Czy opłaca się składać fulla? Oczywiście, że chyba raczej nie! Mało który producent w ogóle oferuje ramy „luzem”, a jeśli już, to w cenie nie odbiegającej zbytnio od kompletnych rowerów. Wyjątkiem jest sytuacja, w której jeździsz już od kilku sezonów i wiesz dokładnie, jakie części mają się znaleźć w Twoim nowym rowerze. Wtedy wyłożenie dodatkowych paru tysięcy złotych, za przyjemność złożenia idealnie dopasowanego sprzętu, może się na dłuższą metę opłacić.
No tak – ale co, jeśli bynajmniej nie chcesz dokładać „paru tysięcy” za customowy setup? Z pomocą przychodzi konfigurator Rose, dzięki któremu złożysz rower marzeń w cenie sklepowego gotowca (lub niższej). Problem w tym, że ustaliliśmy już, że jesteś doświadczonym bikerem – więc przede wszystkim interesuje Cię dobra baza. Czy rowery Rose spełniają ten warunek? Do kogo są skierowane? Czy warto je kupić? Na te pytania postaram się odpowiedzieć w teście customowego Uncle Jimbo – najbardziej endurowej pozycji w katalogu Rose.
Rama
Zeszłoroczne przejście z klockowatych ram na pięknie hydroformowane rury, pospawane pod dość nowoczesnymi kątami, było w Rose prawdziwą rewolucją. Z dawnych czasów została tylko zbyt długa rura podsiodłowa, która utrudnia wybór rozmiaru. Uncle Jimbo jest stosunkowo krótki, więc zdecydowanie warto wybrać większą ramę, jednak jeśli jesteś na granicy rozmiarów, możesz mieć z tym problem.
Najważniejsze cyferki:
- skok: 165 mm
- kąty: 66°/75°
- reach: 402 mm (S) / 421 mm (M) / 440 mm (L) / 457 mm (XL)
- chainstay: 431 mm
- wysokość suportu: ok. 350 mm
Co w tym roku zmieniło się względem modelu 2015? Najistotniejszą poprawką jest zaprojektowane na nowo wewnętrzne prowadzenie przewodów, które nie doprowadza już do szału ciągłym telepaniem. Rower jest bardzo cichy – jedyne, co sporadycznie słychać w czasie jazdy, to łańcuch. Warto jak najszybciej okleić ramę czymś miękkim, bo seryjna neoprenowa osłona chroni tylko dolną część wahacza.
Ogólnie, rama Uncle Jimbo to dobrze przemyślany, dopracowany do perfekcji, dość konserwatywny projekt, pozbawiony wyszukanych ciekawostek. Elegancko i po niemiecku.
Wyposażenie
Wyposażenie jest największą przewagą Rose nad konkurencją. Otrzymujesz tu w pełni customowy setup w cenie direct-sale, więc nie masz wymówek, żeby płacić za części, które z jakiegoś powodu nie odpowiadają Twojej wizji idealnego roweru. Konfigurator Rose to praktycznie jedyna możliwość złożenia sobie wymarzonego sprzętu od podstaw, bez płacenia kilku tysiaków ekstra.
Wyposażenie „mojego” egzemplarza szczegółowo opisałem w bikepornie, więc polecam Ci lekturę:
Tutaj chciałem opisać pokrótce, które elementy wyróżniły się w trakcie testu, ale… nie mam o czym pisać, bo obyło się bez żadnych niespodzianek. Będę się więc streszczał, a jeśli masz mało czasu, możesz śmiało przejść do testu właściwego ;)
Amortyzator: Rock Shox Pike RCT3
Hamulce SRAM Guide RSC
Koła DT Swiss E1700 Spline 2
Opony Schwalbe Magic Mary Bikepark Performance
Siodełko Rose
Korba SRAM GX
Na szlaku
Żeby mieć dobry punkt odniesienia, odwiedziłem na Uncle Jimbo doskonale znane miejscówki: Rychlebskie Ścieżki, Srebrną Górę i Bikepark Stożek wraz okolicznymi szlakami (już niedługo opis na blogu!).
Podjazdy
Rower testowałem większość czasu na ultra-ciężkich, półtorakilogramowych oponach, więc nie będę się rozwodził nad szutrami i asfaltami, bo możesz sobie wyobrazić, że szału nie było… Charakterystyka zawieszenia pod wpływem pedałowania była projektowana z myślą o małej zębatce, więc z napędem 1×11 nieco buja, ale jest wystarczająco efektywnie, żeby do dźwigni kompresji sięgać tylko na stromych podjazdach (o czym za chwilę).
W terenie ciężkie opony aż tak bardzo nie przeszkadzają, a w duecie z bardzo czułym zawieszeniem (wspomaganym puszką dampera DebonAir) zapewniają świetną trakcję. Dzięki temu udało mi się pokonać kilka technicznych sekcji, z którymi zawsze miałem problem. Pomogły też lekkie koła DT z bardzo szybkim zazębianiem bębenka.
Jedynie na stromych, technicznych ściankach, trzeba się trochę napocić, żeby utrzymać przednie koło na ziemi, mimo pomagającej w tym stromej podsiodłówki (75 stopni). Jest to wynikiem lekkiego zapadania się zawieszenia, które powoduje odciążenie przodu. Przy ostrym ciśnięciu w korbę bardzo przydaje się włączenie platformy w damperze, lub… mniejsza zębatka umożliwiająca płynniejsze pedałowanie i dłuższe pozostawanie w siodle.
Na podjazdach Uncle Jimbo jest typowym enduro – umożliwia sprawne dotarcie na szczyt, ale bez żadnego „wow” po drodze
Zjazdy
Dopiero, kiedy przednia piasta jest niżej od tylnej, (W)UJ pokazuje swój charakter. Po masłowatej czułości w pierwszej fazie skoku zawieszenie się stabilizuje i jest downhillowo liniowe, przez co świetnie „klei” do podłoża. Z przeszkodami radzi sobie jednak bez wysysającej energię czy tłumiącej feedback kanapowatości. Na łagodniejszych sekcjach trasy sprawia wrażenie sztywnego, jak w sportowym samochodzie. Działa dopiero wtedy, kiedy jest to potrzebne.
Po 165 mm skoku i 66 stopniach spodziewałbyś się mega stabilności, zarówno w zakrętach, jak i w locie. I tak właśnie jest. Z tym lotem trzeba się jednak nieco wysilić, bo mimo niezbyt wyciągniętej bazy kół, nie jest to wybitnie skoczny rower. Żeby umieścić go w powietrzu, potrzeba wyraźnej mowy ciała. Takie zachowanie Rose wykazuje w fabrycznym ustawieniu dampera. Jeśli wolisz bardziej progresywną i skoczną charakterystykę, możesz pomyśleć o zmniejszeniu objętości komory powietrznej. Lub po prostu poszukać porządnej hopy, do atakowania których charakter UJ bardzo zachęca, wręcz prowokuje!
Ten rower ma zamontowany dopalacz pewności siebie na zjazdach. Duża w tym zasługa bikeparkowych opon, na których jeździłem przez większość testu. Na założonych na próbę lżejszych Hans Dampfach, rower nieco zmienił swój charakter, zyskując na zabawowości i wszechstronności. Nadal jest to jednak sprzęt, który najlepiej sprawdzi się na najtrudniejszych szlakach i w racingu.
Jako alternatywa dla zjazdówki, jest to najlepszy rower, jaki do tej pory testowałem.
Werdykt
Najbardziej oczywistą zaletą Rose’a jest możliwość złożenia customowego setupu w mega opłacalnej cenie. Równie oczywistą wadą jest konieczność zakupu przez internet (choć opieka w razie problemów jest w języku polskim). Wadą jest też cień dawnych czasów w geometrii, w postaci długiej rury podsiodłowej – osoby będące na granicy rozmiarów, będą miały problem z wpasowaniem się w ramę o odpowiedniej długości. Cała reszta geometrii jest jednak nowoczesna i razem z zawieszeniem, tworzy specyficzny charakter tego roweru. Charakter ten opisałbym krótko:
Najlepszy 29er na kołach 27,5″.
Podobnie jak większość rowerów na dużych kołach, nie jest to najlepszy wybór dla ludzi lubiących wybijać się z każdego kamyka i zmieniać co chwilę linię na jak najbardziej pokręconą. Jest za to idealny dla osób ceniących stabilność, trakcję i przewidywalne zachowanie inspirujące pewność siebie – pozwalające skupić się na własnej technice jazdy i prędkości, a nie na panowaniu nad sprzętem. Przy czym cały rower jest na tyle wyważony, że można ten charakter nieco nagiąć, zmniejszając objętość komory powietrznej dampera i klikając przy zamawianiu lżejsze (tzn. normalne) opony.
Osoby jeżdżące po nieco łagodniejszych szlakach i szukające roweru oferującego lepszą równowagę między zjazdami a podjazdami, powinny jednak spojrzeć na bliźniaczy model Rose Granite Chief, który z „Wujkiem” tworzy duet podobny do SC Bronsona i Nomada.
Bo niezależnie od specyfikacji, Uncle Jimbo pozostanie rowerem przede wszystkim kochającym zjazdy. Jeśli Twoim żywiołem są najtrudniejsze szlaki, bikeparki i zawody enduro, zrób sobie dobrą kawę i odpalaj konfigurator!
Walety:
- trakcja i stabilność na zjazdach;
- bardzo szeroki margines bezpieczeństwa;
- elegancka, dopracowana w niemieckim stylu rama;
- w pełni customowy setup w „internetowej” cenie.
Zady:
- długa rura podsiodłowa;
- zawieszenie nie lubiące stromych podjazdów.
Cena testowanej konfiguracji (z kosztami dostawy): ok. 13 900 zł (model podstawowy: ok. 9 500 zł)
Dostępne rozmiary: S/M/L/XL
Masa: 15,3 kg (rozmiar M, z pedałami, opony Schalbe Magic Mary Bikepark Performance na dętkach)
Strona producenta: www.rosebikes.pl/produkty/rowery/mtb/enduro/uncle-jimbo
Koniecznie zobacz też:
Michał, dobrze zapamiętałem (pewnie gdzieś z forum), że masz 170cm wzrostu? Jeśli tak, jaki masz przekrok, czy M dla Ciebie było idealne, i jaki skok ma Reverb (bo nigdzie tego nie mogłem znaleźć). Zastanawiam się nad Reign’em, Wujkiem i Caprą. Jak mam chwilę słabości to jeszcze Swag 50tka dochodzi do listy, ale to Rose prowadzi w chwili obecnej. Miałeś kiedyś Demo, dużo gorzej idzie jimbo w dół niż zjazdówka sprzed kilku lat?
z góry dzięki za odpowiedzi
Mam 170/77 cm i wolałbym, jakby podsiodłowa była o kilka mm krótsza (z SPD byłoby idealnie). Reverb ma 125 mm.
Co do mojego Demo, to to był już bardzo stary model, ciężko porównać… Zwłaszcza, że to było ładnych parę sezonów temu. Rose szedł więc w dół o niebo lepiej – ale też mój skill dość mocno się zmienił w tym czasie.
Nie za gorąco w goglach na podjeździe ;) ?
Rześko było ;)
Takie szybkie pytanie. Bo chyba jeździłem na tym samym rowerze i mocno zastanawiam się nad jego kupnem. Na zjazdach była bajka. Gorzej na podjazdach. Dość mocno podrywało mi przednie koło. Tyle, że mam 180 cm wzrostu a to jest M-ka. Pytanie czy jeżdżąc na nim zauważyłeś podobne zachowanie. Czy to po prostu kwestia złego rozmiaru ramy. Bo jak pierwszy raz się do niego przymierzyłem to trochę jakbym siadał na BMXa :)
Tak jak napisałem w teście, na stromych podjazdach też miałem takie odczucia, ale przy moich 170 cm przesunięcie się na przód siodła i opuszczenie klaty pomagało – zwłaszcza w połączeniu z włączeniem platformy dampera.
Ale przy 180 cm faktycznie może być to problem. Siodło jest wysunięte wyżej, a tym samym dalej nad tylne koło, a zbyt krótka górna rura tego nie równoważy.
Przy Twoim wzroście przymierzyłbym się do L-ki, o ile długość rury podsiodłowej pozwoli – szczegóły w artykule o dobieraniu rozmiaru.