Rose musi być najbardziej niedocenianą marką na polskim rynku. Giant, Specialized, Kross, Canyon – jeśli zajrzeć na fora internetowe, zwykle wokół tych marek kręcą się myśli osób poszukujących nowego sprzętu. Czemu Rose sporadycznie zalicza się do tego grona? Trudno powiedzieć. Może to przez słaby marketingowy hype? Może przez brak Barela w teamie? Może przez nijakie rowery sprzed kilku lat? Może przez nazwę kojarzącą się z różowymi kwiatkami? Faktem jest, że nawet ja się złapałem na tym, że przygotowując zeszłoroczne zestawienie rowerów enduro do 8000 zł , na początku nie uwzględniłem w nim Rose’a. Po naprawieniu wtopy okazało się, że to jeden z najlepiej wyposażonych rowerów w zestawieniu.
Dlatego w tym sezonie z chęcią odpowiedziałem za zaproszenie do testowania modelu Uncle Jimbo w wersji custom-made, w ramach współpracy z Rose Bikes Polska. Na pełny test będziesz musiał jeszcze parę tygodni poczekać, a tymczasem zapraszam do zajrzenia w każdy zakamarek „Wujka”!
Oto obiekt trwającego jeszcze testu. Rose Uncle Jimbo to rasowy model enduro, z czterozawiasowym zawieszeniem o skoku 165 mm i kątem główki ramy 66 stopni .
Poza „Wujkiem”, w ofercie jest też na pierwszy rzut oka bliźniaczo podobny Rose Granite Chief (150 mm, 67 stopni). Zawsze trudno mi było pojąć różnicę między nimi, ale po wypytaniu kilku użytkowników, okazuje się że różnica na szlaku jest, i to całkiem spora. Gdyby odnieść Rose’y do oferty Gianta, Uncle Jimbo byłby Reignem, a Granite Chief – Trance’m. „Wujek” jest więc czołgiem do orania najtrudniejszych tras enduro .
Wracając do marki Rose . Ciekawa to firma (mimo że niemiecka)! Ponad 100 lat temu zaczynali od najmniejszego sklepiku w Bocholt (do dziś nikt nie wie, gdzie to jest), potem przerzucili się na sprzedaż wysyłkową, z ręcznie kserowanym „katalogiem” rozsyłanym po Niemczech. Pod koniec swojego istnienia katalog miał już ponad 1000 stron i nakład książkowego bestsellera. Jakiś czas temu ustąpił miejsca równie potężnemu sklepowi internetowemu .
Sklep ten zgarnia wszystkie nagrody prestiżowych konkursach na najbardziej nieseksowną i nieinspirującą stronę internetową w branży rowerowej. Mimo to, stoi za nią najpotężniejsza przewaga Rose nad konkurencją …
…jest nią bez dwóch zdań personalizacja .
Mimo że Rose jest marką sprzedającą bezpośrednio (direct-sale), to możliwość customizacji jest tu na wyższym poziomie, niż nawet w klasycznym sklepie. Dla porównania, w Canyonie możesz wymienić sobie mostek czy siodełko. W YT co najwyżej dokupisz pedały. Uncle Jimbo jest oferowany w trzech bazowych konfiguracjach, ale możesz wymienić w nich… wszystko. Konfigurator, choć brzydki jak noc, na bieżąco tworzy wizualizację Twojego nowego roweru, a link do gotowej konfiguracji możesz udostępnić np. na forum, do wyśmiania oceny.
Z tego powodu szczegółowe opisywanie specyfikacji nieco mija się z celem. Możesz założyć, że konfiguracja Uncle Jimbo nie ma absolutnie żadnych słabych stron . W końcu sam ją sobie wybrałeś, więc byłoby głupio przyznać się do błędu! A wybrać można wszystko – od poszczególnych elementów napędu, przez amortyzację, aż po pedały czy siodełko. Chcesz połączyć napęd Shimano z amortyzacją Rock Shoxa i hamulcami Magury? A do tego dorzucić sztycę KS, ulubione gripy i dopasowany kolorystycznie kokpit? Żaden problem!
Bardziej zakręcone pomysły mogą nieco wydłużyć czas oczekiwania , ale ten i tak nie jest najgorszy – zazwyczaj około 3-4 tygodni . Co ważne, Rose – jako rodzinna firma wywodząca się z tradycyjnego sklepiku – kładzie bardzo silny nacisk na jakość obsługi klienta. Ma oczywiście polskiego przedstawiciela , więc wszelkie pytania, skargi i zażalenia można obgadać bez nauki języka wroga . Kontakt jest sprawny, a przedstawiciel Rose udziela się nawet na rowerowych forach internetowych (nick paulsen ).
Wracając do konfiguratora – najlepiej wejść na stronę Rose’a i samemu się nim pobawić , składając wyimaginowany rower marzeń. Jeśli jednak od klikania wolisz patrzeć i czytać (mam taką cichą nadzieję… ;)), postaram się przedstawić Ci specyfikację „mojego” Uncle Jimbo i możliwości, jakie daje personalizacja przy zakupie.
Zaczynamy od najważniejszego: KOLORU ! :) Rama Uncle Jimbo dostępna jest w zajebistej wersji raw (gołe aluminium ze srebrnymi naklejkami) oraz widocznej na zdjęciach czarno-niebiesko-zielonej, dla miłośników kolorystycznego dobierania detali. Jak widać, zielona opaska z Rychlebskich Ścieżek (krzyk mody w kwietniu 2016) pasuje idealnie.
Pierwsza rzecz, jaką wypada wybrać po kolorze, to grupa osprzętu . Konfigurując ten model, nacisk został położony na to, co najważniejsze: amortyzację, koła, hamulce. Napęd jest w wersji econo : niezawodny, 11-rzędowy SRAM GX oferujący najszerszy zakres przy rozsądnej cenie.
Wolisz coś bardziej bling-bling, albo na przykład Shimano XT? Też jest – i to w wersji z przednią przerzutką lub bez . I to w kilku konfiguracjach rozmiarów zębatek. Do tego kilka różnych prowadnic/napinaczy. Rozpusta!
Po wybraniu grupy możną ją też modyfikować – np. dobierając lepszą manetkę czy inną korbę, jeśli np. jesteś fanem Race Face’a. Jedyne ograniczenie to brak możliwości mieszania producentów przerzutek/kaset – więc zestawienie napędu SRAM-a z kasetą Shimano nie jest możliwe.
Po napędzie czas na wybór zawieszenia . W ofercie jest kilka modeli Foxa, X-Fusion i Rock Shoxa (w tym nowy Yari).
Jak widać na zdjęciu, wybór padł na sprawdzonego Pike’a w najlepszej wersji RCT3 Solo Air .
Poza standardową regulacją wolnej kompresji, ma ona 3 zdefiniowane pozycje do szybkiego przełączania na szlaku.
Z tyłu do kompletu Rock Shox Monarch Plus RC3 , czyli defaultowy duet enduro.
Tu wybór jest niewielki: możesz wziąć wersję „bez plusa” albo Foxa Float X. Ale Kashima i tak nie pasuje do koloru ramy, więc zostaje Monarch ;)
Damper ma 3-pozycyjną regulację tłumienia kompresji dającą silny efekt psychologiczny na podjazdach i puszkę DebonAir , oferującą podobne działanie na zjazdach.
Ze stajni SRAM-a pochodzą też hamulce . Jak już wspomniałem, na tym elemencie nie było oszczędności.
Guide RSC to prawie topowy model. Wyżej jest już tylko Ultimate, którego aktualnie niestety brakuje w konfiguratorze (choć gdyby Ci bardzo zależało, i to da się załatwić).
Jeśli nie jesteś fanem „feelingu” hamulców SRAM-a, do wyboru masz też kilka modeli Shimano, Formuli i Magury.
Odnośnie hamulców… zastanawiasz się pewnie, czemu do cholery są srebrne?! Oto odpowiedź: ślicznie pasują do piast DT Swissa.
Koła to wyższy-niż-przeciętnie model DT Swiss E1700 Spline 2 z obręczami o szerokości wewnętrznej 25 mm. Od najczęściej widywanych E1900 Spline różnią się przede wszystkim tylną piastą z flagowym sprzęgłem DT Ratchet. Uwaga! To nie jest piasta dla miłośników głośnego cykania. Bębenek jest w czasie jazdy całkowicie niesłyszalny. Zalecany dzwonek.
Patrząc na rowery zawodników enduro i DH, trudno o inne opony, niż Schwalbe Magic Mary . Chyba najbardziej wszechstronny bieżnik z hardcore’owego końca oferty. Dostępne są też najpopularniejsze modele Continentala, Maxxisa i Geaxa. Przy okazji opon wychodzi jednak największa wada konfiguratora: nie można wybrać dwóch różnych modeli na przód i tył. Można jedynie zamówić dodatkowy komplet i trzymać jeden na zapas.
Zamontowana tu wersja to nowość: Bikepark Performance , czyli budżetowa (twardsza) odmiana Super Gravity. Na szlaku jest świetna i można na niej jeździć przy ciśnieniach poniżej 1,2 bara (z dętką!), ale trudno nazwać ją optymalnym wyborem do enduro – za sprawą masy, wynoszącej prawie 1500 g! Jak się zużyje, z powodzeniem może robić za odbojnik na tankowcu. Lub huśtawkę dla amerykańskich dzieci.
Równie bezkompromisowy jest kokpit Spank . Zwróć uwagę, że kierownica ledwo zmieściła się na zdjęciu. To dlatego, że ma 800 mm szerokości. Przyznam szczerze, że jeszcze na takiej nie jeździłem. Nie powiem, przy 170 cm wzrostu to ciekawe doznanie… No ale jak wiadomo, „łatwiej skrócić, niż podługasić”.
Można przebierać w pełnej ofercie Spanka i Race Face’a – w różnych kolorach (yes, yes, yes!) ;)
To samo dotyczy oczywiście mostka , przy czym tu dochodzi jeszcze Easton i Ritchey. W sumie 15 modeli plus opcje kolorystyczne. Ciekawostka: w konfiguratorze można sobie nawet wybrać, ile chcesz mieć podkładek pod mostkiem (i jakich – 16 wariantów!).
Bogaty jest też wybór gripów (m.in. sprawdzone modele ODI, Race Face), ale w niemieckim rowerze obowiązkowe są Ergony GE1 :) Bardzo miło wspominam je z Canyona.
Siodło to mega indywidualna kwestia, więc w ofercie jest aż 17 modeli , między innymi ten, brandowany przez Rose’a, z mega wielkim nochalem do dociążania przodu roweru na podjazdach.
Do tego – uwaga! – można je bez dodatkowych kosztów (poza różnicą w cenie) wymienić na inne w ciągu 4 tygodni od otrzymania roweru . Twój tyłek będzie wdzięczny polityce Rose’a.
Na pokładzie jest też oczywiście obowiązkowy Reverb Stealth . Przy zamawianiu można sobie wybrać skok lub… sztycę Kind Shocka. Jest też parę sztyc oldschoolowych nieregulowanych.
Zacisk z wajchą przy sztycy regulowanej? Małe faux pas i jedna z nielicznych rzeczy, których nie można sobie skonfigurować.
Takich ograniczeń jak widać nie jest wiele i naprawdę można sobie złożyć customowy rower w cenie typowej dla marek direct-sales . Rower w przedstawionej tu specyfikacji kosztuje ok. 3200 euro, czyli ok. 13 900 zł uwzględniając koszt wysyłki.
No dobra, ale nawet najdroższa, najlepiej dobrana konfiguracja nic nie pomoże, jeśli rama jest słaba. Czy ta w Rose ma jakieś ewidentne wady?
Jakość wykonania jest typowo niemiecka, czyli zajebista. Do poziomu dopracowania detali Canyona jeszcze trochę brakuje, ale spawy są równe i gładkie, a lakier dobrej jakości, z głębokimi kolorami – wygląda lepiej, niż na moich zdjęciach i DUŻO lepiej, niż na zdjęciach oficjalnych ;)
Mój ulubiony element to „bulwa”, w której osadzony jest górny link zawieszenia – wykonany przez hydroformowanie, bez dodatkowych spawów. Wygląda jak żywcem wyjęty z carbonowego Santa Cruza.
Damper jest w nim zamontowany klasycznie. Biorąc pod uwagę niemieckie przywiązanie do detali, można się przyczepić, że nie wszystkie śruby łożysk są pod kolor ;)
Zawieszenie to czterozawias z ogniwem Horsta , jak chyba we wszystkich niemieckich markach.
Tylna oś obrotu jest obniżona względem osi koła, co poprawia efektywność pedałowania (która faktycznie jest nienajgorsza).
Z kolei główna oś obrotu mieści się tuż nad suportem.
Suport to niestety pressfit . Nikt nie jest doskonały…
Troszkę też razi „poprzeczka” z kabla sztycy. Szkoda, że nie udało się poprowadzić jej bezpośrednio do górnej rury.
Poza tym szczegółem, prowadzenie kabli jest jedną z fajniejszych rzeczy w Rose . Wszystkie przewody są poprowadzone wewnątrz przedniego trójkąta, co nie tylko poprawia wygląd, ale też ułatwia mycie roweru.
Duże otwory ułatwiające serwis są zamknięte eleganckimi wkręcanymi zaślepkami. W modelu 2016 zostały one przeprojektowane tak, żeby kable nie hałasowały obijając się wewnątrz rur .
To zdjęcie jak dla mnie najlepiej podsumowuje jakość montażu Rose’a: idealny cable-routing prosto z pudełka! To naprawdę rzadki przypadek, żeby w fabryce długość wszystkich kabli została dobrana co do centymetra. Zazwyczaj dostaje się losowe spaghetti, które trzeba ogarnąć we własnym zakresie. Tu wystarczy pospinać zipami i mamy prowadzenie kabli żywcem wyjęte z instrukcji serwisowej Liteville’a. Szacun!
Ten wizerunek psuje trochę neoprenowa osłona wahacza – już dawno nie widziałem „dywanika” w rowerze tej klasy. Trochę się jednak czepiam, bo muszę uczciwie przyznać, że jest skuteczna (i za darmo) – Uncle Jimbo to najcichszy rower, na jakim jeździłem . Warto jednak okleić gumą/rzepem wewnętrzną stronę seatstay’a (tzn. górnej rurki wahacza), bo czasem łańcuch potrafi na nim „zagrać”.
Można wsłuchiwać się w szum gum, które mimo ok. 60 mm szerokości na brak miejsca w ramie nie mogą narzekać.
Kolejny fajny detal to wklęsła górna rura, trochę jak w Commencalach (w zasadzie to niepokojąco BARDZO jak w Commencalach…). Jeśli z jakiegoś powodu chcesz używać sztycy z zewnętrznym prowadzeniem przewodu, w zagłębieniu znajdziesz mocowania przelotek. Nie szukaj natomiast mocowania bidonu. Nie ma go.
Uncle Jimbo to rasowe enduro, więc paliwo masz wozić w plecaku. Poza wspomnianym na wstępie kątem główki ramy 66 stopni, na geometrię składa się stromy kąt podsiodłówki (75 stopni – efektywny) i krótkawy tylny trójkąt (432 mm). Realna wysokość suportu na Magic Mary 2,35″ to niecałe 350 mm. Baza kół w największym z (czterech dostępnych) rozmiarów przekracza 1200 mm.
Długość górnej rury jest dość konserwatywna. Reach dla wybranego przeze mnie rozmiaru M to 421 mm, czyli ciut mniej, niż standard. Problem w tym, że bardzo długa jest rura podsiodłowa (460 mm, zazwyczaj 430-440 mm). Będąc na granicy rozmiarów, wybór większego (co zdecydowanie polecam) może stanowić problem i zarazem największą wadę Uncle Jimbo. W moim przypadku (wzrost 170 cm, przekrok 77 cm) wysokość siodła wyszła na styk – uff… Rose idzie jednak za głosem klientów i przygotowywane obecnie modele będą miały bardziej progresywną geometrię.
Jak już jesteśmy przy cyferkach, jedna na pewno jest duża: masa „Wujka” w tej konfiguracji to 15,3 kg ! Przypominam jednak o absurdalnie ciężkich oponach (1,5 kg sztuka), założonych z dętkami. Na normalnych oponach tubeless, wyjdzie co najmniej o kilogram mniej, a okolice 14 kg to już całkiem sensowna wartość. Potencjał do odchudzania jest też w napędzie – wszystko zależy od tego, ile chcesz wydać.
Podczas jazdy, masa jednak przeszkadza zaskakująco mało. Dzięki stromej podsiodłówce i efektywnemu zawieszeniu rower wspina się całkiem sprawnie. Jeśli jednak lubisz podjazdy i podchodzisz do nich ambitnie, dużo lepiej do tego zadania nadają się lżejsi bracia: Granite Chief (27,5″, 150 mm) i Root Miller (29″, 130 mm).
No dobra, a w dół? Rose Uncle Jimbo to prawdziwy czołg – jest umiarkowanie skory do odrywania się od ziemi i innych zabaw, ale za to idzie jak przecinak, niezależnie od podłoża. Jeśli potrzebujesz roweru, który doda Ci +10 do pewności siebie, kupuj śmiało bez czekania na wynik testu. Zawody, bikeparki, najtrudniejsze warunki – to żywioł Uncle Jimbo.
Pod względem charakteru na szlaku, głównym konkurentem wydaje się być Giant Reign 1.5 LTD – w praktycznie w tej samej cenie, ale słabiej wyposażony. O kilka stów taniej można też kupić Canyona Strive Al 6.0 Race . Pozostałych konkurentów w tej klasie postaram się zebrać w postaci oddzielnego wpisu.
Słońce zachodzi, czas kończyć! Test jednak trwa, więc traktuj ten opis jako pierwsze wrażenia po dogadaniu się z ustawieniami zawieszenia (większy niż zwykle sag i szybszy rebound najbardziej przypadły mi do gustu) i kilku dniach śmigania. Jeśli jesteś głodny konkretów, masz dwie opcje: poczekać parę tygodni na pełny test lub podjechać do Wrocławia i przetestować samemu :) Można wziąć rower na cały dzień np. na Ślężę i przekonać się, co ta fura potrafi – do czego gorąco zachęcam! Okazuje się, że nie trzeba być blogerem, żeby za darmo rozbijać się po górach na cudzych rowerach ;)
Bikeporn Ci się spodobał? Rzuć okiem na poprzednie:
jak zwykle dobry porn, ale jest drobna nieścisłość:
„z czterozawiasowym zawieszeniem o skoku 165 mm i kątem główki ramy 65 stopni.”
” Poza wspomnianym na wstępie kątem główki ramy 66 stopni”
Dzięki, poprawione – jest 66 stopni :)
Sporo racji z tą marką. Jak kupowałem rok temu to się trochę bałem „noname’a”. Na szczęście niesłusznie. Jestem mega zadowolony ze swojego Granit Chiefa
P.S. Jeszcze więcej racji w ocenie odstrasząjacej strony :P
U nas w domu od zeszłego roku stoją dwaj „Szefowie”. Nie zawodzą nas jak do tej pory i dają dużo radochy :) Spersonalizowane co do joty i koloru. Jeden przyjechał z urwaną manetką Reverba. Bez problemu Rose zwrócił za jej wymianę w lokalnym serwisie – wystarczyła faktura. Poza tym banan w góre i w dół :)
…banan w górę… my w górę i w dół ;)
Strona zmieni się w przyszłym roku. Na razie wygląda jak wygląda, ale zdajemy sobie sprawę, że nawet drobny lifting jej za dużo nie pomoże…
Ja z pytaniem jak można wypożyczyć taki rower we Wrocławiu?
Np. przez forum: http://emtb.pl/forumo/showthread.php?tid=15668&highlight=rose
A jaki to model pedałów, jeśli można spytać?
HT PA01SS.
Kapitalna sprawa z tym „budowaniem” własnej zabawki. Jedynie co mnie mocno w tym rowerze drażni to „wzmocnienie” ramy przewodem od sztycy i neoprenowa osłona ramy. Wygląda tandetnie. Kupując rower za spore pieniądze takie wpadki projektantów nie powinny mieć miejsca.
Jest tylko jedna nieścisłość – w konfiguratorze nie ma możliwości wyboru amortyzatora RS Pike w wersji Solo Air – jest tylko wersja 2P i w zeszłym roku też tak było. Podobnie jak nie ma możliwości wyboru Foxa w wersji innej niż Talas. Pytanie więc w jaki sposób skonfigurowałeś Uncle Jimbo z RS Pike Solo Air?
W zeszłym roku nie było, to prawda. Ale w tym roku został dodany ze względu na odzew klientów. Może jak sprawdzałeś, to był jakiś chwilowy brak towaru?
Nie wiem jaka jest obecnie pozycja Meridy na rynku, ale nie wspomniałeś nic o ich rowerach – a ceny mają interesujące.
Miało być pod postem Rowery enduro do 8000zł. Sorry
Mam wujka od roku. Do zakupu skusił mnie głównie konfigurator. Kupując go nie miałem takiej wiedzy jak mam teraz czytając ten blog ale rzeczywiście konsultanci byli bardzo pomocni w doborze rozmiaru szerokości kiedy itd. Mając za sobą rok pomykania po różnych ścieżkach potwierdzam jedną rzecz… +10 do pewności zjazdu natomiast podjazd… no cóż żeby zjechać trzeba wjechać ale szału nie ma. Reasumując: Wujek zdecydowanie stał się członkiem rodziny.