Pierwszy raz w Szklarskiej Porębie ścigałem się 4 lata temu w ramach cyklu Enduro Trophy (#pamiętamy), dwa lata później pod banderą EMTB Enduro, a w ten weekend odwiedziłem karkonoskie kamcory, startując w zawodach Kellys Enduro MTB Series. Jak nowej ekipie udało się wskoczyć w buty poprzedników?
Trudny spadek po EMTB
Niedzielne zawody rozpoczęły się od podziękowania dla załogi EMTB Enduro, która w tym roku przekazała tę imprezę nowemu organizatorowi. Bogata historia ścigania w tej miejscówce to jednak spory ciężar przy planowaniu zawodów, zwłaszcza w formule on-sight. Wiadomo, że trasy muszą być nowe, więc odpadają sprawdzone odcinki, a do tego doszła kwestia poziomu trudności. Musiał on być tak wyważony, żeby zadowolić tych, którzy Szklarską pokochali za hardkory wytyczone przez EMTB, a jednocześnie nadawać się do ścigania bez znajomości trasy.
Czy udało się osiągnąć kompromis? Stanowczo powiem: „to zależy”. Bo wszystko byłoby jasne, gdyby nie jedna sprawa… Tytuł tej relacji powinien zaczynać się od słowa hajlajt, bo tak naprawdę, na zawodach rozmowy toczyły się wyłącznie wokół jednego tematu…
OS2, czyli #swampduro
Na starcie OS-u organizator informował o jakimś niestandardowym oznaczeniu niebezpiecznego miejsca – podobno w nocy ktoś ukradł jeden znaczek z trupią czaszką. Ale coś mi się zdaje, że tak naprawdę chodziło o inny znak:
Kojarzysz zdjęcia z runmageddonów, w których wycieńczeni uczestnicy brodzą po pas w bagnie? Podobne zdjęcia mielibyśmy z drugiego OS-u, gdyby nie to, że moczary prawdopodobnie pochłonęły fotografa, świeć Panie nad jego duszą.
Na górnej połowie odcinka, rywalizacja polegała na przeprawieniu się z rowerem przez sięgające do kolan błoto. Wygrywał ten, kto nie zgubił butów. Również kolejną sekcję po głazowisku wielu prosów (bo o sobie to nawet nie wspominam…) pokonywało biegiem – tak było po prostu szybciej, niż co chwilę zeskakiwać z roweru lub ryzykować poważną glebę.
Wyciskając na mecie skarpetki, wszyscy zastanawialiśmy się, co myśmy właśnie przeżyli. Czy to było jeszcze enduro? Czy może raczej jakaś forma survivalu z rowerem w tle? Czy ktoś z ekipy wytyczającej trasę w ogóle ją przetestował? Jedno było pewne: jazda zdecydowanie nie wchodziła w grę…
Na potwierdzenie, film dla widzów dorosłych ;) autorstwa tzunamiPl:
Im dalej w las…
…tym lepiej. Na szczęście OS2, a konkretnie jego górna połowa, był tylko wyjątkiem. Na pozostałych dało się czasem pojeździć na rowerze ;)
OS1 – słowo klucz: „freeride”
Start odcinka przypomniał mi czasy Enduro Trophy, kiedy ścigało się też na podjazdach – bo pierwszy kilometr był właśnie łagodnym uphillem. Dalej trasa w kilku miejsca przebiegała w całkowicie dzikim terenie, gdzie konieczne było pełne otaśmowanie, żeby dać zawodnikom choćby ogólne pojęcie o przebiegu odcinka. Tu nawet lokalsi nie mieli żadnej przewagi. Super!
OS2 – słowo klucz: „bagno”
Ekhem… Dodam tylko, że jak już skończyło się #walkduro, końcówka była bardzo przyjemna.
OS3 – słowo klucz: „flow”
Podobny do OS1, ale dłuższy. Dużo urozmaiconego, naturalnego terenu, wąskich ścieżek i ciasnych zakrętów. Kilka podjazdów weryfikujących łydę i płuca. Można było odpocząć od biegania z rowerem!
OS4 – słowo klucz: „retro”
Z powodu niezrozumiałej decyzji leśników, górna część odcinka zamiast singlem, przebiegała drogą zwózkową. Brzmi tragicznie? O dziwo, wcale tak nie było! Organizatorzy włożyli sporo pracy w jej uprzątnięcie, przez co jazda była całkiem ciekawa. To kolejny powrót do korzeni (dosłownie i w przenośni) – kiedyś takich odcinków na zawodach enduro było zdecydowanie więcej.
A dolny odcinek to typowa dla Szklarskiej mieszanka korzeni i osadzonych w ziemi kamieni. Podobało mi się, że trasa w kilku miejscach była szeroko otaśmowana, umożliwiając swobodny wybór linii. Dodatkowo podkreśliło to formułę on-sight, premiując umiejętność szybkiego (i kreatywnego) czytania terenu.
Dojazdówki – słowo klucz: „Karkonosze!”
Trasę uzupełniły rewelacyjne dojazdówki – naturalne single i widokowe szutrówki zrobiły z tych zawodów pełnoprawną górską wycieczkę.
Jedyne zastrzeżenie mam do oznakowania pierwszych kilometrów, zaraz po starcie. O ile nie mam nic przeciwko nawigowaniu z mapą w terenie, to przydałoby się kilka strzałek wyprowadzających „za rączkę” z miasta.
Organizacja
Sytuację po OS2 ratowała też wzorowa organizacja, na przykład bufet. Gdyby nie troska o zapasy dla późniejszych grup startowych, zrezygnowałbym z dalszego ścigania na rzecz jedzenia. Po krytyce ze Srebrnej Góry (gdzie ostatnim zawodnikom został tylko chleb ze smalcem), tym razem np. batonów od Oshee było dużo więcej. Znalazło się też miejsce dla klasycznych i niezawodnych bananów, czy arbuza.
Jak już zdecydowałem się ruszyć dalej, zawsze mogłem liczyć na punktualnie otwierane OS-y i brak kolejek. Może z wyjątkiem ostatniego, na który sporo osób przyjechało przed czasem, robiąc mały korek. Przy ponad 280 zawodnikach (!), uważam to za duży sukces.
Podsumowanie
Kiedy już trzeci organizator robi zawody w tym samym miejscu, to znak że coś w tej miejscówce musi być. Ale scheda po poprzednich imprezach to też wyśrubowane wymagania. W połączeniu z przeciwnościami formalnymi (zmiana przebiegu OS4) i pogodowymi (zatopienie OS2), spowodowało to, że zawody Kellys Enduro MTB Series były gorsze, niż mogły być. Ale zdecydowanie nie powiedziałbym, że były złe!
Organizatorom oberwało się przede wszystkim od mocnych zawodników, którym trudno było się wykazać zarówno w błotnej przeprawie, jak i na szybkich, nieprzewidywalnych odcinkach, gdzie ryzyko gleby było wysokie, a konsekwencje poważne.
W przypadku Szklarskiej Poręby, formuła on-sight zdecydowanie lepiej trafiła do amatorów. Nie zrozum mnie źle – OS2 nie podobał się nikomu. Ale ostatnie dwa OS-y większość zawodników wspominała bardzo, bardzo dobrze. O pierwszym prawdopodobnie też wypowiadaliby się pozytywnie, gdyby nie został całkowicie wyparty z pamięci przez drugi… Aktualnie wszyscy uczestnicy zajęci są wymazywaniem tych wspomnień ;)
Ale kiedy już uda mi się zapomnieć o OS2, zawody Kellys Enduro MTB Series w Szklarskiej Porębie będę wspominał bardzo miło i może nawet będę chciał je kiedyś powtórzyć…? Mam nadzieję, że do tego czasu nie zmieni się (znowu) organizator ;)
Wyniki
W elicie największe trofeum zgarnął František Žilák, wyprzedzając Marcina Motykę (comeback?) i Łukasza Szymczuka. Wśród kobiet, Iwona Czyszczoń pokonała Katarzynę Burek i Joannę Światłoń. Najszybszym „dziadkiem” był Piotr Reczek, wśród juniorów wygrał Jakub Gąsienica, a na hardtailu tym razem swoje ego podbudował Paweł Kasprzyk.
Pełne wyniki wszystkich kategorii znajdziesz na stronie organizatora.
Zdjęcia
Aktualizowane na biężąco linki do zewnętrznych galerii zdjęć:
- Kellys Enduro MTB Series / Mariusz Krzemiński – galeria oficjalna 1
- Kellys Enduro MTB Series / Foto Stankiewicz – galeria oficjalna 2
- Kellys Enduro MTB Series / Foto Stankiewicz – galeria oficjalna 3
- Kellys Enduro MTB Series – galeria oficjalna 4
- Kellys Enduro MTB Series – galeria oficjalna 5
- Krzysztof Stanik
Rzuć też okiem na:
- Hajlajtsy: Kellys Enduro MTB Series Srebrna Góra 2017
- Hajlajtsy: Zlot Kellys Enduro MTB Series Przesieka 2017
- Kalendarz zawodów enduro 2017
Tylko dodam że František Žilák dzień wcześniej ukończył trzy dniową etapówke MTB Trilogy w kategorii enduro a nastepnego dnia przyjechał na Kellys enduro…
Mówcie co chcecie, ale miasto Szklarska Poręba popsuło rowerowe „święto”. Brak downhillu, brak wystawców i pomysłów, praktycznie mało udane próby powielania schedy po BA. Jedynie maraton, szosowy klasyk i skoki do wody klasyk jeszcze jakoś trzymają tę imprezę przy życiu. Ale to już nie to samo, brak klimatu, formuła się oklepała i stała mało atrakcyjna dla bardziej wymagających.
Coś w tym jest – dlatego opisywanie aspektu festiwalowego całkiem sobie darowałem.
Mam bardzo podobne odczucia. Nie ma sensu OS2 komentować a co do reszty:
Mimo iż jestem kompletnym amatorem (rower MTB od listopada) i pierwsze zawody enduro, nie czułem tej „przygody”. Trasa dla kogoś słabszego była dosyć łatwa na kontrolowaną jazdę. Ani razu nie poczułem coś w stylu „o kurcze, troszeczkę tu stromo, ciekawe czy dam radę”. Tylko raczej patrzyłem na niepewne podłoże i trzeba było zdecydować: jechać wolniej, czy dokręcać ciągle (a było gdzie) i w razie czego przy wywrotce się połamać. Oczywiście prosi mogli się wykazać, ale próg wejścia trudnościowo był wg mnie niski w porównaniu do innych mi znanych tras, gdzie trudno mi nawet powolutku coś zjechać (np. Włostowa z Mieroszowa), gdzie nawet jak będzie gleba to nie tak dotkliwa. 4 os to w większości lecenie na pałę na wprost przy mega dużej prędkości promująca drogie zawieszenie, szczęście i bardzo niebezpieczna.
Dam jeszcze organizatorom szansę w legendarnym Mieroszowie i liczę, że przeżyję jako amator przygodę i będę się cieszył z zaliczenia trudnych, technicznych fragmentów, a nie tylko pędził po czas (zwłaszcza że top 50 daleko poza moim zasięgiem). Oczywiście onsight przesadzić nie można z trudnością, ale zaliczenie trasy powinno być jednak trudnością samą w sobie dla mnie i nie podoba mi się argument że przecież trudność można sobie prędkością regulować, bo nie o to mi chodzi. Te zawody to dla mnie brak przygody i w sumie jedyna przygoda która mi zostanie w głowie z zawodów to drugi oes, z którego dopiero teraz mogę się śmiać.
Chciałbym za to pochwalić dojazdówki, bo widoki i przyroda przy szczycie Przedział i kopalni Stanisław przednie.
Zawody to raczej słaby test, trudno się skupić na rowerze. Ale to, że w niczym nie przeszkadzał, to chyba dobry znak ;)
Ciekawe te zawody były. Ja jeszcze nie mam przekonania do swojego skilla żeby się wybrać na „on sight” choć te zawody widzę byłby dobre do debiutu. Szczególnie że po moich ostatnich (czerwcowe w BB) mam trochę niedosyt ;)
To co widzisz przed sobą to jest. Żadnych niebezpiecznych niespodzianek, które mogłyby cię zaskoczyć.
Fakt i zawsze można jechać turystycznie na tyle na ile się potrafi. Ale właśnie takie niespodzianki jak ścianka która nagle się pojawia to tak już średnio ;)
Na MTB Trilogy jakoś nikt nie ma z tym problemu. Odpowiednie oznaczenia, w takich miejscach stoją też przeważnie odpowiednie służby na zawodach i ostrzegają.
obejrzałem filmik i:
w d*pie sie wszystkim na Twisterach i enduro trailsach poprzewracało :P. calkiem fajna traska
Jak sie jedzie w gory, to nie zawsze wszystko na tacy jest podane: czasem jest bloto po osie, a szlak, ktory wygladal fajnie na mapie jest droga do zwozki drewna, itp.
Dla jednych enduro to ścieżki naturalne, a inni uważają trasy Trailowe w bikeparku za enduro.
Ale trochę inne są oczekiwania, jak jedziesz w góry na trasę wytyczoną palcem po mapie, a inne, jak startujesz w zawodach na przygotowanej i oznakowanej trasie. Jeśli w tym drugim przypadku trafiasz na 500-metrową przeprawę przez bagno, to masz prawo być niezadowolony ;)
Wiadomo, że w formule #onsight nie da rady tak przygotować trasy jak na zawodach np. w BB, ale to już nie są łatwe trasy jak w Baligrodzie 2016, gdzie tylko opady zwiększyły poziom trudności odcinków, a i tak były łatwiejsze niż Srebrna (sucha pomijając OS2), czy te w Szklarskiej Porębie (też w większości suche pomijając OS2). Mocno się zastanawiam czy na kolejne edycje nie wziąć zbroi, bo bez FF to nawet nie ma co się ruszać :/ Słowa o „łatwiejszych” odcinkach w #onsight można tylko skwitować uśmiechem. Z rozmów usłyszanych przy bufecie wnioskuję, że oczekiwania ludzi odnośnie tras zatrzymały się w 2016 roku, podczas gdy organizator tamten rok puścił w niepamięć.
@MM, na filmikach trasy wyglądają na fajne, ale tylko na filmikach :)
Nie mówiąc o OS2 to trasy nie były trudne, ale jeśli ktoś już miał parcie na wynik to musiał bardzo dużo ryzykować i zbroja + FF to bardzo dobre rozwiązanie na taką trasę jak 4 OS.
Zjeżdżasz ściankę to powolutku 15kmh zjeżdzasz i najwyżej zrobisz OTB i się sturlasz, a tutaj przy 40-60kmh na wprost przy wywrotce na tych chaotycznych kamieniach i koleinach łatwo o stracenie przytomności i połamanie gnatów.
Ma dokładnie takie same odczucia,
na filmiku, co dominuje k@@ albo ja pier@@ ? bo popadało nie wtedy kiedy trzeba.
Mega jak od 8:01 jest flow bo prawie asfalcik, flow z czasem przygasa aby zdechnąć całkowicie 9:07 oczywiście przy k@@.
Mogę oglądać w kółko.
Wszystko bo pluszowego czerwonego dywanu nie było :-)
Sorry nie mogłem się powstrzymać.
No – z tym ostrzeganiem to różnie bywa – ja na przykład niemile wspominam straszaków z Srebrnej krzyczących ciągle – „hamuj”, „uwaga!!”, „zwolnij”, „niebezpiecznie” itp. przed byle przeszkodami. Za pierwszym razem słysząc od straszaka takie „hamuj” nawet się zatrzymałem i podszedłem kawałek myśląc że ktoś leży na trasie…
[…] http://mtb.pl/enduro-czy-kapiele-blotne/https://www.1enduro.pl/enduro-mtb-series-szklarska-poreba-2017/ […]
Oglądam chyba jak wielu zdjęcia i filmy z EWS a także takich imprez jak Andes Pacyfico czy Transprovance i tam też jest nie mało płaskich sekcji czy podjazdów a i nawet szutrówkami jeżdżą z zakrętami wydzielonymi taśmami. Nawet chyba niedawno było coś po asfalcie. I trzeba jechać. To są zawody a nie turystyczna wycieczka krajoznawcza :P Oczywiście można turystycznie jechać dla przygody ale jak się chce ścigać to już nie ma zmiłuj. OK ten 2OS a raczej z tego co widzę jego połowa była okrutnie nie uda itd ale żeby to tak mocno psuło obraz całych zawodów?
Jak robisz jajecznicę z 5 jaj, i jedno będzie zgniłe, to co powiesz o tej jajecznicy? :D
oczywiście przesadzam, ale tak jak napisałem gdzie indziej, jakby os2 był ostatnim os’em, to bym zjechał do auta, wysuszył nogi i może nawet bym tak źle nie wspominał, ale po połowie OS2 co chwilę myślałem o tym co się dzieje w moich butach, dlaczego są 2 razy cięższe, itd… i tak przez 3 godziny :D nie jestem słoniem, chronić się przed słońcem maseczką z błota :P