Coraz ciekawiej robi się na polskim rynku! Od tego roku można u nas kupić rowery Evil Bikes. Przetestowałem więc jeden z dwóch najfajniejszych modeli. Spoiler: kolorowy jak buty do garnituru Evil Offering okazał się dokładnie tak dobry, jak oczekiwałem (a oczekiwałem sporo!).
Evil Bikes – co to za marka?
Jako że Evil pojawił się w Polsce jakieś 5 minut temu, podczas testu często słyszałem powyższe pytanie. Rower tej marki to dobry conversation starter, aczkolwiek początek tej konwersacji często przypomina tłumaczenie dziecku zasady działania zbiorniczka wyrównawczego w damperze. Przyszłym właścicielom Evila polecam wykuć na pamięć następujący rys historyczny:
Evil to butikowa marka z USA, a konkretnie z Bellingham – nieco na południe od Vancouver, w granicach 2,5h jazdy od Squamish czy Whistler. Czy mam mówić dalej? Zresztą rejon Pacific Northwest sam w sobie jest miejscówką kultową. To właśnie stamtąd wywodzi się Evil, założony przez ekipę, która wcześniej wyniosła na szczyt niepozornego Iron Horse’a. Ich pierwsza własna marka zaznaczyła swoją obecność na rynku zjazdowym modelem Revolt… który okazał się niezawodny jak Ford Pinto, popychając Evila na skraj bankructwa. Uratowało go odważne wejście w karbon i koła 29″ w czasie, kiedy były one (słusznie) kojarzone z beznadziejną geometrią i zachowaniem na szlaku rodem z rowerów XC. W 2015 roku Evil The Following pierwszej generacji zmienił ten pogląd, oferując zwrotność i skoczność nieosiągalne wówczas dla innych rowerów na dużym kole, a jego prowokujący do zabawy charakter stał się znakiem rozpoznawczym Evila. Zresztą geometria tamtego roweru broni się nawet dzisiaj, a bardzo udany system zawieszenia Delta System (autorstwa Dave’a Weagle, jednego ze współzałożycieli Evila), jest stosowany we wszystkich aktualnych modelach.
Evil Offering – co to za rower?
Geometria
Dwa ustawienia geometrii nazywają się LOW i X-LOW, ale to trochę przesada, bo „wyjściowa” geometria (LOW z widelcem 150 mm) nie jest specjalnie radykalna: kąty to 66,4 i 77 stopni. Zmiana na X-LOW zmniejsza kąt główki ramy do 65,8 stopnia i obniża suport o 8 mm (347/339 mm).
Stosunkowo stromy (jak na dzisiejsze standardy) kąt główki Evil łączy z długim reachem (zakres 448-512 mm, 469 mm w rozmiarze M), co jest odwrotną drogą do wybieranej ostatnio przez większość producentów.
Bardzo krótki jest za to chainstay – 432 mm we wszystkich rozmiarach, z miejscem na oponę 2.6″, co jest możliwe dzięki „standardowi” tylnej piasty Super Boost Plus (12×157 mm). Ogólnie nie jestem fanem superkrótkich tyłów, ale do geometrii Offeringa pasuje on nieźle, bo cała baza kół też nie jest przesadnie długa – rower jest dobrze wyważony, przynajmniej w testowanym przeze mnie rozmiarze M.
Wyposażenie
Na szlaku
Podjazdy
W skrócie, Evil Offering podjeżdża tak jak powinien podjeżdżać rower all-mountain, o nieco łagodniejszym charakterze, niż pełnokrwiste enduro. Podjazdy nie są na nim tylko środkiem do celu – odczuwalna lekkość i zwinność roweru motywuje do walki w miejscach, w których normalnie pchałbym już rower, tęskniąc za elektrykiem. A jeśli na szczyt prowadzi pokręcona, techniczna ścieżka taka jak np. Trail Dr Weissnera na Rychlebach – Offering potrafi dać mnóstwo frajdy.
Trochę się obawiałem, czy ten bardzo krótki tył nie będzie utrudniał podjeżdżania, ale stroma podsiodłówka – w połączeniu ze skokiem 140 mm, który nie przysiada tak bardzo, jak np. 160 mm – daje bardzo wygodną i stabilną pozycję do walki na ściankach.
Do podejmowania podjazdowych wyzwań zachęca też efektywne zawieszenie. Punkt obrotu jest umieszczony dość wysoko, co przekłada się na wysoki anti-squat. Niestety w przypadku jednozawiasowca oznacza to mocniejsze kopanie w korby – systemy takie jak dw-link mają tu przewagę. Płynne pedałowanie na technicznych podjazdach ratuje wspomniana piasta Industry Nine, która rewelacyjnie ułatwia wszelkie manewry wymagające bezpośredniej reakcji na najmniejszy ruch korby, ale gdyby to był mój rower, dorzuciłbym do tego owalną zębatkę.
Zjazdy
Kiedy szlak kieruje się w dół, angażujący charakter Evila jeszcze mocniej daje o sobie znać. Ponownie wynika to z geometrii, która w ustawieniu LOW (czyli… tym wyższym) łączy stromawą główkę i bardzo kompaktowy tył z ponadprzeciętnie długim reachem. Powoduje to, że pozycja jest centralna i daje dużo miejsca do manewrowania ciałem, a przy tym oba koła są bardziej „wsunięte” pod środek ciężkości ridera, co jest interesująco odmienną koncepcją od większości nowych rowerów na rynku, ale sprawdza się w praktyce.
Pierwsze wrażenie jest takie, że Offering nie jest wybitnie stabilny, ale za to bardzo prowokuje do aktywnej jazdy i… zajebiście skręca. W łuki kładzie się prawie sam i daje poczucie, że następnym razem powinieneś wjechać w zakręt dużo szybciej. Po przesiadce z bardziej „rozpłaszczonych” rowerów często zdarzało mi się ciąć zakręt ciaśniej, niż planowałem, bo rower po prostu sam ciągnął do wewnętrznej. Do podnoszenia sobie poprzeczki dodatkowo motywuje fakt, że w razie przepałowania, tył zawsze wyjeżdża pierwszy, w dalszym ciągu dając poczucie pełnej kontroli (co dodatkowo podkreśla sztywny i krótki wahacz). Takie niedojrzałe i karygodne zachowania można też łatwo prowokować tylnym hamulcem – jest to doskonały rower dla kogoś, kto lubi bawić się na granicy przyczepności.
Temat hamulca i przyczepności prowadzi mnie do kwestii usztywniania się zawieszenia pod wpływem hamowania, czyli zjawiska typowego dla jednozawiasowców, którego trochę się obawiałem w rowerze tej klasy. Nie wiem, może jestem za słabym testerem, może przy 140 mm skoku nie ma to aż takiego znaczenia, a może Dave Weagle włożył w ten system czarną magię (kolor by się zgadzał), ale efektu tego nie udało mi się „wyłowić” podczas testu.
Szybko za to odczułem świetną energię zawieszenia. Może to autosugestia, ale podobne wrażenia mam na dw-linku, a Delta System dorzuca do tego naturalny, przewidywalny feeling, typowy dla systemów z jednym zawiasem. Delta System jest bardzo czuły na małych nierównościach i umiarkowanie progresywny na dużych (nie miałem problemu z wykorzystaniem całego skoku). Ale jeśli faktycznie są tu jakieś czary, to są one zaklęte w środkowym zakresie skoku, używanym przez większość czasu. Bardzo skutecznie radzi on sobie z wygładzaniem terenu, a jednocześnie daje stabilne podparcie do energicznej, aktywnej jazdy i wybijania się z każdego korzenia i nierówności terenu.
Wszystko to razem składa się na bardzo lekki i skoczny charakter Offeringa. Charakter trochę zaskakujący, bo patrząc na jego geometrię, wygląd i zastosowane komponenty, w głębi głowy mózg mówi Ci, że patrzysz na tłuste enduro – łatwo zapomnieć, że to „tylko” zwinny ścieżkowiec. Ale zawsze można ratować się zmianą geometrii na X-LOW, która daje nieco grzeczniejsze i bezpieczniejsze prowadzenie na wymagających trasach. Choć moim zdaniem, LOW lepiej pasuje do wybitnie energetycznego i poręcznego charakteru Offeringa, który jeździ trochę jakby miał koła 27.5″. Oczywiście w pozytywnym sensie, bo zalety 29era oczywiście zachowuje.
Evil Offering – werdykt
Trudno mi sobie wyobrazić zastosowanie, do którego Offering by nie pasował – może poza ściganiem na najwyższym poziomie. Szybkie flowtraile i skoczne trasy bikeparkowe? Jak najbardziej. Dzikie, techniczne trasy enduro? Ależ oczywiście. Transalp? Nie ma problemu! Runda „dookoła komina” po pracy? Też ujdzie. I w każdym z tych zastosowań zasługuje co najmniej na szkolną piątkę. Prawdziwe all-mountain!
Na pierwszy rzut oka Offering bardzo przypomina w tym mojego Pivota Switchblade – to duży komplement – jednak ich charaktery na szlaku różnią się bardziej, niż wynikałoby to z tabelek. Oba te rowery dają podczas jazdy wspaniałe połączenie pewności siebie i chęci do robienia głupich rzeczy, ale Pivot jest w tym bardziej skuteczny (zwłaszcza na podjazdach), a Evil bardziej zabawowy i prowokujący do zachowań, które ze słowami takimi jak „skuteczność” mają tyle wspólnego, co waga Kibble’a z armaturą sanitarną. To prawdziwy superbike, który może nie jest w każdym calu perfekcyjny, ale jadąc na nim, masz to gdzieś, bo ma charakter. Charakter, który przekłada się na najważniejszy dla mnie czynnik „chcę iść pojeździć na tym rowerze, nieważne gdzie, ale koniecznie JUŻ i DUŻO”.
Walety:
- charakter motywujący do wyciągania 110% z każdej trasy;
- świetna „energia” zawieszenia;
- czytelne, prowokujące zachowanie w zakrętach;
- piękna i pięknie wykonana rama;
- poczucie wyjątkowości.
Zady:
- lekkie kopanie w korby ogranicza skuteczność na podjazdach;
- piasta Super Boost Plus;
- wysoka cena wejścia (ale sensowna na tle głównych rywali).
Evil Offering v2
Cena: 33 499 zł
Masa: 14,6 kg (rozmiar M, na mleku, z pedałami)
Dostępne rozmiary: S, M, L, XL
Strona producenta
Strona i sklep dystrybutora
Bonus: Co jeszcze fajnego robi Evil?
We wstępie wspomniałem, że Offering jest jednym z dwóch najciekawszych modeli Evila. Jaki jest ten drugi (i pozostałe)?
Evil Wreckoning
Offering jest wybitnym rowerem all-mountain, ale jeśli oczekujesz dużego „zapasu roweru” i maksymalnej stabilności: zdecydowanie rzuć okiem na model Wreckoning. To już pełnokrwiste racingowe enduro o skoku ramy 166 mm, oczywiście na kołach 29″.
Evil Insurgent
Jeśli skrzywiłeś się na stojące przy opisie kół 29″ słowo „oczywiście”, a bardziej od wygrywania zawodów interesuje Cię haratanie bikeparków, lepszym wyborem będzie Insurgent na kołach 27.5″. A jeśli jesteś gdzieś pośrodku, możesz zamówić go w wersji MX29 czyli mullet (jest to jedyny full Evila, który nie jest 29erem). Skok ramy to 168 mm.
Evil Following
Na drugim, mniej hardkorowym biegunie oferty stoi Following, czyli najbardziej rozpoznawalny model Evila, od którego zaczęła się dobra passa tej marki (obecnie w trzeciej generacji). Pomimo kół 29″ i niewielkiego skoku 120 mm zawsze był on reklamowany jako rower do szybkiej, ostrej jazdy w konkretnym terenie i tak też pozostało w bieżącym modelu.
Evil Chamois Hagar
Moja miłość do rowerów z barankiem ostatnio trochę przygasła, ale zaglądając do katalogu Evila, szkoda byłoby pominąć najbardziej odpalonego gravela na rynku. W zasadzie czy to w ogóle jeszcze jest gravel? A może po prostu rower MTB z barankiem i sztywnym widelcem? Gdzie jest granica? Nie wiem, ale muszę się kiedyś na „Hagarze” przejechać, żeby sprawdzić czy jest tak czadowo bezsensowny, jak wygląda ;)
Zobacz też:
- Bikeporn: Pivot Switchblade 2022 – mój nowy rower!
- Showtime: Małopolska Joy Ride Festiwal Kluszkowce 2022
- Test: Whyte T-160 S v2 2022
Nie kupiłbym z uwagi na dość częste i liczne problemy z pęknięciami przedniego i tylnego trójkąta.
W tym modelu/generacji?
Też jestem fanem F117 – miałem, sklejałem :) Ale Evil to chyba trochę bardziej klimaty F-14 Tomcat ;)
Duży, brzydki, za słabe silniki ? :-D No i odkręcanie 10 śrub do zmiany geometrii nie pasuje do automatycznej regulacji wychylenia płata.
No właśnie nie bardzo ;) F117 to same płaskie powierzchnie i ostre krawędzie. W Evilu jedno ani drugie praktycznie nie występuje. Do tego „ciężki” dziób i smukły ogon, a w Offerungu jest na odwrót: wahacz sprawia wrażenie mega masywnego na tle przedniego trójkąta.
PS. Dobra rozkmina :)
Przepraszam, ale za co te 30-40 tys? Bylo mi szkoda 11 tys jak kupowalem nowego snabba t1 2018, bylo mi szkoda 4 tys euro jak kupowalem nowego elektrycznego reigna 2020, ale teraz to chyba juz mi nie szkoda, przerzuce sie na nordic walking czy cos. O co chodzi? Czemu to kosztuje tyle hajsu, a nawet nie ma pradu ani porzadnych tarcz. Serio pytam, bo nie ogaraniam.
Bo może, a ludzie kupują. Gdyby nie kupowali to by nie kosztowało :-D
Evil to butikowa marka, a więc ilość sprzedanych modeli musi pokryć cały proces designu, prototypowania czy produkcji (np. koszt matrycy do karbonu). Stąd też wysoka cena startowa samej ramy. Reszta to kwestia rosnących cen podzespołów wynikających min. z ich dostępności (kolejki na części dla producentów są już ustawiane na 2-3 lata do przodu) oraz stopnia zaawansowania który z roku na rok jest coraz większy (technologicznie Pike 2018 z Twojego Snabba T1 =/= Pike 2022). Dodatkowo mamy sytuację gospodarczą jaką mamy (słabnący złoty). Plus jeżdżenie na rowerze jest ostatnio modne co dyktuje równocześnie wzrost cen – bo jak wspomniał Krzysztof: klient i tak zapłaci.
Dzieki, faktycznie sklada sie to do kupy. Choc dalej trudno mi zaakceptowac ceny rowerow, z s-worksami na czele ;)
Swoja droga, moze nie powinno nas cieszyc to, ze sport sie spopularyzowal. Trudno nie odniesc wrazenia, ze przez to trudniej dostac sprzet, bo popyt nie nadazyl za podaza, do tego wiecej ludzi ma nas z burakow, bo niski prog wejscia – zwlaszcza na pradzie – sprawia ze renome wyrabiaja nam nieprzeszkoleni ludzie wsparci jedynie gruboscia portfela. Stad np. w CH wprowadzili nakaz jazdy na lampach ludziom na elektrykach, w srodku dnia i w lesie tez :(
Z drugiej strony, jeśli to miałby być elitarny sport, w kontekście cen, to płaciłbyś za dobrą oponę np. 500 zł albo i lepiej i dalej nie byłoby dostępności części bo producent nie chciałby zamrażać pieniędzy w wysokim stanie magazynowym. Nie byłoby fajnie, nie? ;)
No i absolutnie nie zgadzam się, że poziom buractwa zależy od grubości portfela.
No i na końcu. To tylko jazda na rowerze :)
Nie o to mi chodzilo
Wszystko fajnie, ale pakowanie piasty zazębiającej co 0,5 stopnia do zawieszenia kopiącego w korby powoduje, że Czołowi Blogerzy Rowerowi wynotowują to jako wadę ;)
Trochę nieprzemyślane!
Ależ wręcz przeciwnie. Tak ciasne zazębianie moim zdaniem bardzo tu pomaga, dzięki niemu wzajemny wpływ zawieszenia i napędu jest bardzo spójny i przewidywalny. Efekt kopania jest wyczuwalny, ale łatwy do opanowania. W przypadku „luźniejszej” piasty ryzyko wytrącenia z równowagi jest większe.
już tłumaczę: „jest ch$$owo, ale stabilnie!” xDDD
Piasta z mniejszą ilością punktów zazębienia spowodowała by, że efekt kopania byłby mniej odczuwalny. Nie rozumiem, w czym więc pomaga tutaj 0,5 stopnia zazębienia? Rower bardziej nastawiony jest na techniczne podjazdy niż na sekcje w dół czy dropy, gdzie kopanie może dać się we znaki? Dobrze Cię zrozumiałem Michał?
A ja się zastanawiałem czy opłaca się brać Spectrala 29 AL 6 :D
Rozumiem istnienie butikowych marek, fajnie, że jest coś takiego ale raczej nie dla mnie.
Fajna recka, piękne zdjęcia :)
Może nie dla Ciebie, a może po prostu nie na ten etap rowerowej kariery? Ja też kiedyś bym wyśmiał każdego, kto by mi powiedział, że będę jeździł na Pivocie (zresztą nowy Spectral też jeszcze 10 lat temu byłby w sferze marzeń).
Nie chciałem tutaj nikogo wyśmiać. Każdy ma swoją zajawkę i nie ma znaczenia czy są to drogie rowery czy HD na hornecie z dwupółką :p
Pozdrower!
Chyba się nie zrozumieliśmy, oczywiście nikt nikogo nie wyśmiewa. Chodzi mi o to, że na pewnym etapie zakup czegokolwiek związanego z (jakimkolwiek) hobby za >30k wydaje się totalnym odpałem i niemożliwością. Ale kiedy to hobby jest Twoją główną/jedyną pasją przez pół życia, to perspektywa trochę się zmienia – i możliwości portfela również.
Wizualnie chyba najładniejszy rower jaki widziałem, ciekawe jak jeździ.
O tym też jest w teście ;)
Fajnie, że jest coraz więcej hi-endowych alternatyw w Polsce, ciekawe jeszcze, jak z dostępnością
To już najlepiej pisać do BikeBuilders.pl ale ogólnie takie butikowe marki mają wręcz szansę na swoje 5 minut, kiedy wielcy producenci mają problemy. Choć ostatnio te problemy chyba już ustają?
Dokładnie to miałem pisać. Ładny rower ale główka koszmar:)
Szkoda że nie robio w amelinium…
Prawie 470mm reacha nie było dla Ciebie przypadkiem sporo za dużo?
Powinno być, ale nie :) Trochę wpłynęła na to niezbyt długa baza kół (stromawa główka), trochę niezbyt wysoki stack, trochę przycięta kierownica. Ogólnie pasował mi bardzo fajnie.
Czyli wychodzi na to, że nie ma się co bać rowerów z długim reachem? Sam mam 170cm i zastanawiałem się czy 450-460mm (już standard dla rozmiarów M, a nawet S) w następnym rowerze nie będzie za dużo.
455 mm (standard w nowych M-kach większości producentów) jest ogólnie ok.
Przy większym reachu warto już uważać i uważnie patrzeć na pozostałe parametry (jak stack, ETT, wymiary kokpitu). Zależnie od konkretnego roweru, albo będzie pasować, albo nie :P
Rower wydaje się w swej charakterystyce bardzo podobny do mojego Ripmo V1… a już myślałem, że taka „niewypłaszczona” geometria w rowerach trailowych/AM to już prehistoria i nikt już takich rowerów – naprawdę uniwersalnych – nie produkuje :) Miłe zaskoczenie. P.S. Rama przepiękna ale główka faktycznie dziwaczna, jakby ktoś z projektantów pozazdrościł dziwnych główek Radonowi ;)
O czym mowa??? Gdzie to coś ma silnik I baterie??
Tylko bez wyzwisk proszę hehe