Test: Santa Cruz Vala 2025

24 czerwca 2025 32

Gdybym był pijanym wujkiem na weselu, powiedziałbym „Szantygruzie, jak ja ciebie szanuję!”. I to jeszcze zanim się dobrze poznaliśmy. A to dlatego, że Santa Cruz Vala zrywa ze znakiem rozpoznawczym Santy, jakim „od zawsze” był system zawieszenia VPP. Skąd taka decyzja? I czy była to decyzja bardziej odważna, czy bardziej lekkomyślna? To oczywiście musiał rozstrzygnąć test!


Santa Cruz Vala – co to za rower?

Jest to pierwszy e-bike Santy na systemie Bosch, a konkretnie na najnowszym pełnotłustym silniku Performance CX 5. generacji, pędzonym zintegrowaną baterią 600 Wh.

Skok 160/150 mm i koła MX/mullet (bez opcji 29″) czynią z niego bezpośredniego następcę Hecklera (system Shimano), ale z jakiegoś powodu Santa nie zdecydowała się na wykorzystanie kultowej nazwy. Prawdopodobnie chodziło o uniknięcie pomyłki z Hecklerem SL (system Fauza Ride 60), zwłaszcza że Vala jest dość lekka. Wprawdzie o terytorium „SL” nie ma mowy, ale okolice 22,5 kg (z pedałami) to niezły wynik przy jednym z najmocniejszych silników na rynku.

Nazwy jednak szkoda. Zwłaszcza, że chwilę później na rynku pojawił się nowy Bullit (więcej o nim na końcu wpisu), a Heckler + Bullit to zawsze był nierozłączny duet. W dodatku duet wyróżniający się systemem zawieszenia (w czasach sprzed wynalezienia elektryczności były to jednozawiasy), co doskonale by teraz pasowało. Bo oczywiście głównym tematem rozmów o Vali jest to, czego w niej nie ma…


Gdzie jest VPP, ja się pytam?!!!!!11jeden

Santa Cruz Vala jest pierwszym modelem pozbawionym VPP od… no w zasadzie to wcale nie tak dawna, bo w ofercie jest przecież jednozawiasowy Blur. Dlaczego? Bo w zastosowaniu XC jednozawias wspomagany giętkim seatstayem jest rozwiązaniem optymalnym. A co jest rozwiązaniem optymalnym w elektryku? Cóż, czterozawias i wirtual mają swój zestaw zad i walet, ale zestaw systemu czterozawiasowego wydaje się pasować najlepiej.

I tak też pomyślał projektant Vali, co biorąc pod uwagę mitologię otaczającą VPP, było ekstremalnie odważnym posunięciem. W trakcie testu kilka razy spotkałem się z maślanymi oczami na widok wypasionej Santy, po chwili ustępującymi miejsca smutnej refleksji: „szkoda, że bez VPP…”.

Prawda jest jednak taka, że z każdą generacją kinematyka VPP robiła się coraz łagodniejsza. Dobre marketingowo, odważnie pokręcone wykresy robiły się coraz bardziej „ugłaskane” i liniowe (jak w czterozawiasowcu), a dzięki temu bardziej przewidywalne dla tłumika i dla tłumoka użytkownika próbującego to jakoś ustawić i wyczuć na szlaku.

Poza kinematyką, w porzuceniu VPP chodziło też o brak konieczności upychania dolnego linka na terytorium okupowanym przez silnik, co dało szereg praktycznych korzyści:


Rama


System e-bike


Geometria i wybór rozmiaru

Kąty Vali w ustawieniu „high” to 64,2° i 77,5°. Jak widać, są to bardzo przyjemne wartości, które niekoniecznie trzeba rozpłaszczać – choć różnica na „low” to zaledwie 0,3°. Nieco bardziej odczuwalne jest obniżenie suportu (344 → 340 mm).

5 rozmiarów (S-XXL) pokrywa długawy zakres reacha 435-525 mm, ale to tylko połowa historii, bo stosunkowo wysoki jest też stack (dodatkowo podbity wzniosem kierownicy 35 mm) – zwłaszcza w większych rozmiarach. Ja przy moich 170 cm testowałem rekomendowaną przez producenta M-kę i pierwsze wrażenie było nieco autobusowe. Szybko się przyzwyczaiłem i na wymagających sekcjach dodatkowa długość niewątpliwie pomagała. Ale jeśli jesteś na granicy i celujesz w zwinne prowadzenie przy niższych prędkościach, rozważ mniejszy rozmiar.

Aha, Vala może się pochwalić zmienną długością chainstaya, choć całkowity rozstrzał to dość skromne 11 mm i w każdym rozmiarze można go uznać za krótki, ew. bardzo krótki (439-450 mm).


Osprzęt


Na szlaku

Podjazdy

Wybierając rozmiar Vali zgodnie z zaleceniami producenta, wylądujesz na dużym rowerze. Od pierwszego momentu miałem poczucie, że jestem dość rozciągnięty, więc mimo dość stromej podsiodłówki, zdecydowałem się przesunąć siodło do przodu, uzyskując efektywny kąt powyżej 78 stopni. Było to dobre przesunięcie posunięcie, bo zyskała na tym zarówno pozycja w siodle, jak i rozłożenie masy. Krótki chainstay (440 mm w M-ce) i nisko zamontowana bateria 600 Wh powodują, że przód nie jest naturalnie przyklejony do ziemi i na stromych sekcjach potrzeba odrobiny mowy ciała, żeby uspokoić przednie koło.

Bardzo w tym pomaga praca zawieszenia, które jest wystarczająco efektywne i daje dobry feedback, a przy tym jest tak czułe, jak spodziewałbyś się po czterozawiasie. Krótko mówiąc, całość – geometria, zawieszenie, napęd, masa – działa bardzo spójnie i sprawia, że walka na stromych i technicznych podjazdach jest bardzo satysfakcjonująca. Krótko mówiąc, ani razu nie zatęskniłem za VPP.

Cieszyłem się też bardzo z przesiadki na system Boscha. Największą i natychmiast zauważalną zaletą 5. generacji jest cichsze działanie – zarówno przy pedałowaniu (subtelne, niskie buczenie), jak i na płaskich sekcjach (brak stukania!). A do tego mocny, a jednocześnie pluszowo naturalny i łatwy do wyczucia feeling wspomagania, które nie słabnie z czasem/temperaturą/rozładowaniem baterii.

Urzekł mnie też walk assist. Jego moc jest wprawdzie ledwo wystarczająca, ale walkę na wypychach bardzo ułatwia funkcja hill hold, która blokuje staczanie się roweru do tyłu, oraz fakt, że puszczenie przycisku nie wychodzi od razu z trybu pchania. Dzięki temu sytuacje, kiedy zmęczony palec zsuwa się z manetki, nie wytrącają z równowagi (możesz się z tego śmiać, ale kto zaliczył porządny alpejski wypych, ten dokładnie wie, o czym piszę).

Pozostaje pytanie, na ile Vala nadaje się na takie epickie całodniowe tripy? W takich zastosowaniach, zintegrowany akumulator 600 Wh trochę ogranicza i na początku testu miałem nawet powrót dawno nie odczuwanego range anxiety. Szybko jednak przekonałem się, że przy sensownym korzystaniu ze wszystkich trybów, tripy w okolicach 1500-1700 metrów przewyższenia nie stanowią problemu. Nie jest źle. Na większe wyrypy Santa przewiduje range-extender, więc zasilanie Vali trzeba w pewnym sensie traktować modułowo.


Zjazdy

Wspomniane poczucie spójności jest jeszcze bardziej odczuwalne na zjazdach. Na Vali od pierwszego zjazdu czułem się tak pewnie, jak na swoim rowerze, a potem było jeszcze lepiej.

I nie wynika to z dobrego zawieszenia, opon czy hamulców. Ba, nie wynika nawet z geometrii, choć sama w sobie działa tak, że od teraz zastosowane w niej wartości będę traktował jako punkt odniesienia dla innych rowerów. To wszystko jest istotne, ale to tylko drobne składniki magii, która od czasu do czasu przejawia się w rowerach tej klasy. I w Vali zdecydowanie jest jej pod dostatkiem.

Wiem wiem, zaczynam brzmieć jak junior marketing content manager, ale daj mi się wytłumaczyć. Mógłbym tu napisać pięć akapitów o tym, jak to nawet najlepszy osprzęt nie gwarantuje dobrych wrażeń z jazdy. O tym, że subtelne aspekty geometrii przenikają się z odpowiednio zaprojektowaną sztywnością poszczególnych sekcji ramy, kinematyką zawieszenia czy zaworowaniem dampera. Że nawet takie niuanse, jak dobór szerokości opon i obręczy, mogą współgrać (lub walczyć) z całą resztą nieoczywistych zależności.

Wniosek z tych wywodów byłby taki, że nie wszystko da się zaprojektować siedząc przy komputerze, i że wieloletnie doświadczenie działu R&D w testowaniu prototypów i udoskonalaniu kolejnych generacji jest tym, za co płaci się w markach premium.

To właśnie z tego bierze się ta „magia”, czyli po prostu harmonijne zgranie wszystkich przenikających się wzajemnie elementów układanki w taki sposób, żeby na szlaku rower pozostawiał „efekt wow”. Niezależnie od tego, co przed jazdą wyczytałeś w tabelce, czy wreszcie – niezależnie do tego, jaki system zawieszenia akurat się w nim znalazł.

Więc nie wnikając w szczegóły: Vala niezależnie od prędkości jest bardzo intuicyjna i przyjazna. Ponadprzeciętna długość ułatwia pokonywanie ścianek, choć może czasem przeszkadzać na wolnych, krętych sekcjach. Ale głównie jest to kwestia doboru rozmiaru, bo Vala zdecydowanie nie jest ociężałym rowerem (bardzo też pomaga skrócenie kierownicy).

Wręcz przeciwnie, jej charakter jest pięknie zrównoważony, z odchyłem w stronę zabawowości i interaktywności. Szczególnie przy ciut wyższych prędkościach, ale to akurat nie jest problemem, bo na Vali szybka jazda przychodzi bardzo łatwo. Ba, jest to pierwszy rower, na którym Maveny nie wydawały mi się zbyt mocne – dlatego, że jechałem sporo szybciej, niż zwykle. Flow traile? Czemu nie, tylne koło 27.5″ bardzo poprawia skoczność. Czarne trasy enduro? Jak najbardziej, jeszcze jak! Całodzienne tripy po szlakach – ograniczeniem jest tylko bateria.


Santa Cruz Vala – werdykt

W czasie testowania rowerów robię sobie notatki na gorąco. W przypadku Vali najważniejszą z nich było pozornie lakoniczne: „mógłbym mieć”. Niby nic, ale rowery z tej kategorii można ostatnio policzyć na palcach jednej ręki żółwia ninja. Czy muszę pisać więcej?

No dobra, wiem że z tego długaśnego testu przeczytasz tylko podsumowanie, więc muszę. Oceniając Valę na sucho, do wielu rzeczy można się przyczepić. Wygląda jak każdy inny rower, koncepcja małego, zintegrowanego akumulatora ogranicza wszechstronność, a parę detali dałoby się dopracować. Jest też oczywiście kwestia ceny…

Ale to, co się liczy, czyli efekt końcowy na szlaku, jest wybitnie spójny. Vala daje +10 do skilla, i nie mam na myśli tylko prędkości, ale też nowo odkrytą chęć do szukania wyzwań na czarnych trasach i wyciskania maksimum z tych łatwiejszych, z wykorzystaniem bardzo aktywnego stylu jazdy.

Jest to przy tym jeden z tych rowerów, na których czujesz, że jakość jazdy nie bazuje na pojedynczym elemencie, a jest wynikiem godzin pracy (i lat doświadczenia) projektantów i testerów. Santa Cruz w końcu wchodzi z tym rowerem do ścisłej czołówki e-bike’ów. A że bez VPP? Po przetestowaniu Vali, raczej nikt nie będzie za nim tęsknić.


Walety:

Zady:


Santa Cruz Vala GX AXS

Cena: 44 999 zł
Masa: 22,8 kg (rozmiar M, z pedałami, na mleku)
Strona producenta


Bonus: Santa Cruz Bullit

Chwilę po Vali zadebiutował Bullit, czyli model bliźniaczy konstrukcyjnie (czterozawias, mullet, ten sam silnik Bosch CX gen. 5 z baterią 600 Wh), ale bardziej hardkorowy. Główne różnice to skok (170/170 mm) i geometria (główka 63,6° w ustawieniu „high”!). W trakcie testu Vali ani razu nie pomyślałem sobie, że na daną trasę „brakuje mi roweru” – bardziej miałem nadzieję, że Bullit wyróżni się baterią 800 Wh – ale jeśli twój jedyny kask to fullface i nie obawiasz się częściowej utraty zabawowości na łatwiejszych szlakach, to Bullit będzie bardzo kuszącą opcją. Zwłaszcza, że nawet bazowe specyfikacje wciąż mieszczą się w 22,5 kg (bez pedałów).


Zobacz też:

 

Subskrybuj
Powiadom o
guest

32 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najwięcej głosów
Opinie w linii
Zobacz wszystkie komentarze
Dawid
Dawid
2 miesiące temu

Coraz nudniejsze robią te rowery.

P.J.
P.J.
2 miesiące temu

Decyzja była taka, że PON Holdings nie miał co zrobić z gotowym projektem elektryka GT-czyli marki, którą uśmiercili. Więc zmienili brand tego elektryka na swoją najbardziej dochodową markę i wymyślili do tego cały marketingowy bełkot xD

Cypis
Cypis
1 miesiąc temu
Odpowiedź do  Michał Lalik

Szanuję takie dziennikarstwo

Dadu
Dadu
2 miesiące temu

Jak sam się przekonałem VPP pokazuje 100% dopiero czy OChanin’ie albo jak ktoś ma mega chu…. podstawową piastę (raczej nie w tym targecie). Jak po miesiącu z Ochain raz go zablokowałem żeby zobaczyć różnicę to nie mogłem uwierzyć, jak ja byłem w stanie jeździć na takim drewnie…i to za takie pieniądze.

Rajmund
Rajmund
2 miesiące temu

Moim zdaniem, pod względem technicznym, a nie kinematycznym, zawieszenie VPP było lepsze. Mamy dwa łączniki z łożyskami, a w dolnym dodatkowo kalamitkę. Dzięki temu serwis i utrzymanie łożysk w dobrym stanie są znacznie łatwiejsze, wystarczy regularnie smarować, bez potrzeby otwierania uszczelnień i kombinowania.
Dlatego pod tym względem VPP moim zdaniem wygrywa.
Mam rower na vpp i 4 zawias i na obu jeż i mi się super.
A poza tym rower bardzo mi się podoba.
Pozdrawiam

Maciej
Maciej
2 miesiące temu

Srał pies te rowery ale za jedynkę po wykrzykniki stawiam wielkie czeskie piwo.
chapeau bas

piotrKen
piotrKen
2 miesiące temu

Tutaj: „czterozawias i wirtual mają swój zestaw zad i walet” albo jest literówka, albo nie zrozumiałem dowcipu.

Michał
Michał
2 miesiące temu
Odpowiedź do  piotrKen

Ta „literówka” to stały element tychże artykułów ;)

MojaKorba
MojaKorba
2 miesiące temu

Ujeżdżam ten rower (dokładnie ten sam model GX) od 3 miesięcy. Moje odczucia są identyczne z opisem w artykule. Dodam tylko dla odmiany, ze bateria wyciągana przydaje sie rzadko albo wcale. To mój drugi elektryk i drugie potwierdzenie tej tezy. Poza tym na razie klapka od portu ładowania jakoś sie trzyma ku mojemu zaskoczeniu. Jak odpadnie nie zawaham sie użyć gwarancji. Sztyca OneUp ma regulowany wysuw – tzn mozna skrócić skok. „Fox X2” zauważalnie jest lepszy od poprzedniej wersji. Na pewno bardziej czuły. Może to też efekt komplementarności i jak pisałeś współgrania wszystkiego. Czekam na upgrade softu i Kiox 400C z niecierpliwością.

pawbuk6
pawbuk6
2 miesiące temu
Odpowiedź do  MojaKorba

Widzisz, ja swojego elektryka jeszcze nie ładowałem przez port w ramie – za każdym razem wyciągam baterię. Trzymam go w piwnicy jak jestem w domu, na wyjazdach zazwyczaj na balkonach. Nie mam tam jak go podłączyć pod źródło zasilania. Poza tym wyciągam baterię jak wiozę rower w dłuższą trasę.

Z mojej perspektywy wyciągana bateria to must have i nawet nie rozważam zakupu rowerów bez takiej możliwości.

MojaKorba
MojaKorba
2 miesiące temu
Odpowiedź do  pawbuk6

Każdy ma swoje doświadczenia i potrzeby. Nie neguję twoich. Ja łącznie przez 3 lata nie miałem potrzeby wyjmowania baterii ani razu. Poza tym myślę, że to znacząco utrudnia konstruowanie ramy i powoduje że dolne rury są przewymiarowane. Nie wiem też po co wyciągać baterię w czasie trasy ale OK. Takie rozwiązanie po prostu osłabia ramę utrudnia uszczelnienie i projektowanie. Ale co kto lubi. Dla mnie to nigdy nie był czynnik decydujący. Specem z wbudowaną baterią przejechałem 15K km i że tak powiem nic :)

pawbuk6
pawbuk6
2 miesiące temu
Odpowiedź do  MojaKorba

Na pewno wyciągana bateria jest utrudnieniem dla konstruktorów, pewnie nieznacznie zwiększa wagę roweru, a system nie jest tak szczelny jak w konstrukcji z wbudowaną baterią. Niemniej jednak z mojego punktu widzenia jest to znacznie lepsze rozwiązanie – mam jak ładować rower, łatwiej go przenosić bez baterii w środku, dostęp do systemu jest łatwiejszy, zawsze mogę dokupić drugą baterię.

Czekam na pierwsze modele SL z wyciąganą baterią, wtedy może mnie przekonają do odchudzonych elektryków.

MojaKorba
MojaKorba
2 miesiące temu
Odpowiedź do  pawbuk6

Wyciągana bateria to także kompromisy konstrukcyjne – rama musi być wzmocniona i otwierana w miejscu montażu baterii, co często oznacza:

  1. większą masę roweru (dodatkowe usztywnienia),
  2. niższą sztywność ramy,
  3. większe ryzyko skrzypienia i luzów (zatrzaski, pokrywy, uszczelki).

W praktyce wbudowana bateria to bardziej spójna i odporna na różne ekstremalne warunki konstrukcja a do tego cicha. To może być istotne jeśli jeździsz w deszczu, błocie albo na trudnych zjazdach.
Dodam tylko, że w razie potrzeby mogę bez problemu wyjąć baterię – wymienić ją, zamienić albo po prostu podłączyć extender, z którego korzystam i który można ładować osobno.

Swoją drogą, nie wiem czy w ogóle istnieje rower z wyciąganą baterią i możliwością podłączenia extendera?

Tak czy inaczej, jeśli chodzi o przenoszenie, to suma wykonanej pracy zawsze wychodzi na to samo – niezależnie od tego, czy przenosisz rower z baterią w środku, czy osobno.

Iras
Iras
2 miesiące temu
Odpowiedź do  pawbuk6

A jak przechowujecie rowery zimą? Ja mam nieogrzewany garaż i temperatura zimą oscyluje blisko 0’C. Na pewno miałoby to wpływ na żywotność ogniw, więc lepiej baterię odłączyć i trzymać w ciepłe w mieszkaniu-to jedna z podstawowych zalet wyciąganej baterii.

pawbuk6
pawbuk6
2 miesiące temu
Odpowiedź do  Iras

Ja trzymałem całą zimę w garażu, gdzie temperatury są zawsze powyżej zera i przez te kilka miesięcy cały czas trzymałą te 70% naładowania. Po ponad roku od zakupu i kilkunastu ładowaniach nie widzę żadnego spadku żywotności.

Krzysztof
Krzysztof
2 miesiące temu

Z jednej strony wspomina się o „oldschoolowym rozmiarze 31,6 mm” dla sztycy, z drugiej strony na palcach ręki stolarza można policzyć producentów, którzy wykorzystują potencjał rozmiaru 34,9 dając większe ślizgi i bebechy. Do głowy przychodzi mi tylko BikeYoke, gdzie zwiększono średnicę goleni z 25mm do 28mm. Większość po prostu pogrubia ścianki zewnętrznej obudowy, w tym występujący w testowanym rowerze OneUp.

pablo
pablo
2 miesiące temu
Odpowiedź do  Krzysztof

hola hola, przeciez one up też jest CAŁY przeprojektowany pod kątem tego rozmiaru, sprzedałem już rower gdzie miałem ona upa więc nie mam jak zmierzyć, ale założę się o dobry browar że golenie miały więcej niż 25mm, zresztą Michał też wspominał o tym w innym artykule

Rumcajs
Rumcajs
2 miesiące temu
Odpowiedź do  pablo

Oneup ma w każdym rozmiarze tą samą średnicę goleni górnej. Co do samego roweru, czaję się na próbkę bo to na chwilę obecną numer 1 na liście potrzeb :)

Krzysztof
Krzysztof
2 miesiące temu
Odpowiedź do  pablo

Gdy się spojrzy na ofertę części zamiennych oneupa to ślizgi, uszczelka i cartidge są wspólne dla 30,9; 31,6 i 34,9. Jedynie 27,2 ma osobne pozycje.

madcu
madcu
2 miesiące temu

Dzięki za lekturę Michał.Jak widzę tą cenę to rozumiem dlaczego tak mało osób udziela się w komentarzu pod tym tekstem . Wydaje mi się, że 99% kupujących nawet nie patrzy na rower w cenie auta zwłaszcza gdy on wygląda całkiem zwyczajnie jak pozostałe

pawbuk6
pawbuk6
2 miesiące temu
Odpowiedź do  madcu

Nie są to zdecydowanie ceny pod polski rynek :D Ja spotykam u nas głównie CUBE’y czy Focusy z elektryków, czyli marki, które oferują naprawdę spore rabaty na swoje rowery. Zresztą, w ostatnich kilku miesiącach dało się kupić poprzednią generację Turbo Levo Comp Alloy za 15 tys, co już jest w miarę sensowną ceną – nie wiem czy ktoś rzeczywiście kupi taką Santę w pełnej cenie.

karol
karol
2 miesiące temu

Tu już same testy elektryków niemalże… Może zmiana nazwy? 1e-enduro?

Arkadiusz
Arkadiusz
2 miesiące temu

Michał, dziwię się, że Ty będąc rajderem przed 40-tką, jako wadę wskazujesz zbyt małą baterię 600Wh. To przecież duża pojemność dla kogoś, kto „nie wstał z kanapy”. Ponadto przy dołożeniu range-extender’a rower stanie się już ciężkim klocem. Za to wskazana przez Ciebie niewyjmowalność baterii jest faktycznie sporą wadą.

DrAcidDrinker
DrAcidDrinker
2 miesiące temu

Dla mnie wciąż VPP, Vala fajna, ale po jeździe testowej zostaje z Hecklerem.

ASS
ASS
2 miesiące temu

Mam nadzieję, że największy fanboy speca uraczy nas niedługo testem nowego levo ;)

Cypis
Cypis
1 miesiąc temu

Przeczytałem od deski do deski pomimo, że mnie nie stać…

Marcin
Marcin
1 miesiąc temu

A jakbyś miał porównać Santą do Speca Levo 3 gen? Szczególnie od strony odczuć silnikowych i baterii. Chcę w tym roku kupić ebike’a i waham się pomiędzy nowym Levo, a santami.

Marcin
Marcin
1 miesiąc temu
Odpowiedź do  Michał Lalik

Bardzo dziekuję za solidną odpowiedź. Planujesz przetestować nowego speca?

dzeku
dzeku
5 godziny temu

Michał, a kiedy wreszcie test AMFLOW i porównanie do nowego SPECA 4gen.???

Twój koszyk

facebook twitter youtube vimeo linkedin instagram whatsup search menu