż kilka osób przede mną. Tłoku nie było też na starcie zawodów – organizator wymusił odbiór pakietu z wyprzedzeniem, a odprawa odbyła się on-line, dzięki czemu można było się wyspać i przyjechać od razu na swój start.
Widać też było ogrom pracy włożonej w dopieszczenie detali podczas rocznej przerwy od organizacji zawodów (impreza w Świeradowie pierwotnie była zaplanowana na wspaniały rok 2020). O ile dobrze zaopatrzony bufet to już standard, to zawsze cieszą takie bonusy, jak napoje od dziewczyn z Red Bulla, czy niespodzianka po OS3 – PIWO! Oczywiście bezalkoholowe, ale nie wybrzydzam, bo w przeciwieństwie do zawodników Hobby, miałem jeszcze jeden OS do zaliczenia.
O tym, jak zostałem Pro Elektrykiem
Choć na studiach elektronika była dla mnie najczarniejszą z czarnych magii, to podczas zawodów najwyraźniej zrobiłem uprawnienia SEP, bo tabela wyników mówi jednoznacznie: jestem Pro Elektrykiem. Ścianka na OS3 automatycznie powinna dawać też papiery na wysokościówkę, więc jak nic, mogę zawodowo wymieniać żarówki.
Zgodnie z oczekiwaniami, na starcie w Świeradowie znów wzrosła liczba rowerów z bateryjką. Tym razem było ich 24, czyli ok. 10% stawki (jako punkt odniesienia z drugiego końca skali: na hardtailach wystartowało zaledwie 10 zawodników!). O ile dwa lata temu powszechne były pytania o sensowność ścigania na e-bike’u (pisałem o nich w hajlajtsach ze Srebrnej Góry), tak dziś nikt już raczej nie ma wątpliwości, a częściej pojawiają się pytania w stylu:
- Dlaczego punkty zdobyte w kategorii e-bike nie zaliczają się do klasyfikacji drużynowej?
- Kiedy e-bike wygra zawody? W Świeradowie było blisko!
Wyniki
Najlepsze czasy zawodów (Pro Open) wykręcili zawodnicy Eskimoo Racing Teamu: Joanna Światłoń i Paweł Reczek, i to mimo, że startował on w grupie (najbliżej) śmierci. Drugie miejsce Open również zgarnął masters – do tej kategorii przeszedł w tym roku František Žilák (okazuje się, że nawet prosi się starzeją). Trzeci czas wykręcił Marcin Motyka na elektryku (Dartmoor Enduro Team), a czwarty był Jakub Gąsienica, również na teamowym Dartmoorze, choć bez prądu – Kuba dopiero co „awansował” z Juniorów, więc jeszcze nie zasłużył. Swoją drogą, to ciekawa sytuacja, że zwycięzca Elity nie łapie się na podium w Open – widać, jak bardzo enduro on-sight premiuje doświadczenie.
Podsumowanie
Może to po części efekt długiej przerwy od ścigania, ale moim zdaniem zawody MINI Sikora Enduro MTB Series w Świeradowie-Zdroju były jedną z najlepszych imprez ever. Złożyły się na to przede wszystkim genialne, naturalne i urozmaicone trasy będące esencją true enduro, oraz widoczny ogrom pracy włożony w organizację. Pozostaje tylko czekać na drugą edycję, która odbędzie się 2-3 października – podczas dekoracji organizator zdradził, że miejscem akcji będzie Małopolska. Mam nadzieję, że do tego czasu nie zapomnę, jak się jeździ!
Zdjęcia
Linki do galerii tradycyjnie będę dodawał na bieżąco – jeśli czekasz na swoje fotki, zaglądaj w to miejsce!
- Galeria oficjalna #1 (zajawka) – Krzysztof Stankiewicz
- Galeria oficjalna z dekoracji
- Galeria oficjalna #2 – Michał Hrabat
- Galeria oficjalna #3 – Krzysztof Stankiewicz
- Galeria oficjalna #4 – Michał Hrabat
- Galeria oficjalna #5 – Krzysztof Stankiewicz
- Galeria oficjalna #6 – Krzysztof Stankiewicz
- Francesco Petardi Photography
Zobacz też:
- Kalendarz zawodów enduro 2021
- Szkolenie POMBA „Zdobywaj Duże Góry” (też pokazujące, że Świeradów to nie tylko singletracki)
Te opony to źle założone – wyraźnie jest napisane „front” a opona z tyłu :P
Poza tym to czekałem na tę relację – będę tam za 3 tygodnie i już wiem co objechać :) Dzięki!
Skoro pytasz czemu mimo opłaconego startu odpuściłem – odpowiadam – nie chciało mi się jechać do Świeradowa z noclegiem, więc poprosiłem kolegę do odebrania numeru w piątek i w ten sposób uniknęlibyśmy również kontaktu i ryzyka koronawirusa. Nie widzieć czemu kolega Miedziński sytuację z wirusem rozumie na opak i powiedział że numer należy odebrać osobiście. Jadąc bez noclegu po prostu nie chciało mi się wstawać o 5 rano, żeby odebrać w sobotę rano numer i czekać kilka godzin na swój start.
Jest to dla mnie o tyle niezrozumiałe że np na wyścigach szosowych można w ogóle na zawody zapisać się do 20 minut przed startem. Tu rozumiem że Org musi mieć info wcześniej kto jedzie, ale zakaz wydawania numerów osobom z drużyny jest po prostu nonsensem i po raz kolejny udowadnia, że orgowi się wydaje że to my jesteśmy dla niego a nie na odwrót.
Waldemar, akurat Twojego narzekania chyba nikomu nie brakowało ;P Myślę, że problem polega właśnie na założeniu, że organizator, czy ktokolwiek inny, jest DLA CIEBIE. A może to jest tak, że relacja jest obustronna i żeby impreza się odbyła, zarówno organizator potrzebuje zawodników, jak i zawodnicy organizatora?
Jasne, odbiór pakietu przez kolegę byłby wygodną opcją, tylko że wciąż obowiązują obostrzenia koronawirusowe, wymagające podpisania oświadczenia dotyczącego stanu zdrowia i szczepień. Upierdliwe – ale w porównaniu do totalnego braku możliwości zorganizowania zawodów w 2020, chyba można na tę upierdliwość przymknąć oko.
PS. Gadałem o tym z Grzegorzem i gdybyś kulturalnie zapytał o możliwość dostarczenia tego papierka przed startem, dałoby się osiągnąć jakiś kompromis. Ale jak wyjeżdżasz z „kolegą Miedzińskim”, to nie dziw się, że jesteś traktowany ze wzajemnością.
Dzięki Michał, potwierdziłeś mi że klimat który robicie na tych zawodach, po prostu mi nie odpowiada no i już nie będę niepokoił ani Ciebie ani orga moimi dziwnymi prośbami (pozostawionymi bez odpowiedzi, teraz już wiem czemu).
Przyznaję się że miałem startować w pierwszym terminie, niestety po przeniesieniu zawodów kolidowały z egzaminami… :(
No tak podejrzewałem, że zmiana daty dla wielu osób zaważyła… Nie było chętnych na odkupienie miejsca?
Tu akurat organizator się spisał i przy rezygnacji w nowym terminie był zwrot wpisowego.
W sumie na pytanie czemu wybraliśmy hobby, odpowiedź jest prosta, mamy mało czasu na jeżdżenie, co prowadzi do słabej kondycji. Zamiast jechać w dół mając ciemno przed oczami, bo ostatnie siły zostały dwa podjazdy temu, to można się skoncentrować na super trasach i czerpać z nich przyjemność. Odcinki były mega, choć faktycznie mogły zaskoczyć osoby nieco mniej doświadczone. Nam się bardzo podobało właśnie to ze odcinki dla hobby nie były zbyt proste.
Co do odbioru pakietów to fajnie byłoby wprowadzić taką opcję, np. mailowo przesyłać skany albo właśnie dowozić na start wczesniej udostępnione oświadczenia. W naszym wypadku 4 osoby nie siedziałyby prawie 3h pod domem zdrojowym. To jest jakaś opcja do poprawy o ile oczywiście pozwolą przepisy.
Powody wyboru Hobby całkowicie rozumiem – pytałem o to, czy następnym razem będziecie chcieli wybrać już Pro, żeby mieć tych odcinków więcej, czy jest to raczej świadomy, długoterminowy wybór :)
Jeśli trasy będą na takim poziomie to nie koniecznie musimy przesiadać się do pro ;) nieczego nie brakowało.
Dodając dla jasności to nie były nasze pierwsze czy drugie zawody i mając w głowie np. Mieroszów brak jednego odcinka i dodatkowych 400-500m w pionie powoduje, że na drugi dzień mogę normalnie funkcjonować i spędzać czas z rodziną nie kąpiąc się w voltarenie. Dlatego spoko jeśli dystans będzie krótszy, dla hobby, ale nie ułatwiając odcinków.
Dzięki Michał za doprecyzowanie :) Bardzo jestem ciekaw, jak ta proporcja będzie się zmieniała, bo jednoznacznie pokazuje ona, jakie są oczekiwania riderów. Przed zapisami nawet o tym rozmawialiśmy z Grzegorzem Miedzińskim – czy grupy będą potrzebne w proporcji 10:1, 10:4, czy może 1:1…
Ostatecznie po zapisach skończyło się dokładnie na 2:1 (172 Pro vs 86 Hobby).
Zobaczymy, jak będzie na drugiej edycji :)
Holly Trail….. tak, popełniłem kiedyś ten błąd w czasie deszczu…. :)
Tym razem się udało i większość jechała ten OS już chwilę po deszczu – ja byłem gdzieś w połowie stawki i w zasadzie zaryzykowałbym stwierdzenie, że było sucho ;)
OS 1 mógł odstraszyć osoby początkujące. Na pewno pogoda zrobiła swoje. Po zawodach mam ochotę wrócić do Świeradowa i zjechać te trasy w suchych warunkach. Na OS 3 trafiłem na mega ulewę więc mam duży niedosyt. Startowałem w grupie hobby i na pewno nie przejdę na PRO.
Dzięki Paweł za komentarz! To fakt – ja na OS3 zdążyłem tuż przed deszczem, w ulewie czarno bym to widział… Grupy Hobby miały pecha pod tym względem :( Ale zawsze lepszy niedosyt, niż przesyt ;)
Cześć Ja wybrałem hobby, w wieku 36 lat to mój pierwszy tak profesjonalny występ więc ciężko o bardziej racjonalny wybór. Jeśli chodzi o poziom trudności, to nic mnie tak nie zaskoczyło jak mnogość technicznych elementów na os1. Jeden się kończył i odrazu drugi zaczynał, tu przydała się wytrzymałość i skill. Os3, co tu komentować… Kto jechał ten widział, kto nie jechał to musi sam przejechać, bo nie da się opisać. Na jego końcu miałem podwójnego banana na twarzy, raz że zajebista trasa, a dwa że to już koniec(zmęczony, mokry i cały oblepiony błotem). Z wyniku też jestem zadowolony(20ty). Czy wybrałbym hobby ponownie? Tak, jak popatrzyłem na dojazdówkę do 4ego osu, to w życiu bym tam o własnych siłach nie dojechał, a jeśli bym dojechał, to trzeba byłoby mnie z tamtąd znieść ;) Co do samej organizacji to nie mam żadnych zastrzeżeń, trochę obawiałem się oznaczeń na dojazdówkach, ale zupełnie niepotrzebnie. Fajna atmosfera, myślałem że będzie większa spina, a był zupełny luz, przybite piątki z ludźmi, których pierwszy raz widziałem na oczy. Po takich zawodach można naprawdę złapać zajawkę na ściganie się, to zupełnie inna bajka niż samotne tripy po górach. Do zobaczenia!
Super, fajnie że tak to odebrałeś (ja już nie jestem obiektywny). Enduro zawsze wyróżniało się tym, że można było wpaść na dowolne zawody nikogo nie znając i czuć się jak stały bywalec :) W ostatnich latach ściganie zrobiło się bardziej ambitne, ale ta atmosfera pozostała.
Co do OS1 – jak to przejechałeś, to teraz już będzie tylko z górki ;) Z tego co wiem, ten odcinek w założeniach Maćka (autora trasy) miał przebiegać inną, bardziej przystępną linią… A tak, zaczęliśmy od „próby ognia” ;)
Michał, jak zwykle super relacja. Niezmiennie od lat uwielbiam czytać Twoje texty!
Pomysł na Pro i Hobby jest extra. Czy w październiku tez będzie ENDUR on sight?
O październikowym endurze więcej będzie wiadomo we wrześniu ;)
Ma ktoś mapkę z zawodów do odsprzedania lub może zrobić dokładny dobrej jakości skan ?
Ja nie mam, ale jeśli nie chodzi Ci o kwestie kolekcjonerskie, tylko przejechanie trasą zawodów, to na Trailforks są OSy, jak i cała trasa (choć tu akurat Hobby): https://www.trailforks.com/ridelog/view/26922235/
Zgaduję, że chyba jednak kwestie kolekcjonerskie, bo na mapce są tylko starty/mety, a track z całej trasy Pro jest wrzucony w treści relacji ;)
o to mi chodziło żeby bujnąć się turystycznie, dzięki śliczne
taka refleksja mnie naszła – nie było trupich główek? :)
znaczy nie było trudno.
…czy nie zauważyłem? :)
Za szybko jechałeś – były :)
Były wolne miejsca w grupie Pro to się zapisałem. Jednak forma sprzed biurka była przyczyna, że 1h na dojazd do następnego oesu okazało się za mało. Finalnie pierwszy w historii DNF. Trzeba było wybrać hobby. Trasy soczyste i mimo, że na os4 nie zdążyłem będę pchał się ponownie do pro :p os3 po ulewie zapadnie mi w pamięci :)
Przyznaj się, że za długo stałeś przy darmowym piwie ;P
Strach przed odwodnieniem był ogromny. Dwa redbulle nawet nie pomogły :p
Małopolska na jesień to może Rabka wraca? ;)
Ja co prawda ostatecznie nie startowałem (znowu) ale muszę powiedzieć, że podział wiekowy mógłby być trochę inny (jak nie u Czechów widziałem) z mniejszym rozstrzałem w elicie ;)
Trochę żałuję, że nie byłem ale z obecnego jeżdżenia/kondycji wiem, że może połowę trasy bym dał rady pokonać :(
Warto jednak spróbować – połowę trasy (13 km) to raczej każdy da radę normalnie pokonać, a na trzeci OS sił dostarczy adrenalina i racingowa atmosfera – na zawodach trochę inaczej się przewyższenia liczą ;)
Wiem wiem bo nie raz startowałem ale w ostatnim czasie mam wrażenie jakbym dopiero zaczynał jeżdżenie w takim terenie i przejechanie nawet 2-3km mocnym podjazdem potrafi mnie odciąć. Nie wiem o co chodzi. Ale w drugiej połowie roku chciałbym w dwóch imprezach wystartować
No to słabo… Może covid?
Nie raczej nie, bo jeśli miałem to lekko i ponad pół roku temu. Po prostu się człowiek zapuścił. Pomijam kontuzje
Jak dla mnie mega zawody. Można bez wątpienia powiedzieć, że to były jedne z najlepszych zawodów pod względem tras jakie przygotował organizator. Przejazd OS3 w deszczu to mega przeżycie, dające masę frajdy :). Może jedynie zmieniłbym kolejność bo OS4 na zmęczeniu był już ciężki do przejechania ^^
W Przeyślu szykuje się na dniach otwarcie Bike Town Trails. Może masz ochotę przetestować?
po takim opisie mam ochotę się tam wybrać :)