Jak może wiesz, dołączyłem w tym roku do ekipy organizującej zawody TREK Enduro MTB Series, z chytrym planem pokazania Wam ich od kuchni. Pod koniec kwietnia spędziłem więc dwa dni w Przesiece, wędrując po przyszłych odcinkach specjalnych w towarzystwie osób odpowiedzialnych za ich przebieg.
1. Totalnie nie znam gór
To w sumie wiedziałem już wcześniej, bo jako mieszkaniec Katowic, w górach bywam tylko gościem, korzystającym z tras wytyczonych przez innych (czy to rowerowych traili, czy to szlaków pieszych).
Ale znajomość miejscówki niezbędna do wytyczenia dobrej trasy zawodów to poziom, którego do tej pory nie znałem. Zwłaszcza, jeśli mają to być zawody w formule on-sight, w której OS-y do ostatniej chwili są niespodzianką. Organizator musi więc wiedzieć więcej, niż nawet lokalni riderzy. Musi znać każdą ścieżkę. Nawet borsukową!
2. Najlepsze singletracki wymyślają borsuki
To oczywiście przenośnia, ale już sarny i jelenie nie byłyby przesadą. Chodzi bowiem o wąskie, dzikie ścieżki wydeptane przez zwierzęta (albo przez turystów chodzących siku?), które wymagają sporej dozy kreatywności, żeby w ogóle je zauważyć. Mi zaczynało się to udawać dopiero pod koniec drugiego dnia…
3. Jak się nie ma co się lubi…
…to się idzie w las i robi! Wytyczanie trasy zawodów przypomina składanie OS-ów z gotowych klocków. Czasem jednak do układanki brakuje kluczowego elementu i trzeba improwizować.
4. „Trail building” nie musi być trudny
Budowa singletracków to ciężki temat, ale nikt nie przyjeżdża na zawody enduro, żeby jeździć po Twisterze (prawda…?). Przystosowanie surowej, naturalnej, a jednocześnie ciekawej linii, którą jednego dnia pokona 300 osób (a nie 300 dziennie przez okrągły rok) okazuje się dużo prostsze.
Podczas pierwszego obchodu trasy nawet nie używamy narzędzi, żeby nie zostawiać śladów ułatwiających odszukanie nowych linii przed zawodami (na dmuchawę, grabie i piłę przyjdzie czas tuż przed imprezą).
Na początek wystarczy linia przejazdu wytyczona w szalonej głowie Łukasza (pozdrawiam ;)) podparta borsukową ścieżką, czy dawnym szlakiem. Reszta to kosmetyka: usunięcie luźnych patyków i gałęzi, udrożnienie zalewającego trasę strumyka, ułożenie drewnianego najazdu na skałę, czy przesunięcie powalonego drzewa. Oczywiście wszystko w granicach rozsądku…
5. Leśnik is king
Ustalenie przebiegu OS-ów to nie tylko sztuka nawigacji, ale też negocjacji. Zaczynają się one w zasadzie zaraz po zakończeniu sezonu i ciągną się miesiącami. Pierwsze obejście trasy w Przesiece miało miejsce w październiku, a rozmowy z Nadleśnictwem Śnieżka zaczęły się w listopadzie…
I wcale nie wynika to ze złej woli leśników! Nadleśnictwo realizuje założenia ustaw i czasem po prostu nie wszędzie może nas wpuścić – a to obszar Natura 2000, a to planowane prace leśne, a to cietrzew rucha dba o przedłużenie ciągłości zagrożonego gatunku…
6. Nie tak prędko…
Negocjacje mogą przeciągać się też dlatego, że większość „oficjeli” naturalnie kojarzy zawody rowerowe z drogami szutrowymi. Z kolei nam oczywiście chodzi o ominięcie ich jak najszerszym łukiem. Również ze względu na bezpieczeństwo.
Sekcje dzidowania na wprost nie są ani fajne, ani bezpieczne. Dlatego już podczas obchodu trasy, trzeba zauważyć groźne miejsca, oszacować prędkość i jeśli nie da się „uciec” w techniczny teren – zaplanować szykany.
7. Zawody to nie tylko zawody
Jako zawodnik, potrafiłem docenić (lub zbesztać…) logistykę, ale widziałem tylko 10% tego, co się dzieje za kulisami ścigania. Przykłady:
- Jaka powinna być kolejność OS-ów, żeby zapewnić płynne migracje pomiaru czasu (jednocześnie mogą działać 2 odcinki) i ratowników medycznych?
- W których miejscach ustawić każdego wolontariusza, strażaka, medyka?
- Jaką długość powinny mieć dojazdówki, żeby obstawa trasy zdążyła przejść na kolejny OS, a zawodnicy nie padli na zawał?
- Kto będzie odpowiadał za pomiar czasu, jakie ma w tym doświadczenie?
- Jak wszyscy się porozumieją w górach bez zasięgu telefonów?
- Jak zsynchronizować czasy startu i mety, zapisywane ręcznie jako backup elektronicznego pomiaru?
- Na ile samochodów mamy pozwolenie wjazdu do lasu? Kto pojedzie którym autem? Które da radę wjechać w dane miejsce?
- Kto dzień wcześniej dogada się z Gminą i Nadleśnictwem, żeby odpowiednie szlabany na górskich drogach dojazdowych były otwarte? Co, jeśli mimo zapewnień, któryś pozostanie zamknięty?
O kwestiach związanych z pomiarem czasu, załatwianiu pozwoleń z Gminami, czy negocjacjach ze sponsorami nawet nie wspominając… Takich wypływających z doświadczenia pytań pada mnóstwo i decydują one o sukcesie lub porażce zawodów. Im więcej możliwych problemów przewidzisz, tym mniejsze ryzyko fakapu. Ale…
8. Nie wszystko da się przewidzieć
To akurat sam wiesz z zawodów – czasem po prostu auto utonie w błocie, pomiar czasu nawali, a fragment trasy zostanie zalany strumieniem „przekierowanym” przez prace leśne czy wiatrołomy.
Po obchodzie trasy w Przesiece, jedną rzecz przewiduję jednak z całą pewnością: to będą jedne z najfajniejszych OS-ów, na jakich startowałem i cieszę się, że miałem w nie swój skromny wkład! :) Zawody odbędą się 16 czerwca – więcej na www.enduromtbseries.pl (zapisy trwają).
PS. Jeśli zastanawiasz się nad startem, polecam też poradnik „ABC zawodnika” mojego autorstwa!
Inne powiązane wpisy na blogu:
- Hajlajtsy: Enduro MTB Series Przesieka 2016
- Hajlajtsy: Zlot Kellys Enduro MTB Series Przesieka 2017
- Jazda on-sight czy trening na trasie?
- Budowa tras rowerowych – wszystko, co chciałbyś wiedzieć
To Przesieka nie będzie „on-sight”?
Będzie :)
fajny wpis:) zawsze dobrze coś zobaczyć od tej drugiej tajemnej, często niedocenianej strony:)
Ciekawy tekst. Jedna uwaga – wytyczanie trasy zawodów powinno się odbywać z poszanowaniem przyrody, czemu nie służy drwiący fragment na temat cietrzewia. To rowerzyści są gośćmi w lesie, który zamieszkują zwierzęta, a nie odwrotnie. To potrzeby gospodarzy lasu są ważniejsze niż rozrywka endurowców i gawiedzi. Trzeba pamiętać, e tego rodzaju zawody to dla lasu, ściółki i zwierząt katastrofa porównywalna dla nas z najazdem Wanadalów na Rzym. Promowanie zrównoważonego podejścia do turystyki rowerowej, trailowej czy enduro powinno mieć swoje miejsce na tym portalu. Skoro opisujesz wyznaczanie tras, warto poświęcić temu pewien fragment, jest to równie istotne, jak kultura jazdy itp.
Pzdr
Dlatego właśnie wszystko jest uzgadniane z Nadleśnictwem.
Natomiast zupełnie nie zgodzę się, że zawody to „katastrofa” dla lasu – piszesz, jakbyś nigdy nie widział zawodów enduro. Trasa niemal w całości biegnie po istniejących ścieżkach, więc ewentualne zniszczenie ściółki ogranicza się do wąskiej nitki trasy na kilku stosunkowo krótkich odcinkach, przejeżdżanych jednokrotnie przez ok. 200 osób (a nie 2000, jak na maratonach).
W porównaniu do powszechnej wycinki prowadzonej za pomocą ciężkiego sprzętu, to jest drobnostka, która prawdopodobnie „zagoi się” po kilku ulewach.
Słusznie, że piszesz o zrównoważonym podejściu, ale równowaga to nie jest popadanie ze skrajności w skrajność. Lasy też są dla ludzi, a kolarstwo górskie to jeden z najbardziej przyjaznych dla natury sposobów na korzystanie z nich.
Zgadzam się z Michałem – lasy w większości przypadków nie są pierwotnymi puszczami, tylko terenami od wielu lat w różny sposób eksploatowanymi – obecnie zdecydowana większość lasów jest traktowana przez władze jak wielkie chlewnie i zapasy drewna, bez żadnych sentymentów. Sposób w jaki endurowcy korzystają z lasu jest jednym z najbardziej mu przyjaznych.
Hehe, nie o to biega zupełnie. Nie chodzi aż tak bradzo o zniszczenia ściółki (chociaż w niektórych miejsca jej zniszczenie nie daje szans na odrodzenie, a jest zaczątkiem lokalnej erozji), tylko bardziej o płoszenie zwierząt. Przedstawię to bardziej obrazowo. Wyobraźcie sobie, że mieszkacie sobie spokojnie w domu. Urodził się Wam potomek, albo właśnie oczekujecie na urodzenie potomka. Nagle pod waszym domem cały dzień przemieszcza się horda dziwnych wrzeszczących agresywnych stworzeń na dziwnych urządzeniach. A wokół nich jeszcze więcej innych stworzeń. A Wy macie taką wrażliwość, że ze stresu porzucicie potomka (umrze z głodu), poronicie oraz nigdy już w to miejsce nie wrócicie założyć drugi dom. Wyobraźcie sobie koledzy, że są takie gatunki ptaków, które spłoszone porzucą lęg, czyli porzucą potomstwo, porzucą gniazdo i nigdy do niego nie wrócą. I te gatunki nie są wcale takie rzadkie. Generalnie masowa turystyka i związana z nią antropopresja jest dużym zagrożeniem dla przyrody, a zwłaszcza dla bioróżnorodności. Presja na przyrodę na zawodach enduro nie trwa jeden dzień. Potem zostają ślady, śladami każdy chce się przejechać („jechałem trasą OS zawodów mistrzostw polski( itd itp.
Porównywanie zawodów do planowej gospodarki leśnej pasuje jak pięść do nosa. Zabiegi gospodarcze w lasach prowadzone są planowo w długich odcinkach czasu i poza sezonem lęgowym, wykonywane przez niewielkie grupy zorganizowanych osób działających profesjonalnie. Nad hordą ludzi nie da się zapanować.
Nie chodzi o to, żeby nie organizować zawodów, tylko o to, żeby na tym skądinąd BARDZO CIEKAWYM blogu promować (akcentować) uprawianie enduro czy trail z poszanowaniem przyrody, bo z tym jest u nas fatalnie. Zero wyobraźni, zero wrażliwości przyrodniczej, fajnie się jeździ na dziko, tylko potem są tego konsekwencje. Moim zdaniem jest to ważnym, a przemilczanym elementem kultury i etykiety. Tak samo, jak zabieranie z gór swoich śmieci czy pomoc innym na trailu. To tyle, życzę Wam, żebyście tak jak ja jeżdżąc po lesie doceniali bogactwo gatunków zwierząt w nim zamieszkujących, bo niekiedy podniesienie głowy do góry i rozpoznanie różnych śpiewów daje równą satysfakcję, co zrobienie KOM-a czy zaliczenie nowej trasy.
Brzmisz jak ekologiczny neofita. Planowa gospodarka leśna jest prowadzona z nastawieniem na maksimum zysku. Z Twojego opisu który brzmi jak formułka ze slajdu wykładowego w akademii rolniczej wynika że spychacze, koparki, budowa szerokich szutrowych dróg i zwozka drewna na masową skalę to balsam dla lasu a prawie bezdźwięczne silniki diesla o mocy 300km+ to muzyka doskonale dopełniająca szum lasu. Absurd.
Rozumiem obronę swojej racji ale dlaczego upierasz się, że skoro ktoś (tu: maszyny, wycinki etc.) brudzi i hałasuje to Ty (choćby w innym miejscu i czasie albo nawet na dużo mniejszą skalę) jesteś automatycznie w pełni usprawiedliwiony w swoich działaniach. To, że gospodarcze wykorzystanie lasu powoduje w nim pewne szkody i nie jest „zgodne z naturą” nie znaczy że możemy radośnie razem zadeptać wszystko, czego te straszne maszyny typu LKT nie rozjechały ;)
To nie blog o LKT i wycinkach. Patrzmy na siebie i dbajmy o swoją kulturę.
Michał, sęk chyba jednak w tym, że przy tym tempie rozwoju mtb i enduromtb, te „znikające po kilku ulewach” ścieżki OS-ów, najczęściej dzięki stravom czy innym trailforksom stają się „oficjalnymi” trailami z regularnym (mniej lub bardziej) nawiedzaniem…
Może w Bielsku? W Przesiece jakoś nie widzę rozjeżdżonych, „oficjalnych” traili…
możecie polecić jakieś trasy w pobliżu Bytomia/Katowic?
Szczerze? Bielsko :P
W Katowicach w lesie murckowskim kiedyś coś było, ale jaki jest stan w tej chwili, nie wiem…
Trasy „DH” i dirtów już niestety nie ma…
Michale, jeśli ty znasz przebieg oesów i będziesz startował w tych zawodach to już nie będą one on-sight :/
Niech startuje i robi później hajlajtsy. Pewnie wszystkich zadowoli to, bo i tak w czołówce nigdy nie jedzie. W ostateczności niech jedzie nawet za free, robi reklamę zawodom i niech będzie tylko na końcu nie klasyfikowany do punktów.
W sensie, że znajomość trasy jednej osoby ze środka stawki psuje rywalizację wszystkim? :)
PS. Bez obaw, pojadę głównie po to, żeby napisać relację, w wynikach będzie to uwzględnione (jakiś DNF czy coś).
Michał, nie miałeś może włączonej Stravy podczas tego obchodu? ;) hue hue
Szacun dla projektantów tras on-sight