Trasy: Tour du Mont Blanc Enduro

9 lipca 2025 7

Wyprawa Tour du Mont Blanc w wersji enduro (w skrócie TMB MTB) była moim najlepszym wyjazdem rowerowym sezonu 2024. Trochę mi zeszło, ale oto jest: relacja z tego wyjazdu wraz z dawką informacji praktycznych, która pozwoli ci bez większego wysiłku zaplanować swój najlepszy wyjazd rowerowy sezonu 2025.


Tour du Mont Blanc, czyli transalp w kółko

Co to w ogóle za wyjazd? Jest to około 200-kilometrowa pętla wiodąca wokół najwyższego masywu Europy (kto odgadnie jego nazwę, wygrywa talon na balon) i przebiegająca przez trzy kraje: Włochy, Francję i Szwajcarię. Pokonanie jej domyślnie zajmuje 5 dni, z noclegiem codziennie w innym miejscu.

Jeśli zaczyna to dla ciebie brzmieć jak idealny pomysł na tygodniowy urlop, to właśnie dlatego, że jest to idealny pomysł na tygodniowy urlop.

Rowerowy Tour du Mont Blanc przecina się z pieszym wariantem tej trasy, ale w większości trasy te się nie pokrywają. Trekkingowy TMB często zapuszcza się w wysokie, nieosiągalne na rowerze partie gór, więc jeśli wpisałeś „Tour de Mont Blanc” w Google i wyskoczyły Ci skalne gołoborza na wysokości 2500 m n.p.m., to spokojnie – trasa MTB omija te fragmenty, zamiast tego skupiając się na epickich alpejskich singlach, zarówno tych naturalnych, jak i nieco dłubniętych z myślą o rowerzystach.

Co nie zmienia faktu, że TMB na całej długości daje poczucie obcowania z wysokimi górami. W zasadzie wystarczyłyby do tego wybuchające mózg widoki na sam Mont Blanc (względnie Monte Bianco, jeśli patrzysz od strony włoskiej) i jego lodowce. Widokowo ta trasa to mocne 10/10, trudno mi sobie wyobrazić coś lepszego!

A rowerowo? Cóż, tu już nie jest aż tak rewelacyjnie, bo poza wspomnianymi epickimi singlami, jest też sporo łączników, niezbędnych na każdej długodystansowej górskiej etapówce. Czasem jest to łatwy zjazd szutrem, czasem wręcz przeciwnie – szlak wymagający sprowadzania roweru – a czasem po prostu nieomijalny odcinek asfaltowy, zarówno w górę jak i w dół. Jeden z etapów skrywa też prawdziwą bombę, jaką jest ok. 2-godzinny wypych, którego nie da się sensownie uniknąć.

Z perspektywy samej jazdy dałbym TMB szkolną czwórkę z plusem. Czyli jest dobrze, ale warto mieć świadomość, że nie jest to idealnie wymuskana trasa pod rower, składająca się wyłącznie z widokowych podjazdów i angażujących zjazdów z perfekcyjnym flow. Przygodowy charakter wyprawy i kosmos widokowy całkowicie to jednak wynagradzają.


Samemu czy z przewodnikiem?

Rowerowy Tour du Mont Blanc można bezstresowo przejechać na lekko, z przewodnikiem i busem przewożącym bagaże pomiędzy noclegami.

My z żoną wybraliśmy jednak wariant bardziej romantyczno-przygodowy, w stylu transalpejskim – czyli tylko we dwoje i z dobytkiem w plecakach. Ma to oczywiste zalety w postaci swobody doboru trasy, tempa jazdy i niezależności.

Może zastanawiasz się, dlaczego wybraliśmy jazdę w kółko zamiast prawdziwego transalpu, skoro już zdecydowaliśmy się na wożenie bagażu na plecach? Otóż ze względu na łatwiejszą organizację – w przypadku jazdy z punktu A do B, trzeba jeszcze zadbać o powrót do punktu A (znanego też jako „zaparkowany samochód”). Pętla eliminuje kombinacje z pociągiem, których chciałem uniknąć.


Jak to wszystko zorganizować?

Jeśli spodobała ci się perspektywa niezależności, czytaj dalej – postaram się tym wpisem jak najbardziej ułatwić Ci decyzję o wyjeździe. Jeśli się zdecydujesz – uzupełnieniem jest paczka tracków GPX + PDF z opisem każdego etapu, którą możesz kupić w moim sklepie.

W ten sposób, w zamian za pieniądze, które obiecuję przepuścić na kolejny wyjazd, otrzymasz gotowy przepis na wakacje, których zaplanowanie normalnie wymagałoby wielu godzin ślęczenia nad mapą.

 

Tour du Mont Blanc enduro - trasa GPX
Kup paczkę plików GPX + przewodnik PDF

 

Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, żebyś po prostu potraktował ten wpis jako darmową inspirację i rozrywkę. Opcja płatna skierowana jest wyłącznie do osób, które faktycznie zdecydują się przejechać trasę samodzielnie, a jednocześnie będą chciały zaoszczędzić kilkanaście godzin na układaniu własnych pośladów.


Trasa

Rowerowy Tour du Mont Blanc nie ma jednej sztywnej trasy. Jest sporo wariantów, a ja podsuwam Ci tylko ten, który po długich analizach (i przede wszystkim: po jego przejechaniu) uznałem za optymalny i najbardziej interesujący. Ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby ułożyć własną trasę np. posiłkując się Trailforksem i Stravą (szczególne godne uwagi alternatywy znajdziesz też w płatnym dodatku).

Są jednak kwestie, które można uznać za domyślne i optymalne:


Etap 1: Courmayeur → Les Chapieux

28 km, 1500 m↑

Celem tego etapu jest górska osada Les Chapieux, na którą składa się zaledwie kilka domów. Jest to bardzo urokliwe miejsce, ale dość problematyczne w kontekście noclegów. Dlatego też zdecydowaliśmy się nasz Tour du Mont Blanc zacząć od tego właśnie etapu – umożliwiło nam to zarezerwowanie tego jedynego kluczowego noclegu z wyprzedzeniem.

Włoskie Courmayeur zresztą bardzo dobrze nadaje się na punkt startowy. Nie ma może takiej skali, jak Chamonix, ale dzięki temu jest nawet bardziej urokliwe. Z jednej strony kameralne i z wysokogórskim klimatem, z drugiej – wystarczająco cywilizowane, żeby bez problemu zrobić zakupy i zjeść dobrą kolację.

Sam etap zaczyna się długim, ale w miarę bezbolesnym podjazdem lodowcową doliną Bosco del Miage na przełęcz Col de la Seigne. „Bezbolesnym”, bo nogi jeszcze świeże, a wysokość zdobywa się w miarę łagodnie i bez pchania. „W miarę”, bo jednak pierwsze dni z 7-kilogramowym plecakiem są ciężką próbą dla tyłka nieprzyzwyczajonego do dodatkowego docisku. W momentach kryzysu wystarczy się obrócić i spojrzeć na genialne widoki na dolinę – energia do jazdy od razu wraca. Po drodze jest też parę klimatycznych schronisk – etap nie jest specjalnie długi i wymagający, więc nic nie stoi na przeszkodzie, żeby uraczyć się dobrym podwieczorkiem i złocistym napojem.

Na przełęczy trasa wjeżdża do Francji i od razu serwuje jeden z lepszych zjazdów TMB, rewelacyjnym singlem do schroniska Les Mottets. Ciekawą opcją może być zaplanowanie noclegu właśnie tutaj, w górskiej dziczy, choć dla lepszej równowagi w długości etapów, my zdecydowaliśmy się pojechać dalej, niezbyt wymagającym, ale prawdziwie alpejskim trawersem wzdłuż doliny, która kończy się wspomnianą wioską Les Chapieux.

Bonus: relacja z etapu 1 na Instagramie Malwiny

Etap 2: Les Chapieux → Les Contamines-Montjoie

44 km, 1500 m↑

Etap ten zaczyna się kiepsko, od mozolnego podjazdu na asfaltową przełęcz Cormet de Roselend, tylko po to, żeby następnie… asfaltem z niej zjechać, tracąc ponad 350 metrów wysokości. Jest to moim zdaniem najsłabszy punkt całej trasy, ale niezbędny, żeby uniknąć epickiego wypychu na Col de la Croix du Bonhomme – ten oficjalny przebieg TMB na mapie aż kłuje w oczy, ale polecam go tylko największym zapaleńcom noszenia roweru.

Zamiast tego proponuję odwrócić swoją uwagę od asfaltu pięknymi widokami na jezioro Lac de Roselend. Stąd zaczyna się podjazd w stronę przełęczy Col Est de la Gittaz – z akcentem na „podjazd”, bo choć poziomice ścielą się gęsto, to ich zdobywanie – z widokiem na kolejne, równie urokliwe jezioro – idzie całkiem gładko.

Kolejnym celem jest obiad na szczycie Col du Joly, dokąd biegnie bardzo urozmaicony szlak – początkowo łagodnie opadający singiel po wysokogórskich łąkach, pod koniec przechodzący w wąską, techniczną ścieżkę po trawersie składającym się w 50% z kamieni, a w 50% z głazów. Zdecydowanie kolejny mocny punkt programu.

Po uzupełnieniu kalorii pozostaje zjazd do miasteczka, w wariancie naturalno-szlakowym lub bikeparkowym. My wybraliśmy tzw. „trzecią drogę”, czyli wariant prawdopodobnie najgorszy. Ale dzień uratował dojazd do miejscowości Saint-Gervais-les-Bains, gdzie udało nam się znaleźć tani nocleg – niepozorna ścieżka wzdłuż rzeki okazała się świetnym szlakiem z korzenistym flow, który dał chyba więcej frajdy, niż zjazd ze szczytu.

Bonus: relacja z etapu 2 na Instagramie Malwiny

Etap 3: Les Contamines-Montjoie → Chamonix-Mont-Blanc

33 km, 1100 m↑

Najwyższy czas, żeby w końcu odwiedzić kultowe Chamonix! Najpierw jednak trzeba się przebić przez przełęcz Col de Voza. Tam polecam wykrzesać z siebie odrobinę energii i odbić w lewo na szczyt Tete de la Charme, z najlepszym punktem widokowym na Mont Blanc na całej trasie TMB.

Góra ta jest też przy okazji bikeparkiem, więc podjazd nie pójdzie na marne – do wyboru jest parę soczystych wariantów zjazdu, z których my wybraliśmy powszechnie polecaną trasę Alpages Respect. Ma ona bardzo naturalny charakter, więc mimo że jest to bikepark, to idealnie wpisuje się w klimat Tour du Mont Blanc.

Po zjechaniu do miejscowości Les Houches pozostaje dojazd ścieżką wzdłuż rzeki do uprzednio zarezerwowanego noclegu… lub lans po głównym deptaku Chamonix!

Bonus: relacja z etapu 3 na Instagramie Malwiny

Etap 4: Chamonix-Mont-Blanc → Champex-Lac / Orsieres

50 km, 2300/1600 m↑

Zdecydowanie najtrudniejszy etap wyprawy. Głównie za sprawą wypychu z Col de da Forclaz na Col de Portalo, który na mapie wygląda jak gładki trawers wzdłuż poziomic – nic bardziej mylnego! Warto zostawić sobie na ten fragment jak najwięcej sił i czasu, więc po dojechaniu z Chamonix do wioski Le Tour, polecam skorzystać z dwóch wyciągów, które pozwalają zaoszczędzić ok. 700 metrów przewyższenia w zamian za 30 euro – obiecuję, że nie będziesz żałować!

Na szczycie Col de Balme wita nas Szwajcaria (tzn. wita głównie wysokimi cenami w schronisku). Na Trailforksie można wypatrzeć trzy warianty zjazdu w kierunku miejscowości Trient, my wybraliśmy najbardziej okrężny. Końcówka okazała się bardziej wymagająca, niż się spodziewałem – osoby o umiejętnościach poniżej poziomu „ekspert” będą musiały trochę posprowadzać. A nawet jeszcze nie dojechaliśmy do wspomnianego „dania głównego”!

Po drodze do niego zdecydowaliśmy się jeszcze na bonusową odnogę wgłąb lodowcowej dolinki. Gdybym wiedział, co mnie dalej czeka, pewnie bym odpuścił, ale jeśli zaczniesz dzień w miarę wcześnie i z wykorzystaniem wyciągów, to warto, dla samego klimatu i przyjemnego trawersu omijającego asfaltowy podjazd na Col de da Forclaz.

No dobra, przejdźmy wreszcie do rzeczy: wspomniany niepozorny trawers okazuje się być 4-kilometrowym, 2-godzinnym pchaniem/noszeniem roweru, praktycznie bez przerw na jazdę. Na Col de Portalo docieramy już po zachodzie słońca, co mocno krzyżuje nam plany na resztę dnia – pozostaje ewakuacja asfaltem do hotelu w Orsieres, gdzie głodni i zmęczeni docieramy w zupełnych ciemnościach.

Jeśli rozegrasz to lepiej (czyli: rób jak mówię, nie jak robię), zaliczysz jeszcze fajny szlakowy zjazd z urokliwego Champex-Lac. Chyba, że zostaniesz tu na noc, co też jest bardzo dobrą – choć bardzo drogą – opcją.

Bonus: relacja z etapu 4 na Instagramie Malwiny

Etap 5: Champex-Lac / Orsieres → Courmayeur

45 km, 2150 m↑

Ostatni etap zaczynamy dłuuugą dojazdówką wzdłuż doliny Ferret, w stronę miejscowości La Fouly – trochę drogą, trochę ścieżkami rowerowymi, a im wyżej, tym częściej biegnącym wzdłuż rzeki szlakiem. Dłuży się on niemiłosiernie, głównie przez zmęczenie po „królewskim” czwartym etapie.

Pod koniec doliny zaczyna się ostatni „podjazd właściwy” wyjazdu, wspinający się na najwyższy punkt trasy: przełęcz Grand Col Ferret. Wysokość 2537 m n.p.m. i największa suma przewyższeń ze wszystkich etapów wyglądają groźnie, ale spora część podjazdu „zniknęła” już na asfaltach i szutrach łagodnie wspinających się dnem doliny. Atak szczytowy okazuje się zaskakująco przyjazny i praktycznie w całości podjeżdżalny (zwłaszcza, jeśli wcześniej doładowałeś się w schronisku La Peule – i nie mam na myśli baterii roweru), a widoki z przełęczy na włoską ścianę masywu Mont Blanc są jednymi z najlepszych na całej trasie.

Widoki te będą Ci towarzyszyć w trakcie całego zjazdu do Courmayeur – początkowo stosunkowo stromym, dość pokręconym i lekko technicznym (ale ogólnie płynnym i przyjemnym) singlem do schroniska, później już coraz łagodniej, do wąskiej drogi asfaltowej, którą można bezpiecznie zakończyć wyjazd.

Ale gwarantuję ci, że nawet jeśli w tym punkcie będziesz już bardzo czuł w nogach ostatnie 5 dni jazdy, to pojawi się w głowie smutna myśl, że od końca tej wspaniałej przygody dzieli cię „tylko” 16 km asfaltem. Z ratunkiem przyjdzie wtedy bonus level, który w zamian za „skromne” 250 metrów pchania zaoferuje 12-kilometrowy (!) trawers z widokiem na zachód słońca nad Monte Bianco (wszak jesteśmy już ponownie we Włoszech). I to jest godne zakończenie wyprawy!

Bonus: relacja z etapu 5 na Instagramie Malwiny

Kiedy jechać?

Spodobała ci się nasza wspólna podróż palcem po mapie? No to czas zacząć planować urlop! Zacznijmy od terminu, bo to bardzo istotna decyzja:


Noclegi – jak planować, kiedy rezerwować?

Korzystając ze swobody, jaką daje samodzielnie zorganizowany wyjazd, przed wakacjami zarezerwowaliśmy tylko dwa hotele: pierwszy po przyjeździe do Courmayeur i drugi, po pierwszym etapie, dlatego że kończy się on w miejscu z bardzo skromną bazą noclegową.

Pozostałe rezerwowaliśmy na bieżąco, w oparciu o prognozy pogody i ewentualne sytuacje nieprzewidziane (awarie, kontuzje, choroby, zmęczenie…). Zazwyczaj po ukończeniu danego etapu, przy kolacji (ewentualnie nazajutrz przy śniadaniu) odpalaliśmy na telefonie apkę Booking i wybieraliśmy kolejny nocleg, szukając najtańszych ofert ze śniadaniem.

Ogółem okazało się to znacznie mniej stresujące, niż się spodziewałem – z wyjątkiem jednego wspomnianego miejsca, śpi się w dużych miejscowościach, gdzie ryzyko nie znalezienia pokoju jest praktycznie zerowe.


Dojazd i parking

Minusem Mont Blanc jest odległość od Polski (z Katowic to ok. 1450 km i 14h jazdy). Na dojazd polecam więc zarezerwować sobie dwa dni, z noclegiem np. w jakimś ładnym miejscu w Słowenii. Najlepiej w weekend, wtedy jazda właściwa (tzn. na rowerze) odbywa się w dni robocze, co dobrze przekłada się na ilość ludzi na szlakach, a także dostępność i ceny noclegów.

Kwestia parkingu wynika z wybranego punktu startowego/końcowego, więc nie będę się o tym rozpisywał (propozycje konkretnych parkingów wrzuciłem do płatnego pakietu). Ogólnie jednak w każdej miejscowości można znaleźć bezpłatny parking, szukając nieco dalej od centrum.

U nas wyglądało to tak, że po dojechaniu w niedzielę po południu do Courmayeur, od razu zostawiliśmy auto na docelowym parkingu, a na pierwszy nocleg w hotelu pojechaliśmy „w pełnej gotowości”, z plecakami, na rowerach. Taki próbny „nocleg zerowy” pozwala zweryfikować kompletność bagażu – w razie czego, rano zawsze można jeszcze zahaczyć o samochód i np. wymienić niewygodne rękawiczki czy dopakować zapomniane batony. A jak już o tym…


Co zabrać i jak się spakować?

Choć epicki wakacyjny wyjazd zawsze kusi, żeby kupić sobie jakieś ładne nowe rzeczy, to zdecydowanie polecam postawić na sprawdzone w boju, „dotarte” ciuchy i sprzęt.

Zasada ta dotyczy nie tylko ubrań (choć to zwłaszcza), ale też roweru – ze szczególnym wskazaniem na wygodne, dobrze „oklepane” siodło. Jeśli zdecydujesz się coś wymienić (bo np. nowe opony i klocki to niezły pomysł), tak czy siak pamiętaj o ich sprawdzeniu/dotarciu na co najmniej jednym tripie.

Jeśli chodzi o konkretną listę rzeczy, które powinny znaleźć się w plecaku (oraz porady dotyczące ich upychania tamże), to polecam mój poradnik transalpowy, który niedawno zaktualizowałem o świeżo zebrane doświadczenia (w płatnym dodatku znajdziesz też gotową checklistę):

→ Więcej: Transalp- co zabrać i jak się spakować?

Jedną rzecz z tej listy pozwolę sobie tu powtórzyć: gotówkę. W przypadku TMB przyda się nie tylko euro, ale też franki szwajcarskie. W niektórych schroniskach można płacić kartą, ale nie jest to regułą – nawet w hotelach zdarzają się wyjątki! Więc lepiej przed wyjazdem odwiedzić kantor (ew. bankomat na miejscu), niż potem musieć obejść się smakiem (dosłownie).


Jaki rower?

Bez niespodzianek: najlepiej sprawdzi się full o skoku 140-160 mm, czyli cokolwiek z terytorium trail/enduro. Choć osoby na lżejszych sprzętach i hardtailach też powinny się odnaleźć, zakładając że mają górskie obycie na takim sprzęcie.

Tradycyjnie warto pomyśleć o w miarę solidnych oponach, żeby nie tracić czasu i nerwów na awarie – choć kamiennych wyryp jest tu mało, więc nie ma co szaleć z oplotem DH czy pancernymi wkładkami. Ogółem, trasa Tour du Mont Blanc okazała się zaskakująco mało hardkorowa, jak na moje oczekiwania przed wyjazdem.

Bardziej skupiłbym się na kwestii: rower mięsny czy elektryczny?

Na początku wpisu oceniłem trasę Tour du Mont Blanc pod kątem endurowo-rowerowym na szkolną czwórkę z plusem. Ten plus dotyczy właśnie jazdy na elektryku. Możliwość „przewinięcia” słabszych fragmentów i większa swoboda eksperymentowania, moim zdaniem mocno podnoszą atrakcyjność TMB. Więc podsumowując – polecam e-bike’a, ale może jestem po prostu stary i leniwy. YMMV, jak mawiają w amerykańskich internetach.

Pytanie bonusowe z cyklu „problemy pierwszego świata”: jedna ładowarka czy dwie? Z żoną jechaliśmy na dwóch Specializedach, więc moglibyśmy zabrać jedną. Zdecydowaliśmy się jednak na dwie – bałem się, że zapomnę przełączyć ładowanie z jednego akumulatora na drugi (co mogłoby wymagać np. zejścia do rowerowni w środku nocy) i zacznę dzień z pustym bakiem. W praktyce jednak baterie zawsze ładowaliśmy w pokoju i przed pójściem spać – po obiedzie i kąpieli – obie były już naładowane. Korzystanie z jednej ładowarki byłoby więc lepszym pomysłem, zwłaszcza że były to największe i najcięższe rzeczy w naszych plecakach.


Ile to kosztowało?

My z żoną wydaliśmy ok. 4700 zł na osobę za całość:

Pewnie co najmniej parę stów dałoby się zaoszczędzić na noclegach, mądrzej wybierając termin – pojechaliśmy w najgorszym możliwym, równolegle z maratonem UTMB.


Tour du Mont Blanc – wyjazdy zorganizowane

Dla porównania powyższych kosztów, wyjazd zorganizowany przez 80Rowerów.pl to koszt 5990 zł z przewodnikiem i busem wożącym bagaże (jazda na lekko). Cena ta nie zawiera wyżywienia (poza śniadaniami), więc myślę że jeszcze 600-800 zł trzeba doliczyć. Koncepcja wyjazdu (trasa, miejsca noclegów) jest bliźniacza z moją, głównie dlatego, że na etapie planowania, uznałem ją za najsensowniejszą i mocno się na niej wzorowałem. Ba, Tomek Dziuban (opiekun tego wyjazdu) nawet podsunął mi garść porad. Dlatego z przyjemnością robię mu tutaj tę małą reklamę.

Alternatywnie są jeszcze WyjazdyMTB.pl, które oferują TMB za 4950 zł z pełnym wyżywieniem, ale w nieco innej koncepcji: z bagażem na plecach i z noclegami w górskich schroniskach. Ma to swoje zalety (klimat!) i wady (brak marginesu błędu np. w razie załamania pogody). Dla mnie dyskwalifikujący jest ban na elektryki (pewnie ze względu na brak możliwości ładowania w schroniskach), bo moim zdaniem trasa TMB bardzo zyskuje z prądem. Ale dla harpaganów z pociągiem do prawdziwej przygody, będzie to zaleta, a nie wada.


Dodatkowe atrakcje pozarowerowe

W regionie Mont Blanc bez problemu możesz przedłużyć urlop o kolejny tydzień i na pewno nie będziesz się nudzić. Szczególnie atrakcyjne wydają się trekkingi w wyższe partie gór, wspomagane wyciągami i kolejkami.

My po przejechaniu TMB zdecydowaliśmy się przedłużyć pobyt w Courmayeur o jeden dzień, żeby wjechać wyciągiem na lodowiec masywu Mont Blanc, a konkretnie najwyższy punkt: Aiguille du Midi (3842 m n.p.m.). Co ciekawe, wyciąg do tego punktu startuje też z leżącego po przeciwległej stronie Chamonix, więc atrakcja ta dostępna jest z obu tych miejscowości. Tanio nie jest (ok. 250 zł za osobę), ale warto – szczyt Mont Blanc wydaje się tu być na wyciągnięcie ręki, więc jest to idealne domknięcie pięciu dni jazdy, podczas których obserwowało się go ze wszystkich stron z daleka.


Podsumowanie – dla kogo Tour du Mont Blanc?

Jak podsumować Tour du Mont Blanc? Z perspektywy true-enduro, jeśli chodzi o jakość tras, miałem po powrocie mieszane uczucia. Rewelacyjne, długie zjazdy singlami przeplatają się z długimi dojazdówkami asfaltami i szutrami, więc nakurwiatorzy enduro mogą być zawiedzeni. Z drugiej strony, jeśli chodzi o widoki, TMB jest totalną petardą a.k.a. sztosem – więc może to i lepiej, że nudne fragmenty dają więcej czasu na ich podziwianie?

Dla osób nastawionych bardziej przygodowo, a nie stricte zjazdowo, jest to doskonały pomysł na tygodniowe wakacje w siodle. Z jednej strony daje klimat epickiej wysokogórskiej wyprawy, na której każdy dzień jest inny i zaskakujący. A z drugiej, ze względu na ułożenie trasy w pętlę (i moje porady ;)), jest to pomysł dość prosty w realizacji. Również jeśli chodzi o sprzęt i skilla, poprzeczka nie jest zawieszona tak wysoko, jak mogłoby się wydawać (choć oczywiście dużo zależy od wybranej trasy), a od strony kondycyjnej sprawę załatwia e-bike.

Ostatecznie mam nadzieję, że po przeczytaniu tego długaśnego przewodnika, dobrze już wiesz, czy Tour du Mont Blanc Enduro jest dla Ciebie. Jeśli patrząc na zdjęcia poczułeś to charakterystyczne mrowienie w brzuchu – nie zastanawiaj się zbyt długo!


Osoby zdecydowane na wyjazd zachęcam do zakupu paczki tracków GPX wraz z „trailbookiem” zawierającym dodatkowe wskazówki dla każdego etapu. W połączeniu z powyższym artykułem, są to w zasadzie gotowe wakacje – pozostaje tylko zaklepać urlop i jechać! Więcej informacji znajdziesz w sklepie:

Tour du Mont Blanc enduro - trasa GPX
UWAGA, do końca lipca trwa PRZEDSPRZEDAŻ -50%! I jest to jedyna promocja, jaką przewiduję na ten pakiet :)

Zobacz też:

 

Subskrybuj
Powiadom o
guest

7 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najwięcej głosów
Opinie w linii
Zobacz wszystkie komentarze
Pablo
Pablo
1 dzień temu

Idąc tropem motoryzacyjnych influencerow, mogłeś dorzucić pakiet losów do każdego kupionego ebooka i tracków do nawigacji, jako nagroda główna 7 rowerów pozdrawiam serdecznie, i biorę się do czytania, bo jest co czytać!

Krzysiek
Krzysiek
1 dzień temu

Super relacja. Już mi się chce …

Marcin
Marcin
1 dzień temu

Ależ mnie te treści rozgrzały :)

To ja
To ja
1 dzień temu

Dobry kierunek!

pawbuk6
pawbuk6
1 dzień temu

Na Twoje relacje z wypraw czekam zawsze jak dzieci na Mikołaja!

No i znów się nie zawiodłem – świetnie się czytało, a zdjęcia to po prostu jedna wielka reklama MTB.

Szkoda tylko, że pewnie jeszcze przez kilka lat wygospodarowanie tygodnia w wakacje tylko dla siebie będzie niemożliwe…

Moze po 40 – stce aż tak nie zdziadzieję i spełnię te wszystkie marzenia rowerowe!

Michał
Michał
23 godziny temu

Cześć, kiedy można się spodziewać topki rowerów full? Czekam z niecierpliwością ;)

Maciej
Maciej
22 godziny temu

Wiedziałem zeby tego nie czytać….
Fota pt:” Jezus z kluczem do niebios bram” sztos

Twój koszyk

facebook twitter youtube vimeo linkedin instagram whatsup search menu