Ależ dawno nie było tu artykułu z cyklu Showtime! Ciekawe dlaczego? [Tu wstaw dowolny frazes o branży rowerowej i pandemii]. Na szczęście debiutująca w tym roku impreza Joy Ride Days w Szczyrku zrobiła co mogła, żeby odwrócić złą passę. Co ciekawego można było obejrzeć i pomacać?
Disclaimer: zestawienie ma charakter niekomercyjny, tzn. nikt za nie nie zapłacił, ale bezkrytycznie jaram się w nim najfajniejszymi produktami marek, z częścią których w przeszłości współpracowałem (lub mam nadzieję współpracować w przyszłości!).
Joy Ride Days Szczyrk – najciekawsze nowości z targów
Na pierwszy ogień hajlajt targów, czyli rowery polskiej marki Prime. Jeśli nic Ci to nie mówi, powinieneś szybko nadrobić zaległości, bo lada moment to może być trzeci najbardziej rozpoznawany i uznawany na świecie rodzimy brand, obok NS Bikes i Antidote.
Jeśli chodzi o ogólny charakter, Prime bardzo przypomina tę drugą markę. To znaczy jakościowo jest to absolutny high-end bez kompromisów, do którego z zamglonymi oczami wzdychają nawet najstarsi wyjadacze branży. Ramy są wykonane w całości z karbonu (włącznie z obydwoma łącznikami zawieszenia), a ręczna produkcja obejmuje też malowanie – widoczne na zdjęciach „plamki” to indywidualny wzór wyróżniający każdy egzemplarz.
W ofercie są dwa modele: Rocket (DH) i Thunderflash (enduro). O ile mnie oczywiście bardziej interesuje ten drugi, to najbardziej zachwycił mnie jeden detal zjazdówki: sztyca „aero” dopasowana kształtem do profilu rury podsiodłowej. Sztosiwo, jak mawia młodzież!
Thunderflash z oczywistych względów nie może się pochwalić takim porno-dodatkiem, ale i tak robi ogromne wrażenie. I co ciekawe, nie zabija ceną aż tak bardzo, jak myślisz. Porównywalne marki liczą sobie od 5000 euro wzwyż za ramę, a Prime w tej cenie oferuje już kompletny rower.
Jego specyfikacja wprawdzie nic nie urywa, ale już wariant na osprzęcie adekwatnym do ramy (ten biały na zdjęciu) to koszt 6000 euro, czyli niewiele więcej od najtańszego Speca Enduro. Dalej dużo, ale po obejrzeniu Prime’a na żywo, wiem co bym wybrał.
Drugim rowerem, jaki zrobił na mnie duże wrażenie, był Mondraker Crafty Carbon XR (ależ oczywiście, że na blogu 1-e-enduro nie mogło zabraknąć elektryka). To moim zdaniem najładniejszy e-bike z silnikiem Boscha i akumulatorem 625 Wh.
Ale na wspomaganiu elektryczne gadżety się tutaj nie kończą – topowa wersja jest fabrycznie wyposażona w system MIND, czyli… telemetrię zawieszenia!
W połączeniu z aplikacją na smartfonie, system ten ułatwia znalezienie idealnych ustawień zawieszenia w oparciu o dane ugięcia widelca i dampera w zależności od prędkości (całość można nałożyć na dane z GPS).
A jest co ustawiać – Ohlins był na targach mocno reprezentowany przez dystrybutora, ale nawet u niego jeszcze ciepły widelec RXF 38 wzbudził zainteresowanie. To prawdopodobnie jeden z pierwszych egzemplarzy w Polsce.
Na Ohlinsa można było się też poślinić w innych rowerach, na przykład w tym… juniorskim Marinie na kołach 24″! [tu z kolei wstaw dowolny tekst z cyklu „za moich czasów…”]
Zresztą odniosłem wrażenie, że fajne rzeczy dla dzieciaków były motywem przewodnim targów. Ciekawostka: ten model w katalogu producenta manekinów figuruje pod nazwą „Creepy Little Bastard”. Tak było. Nie zmyślam.
Widać, że osoby takie jak ja, które wychowały się już na fajnych rowerach, na dobre weszły w wiek rozrodczy i producenci to zauważyli, wypełniając ofertę rzeczami w rozmiarze XXXS. Były na przykład rękawiczki…
…zbrojki…
…koszulki…
…i błotniki w milionie wzorów, które zapełniły całe stoisko (serio – cały stragan błotników, od wesołych świnek po klimaty nacjonalistyczne, ogólne szaleństwo!). Znalazłem nawet wzór odpowiedni dla siebie.
Był też chyba najlepszy patent na fotelik: Kids Ride Shotgun, czyli siodełko mocowane na górnej rurze, z opcjonalną kierowniczką przykręcaną do kierownicy właściwej.
Jazda na tym musi być w opór przerażająca – na szczęście użytkownikom wypada jeszcze korzystać z pampersów. Podobno dziecko wychowane na Shotgunie, po wskoczeniu na swój pierwszy własny rower, od razu leci wszystkie hopy na Zbóju i Otiku.
Dlatego dobrze, żeby tym rowerem było na przykład takie Norco Fluid FS 2 20.
A kilka lat później można się przesiąść na przykład na taki model. Norco Shore 1 to współczesna interpretacja roweru do freeride’u…
…i przy okazji przegląd bieżących trendów w zawieszeniu (czterozawiasowy high pivot) i geometrii (mocno zróżnicowanej zależnie od rozmiaru).
Przy okazji jest to jeden z przedstawicieli wymierającego gatunku rowerów na aluminiowej ramie, ale z wypasionym zawieszeniem. Pomyślałbyś, że dzięki temu jest tani? Hehe xD No więc nie. Mówimy tu o cenie na poziomie opisanego wyżej Prime’a, i to lepiej wyposażonego (prawie 29 tys. zł).
Dużo sensowniej wyceniony aluminiowy rower z dobrym zawiasem – Ibisa Ripmo AF – można było obejrzeć na straganie Banana Bikes, polskiego dystrybutora sprężyn Sprindex. Od zwykłych różnią się one „wbudowaną” regulacją twardości, w zakresie około 50 lbs (dokładny zakres zależy od długości sprężyny).
Dobra rzecz dla osób niepewnych właściwej twardości lub wypadających pomiędzy standardowymi wartościami (czyli pewnie dla 90% populacji). Ale najfajniejsze jest to, że w 5 sekund można tym odczuwalnie zmienić charakter roweru pod daną trasę – co generalnie jest słabą stroną damperów ze sprężyną stalową. Aha, co ciekawe, Sprindexy wcale nie są cięższe od fabrycznych sprężyn Foxa czy RS-a – wręcz przeciwnie!
Specjalnością Banana Bikes są jednak własnej produkcji lekkie i minimalistyczne ośki do amortyzatorów. Dobry upgrade np. kiedy nie potrzebujesz szybkozamykacza, albo w tylnym kole i tak masz ośkę na imbus. Sam w swoim Rock Shoksie wywaliłem ciężko działającą dźwignię Maxle pierwszej generacji i moje życie wypełniło się szczęściem.
Pozostając w temacie drobnych, ale przyjemnych upgrade’ów – dawno temu na Facebooku polecałem Wam wentyle V-Max o nietypowej, bardzo „przewiewnej” konstrukcji, która ułatwia uszczelnianie opon tubeless czy sprawdzanie/uzupełnianie poziomu mleka. Moją uwagę przykuła uproszczona wersja tego rozwiązania – rdzenie wentyli kompatybilne ze standardowymi korpusami. Dzięki temu, w razie fakapu na trasie, zawsze można wrócić do klasycznego rozwiązania.
Na tym samym stanowisku można było też pomacać jeden z najtańszych karbonowych fullface’ów na rynku: 7iDP Project 23 Carbon.
Kask kosztuje 1290 zł, waży 922 g, mimo bardzo rozbudowanej wentylacji jest certyfikowany do DH, no i ma magnetyczne zapięcie Fidlock, które uzależnia bardziej niż Instagram i kokaina razem wzięte. Dostępne jest pięć rozmiarów skorupy i dwa kolory (jest też cały czarny, ale zaufaj mi, niebieski rządzi).
Jeśli akurat potrzebujesz pełnoprawnego fullface’a do haratania bikeparków, trudno jednak byłoby przejść obojętnie obok króla tej kategorii w najnowszej odsłonie: Troy Lee Designs D4. Był też nowy otwarty model A3 (#chcęto!) i przewiewny, endurowy Stage, którego zdjęcia nie zrobiłem, bo i tak już się na niego napatrzyłeś na blogu (#polecam!).
Ten sam dystrybutor ma też w ofercie markę DMR, producenta prawdopodobnie najlepszych na rynku gripów (Deathgrip – nie jeździłem, ale wymiatają w każdym porównaniu) i pedałów platformowych (kultowy już model Vault).
Ja jednak od wielu lat jestem wyznawcą „plastików”, dlatego przedstawiam Ci moje nowe nadworne platformy, które będę przykręcał do wszystkich testowanych rowerów: DMR V11. Swoją drogą, jeśli chciałbyś zobaczyć na blogu przegląd Top 10 najlepszych pedałów i chwytów, daj znać w komentarzu!
Pozostając w klimatach LGBT, fajnie też wyglądały platformy TAG Metals T3 – też nylonowe i dostępne w kilku ładnych, nasyconych kolorach (na przykład czarnym).
Bardzo przypadła mi też do gustu kolorystyka nowych długich spodni TYGU. Używam bieżącego modelu i moim zdaniem jest to najlepszy produkt tej marki, o ile tylko pasuje Ci downhillowa stylówa (tzn. zwężane nogawki).
Na wtajemniczonych na stoisku TYGU czekało parę prototypów spod lady: ultra-lekka zbroja z wyjmowanym protektorem pleców o bardzo nietypowej, przewiewnej konstrukcji…
…i kolejna ewolucja rękawiczek, jeszcze bardziej wylajtowana od poprzednich.
Ostatnia nowinka z cyklu „spy shots” to kurtka przeciwdeszczowa, która ma być przede wszystkim tania i kompaktowa – po złożeniu zmieści się do nerki lub większej kieszeni.
Połączenie lekkości i niskiej ceny nieuchronnie oznacza kompromis w wodoodporności lub oddychalności. Wojtek z TYGU uczciwie przyznaje, że tak też jest w tym przypadku – zamiast zaawansowanego materiału odprowadzającego wilgoć, postawił on na duże, rozpinane wywietrzniki z przodu (są one całkowicie przelotowe – to, co widać pod spodem, to jersey).
Do deszczowej jazdy bikeparkowo-shuttlowej, taka niedroga „ceratka” powinna być jak znalazł (cena jeszcze nie została ustalona, ale prawdopodobnie będą to okolice 250 zł).
Odświeżoną kurtkę pokazał też FOOG. W tym przypadku jest to bardziej softshell, przeznaczony na chłodne dni. Parafrazując klasyka, „autumn is coming!”
Produktów spod lady można było też spróbować na stoisku The Trail, ale nie mogę ich pokazywać przed 22, bo dość słabo wpisują się w poruszaną wyżej tematykę dziecięcą.
Więc zamiast tego: nowa ultra-przewiewna koszulka dla quasi-ekshibicjonistów (nie zapominajmy, że lato nie powiedziało jeszcze ostatniego słowa! Mam nadzieję…).
Oferta innych firm odzieżowych również była interesująca.
Idealnie pasowałaby do bardzo ostatnio modnej koncepcji namiotu dachowego – Thule przytargało ze sobą nowy model Tepui Foothill, który wyróżnia się węższą konstrukcją…
…umożliwiającą zamontowanie obok bagażnika rowerowego czy dwóch (na zdjęciu wygląda to ciasno, ale w testach czytałem, że przy dłuższych belkach nie ma z tym problemu).
Joy Ride Days Szczyrk – podsumowanie
That’s all, folks! Trzeba uczciwie przyznać, że targi w ramach Joy Ride Days były bardzo skromne w porównaniu do targów w Kielcach czy Kluszkowcach. Zabrakło mi też testów rowerów – pod tym względem chyba coś nie pykło, bo czytając zapowiedzi Joy Ride Days przed sezonem, odniosłem wrażenie, że będą one jedną z głównych atrakcji.
Ale Joy Ride Days w Szczyrku to trochę inna impreza niż Kluszkowce (i oczywiście totalnie inna, niż Kielce), nastawiona przede wszystkim na jazdę w bikeparku z karnetem za pół ceny, wycieczki na elektrykach, szkolenia i zabawę w luźnych konkurencjach typu „strong man and woman”, konkurs na najwyższego bunnyhopa czy Strava challenge. Targi są tu tylko dodatkiem, istotnym, ale przede wszystkim sprzyjającym luźnym spotkaniom ze znajomymi i pogaduchom o rowerach. Jeśli taki był plan, to wyszło naprawdę spoko!
Nie mam teraz obu pod ręką, żeby zweryfikować, ale katalogowo:
Wheel Up: 110×100 mm
DMR: 105mmx105 mm
Ogólnie DMR to jest marka, której można bezgranicznie ufać w kwestii kształtu platformy, rozkładu pinów itd. ;)
Lidka
3 lat temu
Na te okoliczność rozprułam poduszkę,wyciągnęłam oszczędności życia z nadzieję że coś sobie kupię…I co?! Nic! Albo nie wyciągnięte jeszcze z auta,albo nie ma, albo On ceny nie zna bo żona się tym zajmuje przyjdz dziecko później. Ze spuszczoną głową i łzami w oczach opuściłam targi :( może dlatego że to było popołudnie w piątek i było jeszcze za wcześnie? Spodnie tygu: serio Ci odpowiadają? Bo wdg mnie materiał taki szmaciany, średniej jakości.
Ja byłem w sobotę i już wszyscy byli ogarnięci ;) Choć jak to na targach – z kupowaniem bywa różnie. Niektóre firmy miały nawet specjalnie promocyjne cenniki, inne raczej nie nastawiały się na sprzedaż.
Co do spodni Tygu – no serio :) Co masz na myśli przez „szmaciany”?
OK, zrobi się :) Wersję skróconą masz już powyżej ;)
Wojtek
3 lat temu
Co do patentu Kids Ride Shotgun, posiadam od kilku miesięcy identyczne rozwiązanie tylko pod inną nazwą, Kids Ride Shotgun na Amazonie widzę jest wyceniane na 150 USD, ja mój fotelik kupiłem za 180 ale PLN tak samo na Amazonie:), świetny patent, mało popularny u nas, całe wakacje tak przejeździłem z 2.5 rocznym dzieckiem (właściwie prawie 3 letnim), nie spotkałem nigdy nikogo w Parku Śląskim z czymś takim a sam przeważnie widziałem ściągam wzrok innych ludzi na siebie. Ja bardzo to polecam, jak byś chciał coś więcej o tym napisać chętnie jakoś możemy się ustawić bo jestem z niedaleka i jeżdżę tak głównie po WPKWiU ale na Paderewie mam teściów i też często tam bywam z dziećmi, a pamiętam sam szukałem rozwiązań dla takich ludzi jak ja którzy maja tylko jeden rower full do którego żaden fotelik nie ma szans pasować (dobra lekko kłamie, mam dwa ale drugi to szosa i do niego tez fotelika nie wsadzę a jak bym kupił 3 rower tylko do wożenia dziecka to by mnie żona wywaliła z domu), i w Polskim internecie nie znalazłem praktycznie żadnych informacji na ten temat, wiec pomysł na jakiś wpis dla ludzi jak to napisałeś którzy wychowali się już na fajnym sprzęcie i weszli w wiek rozrodczy bardzo ciekawy :)
cześć, a myślisz, że była by szansa zamocować ten fotelik (przypuszczam, że to GO TOP z Amazona) na rower Giant jak na poniższym zdjęciu? (przypatrując się mojemu rowerowi i szkicowi fotelika Go Top z Amazona mam jednak wątpliwości, a nie ukrywam, że chciałbym go kupić. dzięki za pomoc
Nie dostałem maila, że mam odpowiedź:) teraz dopiero sprawdziłem. Mieszkam ok. 60 km od Katowic, ale moze coś wykombinuję:) no chyba, że sie wybierasz na Kozią Górkę do Bielska albo okolic. Zapraszamy spoko traski:)
Mi się jednak dobrze układa w małżeństwie i wole tego nie psuć:) już drugi rower był negocjowany pod jeżdżeniem z dziećmi wiec trzeba było szukać rozwiązania które to umożliwi :)
Cześć, szybko się zakłada ten patent i jak oceniasz bezpieczeństwo? Póki co mały ma 1,5 roku więc ciągnę go w przyczepce, ale na krótkie wypady to może być ciekawa opcja i więcej zabawy niż siedzieć zamkniętym w „wózku”.Mam tylko fulla więc siodełko też odpadło.
Bardzo szybko się to składa, ja schodzę z młodym do piwnicy montuje to szybko jak on czeka i jedziemy trwa to może z 3-4 minuty, kwestia bezpieczeństwa to cóż, myślę ze tutaj kwestia jest do dyskusji, ja się nie boje ale młody siedzi pewnie na tym siodełku i nie kombinuje, czasem kierownicą próbuje ruszać czy zmienić przerzutkę ale nie jest to nic groźnego, do tej pory odpukać żaden upadek z nim mi się nie zdarzył, ale nie jest to rozwiązanie które umożliwia szalenie na rowerze chociaż spokojnie z nim wjeżdżam w różne leśne ścieżki które są w parku i można fajnie pojeździć po za główna trasa, pytanie jak fotelik z tylu chroni podczas upadku, No i oczywiście kask to sprawa bezdyskusyjna i musi być. Ja zacząłem z tym jeździć pierwszego czerwca, dzieciak mial wtedy 2 lata i 7 miesięcy i był to wg mnie idealny moment przynajmniej dla mojego dziecka.
My jeździmy równo od 2 roku życia Ale to kwestia indywidualna i w zasadzie nic nie mówi.
Tez mam ten tańszy model kupiony prosto z chin. Z tego co zauważyłem to w porównaniu do oryginału to podnóżki sa plastikowe a w Kid Ride shotgun są CNC.
Mam tez fotelik Hamaxa [no i 2 rower….] i syn woli jeździć w tym z przodu.
Dzięki Wojtek za pociągnięcie tematu – do mnie nawet jakiś czas temu pisał Shotgun z propozycją testu, ale jakby to powiedzieć, brakuje mi odpowiedniej osoby w redakcji ;)
Siodełko shotgun pokazuje na swoim youtube Piotr Szwedowski. Siodełko ma też teraz nową wersję. Ja używam (i polecam!) konkurencyjny MacRide, do którego nowy shotgun się upodobnił. Jeżdżę już z drugim synem w ten sposób, młodszy zaczął jeszcze przed skończeniem 2 lat (ale to trzeba bardzo ostrożnie, pomogło doświadczenie z pierwszym). Na MTB nie ma lepszego sposobu. Przyczepki prawie nie używamy. Jeździliśmy po Singlach Świeradów/Smrek czy w BikeParku Zieleniec w tym roku. Dla dzieciaków i taty super zabawa(!) młodszego musimy trzymać z dala od garażu bo od razu szuka kasku i pokazuje na mój rower :-).
Ps. Ciekawe to (i może wskazywać trendy), że autor mimo teoretycznie jeszcze braku własnego zainteresowania (?) bardzo zwrócił uwagę na produkty kierowane do rowerowych rodziców. Wygląda to na bardzo silny trend obecnie i w najbliższej przyszłości.
Wojtek
3 lat temu
Eeee. Ja tam potestowałem Slasha. A przecież i Primem można było pojeździć tylko trzeba było odpowiednio wcześnie przybyć.
W sumie pojechałem głównie obejrzeć gatki Tygu i pojeździć. Pojeździłem aż mnie deszcze dopadły wieczorem. A rano zakwasy w rękach :D
A co do Tygu . Spodnie pomacałem przymierzyłem i obtestowałem. Z zakupu zadowolony jestem. A prócz tego wpadł krótki i długi jersey. Długi mega przewiewny, nawet pod zbroją na szczycie mi duło. Z ekipą od X-factora(mojego opancerzenia) pogadałem pewne patenty wzbudziły zainteresowanie. Szkoda że nie wszystko widziałem, ale cóż, dzień z gumy nie jest. Było spoko.
Szkoda że nie miałem możliwości uścisnąć Twej dłoni.
Pozdro.
No tylko Slasha to w Szczyrku można sobie wypożyczyć w dowolnym terminie… A jednak w targowych testach najlepsze jest to, że jednego dnia porównujesz różne rowery. Wtedy ich cechy/wady/zalety są najbardziej widoczne.
Ale normalnie trzeba płacić, co prawda za cały dzień a tu za darmo z karnetem na wjazd. Faktem jest że było ubogo. Bo prócz Treka był Marin i wspomniane wyżej. Ja w sumie po co innego pojechałem i mam. W sumie producenci teraz nie muszą sie starać o promocje rynek zabija sie o wszystko i w każdej cenie. Jednak był by to festiwal rowerowy pełna gębą jak by wystawcy zapełnili cały parking.
Napiszę to tutaj – sorry Michał, ale muszę to wyrzucić z siebie:
Dla mnie otoczka „targowa JoyRide” to straszna lipa i mega nie podoba mi się zarówno podejście wystawców jak i atmosfera tam panująca. Już tłumaczę.
Zbiorę tu kilka sytuacji zarówno z Kluszek jaki Szczyrku (przypominam, piszę jedynie o części targowej, nie będę również wskazywał konkretnych marek).
Większość naje**na ! Nie piszę tutaj o lekkim wstawieniu, w Kluszkach gość sprzedający nam „coś tam” nie był w stanie obsłużyć terminala. W wielu pozostałych stoiskach, puste butelki słaniały się po podłodze. Nie bawię się w Matkę Teresę, ale źle się na to patrzyło, szczególnie na trzeźwo.
W Szczyrku byliśmy w piątek rano, problemu ww nie było. Jednak uderzyła mnie inna sprawa. Pierwsza sytuacja, chcieliśmy „coś tam” kupić – więc kupujemy. Sprzedawca: ale ja nie wiem ile to kosztuje, proszę się pokręcić i przyjść za 20 min (SIC). Sytuacja druga: czy macie w ofercie „coś tam”, oczywiście mamy, a można przymierzyć- w sumie tak, ale tutaj mamy część, reszta w busie, bo „nie chciało nam się wykładać” – w tym momencie, dziękujemy i żegnamy się.
Gość, który sprzedawał drogie rzeczy (zegarki pewnej marki) nie miał bladego pojęcia o nich i nawijał nam o genialnych funkcjach dla biegaczy…. srsly?
Bardzo po macoszemu traktują targi dystrybutorzy (nie wrzucam wszystkich do jednego wora, nie chcę kogokolwiek obrazić). A szkoda, bo na prawdę brakuje imprezy z prawdziwego zdarzenia, gdzie czujesz się jak „wiewiórka z epoki” w jeziorze orzeszków. Na chwilę obecną, wiele sklepów dobrze zatowarowanych wzbudza większą frajdę z zakupów (BTW po targach pojechaliśmy do sklepu i kupiliśmy rzeczy, które miały cenę i komuś chciało się wyciągnąć z magazynu).
Szkoda też z drugiej strony, wystawców rzetelnych, bardzo podobało mi się stoisko Prime, byłem bardzo ciwkawy jak to wygląda live – dostałem pełną info nt lakieru (genialny), geo, I tacy wystawcy są zagłuszani przez „wyluzowaną” resztę.
Na zawody nie jeżdżę, chciałem, ale po EWS mi przeszło, to swoją drogą temat na inny szeroki wątek oczywiście piszę o kategorii ebike, a na „targi”, takie z prawdziwego zdarzenia – nadal czekam.
To „wyluzowanie” obserwuję jako ogólny trend opisywanej tu społeczności. Chłopy po 30-ce na siłę starający się być jak kalifornijscy surferzy z holywoodzkich filmów. I ten luz nie jest nawet niczym złym, bo w środowisku turystów górskich, grotołazów czy alpinistów też występuje, ale tam jednak zawsze za nim stoją jakieś ciekawe charaktery i historie, a w mtb często jest tak, że jest tylko rower, a na nim człowiek, który ostentacyjnie okazuje jak bardzo dwa kółka są jego stylem życia, a w rzeczywistości nie stoi za tym nic głębszego. Na festiwalach i innych zlotach ta płytkość własnej społeczności wychodzi. Oczywiście generalizuję, ale też nie uważam, że generalizacja w celach obserwacyjnych jest czymś złym.
Zgadzam się z tym, co napisał Paweł/Endurofina, ale nie rozpędzałbym się tak bardzo z ocenianiem innych i wchodzenie w to, jak się mają ubierać, zachowywać itd. Jestem pewien, że znasz konkretne przykłady ludzi, których cała historia życia jest Ci bliska na tyle, żeby ocenić ją jako płytką i nieciekawą, ale na „ogólny trend” odnoszący się do przypadkowo napotkanych osób bym tego nie przekładał.
Hej. Tak, to prawda, nie można oceniać ludzi jako takich na podstawie wycinka ich życia i tego nie robię. Można za to oceniać ogół i to nikogo nie powinno personalnie urażać. Ja z własnego doświadczenia (bardzo subiektywnego) mam wrażenie, że społeczność enduro-mtb idzie coraz bardziej w kierunku jarmarczności i jakiejś takiej sztucznej fajności. Czy to źle? Z punktu widzenia obiektywnego pewnie tak, z mojego własnego nie, bo w żaden sposób nie odbiera mi to frajdy z jeżdżenia. Natomiast gdyby ktoś zapytał mnie czemu nie jaram się zlotami, no to właśnie dlatego, że panujący tam klimat, to nie jest mój klimat.
No widzisz, a ja mam wręcz przeciwne odczucia co do „ogółu”. Enduro z mody dojrzało do bycia pełnoprawną dyscypliną, „kanarkowy” strój przestał być obowiązkowym wyposażeniem, skończył się pęd za jak największym skokiem zawieszenia, nie ma już takiego parcia na określone marki itd.
Enduro przestało też być elitarne i coraz mniej jest snobów, którzy się za taką nietykalną elitę uważają – w początkach było to standardem, dziś zostały już tylko niedobitki, narzekające, że coraz więcej amatorów na elektrykach pcha się na szlaki (jeszcze któryś bułkę upuścina podłogę).
Więc jak widzisz, trudno jest pisać obiektywnie o „ogóle” bez wciskania swoich subiektywnych wrażeń opartych na ograniczonej grupce ludzi, a najczęściej – na wyróżniających się (in minus) jednostkach. A już uniknięcie przy tym filtra własnych oczekiwań jest wręcz niemożliwe – sam piszesz, że zloty to „nie Twój klimat”. Ale czy to znaczy, że „Twój klimat” jest lepszy, słuszniejszych od klimatu zlotów? I czy jesteś w stanie obiektywnie ocenić klimat wszystkich zlotów, skoro w ogóle się nimi nie jarasz (czyli w domyśle: nie jeździsz na nie)? I czy wszyscy uczestnicy zlotów są tacy sami, a tym samym: klimat wszystkich zlotów jest taki sam? Tak dużo pytań ;P
W skrócie: chodzi mi to, że narzekanie w internecie na to, jak inni nieznajomi ludzie żyją i realizują swoje Bardzo Poważne Hobby, jest trochę słabe :P Ostatecznie wszyscy zjeżdżamy z górki na rowerach, więc dla „obiektywnego” obserwatora, i tak wszyscy jesteśmy tak samo jarmarczni, sztucznie fajni i nieciekawi :P
Tak, ja się generalnie z tobą zgadzam, że endurowcy stają się mniej zadufani w sobie, a samo enduro przestało być tylko odszczepieńcem mtb i to cieszy. Natomiast zauważam, że idzie ta dziedzina w kierunku czegoś zbliżonego do narciarstwa stokowego, czyli takiej jakieś bezrefleksyjności. Nie ukrywam, że mam bardzo mocno stronniczy punkt widzenia, najmłodszy już nie jestem i paru moich znajomych zostało w górach na zawsze, a to radykalizuje człowieka. Po pewnych doświadczeniach z biegiem lat zaczyna się się patrzeć na różnych ludzi w górach inaczej, takie starcze przypadłości, musisz mi wybaczyć:P
Mam tak jak Ty, Zbóju.
Mimo, że teoretycznie jestem trailo-endurowcem, wywodzącym się z cięższego, całodniowego wypadowego kolarstwa górskiego, kiedyś zwanego XC, potem All Mountain, to zupełnie nie pasuję do tego, jak dzisiaj „enduro” wygląda.
W tych górach, gdzie nie ma wyciągu jeżdzę właściwie sam. Pustki, prawie nikogo na rowerze, nikt nie podjeżdża, nie eksploruje, nie szuka nowych szlaków. Za to w miejscówkach z wyciągiem i przygotowanymi trasami tłok kolorowo ubranych ludzi oblegających leżaczki i zjeżdżających od czasu do czasu, w przerwie pomiędzy piwkiem i wrzucaniem fotek na insta. Zupełnie jak narciarstwo, gdzie ludzie ubrani w grube tysiące złotych, z nartami za drugie tyle, popijają drineczki na modnych stokach a potem zjadą raz, drugi i uważają się za wielkich narciarzy i będą opowiadać o tym przez najbliższe pół roku. Zrobił się z tego festyn około-wyciągowy a nie kolarstwo górskie.
No widzisz, a jedyny raz jak się spotkaliśmy, to było na starcie Twistera :D
Rób swoje i pozwól innym robić to, na co mają ochotę – oni będą mogli się cieszyć fajnymi miejscówkami, a Ty pustymi szlakami. Ja tu widzę sytuację win-win, a Ty okazję to ponarzekania na to, co innym, nieznanym ludziom sprawia frajdę.
Michał, coś kiepsko z Twoją pamięcią i zmysłem przestrzennym, bo:
1) To było na starcie Twistera oraz DH+, po czym obaj pojechaliśmy DH+
2) Spotkaliśmy się drugi raz na dole przy rondzie pod Szyndzielnią, kiedy zjeżdżałem z Gondoli.
I ja za każdym razem na Enduro Trails kończyłem dłuższą jazdę (najczęściej Żywiec – Skrzyczne – Szczyrk – Klimczok – Kozia Góra) a nie śmigałem w kółko Gondolą na Szyndzielnię.
Ja nikomu niczego nie zabraniam, dzielę się ze Zbójem podobnymi jak on przemyśleniami i chyba nie jest Twoją rolą mi tego zabraniać.
Dawniej Matt, ogólnie w sportach górskich jest od zawsze tendencja, by było jak najintensywniej, ale jak najmniejszym kosztem i z jak najniższym frycowym na starcie. Na szczęście to nie jest trend nieodwracalny. Weźmy takie narciarstwo. To co dziś podpada pod sport ekstremalny, dla Zaruskiego czy Oppenheima 100 lat temu było turystyką. Później pojawiły się sztywne buty i wiązania, które całkowicie uniemożliwiły podchodzenie pod górę, ale znacznie obniżyły próg wejścia. Ludzie zgodnie przerzucili się na stoki, bez żalu porzucając „foczenie”. Potem przyszły narty carvingowe, jeszcze szybsze i łatwiejsze w nauce, no ale okazało się, że powyżej pewnego nastromienia nie działają tak dobrze i takie stoki jak Sahara w Bielsku szybko opustoszały. Ale dziś coraz więcej ludzi sięga po skitury i stworzyła się wokół tego bardzo fajna społeczność. Serce się raduje, że śladami legendarnych wyryp Zaruskiego znów wędrują ludzie i nie jest to żadna kadra olimpijska, a zwykli śmiertelnicy. Enduro jest bardzo młode, wręcz noworodek. Odnoszę wrażenie, że większość enduro to osoby zupełnie nowe w górach. Uczciwie trzeba tym ludziom dać czas. Trudno powiedzieć na ile za pięć, dziesięć lat rozwinie się gałąź turystyczno-przygodowa enduro, ale na dzień dzisiejszy usycha. Kompleksy enduro i tak będą rosły jak grzyby po deszczu i dobrze, bo miejscowi zarobią. Można jedynie mieć pretensje, że pewne urokliwe zakątki staną się tłoczne, ale nie da się zjeść ciastka i mieć ciastko. I protestuję przeciwko nazywaniu tego narzekaniem na jakąś grupę, to jest subiektywne (bo obiektywizm nie istnieje) spojrzenie na pewien stan rzeczy. Nawet najbardziej lansiarsko-snobistyczni endurowcy nie obchodzą mnie, dopóki nie śmiecą w lasach, nie rozjeżdżają innych i nie słuchają muzyki z głośników.
Ja w sobotę wprawdzie nie spotkałem się z nawalonymi sprzedawcami, a z większością udało się pogadać. Nie próbowałem też nic kupować. Więc dzięki za komentarz uzupełniający – może wystawcy na niego trafią i wezmą sobie do serca.
Choć tak czy siak, żeby poczuć się jak „wiewiórka”, to chyba raczej tylko na Eurobike… A to też niekoniecznie, bo jednak duże firmy od lat coraz bardziej olewają targi, przerzucając się na internet i zamknięte prezentacje dla mediów.
Ad 1 To chyba domena tego kraju. Na testach szpeju snowboardowego, ekipa od wydawania sprzętu bywa w takim stanie, że nie jest w stanie poprawnie wkręcić wiązań do deski ( a nie ma w tym absolutnie żadnej filozofii ). Pomijam fakt, że wygląda to wszystko po prostu niesmacznie, może skutkować poważnymi konsekwencjami zdrowotnymi testujących nad czym chyba nikt się nie zastanawia.
Sebastian
3 lat temu
Daje znać w komentarzu z chęcia poczytam o platformach. I jakbyś dał rade wrzucić do tego testu E*Thirteen BASE bo posiadam takowe akurat hihhi :)
Sęk w tym ,że to są moje 1 platformy mi sie sprawują ok ale jako ze jestem laikiem to moje obserwacje są słabe. Hmm moge je podesłać do testów jakby były potrzebne ( oczywiście do zwrotu hihi )
Też rzucił mi się w oczy, ale uznałem, że pod tematykę rowerową jednak słabo podchodzi ;) To jednak nic innego, jak elektryczna mini-motorynka…
wujekeman
3 lat temu
Co do zaworków konwertujących VMax to owszem pasują do standardowych wentyli….. ale…. gwint musi być do samego końca wentyla, nie pasują do zaworów Mitas ( inny gwint), wymagają dedykowanej pompki co2….. poza tym sztos ;)
Dzięki za uzupełnienie info :) Faktycznie, nakręcane pompki nie są kompatybilne z tymi wentylami (zwykłymi V-Max też nie) i jest to spora wada, jak coś się stanie na szlaku (sprawdzone info) ;)
Michał ten olek 38 na mondku to chyba stara wersja m1 która już od jakiegoś czasu jest oferowana jako oem tylko do elektryków, wersja m2 to ta nowa lżejsza wersja dostępna już w normalnej sprzedaży
Dzięki za sprostowanie – nie odnotowałem, że m.1 jest dostępny jako OEM.
FiKiMiKi
3 lat temu
Co do gripów DMR Deathgrip to fajne fakt – mam wersję z kołnierzem – aczkolwiek bez rękawiczek nie bardzo się z nimi jeździ ale w są super :)
A pedały od DMR Vault to duża platforma – te mniejsze V12 moim zdaniem jednak lepsze – używam obu.
Paweł
3 lat temu
Hej,
Czym robisz zdjęcia, bo naprawdę wychodzą super? :)
Sam jestem, powiedzmy, fotografem, dlatego kieruje mną ciekawość zawodowa :D Oczywistą oczywistością jest, że kluczowe znaczenie ma trzymajacy aparat :)
Jesteś „powiedzmy fotografem” i nie potrafisz odczytać danych EXIF? :P
A abstrahując od złośliwości: Sony a6400 + różne obiektywy, ostatnio Tamron 17-70 mm F2.8 (z niego jest ta galeria), Sigma 30 mm F1.4 i 56 mm F1.4. Ale większość zdjęć na blogu jest z poczciwego Sony 35 mm F1.8.
Tak rzadko coś jest w EXIFach, że nawet tą drogą nie poszedłem :D
Miałem kiedyś a6300, bardzo fajna puszka była, a6400 jest tylko lepsze. No i ta Sigma 30 1.4… Teraz siedzę już na pełnej klatce i czasami fajnie by było mieć coś mniejszego :)
W każdym razie zdjęcia super!
Jack
3 lat temu
Chcę zobaczyć na blogu przegląd Top 10 najlepszych pedałów i chwytów
Dawniej Matt
3 lat temu
O, widzę że w kwestii komentarzy pojawia się „cenzura prewencyjna” czyli zatwierdzanie treści przed publikacją… Słabo to wygląda i no cóż, jeden powód mniej żeby tu wchodzić, skoro na dyskusję, nieraz ciekawszą niż same wpisy, nakładany jest kaganiec.
Nie ma żadnego zatwierdzania treści, poza zabezpieczeniem antyspamowym, które włącza się w przypadku komentarzy z dużą ilością linków (bodajże >3). Przy czym aktualnie żaden taki komentarz nie oczekuje na zatwierdzenie, więc prawdopodobnie po prostu sypnęło Ci się łącze w trakcie wysyłania. No ale zawsze to jakiś powód, żeby obrazić się na świat i rzucić bezpodstawnym oskarżeniem…
Nie było żadnego linku ani awarii łącza. Miałem wyraźny komunikat, że komentarz oczekuje na moderację. Kiedy odpaliłem inną przeglądarkę i wkleiłem dokładnie ten sam komentarz z innym podpisem i e-mailem, poszło gładko bez wymogu uprzedniego zatwierdzenia. Nie pisałbym czegoś, czego nie jestem pewien – sprawdź to sobie.
Czy aby na pewno mój nick nie był objęty wymogiem zatwierdzania postów, na przykład dlatego, że zdarza mi się wytknąć Ci błąd (np. gramatyczny), który potem po cichu poprawiasz w tekście nie dziękując mi jednak za zwrócenie uwagi w komentarzu, tak jak to czynisz w przypadku innych? ;)
Jeżdżę sporo, wietrzę się odpowiednio i nie potrzebuję rad od przypadkowych obcych. Nie wtykaj nosa w nie swoje sprawy jak nie masz nic mądrego do powiedzenia.
Mam nadzieje, że jak już jesteś na rowerze to żadni przypadkowy obcy nie dają Ci rad technicznych czy praktycznych bo podejrzewam, że nieźle byś sie wkur*ił :)
Rady nieraz dostaję i chętnie przyjmuję, ale takie, które faktycznie są radami a nie ukrytą szpilką w stylu „wypocznij bo bredzisz” :P
A z tą cenzurą – co zrobić, na takie fakty natrafiłem i tak je opisałem jak wystąpiły. Może to przypadek, ale mało prawdopodobny. Po zmianie przeglądarki i nicka wszystko było cacy… Przecież tego rodzaju filtry, shadow-bany itp. mechanizmy zakładane na nicki to norma na stronach, gdzie można komentować. Nie urodziliśmy się wczoraj…
Last edited 3 lat temu by Dawniej Matt
Miki -spacjalista
3 lat temu
Zaraz się tu zleci towarzystwo „specjalistów” rowerowych będą popisy kto kiedy i jak ubrany był. I czy ten pedal jest lepszy od tamtego pedała.
To żeby nie było – mnie tam wogóle nie było. Na szxzęscie tych pedałów oczywiście :)
Wykorzystuję pliki cookies do prawidłowego działania serwisu, aby oferować funkcje społecznościowe, analizować ruch na blogu i prowadzić działania marketingowe. Więcej informacji znajdziesz w polityce prywatności. Czy zgadzasz się na wykorzystywanie plików cookies?
DMR V11 bardzo fajne pedały. Mega fajnie trzymają.
Jak wyglądają te plastikowe DMR względem wheelupów? Głównie pytam o rozmiar, bo wheelupy są dosyć małe
Nie mam teraz obu pod ręką, żeby zweryfikować, ale katalogowo:
Ogólnie DMR to jest marka, której można bezgranicznie ufać w kwestii kształtu platformy, rozkładu pinów itd. ;)
Na te okoliczność rozprułam poduszkę,wyciągnęłam oszczędności życia z nadzieję że coś sobie kupię…I co?! Nic! Albo nie wyciągnięte jeszcze z auta,albo nie ma, albo On ceny nie zna bo żona się tym zajmuje przyjdz dziecko później. Ze spuszczoną głową i łzami w oczach opuściłam targi :( może dlatego że to było popołudnie w piątek i było jeszcze za wcześnie? Spodnie tygu: serio Ci odpowiadają? Bo wdg mnie materiał taki szmaciany, średniej jakości.
Ja byłem w sobotę i już wszyscy byli ogarnięci ;) Choć jak to na targach – z kupowaniem bywa różnie. Niektóre firmy miały nawet specjalnie promocyjne cenniki, inne raczej nie nastawiały się na sprzedaż.
Co do spodni Tygu – no serio :) Co masz na myśli przez „szmaciany”?
Miałam na myśli bardzo cienki materiał gdzie w dotyku wydawał się średniej jakości…spodnie zupełnie nie rowerowe.
Mam, używam. Są bardzo rowerowe,a wkładka na tyłku,która wg niektórych nic nie daje jest kozakiem przy pogodzie jaka była w weekend.
to ja chyba jakies inne oglądałam…
Daje znać w komentarzu.
Oczekuję zestawienia gripów i platformów.
Gdyż staję przed oto właśnie takim wyborem. Dej takie zestawienie.
OK, zrobi się :) Wersję skróconą masz już powyżej ;)
Co do patentu Kids Ride Shotgun, posiadam od kilku miesięcy identyczne rozwiązanie tylko pod inną nazwą, Kids Ride Shotgun na Amazonie widzę jest wyceniane na 150 USD, ja mój fotelik kupiłem za 180 ale PLN tak samo na Amazonie:), świetny patent, mało popularny u nas, całe wakacje tak przejeździłem z 2.5 rocznym dzieckiem (właściwie prawie 3 letnim), nie spotkałem nigdy nikogo w Parku Śląskim z czymś takim a sam przeważnie widziałem ściągam wzrok innych ludzi na siebie. Ja bardzo to polecam, jak byś chciał coś więcej o tym napisać chętnie jakoś możemy się ustawić bo jestem z niedaleka i jeżdżę tak głównie po WPKWiU ale na Paderewie mam teściów i też często tam bywam z dziećmi, a pamiętam sam szukałem rozwiązań dla takich ludzi jak ja którzy maja tylko jeden rower full do którego żaden fotelik nie ma szans pasować (dobra lekko kłamie, mam dwa ale drugi to szosa i do niego tez fotelika nie wsadzę a jak bym kupił 3 rower tylko do wożenia dziecka to by mnie żona wywaliła z domu), i w Polskim internecie nie znalazłem praktycznie żadnych informacji na ten temat, wiec pomysł na jakiś wpis dla ludzi jak to napisałeś którzy wychowali się już na fajnym sprzęcie i weszli w wiek rozrodczy bardzo ciekawy :)
jeszcze jedno, ja mam bez opcjonalnej dodatkowej kierownicy bo okazała się niepotrzebna
cześć, a myślisz, że była by szansa zamocować ten fotelik (przypuszczam, że to GO TOP z Amazona) na rower Giant jak na poniższym zdjęciu? (przypatrując się mojemu rowerowi i szkicowi fotelika Go Top z Amazona mam jednak wątpliwości, a nie ukrywam, że chciałbym go kupić. dzięki za pomoc
Myśle ze bez problemu, jak jesteś z Katowic lub okolicy to możemy się zgadać i dla rozwiania wątpliwości przymierzyć,
Nie dostałem maila, że mam odpowiedź:) teraz dopiero sprawdziłem. Mieszkam ok. 60 km od Katowic, ale moze coś wykombinuję:) no chyba, że sie wybierasz na Kozią Górkę do Bielska albo okolic. Zapraszamy spoko traski:)
Przecież to idealny argumentem „za” aby kupić 3-ci rower :D
Mi się jednak dobrze układa w małżeństwie i wole tego nie psuć:) już drugi rower był negocjowany pod jeżdżeniem z dziećmi wiec trzeba było szukać rozwiązania które to umożliwi :)
Pod jaką nazwą tego szukać?
go top, https://www.amazon.pl/Go-Top-siedzenia-kompatybilne-wszystkimi/dp/B08GCLHTPM
Na aliexpres jest jeszcze taniej :D
Cześć, szybko się zakłada ten patent i jak oceniasz bezpieczeństwo? Póki co mały ma 1,5 roku więc ciągnę go w przyczepce, ale na krótkie wypady to może być ciekawa opcja i więcej zabawy niż siedzieć zamkniętym w „wózku”.Mam tylko fulla więc siodełko też odpadło.
Bardzo szybko się to składa, ja schodzę z młodym do piwnicy montuje to szybko jak on czeka i jedziemy trwa to może z 3-4 minuty, kwestia bezpieczeństwa to cóż, myślę ze tutaj kwestia jest do dyskusji, ja się nie boje ale młody siedzi pewnie na tym siodełku i nie kombinuje, czasem kierownicą próbuje ruszać czy zmienić przerzutkę ale nie jest to nic groźnego, do tej pory odpukać żaden upadek z nim mi się nie zdarzył, ale nie jest to rozwiązanie które umożliwia szalenie na rowerze chociaż spokojnie z nim wjeżdżam w różne leśne ścieżki które są w parku i można fajnie pojeździć po za główna trasa, pytanie jak fotelik z tylu chroni podczas upadku, No i oczywiście kask to sprawa bezdyskusyjna i musi być. Ja zacząłem z tym jeździć pierwszego czerwca, dzieciak mial wtedy 2 lata i 7 miesięcy i był to wg mnie idealny moment przynajmniej dla mojego dziecka.
My jeździmy równo od 2 roku życia Ale to kwestia indywidualna i w zasadzie nic nie mówi.
Tez mam ten tańszy model kupiony prosto z chin. Z tego co zauważyłem to w porównaniu do oryginału to podnóżki sa plastikowe a w Kid Ride shotgun są CNC.
Mam tez fotelik Hamaxa [no i 2 rower….] i syn woli jeździć w tym z przodu.
Dzięki Wojtek za pociągnięcie tematu – do mnie nawet jakiś czas temu pisał Shotgun z propozycją testu, ale jakby to powiedzieć, brakuje mi odpowiedniej osoby w redakcji ;)
Spoko jak by co pisz, maila chyba masz to chętnie pomogę:)
Siodełko shotgun pokazuje na swoim youtube Piotr Szwedowski. Siodełko ma też teraz nową wersję. Ja używam (i polecam!) konkurencyjny MacRide, do którego nowy shotgun się upodobnił. Jeżdżę już z drugim synem w ten sposób, młodszy zaczął jeszcze przed skończeniem 2 lat (ale to trzeba bardzo ostrożnie, pomogło doświadczenie z pierwszym). Na MTB nie ma lepszego sposobu. Przyczepki prawie nie używamy. Jeździliśmy po Singlach Świeradów/Smrek czy w BikeParku Zieleniec w tym roku. Dla dzieciaków i taty super zabawa(!) młodszego musimy trzymać z dala od garażu bo od razu szuka kasku i pokazuje na mój rower :-).
Ps. Ciekawe to (i może wskazywać trendy), że autor mimo teoretycznie jeszcze braku własnego zainteresowania (?) bardzo zwrócił uwagę na produkty kierowane do rowerowych rodziców. Wygląda to na bardzo silny trend obecnie i w najbliższej przyszłości.
Eeee. Ja tam potestowałem Slasha. A przecież i Primem można było pojeździć tylko trzeba było odpowiednio wcześnie przybyć.
W sumie pojechałem głównie obejrzeć gatki Tygu i pojeździć. Pojeździłem aż mnie deszcze dopadły wieczorem. A rano zakwasy w rękach :D
A co do Tygu . Spodnie pomacałem przymierzyłem i obtestowałem. Z zakupu zadowolony jestem. A prócz tego wpadł krótki i długi jersey. Długi mega przewiewny, nawet pod zbroją na szczycie mi duło. Z ekipą od X-factora(mojego opancerzenia) pogadałem pewne patenty wzbudziły zainteresowanie. Szkoda że nie wszystko widziałem, ale cóż, dzień z gumy nie jest. Było spoko.
Szkoda że nie miałem możliwości uścisnąć Twej dłoni.
Pozdro.
P.S. Zestawienie pedziów* i gripsów zawsze bedzie pomocne.
*nie mam na celu nikogo obrazić bo to zazwyczaj mega spoko ludzie.
Kupowałeś długie spodnie od Tygu? Szukam właśnie czegoś na sezon jesień/zima/wiosna i wpadły mi w oko własnie Tygu.
Nie. Krótkie.
No tylko Slasha to w Szczyrku można sobie wypożyczyć w dowolnym terminie… A jednak w targowych testach najlepsze jest to, że jednego dnia porównujesz różne rowery. Wtedy ich cechy/wady/zalety są najbardziej widoczne.
Ale normalnie trzeba płacić, co prawda za cały dzień a tu za darmo z karnetem na wjazd. Faktem jest że było ubogo. Bo prócz Treka był Marin i wspomniane wyżej. Ja w sumie po co innego pojechałem i mam. W sumie producenci teraz nie muszą sie starać o promocje rynek zabija sie o wszystko i w każdej cenie. Jednak był by to festiwal rowerowy pełna gębą jak by wystawcy zapełnili cały parking.
Napiszę to tutaj – sorry Michał, ale muszę to wyrzucić z siebie:
Dla mnie otoczka „targowa JoyRide” to straszna lipa i mega nie podoba mi się zarówno podejście wystawców jak i atmosfera tam panująca. Już tłumaczę.
Zbiorę tu kilka sytuacji zarówno z Kluszek jaki Szczyrku (przypominam, piszę jedynie o części targowej, nie będę również wskazywał konkretnych marek).
Bardzo po macoszemu traktują targi dystrybutorzy (nie wrzucam wszystkich do jednego wora, nie chcę kogokolwiek obrazić). A szkoda, bo na prawdę brakuje imprezy z prawdziwego zdarzenia, gdzie czujesz się jak „wiewiórka z epoki” w jeziorze orzeszków. Na chwilę obecną, wiele sklepów dobrze zatowarowanych wzbudza większą frajdę z zakupów (BTW po targach pojechaliśmy do sklepu i kupiliśmy rzeczy, które miały cenę i komuś chciało się wyciągnąć z magazynu).
Szkoda też z drugiej strony, wystawców rzetelnych, bardzo podobało mi się stoisko Prime, byłem bardzo ciwkawy jak to wygląda live – dostałem pełną info nt lakieru (genialny), geo, I tacy wystawcy są zagłuszani przez „wyluzowaną” resztę.
Na zawody nie jeżdżę, chciałem, ale po EWS mi przeszło, to swoją drogą temat na inny szeroki wątek oczywiście piszę o kategorii ebike, a na „targi”, takie z prawdziwego zdarzenia – nadal czekam.
pozdrawiam
To „wyluzowanie” obserwuję jako ogólny trend opisywanej tu społeczności. Chłopy po 30-ce na siłę starający się być jak kalifornijscy surferzy z holywoodzkich filmów. I ten luz nie jest nawet niczym złym, bo w środowisku turystów górskich, grotołazów czy alpinistów też występuje, ale tam jednak zawsze za nim stoją jakieś ciekawe charaktery i historie, a w mtb często jest tak, że jest tylko rower, a na nim człowiek, który ostentacyjnie okazuje jak bardzo dwa kółka są jego stylem życia, a w rzeczywistości nie stoi za tym nic głębszego. Na festiwalach i innych zlotach ta płytkość własnej społeczności wychodzi. Oczywiście generalizuję, ale też nie uważam, że generalizacja w celach obserwacyjnych jest czymś złym.
Zgadzam się z tym, co napisał Paweł/Endurofina, ale nie rozpędzałbym się tak bardzo z ocenianiem innych i wchodzenie w to, jak się mają ubierać, zachowywać itd. Jestem pewien, że znasz konkretne przykłady ludzi, których cała historia życia jest Ci bliska na tyle, żeby ocenić ją jako płytką i nieciekawą, ale na „ogólny trend” odnoszący się do przypadkowo napotkanych osób bym tego nie przekładał.
Hej. Tak, to prawda, nie można oceniać ludzi jako takich na podstawie wycinka ich życia i tego nie robię. Można za to oceniać ogół i to nikogo nie powinno personalnie urażać. Ja z własnego doświadczenia (bardzo subiektywnego) mam wrażenie, że społeczność enduro-mtb idzie coraz bardziej w kierunku jarmarczności i jakiejś takiej sztucznej fajności. Czy to źle? Z punktu widzenia obiektywnego pewnie tak, z mojego własnego nie, bo w żaden sposób nie odbiera mi to frajdy z jeżdżenia. Natomiast gdyby ktoś zapytał mnie czemu nie jaram się zlotami, no to właśnie dlatego, że panujący tam klimat, to nie jest mój klimat.
No widzisz, a ja mam wręcz przeciwne odczucia co do „ogółu”. Enduro z mody dojrzało do bycia pełnoprawną dyscypliną, „kanarkowy” strój przestał być obowiązkowym wyposażeniem, skończył się pęd za jak największym skokiem zawieszenia, nie ma już takiego parcia na określone marki itd.
Enduro przestało też być elitarne i coraz mniej jest snobów, którzy się za taką nietykalną elitę uważają – w początkach było to standardem, dziś zostały już tylko niedobitki, narzekające, że coraz więcej amatorów na elektrykach pcha się na szlaki (jeszcze któryś bułkę upuści na podłogę).
Więc jak widzisz, trudno jest pisać obiektywnie o „ogóle” bez wciskania swoich subiektywnych wrażeń opartych na ograniczonej grupce ludzi, a najczęściej – na wyróżniających się (in minus) jednostkach. A już uniknięcie przy tym filtra własnych oczekiwań jest wręcz niemożliwe – sam piszesz, że zloty to „nie Twój klimat”. Ale czy to znaczy, że „Twój klimat” jest lepszy, słuszniejszych od klimatu zlotów? I czy jesteś w stanie obiektywnie ocenić klimat wszystkich zlotów, skoro w ogóle się nimi nie jarasz (czyli w domyśle: nie jeździsz na nie)? I czy wszyscy uczestnicy zlotów są tacy sami, a tym samym: klimat wszystkich zlotów jest taki sam? Tak dużo pytań ;P
W skrócie: chodzi mi to, że narzekanie w internecie na to, jak inni nieznajomi ludzie żyją i realizują swoje Bardzo Poważne Hobby, jest trochę słabe :P Ostatecznie wszyscy zjeżdżamy z górki na rowerach, więc dla „obiektywnego” obserwatora, i tak wszyscy jesteśmy tak samo jarmarczni, sztucznie fajni i nieciekawi :P
Tak, ja się generalnie z tobą zgadzam, że endurowcy stają się mniej zadufani w sobie, a samo enduro przestało być tylko odszczepieńcem mtb i to cieszy. Natomiast zauważam, że idzie ta dziedzina w kierunku czegoś zbliżonego do narciarstwa stokowego, czyli takiej jakieś bezrefleksyjności. Nie ukrywam, że mam bardzo mocno stronniczy punkt widzenia, najmłodszy już nie jestem i paru moich znajomych zostało w górach na zawsze, a to radykalizuje człowieka. Po pewnych doświadczeniach z biegiem lat zaczyna się się patrzeć na różnych ludzi w górach inaczej, takie starcze przypadłości, musisz mi wybaczyć:P
Mam tak jak Ty, Zbóju.
Mimo, że teoretycznie jestem trailo-endurowcem, wywodzącym się z cięższego, całodniowego wypadowego kolarstwa górskiego, kiedyś zwanego XC, potem All Mountain, to zupełnie nie pasuję do tego, jak dzisiaj „enduro” wygląda.
W tych górach, gdzie nie ma wyciągu jeżdzę właściwie sam. Pustki, prawie nikogo na rowerze, nikt nie podjeżdża, nie eksploruje, nie szuka nowych szlaków. Za to w miejscówkach z wyciągiem i przygotowanymi trasami tłok kolorowo ubranych ludzi oblegających leżaczki i zjeżdżających od czasu do czasu, w przerwie pomiędzy piwkiem i wrzucaniem fotek na insta. Zupełnie jak narciarstwo, gdzie ludzie ubrani w grube tysiące złotych, z nartami za drugie tyle, popijają drineczki na modnych stokach a potem zjadą raz, drugi i uważają się za wielkich narciarzy i będą opowiadać o tym przez najbliższe pół roku. Zrobił się z tego festyn około-wyciągowy a nie kolarstwo górskie.
No widzisz, a jedyny raz jak się spotkaliśmy, to było na starcie Twistera :D
Rób swoje i pozwól innym robić to, na co mają ochotę – oni będą mogli się cieszyć fajnymi miejscówkami, a Ty pustymi szlakami. Ja tu widzę sytuację win-win, a Ty okazję to ponarzekania na to, co innym, nieznanym ludziom sprawia frajdę.
Michał, coś kiepsko z Twoją pamięcią i zmysłem przestrzennym, bo:
1) To było na starcie Twistera oraz DH+, po czym obaj pojechaliśmy DH+
2) Spotkaliśmy się drugi raz na dole przy rondzie pod Szyndzielnią, kiedy zjeżdżałem z Gondoli.
I ja za każdym razem na Enduro Trails kończyłem dłuższą jazdę (najczęściej Żywiec – Skrzyczne – Szczyrk – Klimczok – Kozia Góra) a nie śmigałem w kółko Gondolą na Szyndzielnię.
Ja nikomu niczego nie zabraniam, dzielę się ze Zbójem podobnymi jak on przemyśleniami i chyba nie jest Twoją rolą mi tego zabraniać.
Dawniej Matt, ogólnie w sportach górskich jest od zawsze tendencja, by było jak najintensywniej, ale jak najmniejszym kosztem i z jak najniższym frycowym na starcie. Na szczęście to nie jest trend nieodwracalny. Weźmy takie narciarstwo. To co dziś podpada pod sport ekstremalny, dla Zaruskiego czy Oppenheima 100 lat temu było turystyką. Później pojawiły się sztywne buty i wiązania, które całkowicie uniemożliwiły podchodzenie pod górę, ale znacznie obniżyły próg wejścia. Ludzie zgodnie przerzucili się na stoki, bez żalu porzucając „foczenie”. Potem przyszły narty carvingowe, jeszcze szybsze i łatwiejsze w nauce, no ale okazało się, że powyżej pewnego nastromienia nie działają tak dobrze i takie stoki jak Sahara w Bielsku szybko opustoszały. Ale dziś coraz więcej ludzi sięga po skitury i stworzyła się wokół tego bardzo fajna społeczność. Serce się raduje, że śladami legendarnych wyryp Zaruskiego znów wędrują ludzie i nie jest to żadna kadra olimpijska, a zwykli śmiertelnicy. Enduro jest bardzo młode, wręcz noworodek. Odnoszę wrażenie, że większość enduro to osoby zupełnie nowe w górach. Uczciwie trzeba tym ludziom dać czas. Trudno powiedzieć na ile za pięć, dziesięć lat rozwinie się gałąź turystyczno-przygodowa enduro, ale na dzień dzisiejszy usycha. Kompleksy enduro i tak będą rosły jak grzyby po deszczu i dobrze, bo miejscowi zarobią. Można jedynie mieć pretensje, że pewne urokliwe zakątki staną się tłoczne, ale nie da się zjeść ciastka i mieć ciastko. I protestuję przeciwko nazywaniu tego narzekaniem na jakąś grupę, to jest subiektywne (bo obiektywizm nie istnieje) spojrzenie na pewien stan rzeczy. Nawet najbardziej lansiarsko-snobistyczni endurowcy nie obchodzą mnie, dopóki nie śmiecą w lasach, nie rozjeżdżają innych i nie słuchają muzyki z głośników.
Ja w sobotę wprawdzie nie spotkałem się z nawalonymi sprzedawcami, a z większością udało się pogadać. Nie próbowałem też nic kupować. Więc dzięki za komentarz uzupełniający – może wystawcy na niego trafią i wezmą sobie do serca.
Choć tak czy siak, żeby poczuć się jak „wiewiórka”, to chyba raczej tylko na Eurobike… A to też niekoniecznie, bo jednak duże firmy od lat coraz bardziej olewają targi, przerzucając się na internet i zamknięte prezentacje dla mediów.
Ad 1 To chyba domena tego kraju. Na testach szpeju snowboardowego, ekipa od wydawania sprzętu bywa w takim stanie, że nie jest w stanie poprawnie wkręcić wiązań do deski ( a nie ma w tym absolutnie żadnej filozofii ). Pomijam fakt, że wygląda to wszystko po prostu niesmacznie, może skutkować poważnymi konsekwencjami zdrowotnymi testujących nad czym chyba nikt się nie zastanawia.
Daje znać w komentarzu z chęcia poczytam o platformach. I jakbyś dał rade wrzucić do tego testu E*Thirteen BASE bo posiadam takowe akurat hihhi :)
E*Thirteen akurat nie znam w ogóle, a i w zestawieniach „the best of” raczej się nie pojawiają :( Może sam opiszesz, jak się sprawują? ;)
Sęk w tym ,że to są moje 1 platformy mi sie sprawują ok ale jako ze jestem laikiem to moje obserwacje są słabe. Hmm moge je podesłać do testów jakby były potrzebne ( oczywiście do zwrotu hihi )
A mojej młodej najbardziej przypadł do gustu mały elektryk :)
Co to za model? :)
Też rzucił mi się w oczy, ale uznałem, że pod tematykę rowerową jednak słabo podchodzi ;) To jednak nic innego, jak elektryczna mini-motorynka…
Co do zaworków konwertujących VMax to owszem pasują do standardowych wentyli….. ale…. gwint musi być do samego końca wentyla, nie pasują do zaworów Mitas ( inny gwint), wymagają dedykowanej pompki co2….. poza tym sztos ;)
Dzięki za uzupełnienie info :) Faktycznie, nakręcane pompki nie są kompatybilne z tymi wentylami (zwykłymi V-Max też nie) i jest to spora wada, jak coś się stanie na szlaku (sprawdzone info) ;)
no ja się przekonałem o tym też….. :)
Michał ten olek 38 na mondku to chyba stara wersja m1 która już od jakiegoś czasu jest oferowana jako oem tylko do elektryków, wersja m2 to ta nowa lżejsza wersja dostępna już w normalnej sprzedaży
Dzięki za sprostowanie – nie odnotowałem, że m.1 jest dostępny jako OEM.
Co do gripów DMR Deathgrip to fajne fakt – mam wersję z kołnierzem – aczkolwiek bez rękawiczek nie bardzo się z nimi jeździ ale w są super :)
A pedały od DMR Vault to duża platforma – te mniejsze V12 moim zdaniem jednak lepsze – używam obu.
Hej,
Czym robisz zdjęcia, bo naprawdę wychodzą super? :)
To trochę jak by pytać kucharza jakim piecem wypieka pizzę :-D
Sam jestem, powiedzmy, fotografem, dlatego kieruje mną ciekawość zawodowa :D Oczywistą oczywistością jest, że kluczowe znaczenie ma trzymajacy aparat :)
Jesteś „powiedzmy fotografem” i nie potrafisz odczytać danych EXIF? :P
A abstrahując od złośliwości: Sony a6400 + różne obiektywy, ostatnio Tamron 17-70 mm F2.8 (z niego jest ta galeria), Sigma 30 mm F1.4 i 56 mm F1.4. Ale większość zdjęć na blogu jest z poczciwego Sony 35 mm F1.8.
Większośc EXIFy kasuje. Ehhh 30/1,4 A Wspaniałe szkło.
Tak rzadko coś jest w EXIFach, że nawet tą drogą nie poszedłem :D
Miałem kiedyś a6300, bardzo fajna puszka była, a6400 jest tylko lepsze. No i ta Sigma 30 1.4… Teraz siedzę już na pełnej klatce i czasami fajnie by było mieć coś mniejszego :)
W każdym razie zdjęcia super!
Chcę zobaczyć na blogu przegląd Top 10 najlepszych pedałów i chwytów
O, widzę że w kwestii komentarzy pojawia się „cenzura prewencyjna” czyli zatwierdzanie treści przed publikacją… Słabo to wygląda i no cóż, jeden powód mniej żeby tu wchodzić, skoro na dyskusję, nieraz ciekawszą niż same wpisy, nakładany jest kaganiec.
Nie ma żadnego zatwierdzania treści, poza zabezpieczeniem antyspamowym, które włącza się w przypadku komentarzy z dużą ilością linków (bodajże >3). Przy czym aktualnie żaden taki komentarz nie oczekuje na zatwierdzenie, więc prawdopodobnie po prostu sypnęło Ci się łącze w trakcie wysyłania. No ale zawsze to jakiś powód, żeby obrazić się na świat i rzucić bezpodstawnym oskarżeniem…
Nie było żadnego linku ani awarii łącza. Miałem wyraźny komunikat, że komentarz oczekuje na moderację. Kiedy odpaliłem inną przeglądarkę i wkleiłem dokładnie ten sam komentarz z innym podpisem i e-mailem, poszło gładko bez wymogu uprzedniego zatwierdzenia. Nie pisałbym czegoś, czego nie jestem pewien – sprawdź to sobie.
Czy aby na pewno mój nick nie był objęty wymogiem zatwierdzania postów, na przykład dlatego, że zdarza mi się wytknąć Ci błąd (np. gramatyczny), który potem po cichu poprawiasz w tekście nie dziękując mi jednak za zwrócenie uwagi w komentarzu, tak jak to czynisz w przypadku innych? ;)
LOL, nie, nie mam żadnego filtra na Twojego nicka :P
Proponuję na jakieś wakacje w dzicz się wybrać. Odpocząć, przewietrzyć głowę, nabrać świerzego powietrza w płuca, uśmiechnąć się nawet sam do siebie.
Bardzo polecam, warto!
Jeżdżę sporo, wietrzę się odpowiednio i nie potrzebuję rad od przypadkowych obcych. Nie wtykaj nosa w nie swoje sprawy jak nie masz nic mądrego do powiedzenia.
P.S. „samemu do siebie” jak już :P
Przepraszam, że wetknąłem nos w nie swoje sprawy i dziękuję zarazem za zwrócenie mi uwagi na błąd jaki popełniłem (samemu do siebie).
Pozdrawiam serdecznie- chyba, że nie przyjmujesz pozdrowień od obcych osób.
Mam nadzieje, że jak już jesteś na rowerze to żadni przypadkowy obcy nie dają Ci rad technicznych czy praktycznych bo podejrzewam, że nieźle byś sie wkur*ił :)
Ale z tym kagańcem to żeś dowalił do pieca :)
Rady nieraz dostaję i chętnie przyjmuję, ale takie, które faktycznie są radami a nie ukrytą szpilką w stylu „wypocznij bo bredzisz” :P
A z tą cenzurą – co zrobić, na takie fakty natrafiłem i tak je opisałem jak wystąpiły. Może to przypadek, ale mało prawdopodobny. Po zmianie przeglądarki i nicka wszystko było cacy… Przecież tego rodzaju filtry, shadow-bany itp. mechanizmy zakładane na nicki to norma na stronach, gdzie można komentować. Nie urodziliśmy się wczoraj…
Zaraz się tu zleci towarzystwo „specjalistów” rowerowych będą popisy kto kiedy i jak ubrany był. I czy ten pedal jest lepszy od tamtego pedała.
To żeby nie było – mnie tam wogóle nie było. Na szxzęscie tych pedałów oczywiście :)